Lucy obudziła się, po tym jak Natsu wyszedł do pracy. Przesiedziała w łazience godzinę przyglądając się swojemu brzuchowi i mówiąc do niego ciepłe słowa. Wierzyła, że może zostań dobrą, szczęśliwą mamą i żoną dla Salamandra. Kochała go i chciała mieć z nim dziecko, ale nie skończyła jeszcze liceum i to było jej największe utrapienie. Martwiła się jak będzie wyglądała jej przyszłość w szkole, kiedy będzie w zaawansowanej ciąży, jak będzie się uczyć jak zda maturę. Wiedziała, że będzie bardzo ciężko, ale postanowiła dać z siebie wszystko i wytrwać z pomocą Natsu. Czas do godziny 17 minął jej zaskakująco szybko. Nawet dobrze się nie przygotowała emocjonalnie na rozmowę z Natsu o ich dziecku. Nie wiedziała jak zareaguje i w jakim będzie humorze. Czekała cierpliwie z odgrzaną kolacją. Jedzenie stygło a chłopak się nie pojawiał. Lucy zadzwoniła na jego komórę, ale włączyła się poczta. Lekko zdenerwowana sama zjadła nie czekając na narzeczonego i poszła do salonu pracować nad swoją książką, jakieś pół godziny później drzwi domu się otworzyły i do pokoju wszedł Natsu.
- Nawet nic nie mów. Dobrze wiem, która jest godzina. - powiedział ewidentnie zdenerwowany patrząc na dziewczynę a konkretnie na jej reakcję. Blondynka niewzruszona spojrzała na niego i wróciła do pisania.
- Cieszę się, że masz zegarek i orientujesz się, że pora kolacji minęła. Jak chcesz to sobie coś przygotuj.
- Nie zostało nic dla mnie? - zapytał nadal ze zdenerwowaniem z głosie.
- Nie, nie zostało! Jak chcesz to sobie sam stój przy garach i gotuj dla dwóch osób a później czekaj aż łaskawie twoja druga połówka się zjawi na czas.
- To przez problemy w pracy. Tata nie mówił, że firma ma takie kłopoty i potrzebuje wspólnika. Szlak by to. - rzucił na kanapę teczkę i poszedł do kuchni. Lucy widząc jego złość poszła za nim i objęła go kiedy stał przy otwartej lodówce.
- Przepraszam, nie chciałam być taka wredna. Kolacja czeka w mikrofalówce. Zrobię Ci kawy, napijesz się?
- Tak dziękuję. Nie chciałem tak krzyczeć na wstępie, ale myślałem, że zrobisz awanturę.
- Miałam, ale nie dlatego, że siedzisz w pracy do tej godziny, ale że nie odbierałeś ode mnie telefonów. Martwiłam się.
- Byłem zajęty. Ty wczoraj też ode mnie nie odebrałaś.
- Ale pojawiłam się na czas. Idealnie na kolację a Ty się spóźniłeś, dlatego ja miałam większe powody do zmartwień - upierała się blondynka. Stanęła przed nim i spojrzała na niego swoimi wielkimi brązowymi oczami. Dotknęła delikatnie jego twarzy i musnęła wierzchem dłoni jego policzki.
- Tęskniłem za tym. Tęskniłem za tobą. Tak Cię kocham a tak mało czasu poświęcam Tobie. Beznadziejny ze mnie narzeczony...
- Daj spokój. Jest jak jest, nie mogę od Ciebie wymagać niestworzonego. Jak będziesz mógł będziesz przyjeżdżał wcześniej.
- Obiecuję.
- No to nie ma sprawy. Natsu, jak zjesz chciałabym o czym z tobą porozmawiać.
- Oj kochanie, możemy zaczekać z tym do jutra? Jestem skonany.
- Wolałabym nie, ale dobrze. Mamy dużo czasu na rozmowę o tym.
- To wspaniale. Zjem i kładę się spać. Jutro będę miał kolejną dawkę zmartwień o tym jak prosperuje ta firma.
- Może mogłabym pójść do niej z Tobą, chciałabym zobaczyć jak pracujesz i jak to wszystko wygląda.
- Zanudzisz się tam na śmierć.
- Ty nie wiesz jak ja się nudzę w domu. Proszę, jak będzie nudno to wrócę i tyle. Pojedziemy oddzielnie.
- Pojedziemy razem a później firmowy szofer Cię odwiezie jak będziesz chciała.
- Dobrze! To zjedz i odpoczywaj ja popracuję trochę nad moimi bazgrołami.
.....
- Gotowa? - zapytał stojący na dole schodów chłopak patrząc na zegarek.
- Już wychodzę.
- Pospiesz się skarbie od rana mam umówione spotkania z inwestorami z kraju i z zagranicy. Jako prezes muszę być na nich i doradzić ojcu.
- Przecież już schodzę. - dodała schodząc po schodach w obcisłych, skórzanych, czarnych spodniach w brązowych litach i beżowej koszuli. - Nie denerwuj się tak, zdążysz. - dodała całując chłopaka w usta. - Zapalaj samochód ja pójdę po laptopa. - kiedy już miała pójść do salonu, chłopak obrócił ją do siebie i przyciągną bliżej.
- Kochanie jak Ty pięknie wyglądasz. Bardzo bym chciał dzisiaj wcześniej wrócić z pracy i spędzić z Tobą miło czas w naszej sypialni.
- A ja bym chciała zegar nieskończoności ale go nie mam.
- Co to?
- To atrybut bohaterki mojej książki. To Zegar, który zatrzymuje czas w miejscu. Pozwala chwilą trwać wiecznie.
- Cudowny przyrząd - ciągnął dalej Natsu całując blondynkę po szyi. Kiedy chciał rozpiąć jej pierwszy guzik u koszuli, Lucy uderzyła go w rękę i pokiwała głową.
- Spieszymy się zapomniałeś.
- Praca może poczekać.
- Nie może!
.....
- Danielu, oto moja piękna narzeczona Lucy. Kochanie, Daniel jest moim pomocnikiem i umawia wszystkie moje i taty spotkania także jeśli chcesz być zła za to że wracam późno to tylko na niego.
- Dziękuję Natsu, żę przedstawiłeś mnie od takiej strony. Miło mi panią poznać.
- Mnie również. Mów mi Lucy w końcu jesteśmy w podobnym wieku.
- Racja. Dziękuję.
- Daniel będzie mi dzisiaj potrzebny, ale z racji tego, że chciałem pokazać Ci biuro wypożyczam Ci go na kilka godzin. Jak będziesz już wolny to przyjdź do gabinetu.
- Oczywiście.
- Do zobaczenia w domu kochanie. - powiedział całując narzeczoną w policzek.
- To od czego zaczynamy?
- Hmm... Może od przedstawienia mi jak firma funkcjonuje a później jak można zniwelować narastający kryzys.
- Nie wiem czy powinienem o tym mówić. W końcu..
- Spokojnie Danielu. Jestem narzeczoną pana Dragneel`a, poza tym chcę zdziałać coś w tej sprawie chce jakoś pomóc.
- Żeby jej pomóc, potrzeba bogatych udziałowców, którzy wniosą swój kapitał do spółki. Później należy popracować nad marketingiem i reklamą. Sporządzić statystyki z każdego miesiąca i roku, pouzupełniać kartoteki i przenieść stare dokumenty do archiwum. Ale żeby to zrobić trzeba najpierw mieć pieniądze, na wybudowanie porządnego budynku roboczego, najlepiej przylegającego do firmy od strony zachodniej, żeby nie zakłócał krajobrazu firmy. Sama rozumiesz, trzeba dbać i wygląd, żeby ludzie przychodzili.
- Oczywiście. Widzę, że doskonale wiesz jak pomóc tej firmie, przedstawiłeś swoje pomysły Natsu?
- Nie, nie śmiał bym się wtrącać. I tak nadwyrężam swoje stanowisko, jestem tylko pomocnikiem, nie powinienem nawet o tym rozmawiać.
- Przestań. Uważam, że to co mówisz jest świetne. Powinieneś powiedzieć to Igneel`owi albo Natsu.
- Nie, skądże. To tyle pracy a firma ma coraz mniej pieniędzy od czasu kryzysu na rynku. Notowania spadły i ciężko jest się wybić, dodatkowo ten budynek, który był budowany, przez ekipę poleconą przez naszą firmę jest w ruinie. Teraz jesteśmy na jednym wielkim dnie. A dokumenty są w rozsypce, dział reklamy to porażka. Komputery w sali inżyniera i w dziale analiz powinny pójść do wymiany bo są stare i zawirusowane. Jestem przerażony bo zapewne szykują się zwolnienia a ja nie jestem na to gotowy. Chciałbym zachować tą posadę bo zawsze marzyłem, żeby pracować w tak ogromnej firmie budowlanej. W najsłynniejszej firmie w całym kraju. To dla mnie prestiż.
- Doskonale Cię rozumiem. Również chcę, żebyś zachował tę posadę a nawet awansował na zastępcę kierownika. Albo za samego kierownika.
- To niemożliwe.
- Wszystko jest możliwe Danielu, kiedy się chce osiągnąć swój cel. Może teraz, żeby o tym nie rozmawiać oprowadzisz mnie po firmie i pokażesz mi jej stan, dobrze? Jestem ciekawa, na jakiej zasadzie to wszystko się odbywa.
Po ponad dwóch i pół godzinach oprowadzania poszli do kawiarni na przeciwko firmy wypić herbatę i zjeść ciasto. Teraz kiedy znali się troszkę lepiej już nie krępowała ich wspólna rozmowa. Daniel zaczął mówić do Lucy po imieniu a Lucy coraz bardziej interesowała się losami firmy.
- Danielu, uważam, że wiesz więcej o tej firmie od Salamandra.
- Kogo? - zapytał rozbawiony przegryzając pączka z toffi.
- To pseudonim artystyczny Natsu. Rzadko tak do niego mówię, ale przyzwyczaiłam się, że mogę przy innych go tak określać.
- Długo już się znacie?
- Ponad rok. Kończą się wakacje a my kończymy to samo liceum. Mam wrażenie, że minęło 10 lat.
- Po roku znajomości oświadczył Ci się?
- A co? Ty byś tego nie zrobił?
- Oczywiście, żebym zrobił. Dla takiej dziewczyny... - na twarzy chłopaka pojawił się rumieniec, co nie umknęło uwadze Lucy. Uśmiechnęła się do niego i chcąc wyciągnąć go z zakłopotania powiedziała w końcu.
- Porozmawiam dzisiaj z Natsu, że powinien bardziej z tobą współpracować. Jesteś jednym z najbardziej wartościowych pracowników jakich znam. Z pewnością o 100 razy lepszym niż Ci z działu reklamy.
- Porażka, nie?
- Totalna. - dodała ze śmiechem i dopiła resztę swojej herbaty. Po 10 minutach opuścili razem kawiarnie i Daniel odprowadził blondynkę do gabinetu swojego młodszego szefa.
- To tutaj.
- Dziękuję. - zapukała i usłyszawszy zaproszenie weszła do środka. - Hej przystojniaku. Jak tam się sprawy mają?
- Cześć misiek, nie wiedziałem, że jeszcze tu jesteś. - dodał lekko zdziwiony - Poważnie chciało Ci się tyle tu siedzieć?
- Tak zainteresowała mnie ta firma. Podoba mi się i chciałabym jakoś pomóc, jeśli mogę.
- Chyba nie ma za bardzo jak. Radzimy sobie doskonale.
- Mówisz serio? Czy oszukujesz mnie tylko dlatego, żeby nie wyszło, że ojciec wciągną Cię do firmy kiedy ta ma kryzys.
- To nie kryzys tylko dołek.
- Chyba kanion! Kochanie, widzę co tu się dzieje. Mam oczy i to co zobaczyły to przeszło moje oczekiwania. Tu jest gorszy rozgardiasz, niż u mnie w rodzinie.
- Kto Ci opowiedział takie głupoty? Chyba nie Daniel? A może jednak? Ambicja go zżera.
- Przestań. Sama widzę jak to wygląda. To fakt Daniel powiedział mi to i owo, wspomniał także o kryzysie na rynku, ale doprawdy, nie wiedziałam, że jest aż tak tragicznie.
- Dramatyzujesz.
- Doprawdy? Faktycznie może to robię, może masz rację, ale nie przyszło Ci do głowy, dlaczego to robię?
- Bo jesteś kobietą. Wszystkie to robią. Albo jej się paznokieć złamał, albo bluzkę poplamiła lakierem.
- Słucham? - Lucy usłyszawszy spostrzeżenia chłopaka na temat płci żeńskiej nie wytrzymała i wybuchła. - No powiedz jeszcze raz, jak powiedziałeś o mnie? Że jestem egoistką?
- Nie to miałem na myśli.
- A jednak! Jednak właśnie to. Po co ze mną zamieszkałeś i po co się zaręczałeś skoro masz o mnie takie zdanie. Jesteś totalnym kretynem.
- Daj spokój Lu! - ruszył ze swojego miejsca widząc jak dziewczyna udaje się w stronę drzwi. Złapał ją za łokieć i odwrócił do siebie. Blondynka bezskutecznie próbowała się wyrwać, ale uścisk chłopaka był silniejszy. - Powinniśmy ochłonąć. Ty powinnaś iść do domu i się uspokoić a ja powinienem zostać w pracy.
- Tak uważasz? Poważnie?
- Tak myślę, że to najlepsze rozwiązanie.
- A wiesz, co ja myślę, że powinieneś wsadzić sobie ten pierścionek w dupę skoro tak mnie kochasz.
- Kocham Cię! Wątpisz w to?
- Oczywiście, że wątpię! Masz mnie gdzieś od dnia, kiedy zaciągnąłeś się do pracy tutaj. Mam dosyć tego, bo zamieniasz się w mojego ojca. Nie odbierasz moich telefonów, wracasz późno z pracy, nic mi nie mówisz, masz swoje sekrety. Nie wpuszczasz mnie do swojego życia a ode mnie oczekujesz, że się przed tobą otworzę.
- Posłuchaj... - zaczął, ale dziewczyna była w takim stanie, że nic nie mogło jej przeszkodzić.
- Ty mnie lepiej posłuchaj. Kochałam Cię, nadal Cię kocham, ale nie pozwolę, żeby na moich oczach ta praca niszczyła twoją rodzinę! Rozumiesz? Kiedy w końcu pojmiesz. Od jakiegoś czasu próbuje z tobą porozmawiać. Co stoi na przeszkodzie? - No oczywiście, że ta firma. Nie wiem czy unikasz specjalnie tego co chcę Ci powiedzieć, czy stajesz się zapatrzonym egoistą. Próbuję Ci od pewnego czasu powiedzieć, że...
- Lucy, dosyć! Koniec z nasz kłótnią. To nie ma sensu. Zrobię co mam do zrobienia w firmie i przyjadę do Ciebie. Czekaj na mnie i porozmawiamy.
- Nie będę z tobą rozmawiać, jak Ty nie słuchasz sukinsynu!
- Lu ty nigdy tak się nie odzywałaś, co się s tobą dzieje! - krzyknął a dziewczynę aż przeszedł zimny dreszcz po karku. Cofnęła się o krok, ale nadal trwała w uścisku swojego narzeczonego, który zdawał się coraz mocniejszy. A może to ona słabła? Spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami, w których widniał smutek. Przypomniały jej się słowa Mary, które powiedziała w szpitalu. "On się nie zmieni. On będzie zawsze nieobliczany, taki jaki był wcześniej. To jego przeszłość, nie ucieknie od tego." Choć Lucy znała prawdę i wiedziała że Natsu taki nie jest to słowa przewijały się przez jej głowę, jak wspomnienia.
- Puść mnie.. - szepnęła, jednak różowowłosy zdawał się niewzruszony.
- Lucy, Ty nic nie rozumiesz. To moja przyszłość, moja kariera.
- Puść...
- Tak Cię kocham, ale to silniejsze ode mnie. Nie pozwolę Ci odejść, bo Ty jesteś moim życiem. Jesteś osobą, dla której to wszystko robię. Chcę, żeby twój mąż był kimś wielkim. Wyciągnę to na prostą i....- dziewczyna momentalnie opadła na podłogę i poczuła mokrą palmę na podłodze. Spojrzała w tym kierunku i zobaczyła kałużę krwi. - Luu... Boże...- krzyknął różowowłosy.
- Nasze dziecko...
- Pomocy! Zadzwońcie po pogotowie!
- Zabiłeś nasze dziecko. - powtarzała w kółko patrząc pustym wzrokiem na krew, dopóki nie straciła przytomności...
- Danielu, oto moja piękna narzeczona Lucy. Kochanie, Daniel jest moim pomocnikiem i umawia wszystkie moje i taty spotkania także jeśli chcesz być zła za to że wracam późno to tylko na niego.
- Dziękuję Natsu, żę przedstawiłeś mnie od takiej strony. Miło mi panią poznać.
- Mnie również. Mów mi Lucy w końcu jesteśmy w podobnym wieku.
- Racja. Dziękuję.
- Daniel będzie mi dzisiaj potrzebny, ale z racji tego, że chciałem pokazać Ci biuro wypożyczam Ci go na kilka godzin. Jak będziesz już wolny to przyjdź do gabinetu.
- Oczywiście.
- Do zobaczenia w domu kochanie. - powiedział całując narzeczoną w policzek.
- To od czego zaczynamy?
- Hmm... Może od przedstawienia mi jak firma funkcjonuje a później jak można zniwelować narastający kryzys.
- Nie wiem czy powinienem o tym mówić. W końcu..
- Spokojnie Danielu. Jestem narzeczoną pana Dragneel`a, poza tym chcę zdziałać coś w tej sprawie chce jakoś pomóc.
- Żeby jej pomóc, potrzeba bogatych udziałowców, którzy wniosą swój kapitał do spółki. Później należy popracować nad marketingiem i reklamą. Sporządzić statystyki z każdego miesiąca i roku, pouzupełniać kartoteki i przenieść stare dokumenty do archiwum. Ale żeby to zrobić trzeba najpierw mieć pieniądze, na wybudowanie porządnego budynku roboczego, najlepiej przylegającego do firmy od strony zachodniej, żeby nie zakłócał krajobrazu firmy. Sama rozumiesz, trzeba dbać i wygląd, żeby ludzie przychodzili.
- Oczywiście. Widzę, że doskonale wiesz jak pomóc tej firmie, przedstawiłeś swoje pomysły Natsu?
- Nie, nie śmiał bym się wtrącać. I tak nadwyrężam swoje stanowisko, jestem tylko pomocnikiem, nie powinienem nawet o tym rozmawiać.
- Przestań. Uważam, że to co mówisz jest świetne. Powinieneś powiedzieć to Igneel`owi albo Natsu.
- Nie, skądże. To tyle pracy a firma ma coraz mniej pieniędzy od czasu kryzysu na rynku. Notowania spadły i ciężko jest się wybić, dodatkowo ten budynek, który był budowany, przez ekipę poleconą przez naszą firmę jest w ruinie. Teraz jesteśmy na jednym wielkim dnie. A dokumenty są w rozsypce, dział reklamy to porażka. Komputery w sali inżyniera i w dziale analiz powinny pójść do wymiany bo są stare i zawirusowane. Jestem przerażony bo zapewne szykują się zwolnienia a ja nie jestem na to gotowy. Chciałbym zachować tą posadę bo zawsze marzyłem, żeby pracować w tak ogromnej firmie budowlanej. W najsłynniejszej firmie w całym kraju. To dla mnie prestiż.
- Doskonale Cię rozumiem. Również chcę, żebyś zachował tę posadę a nawet awansował na zastępcę kierownika. Albo za samego kierownika.
- To niemożliwe.
- Wszystko jest możliwe Danielu, kiedy się chce osiągnąć swój cel. Może teraz, żeby o tym nie rozmawiać oprowadzisz mnie po firmie i pokażesz mi jej stan, dobrze? Jestem ciekawa, na jakiej zasadzie to wszystko się odbywa.
Po ponad dwóch i pół godzinach oprowadzania poszli do kawiarni na przeciwko firmy wypić herbatę i zjeść ciasto. Teraz kiedy znali się troszkę lepiej już nie krępowała ich wspólna rozmowa. Daniel zaczął mówić do Lucy po imieniu a Lucy coraz bardziej interesowała się losami firmy.
- Danielu, uważam, że wiesz więcej o tej firmie od Salamandra.
- Kogo? - zapytał rozbawiony przegryzając pączka z toffi.
- To pseudonim artystyczny Natsu. Rzadko tak do niego mówię, ale przyzwyczaiłam się, że mogę przy innych go tak określać.
- Długo już się znacie?
- Ponad rok. Kończą się wakacje a my kończymy to samo liceum. Mam wrażenie, że minęło 10 lat.
- Po roku znajomości oświadczył Ci się?
- A co? Ty byś tego nie zrobił?
- Oczywiście, żebym zrobił. Dla takiej dziewczyny... - na twarzy chłopaka pojawił się rumieniec, co nie umknęło uwadze Lucy. Uśmiechnęła się do niego i chcąc wyciągnąć go z zakłopotania powiedziała w końcu.
- Porozmawiam dzisiaj z Natsu, że powinien bardziej z tobą współpracować. Jesteś jednym z najbardziej wartościowych pracowników jakich znam. Z pewnością o 100 razy lepszym niż Ci z działu reklamy.
- Porażka, nie?
- Totalna. - dodała ze śmiechem i dopiła resztę swojej herbaty. Po 10 minutach opuścili razem kawiarnie i Daniel odprowadził blondynkę do gabinetu swojego młodszego szefa.
- To tutaj.
- Dziękuję. - zapukała i usłyszawszy zaproszenie weszła do środka. - Hej przystojniaku. Jak tam się sprawy mają?
- Cześć misiek, nie wiedziałem, że jeszcze tu jesteś. - dodał lekko zdziwiony - Poważnie chciało Ci się tyle tu siedzieć?
- Tak zainteresowała mnie ta firma. Podoba mi się i chciałabym jakoś pomóc, jeśli mogę.
- Chyba nie ma za bardzo jak. Radzimy sobie doskonale.
- Mówisz serio? Czy oszukujesz mnie tylko dlatego, żeby nie wyszło, że ojciec wciągną Cię do firmy kiedy ta ma kryzys.
- To nie kryzys tylko dołek.
- Chyba kanion! Kochanie, widzę co tu się dzieje. Mam oczy i to co zobaczyły to przeszło moje oczekiwania. Tu jest gorszy rozgardiasz, niż u mnie w rodzinie.
- Kto Ci opowiedział takie głupoty? Chyba nie Daniel? A może jednak? Ambicja go zżera.
- Przestań. Sama widzę jak to wygląda. To fakt Daniel powiedział mi to i owo, wspomniał także o kryzysie na rynku, ale doprawdy, nie wiedziałam, że jest aż tak tragicznie.
- Dramatyzujesz.
- Doprawdy? Faktycznie może to robię, może masz rację, ale nie przyszło Ci do głowy, dlaczego to robię?
- Bo jesteś kobietą. Wszystkie to robią. Albo jej się paznokieć złamał, albo bluzkę poplamiła lakierem.
- Słucham? - Lucy usłyszawszy spostrzeżenia chłopaka na temat płci żeńskiej nie wytrzymała i wybuchła. - No powiedz jeszcze raz, jak powiedziałeś o mnie? Że jestem egoistką?
- Nie to miałem na myśli.
- A jednak! Jednak właśnie to. Po co ze mną zamieszkałeś i po co się zaręczałeś skoro masz o mnie takie zdanie. Jesteś totalnym kretynem.
- Daj spokój Lu! - ruszył ze swojego miejsca widząc jak dziewczyna udaje się w stronę drzwi. Złapał ją za łokieć i odwrócił do siebie. Blondynka bezskutecznie próbowała się wyrwać, ale uścisk chłopaka był silniejszy. - Powinniśmy ochłonąć. Ty powinnaś iść do domu i się uspokoić a ja powinienem zostać w pracy.
- Tak uważasz? Poważnie?
- Tak myślę, że to najlepsze rozwiązanie.
- A wiesz, co ja myślę, że powinieneś wsadzić sobie ten pierścionek w dupę skoro tak mnie kochasz.
- Kocham Cię! Wątpisz w to?
- Oczywiście, że wątpię! Masz mnie gdzieś od dnia, kiedy zaciągnąłeś się do pracy tutaj. Mam dosyć tego, bo zamieniasz się w mojego ojca. Nie odbierasz moich telefonów, wracasz późno z pracy, nic mi nie mówisz, masz swoje sekrety. Nie wpuszczasz mnie do swojego życia a ode mnie oczekujesz, że się przed tobą otworzę.
- Posłuchaj... - zaczął, ale dziewczyna była w takim stanie, że nic nie mogło jej przeszkodzić.
- Ty mnie lepiej posłuchaj. Kochałam Cię, nadal Cię kocham, ale nie pozwolę, żeby na moich oczach ta praca niszczyła twoją rodzinę! Rozumiesz? Kiedy w końcu pojmiesz. Od jakiegoś czasu próbuje z tobą porozmawiać. Co stoi na przeszkodzie? - No oczywiście, że ta firma. Nie wiem czy unikasz specjalnie tego co chcę Ci powiedzieć, czy stajesz się zapatrzonym egoistą. Próbuję Ci od pewnego czasu powiedzieć, że...
- Lucy, dosyć! Koniec z nasz kłótnią. To nie ma sensu. Zrobię co mam do zrobienia w firmie i przyjadę do Ciebie. Czekaj na mnie i porozmawiamy.
- Nie będę z tobą rozmawiać, jak Ty nie słuchasz sukinsynu!
- Lu ty nigdy tak się nie odzywałaś, co się s tobą dzieje! - krzyknął a dziewczynę aż przeszedł zimny dreszcz po karku. Cofnęła się o krok, ale nadal trwała w uścisku swojego narzeczonego, który zdawał się coraz mocniejszy. A może to ona słabła? Spojrzała na niego swoimi wielkimi oczami, w których widniał smutek. Przypomniały jej się słowa Mary, które powiedziała w szpitalu. "On się nie zmieni. On będzie zawsze nieobliczany, taki jaki był wcześniej. To jego przeszłość, nie ucieknie od tego." Choć Lucy znała prawdę i wiedziała że Natsu taki nie jest to słowa przewijały się przez jej głowę, jak wspomnienia.
- Puść mnie.. - szepnęła, jednak różowowłosy zdawał się niewzruszony.
- Lucy, Ty nic nie rozumiesz. To moja przyszłość, moja kariera.
- Puść...
- Tak Cię kocham, ale to silniejsze ode mnie. Nie pozwolę Ci odejść, bo Ty jesteś moim życiem. Jesteś osobą, dla której to wszystko robię. Chcę, żeby twój mąż był kimś wielkim. Wyciągnę to na prostą i....- dziewczyna momentalnie opadła na podłogę i poczuła mokrą palmę na podłodze. Spojrzała w tym kierunku i zobaczyła kałużę krwi. - Luu... Boże...- krzyknął różowowłosy.
- Nasze dziecko...
- Pomocy! Zadzwońcie po pogotowie!
- Zabiłeś nasze dziecko. - powtarzała w kółko patrząc pustym wzrokiem na krew, dopóki nie straciła przytomności...
C.D.N
Posłuchaj ja chyba przestane czytać tego bloga.. tylko po to by po mniej więcej pół roku znów zacząć i rozkoszować się tym co będzie w rozdziałach. Nie pospieszam cię ale to czekanie na kolejne rozdziały i rozwój sytuacji jest jak by to powiedzieć... męczące. Twój blog naprawdę mnie wciągną. A kończąc każdy rozdział czuję niedosyt i pragnę więcej. A w szczególności lubię takie dramaty które tu się dzieją. To w jakiej sytuacji są postawieni bohaterowie. To wszystko sprawia że chcę się zagłębić w świecie który został przez ciebie stworzony. Pragę być na miejscu Lucy. Pozdrawiam i życzę mega pokładu weny.
OdpowiedzUsuńO jezu...........
OdpowiedzUsuńNatsu jest Złyyyyy 0-0
Jak można zabić dziecko.
No normal
Luuuuu.. Skurwysynie nie ładnie.
Oho będzie akcja, nie mogę się doczekać.
~Weny i do następnego ;3
Matko boska, Jezu coś tu tu narobiła?? Ta końcówka, ta kłótnia, nie mogę tego pojąć. Ale przyznać muszę że wyszło pięknie :* wenki życzę :* :*
OdpowiedzUsuńNo nie... My to się chyba z Natsu pogniewamy, oj pogniewamy... Wszystko na początku pięknie cacy, a tu takie rzeczy się odstawia? Daj mi namiary na tego szczyla to sama mu nakopię do tyłka.
OdpowiedzUsuńA oprócz tego to jak zwykle cudowny i bardzo mi się podobał. Czekam na nexta i wysyłam buziaki :*