czwartek, 21 maja 2015

Rozdział XIX - Pomiędzy

- No dobrze.. - powiedziała niepewnie blondynka. - Co się stało na wyjeździe? To był ten wyjazd do rodziny tak?
-No nie zupełnie.. Khmm.. No bo troszkę Cię oszukałem. Tam gdzie byłem nie mam rodziny .. żadnej.
- Co? To po co tam pojechałeś? - powiedziała ze zdziwieniem i podejrzeniami.
- Poznałem kogoś....
- Co zrobiłeś? No Ty chyba sobie ze mnie żartujesz? Wiedziałam, że to za piękne, żeby było prawdziwe. Super to powiedz mi jak ma na imię? Chyba tyle mogę wiedzieć! 
- Tak, to Asuna. Była bardzo miła i ...
- Nawet nie kończ! Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny! Życzę szczęścia - podniosła się z łóżka i już miała wychodzić, kiedy chłopak dodał.
- Jestem bardzo dumny! To była najlepsza inwestycja życia!
Dziewczyna spojrzała na niego swoimi lodowatymi oczami, choć tak naprawdę go bardzo kochała i nie umiała być na niego wściekła. Miała ochotę go przytulić i powiedzieć, żeby jej nie zostawiał, ale miała swoją dumę i tylko podeszła i uderzyła go dłonią w twarz. Chłopak zdziwiony, nie wiedząc za co, objął dziewczynę w pasie i przyciągnął do siebie. Całował ją na początku delikatnie a później coraz mocniej. Blondynka szybko jednak zrozumiała, że musi się od niego oderwać.  Salamander nawet nie śmiał jej puścić.
- Gdzie uciekasz? - zapytał z łobuzerskim uśmiechem
- A co myślisz, że będę tą drugą.. No mylisz się! Jak mogłeś mnie w taki sposób potraktować. Myślałam, że jesteś inny. Serio, chciałeś żebym byłą twoją zabawką?
- W taki sposób ... No ja wiem dom nie jest za duży, ale  spokojnie zmieścimy się w nim my i  i jeszcze zostaną 3 wolne pokoje, nie licząc kuchni i łazienki i korytarza.
- O czym Ty do mnie mówisz człowieku?
- O naszym nowym domu a o czym innym? - Powiedział coraz szerzej się uśmiechając
- Cooo? Przecież, Ty... no powiedziałeś, że poznałeś kogoś!
- A tak! Poznałem tą panią co sprzedawała ten dom, bardzo miła 70 letnia kobieta. A Ty co myślałaś? No chyba, że nie .. Seriooo?! Myślałaś, że mógłbym Cię zostawić? - zapytał, uśmiechając się szeroko. - W prawdzie była piękna i wgl ... ale, żeby dla 70 latki...
- No tak to brzmiało... przestraszyłam się! Ale o co chodzi z tym domem?
- Kupiłem nam dom. Będziemy mogli razem zamieszkać, nareszcie. Wyprowadzisz się od swojej kochanej rodzinki.
- Natsu, my znamy się zaledwie kilka miesięcy, spotykamy się od kilkunastu dni! Zarówno twoi rodzice, jak i mój ociec, nie zgodzą się na to!
- Zdziwiłabyś się, jaki moi rodzice mają do tego podejście. Uwierz mi, że będą cieszyć się naszym szczęściem!
- Ja nie wiem czy ja tak umiem...
- Nie chcesz ze mną zamieszkać?
- Natsu my chodzimy do II liceum, nie uważasz, że to za wcześnie? Musimy iść do pracy, żeby utrzymać dom. W tym wieku nikt nie da Ci pracy! Chyba, że jako śmieciarz!
- No to nawet, dla Ciebie mogę zostać nawet śmieciarzem!
- Nie bądź śmieszny!
- Nie jestem! Ale widzę, że Ty nie chcesz ze mną mieszkać. Szukasz głupich wymówek, żebyśmy nie byli razem.
- To nie tak! Ja myślę też o przyszłości. Natomiast Ty żyjesz tylko teraźniejszością.
- Mam konto. Na konto są wpłacane pieniądze dla mnie, od moich rodziców, dziadków, cioć i wujków na moje urodziny i inne okazję. Dzieję się tak od kiedy skończyłem roczek więc na moim koncie jest spora sumka. Nie sprawdzałem ostatnio ile jest łącznie... ale zważ że miałem w lato osiemnastkę i jeszcze nie wypłaciłem z konta nawet złotówki...
- Serio? Nie wydałeś nawet grosza?
- Nawet grosza.Tylko ja mam do niego dostęp więc rodzice też kasy nie brali.
- No i co z tego. Pieniędzy kiedyś zabraknie, nie wyżyjemy z nich całego życia...
- Chyba nie zdajesz sobie sprawy z faktu iż mam dość zamożną rodzinę. Mój najbiedniejszy wujek ma domek z basenem i dwa samochody. A najbogatszy....
- Nie mów, nie chce wiedzieć. Ale to ...
- Dodam, że bardzo mnie kochają i jak ich poproszę to...- zachęcał dalej różowowłosy 
- Natsu, ja chce skończyć szkołę iść na studia, nie być niezależna i co najważniejsze chce mieć wymarzoną pracę.
- I co w tym przeszkadza wspólne mieszkanie?
- To, że ojciec, nie da mi już więcej pieniędzy na nic. Nie pozwoli mi nic wziąć, nie podpisze mi nic, co będzie wymagało podpisu od rodziców... On mi zniszczy przyszłość, bo ja zniszczę mu teraźniejszość.
- Kolejna wymówka. Jesteś pełnoletnia dziewczynko. Muszę Ci to ciągle przypominać? Nic Ci nie zrobi.
-Dla Ciebie jest wszystko proste.
- I tak uciekasz ze swojego domu do mojego, to i tak jakbyśmy razem mieszkali! - powiedział już zirytowany rozmową Salamander.
- Nie podoba mi się to, że wypominasz mi takie rzeczy. Nie muszę tu przychodzić jeśli nie chcesz...
- Nie o to chodzi, przecież wiesz!
- No ciekawe! Wydaje mi się, że nie wiesz jakie to dla mnie trudne.
- Dlatego ja chcę Ci ułatwić. Ucieknij ze mną! - powiedział chwytając za rękę blondynkę. - Mówię teraz całkiem poważnie. Bardzo Cię kocham. Zamieszkaj ze mną!
Lucy, podniosła wzrok na chłopaka, miała łzy w oczach. Szarpnęła dłonie i uciekła. Chłopak próbował ją zatrzymać, ale wiedział, że to nie ma sensu odpuścił sobie i wrócił wściekły do pokoju.
Heartfilia wbiegła do domu z oczami całymi mokrymi od łez. Zamknęła się w pokoju, nie zważając na jedzącą w jadalni rodzinę. Płakała, rozrzucając po pokoju swoje rzeczy. W końcu włączyła głośniki na maksa, usiadła przy biurku i włączyła SKYPA.
- Heeeejo! - krzyknęła do niej Michelle. - Jak tam skarbie? Dawno nie rozmawiałyśmy.
- Cześć! Faktycznie dawno jakieś 2 dni temu ostatnio. - powiedziała cieplejszym głosem.
- Włącz kamerkę.
- Mam bałagan w pokoju, poza tym wyglądam beznadziejnie.
- Włącz kamerkę! - nalegała siostra
- Proszę, nie! - za wszelką cenę broniła się blondynka
- Lu, jeśli nie włączysz kamerki to równie dobrze, możesz do mnie nie dzwonić. To tak jakbym rozmawiała z Tobą przez telefon. Chce zobaczyć twoją twarz siostrzyczko! Proszę!
Lucy, miała czerwone podpuchnięte oczy. Była zła. bo nie chciała, żeby ktoś widział ją w takim stanie. Ale to była jej jedyna i najukochańsza siostra jaką miała. Między nimi było 8 miesięcy różnicy, ale były z tego samego roku. Chyba dlatego tak dobrze się dogadywały. Zawsze wszystkim wmawiały, że są bliźniaczkami.
- Lucy... co cię stało? Czołg się przejechał czy gorzej? - zapytała zdziwiona Michelle widzą twarz swojej siostry. - Źle wyglądasz. Co jest? Wujek znowu coś wymyślił?
- No to też... ale tu chodzi tym razem o kogoś innego.
- Aha, czyli tym razem mogę komuś przywalić?
- Nie... słuchaj to strasznie skomplikowane... Bo wiesz, chyba mam chłopaka. Nie mówiłam Ci tego, przepraszam, jakoś wolałam go nazywać przyjacielem, ale gdy teraz zaproponował mi wspólne mieszkanie to już sama nie wiem. Bo w końcu...
- STOP! Powoli i po kolei! On ma na imię Natsu tak?
- Tak
- Jest twoim chłopakiem nie przyjacielem tak?
- Tak
- Zaproponował Ci wspólnie mieszkanie?
- Tak, nowy duży dom.
- Dobra... Jest bogaty tak?
- Tak
- A ty się nie zgodziłaś tak?
- Tak.
- Jesteś głupia tak?
- Tak. Znaczy nie !
- A jednak jesteś! Co jest z Tobą nie tak. Kochasz go! Jest bogaty! Ma fajnych rodziców! Z pewnością fajniejszych od nowej laski twojego wujka. Kupił nowy dom, który będziesz mogła wyszykować po swojemu. Pozbędziesz się tym mały, wstrętnych, wścibskich, denerwujących dzieci, nie będziesz musiała ich niańczyć. To same plusy, nie uważasz.
- Ale tata, mnie zniszczy jak go zostawię. Oni nie poradzą sobie tutaj beze mnie.Ja naprawdę lubię te dzieci. Nie uważam, żeby były wścibskie. Są naprawdę w porządku, mogę powiedzieć nawet że tylko one starają się mnie zrozumieć w tym domu. Poza tym gdy będzie coś wymagało podpisu rodziców to on się nie zgodzi.
- Dziewczynko masz 18 lat. Muszę Ci to przypominać?
- Zachowujesz się jak ON! - powiedziała lekko zirytowana Heartfilia
- Hahaha i za to nas kochasz, no nie?
- No tak! Czyli co powinnam zrobić? - zapytała już bezradna
- Mam pomysł! - krzyknęła Michelle - ale jestem genialna!
- Nie lubię, kiedy tak mówisz, bo wtedy to nie wróży nic dobrego!
- Nawet nie wiesz jak masz ze mną dobrze. - powiedziała i odeszła od biurka wyjęła walizki i zaczęła wyjmować z szafy swoje ubrania. - Szykuj mi pokój siostro wprowadzam się do was! HAHAHAAH, ale faza!
- Że co? Serio? Zrobisz to dla mnie? A ciocia?
- Hmm... mama...! Mama zrozumie! Wie jak Cie kocham!
- No nie wiem ...
- A ja wiem! Zapisz mnie do swojej szkoły i rozgrzej miejsce koło siebie.
- Levy będzie zła...
- A no tak twoja przyjaciółka... To i tak do kogoś się przysiądę, nie ma problemu, mnie lubią wszyscy!
- No tak. - powiedziała szczęśliwa Lucy. - a Twój chłopak Lousie?
- Jaki Lousie? Colin!
- Jaki Colin? - zapytała zdziwiona blondynka. - Byłam pewna, że mówiłaś Lousie!
- A tamten, to już historia. Teraz jest Colin, to znaczy był!
- Coo? Z Louisem byłaś w tamtym tygodniu i mówiłaś mi, że to ten jedyny!
- A kiedy ja tak nie mówiłam?! - powiedział ze śmiechem Michellle.
- W sumie racja! - skwitowała rozbawiona. - Strasznie Cię kocham!
- Ja Ciebie bardziej! Do zobaczenia jutro!
- Do zobaczenia! - rzuciła na koniec zamykając laptopa. Była taka szczęśliwa, że mogłaby roznieść cały dom! Rzuciła się na łóżko, zaczęła skakać, szaleń i płakać... ze szczęścia. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że ma mało czasu a tyle rzeczy jeszcze do zrobienia. Zadzwoniła jeszcze do Levy pochwaliła się wiadomością i oddała się bez reszty przygotowaniom. Kiedy uznała, że na dzisiaj wystarczy pobiegła na dół do kuchni żeby napić się wody przed snem. Myślała, że uda jej się prześlizgnąć niezauważonej, jednak życie to nie bajka. Pomiędzy kuchnią a salonem na fotelu bujanym siedziała Minerva. Kiedy usłyszała szelest od razu wstała. 
- Będziesz gruba i brzydka i ten mały, biedny chłopaczek Cię już nie zechce! - syknęła obraźliwie macocha. 
- Nie musisz martwić się o moją figurę, codziennie ćwiczę a tylko jak zacznie się wiosna idę na siłownię. - dodała z opanowaniem w głosie blondynka, nie chcąc psuć swojego fenomenalnego humoru. 
- A jednak uważam, że wyglądasz jak wrota od stodoły! Dwuczęściowe!  
- A Tobie, ktoś mówił, że jesteś piękna? Nie? Aż do tego stopnia ludzie potrafią być szczerzy? 
- Ty mała! Nie pozwalaj sobie!... Albo wiesz co? Dobra zacznijmy zabawę. Chcę Ci powiedzieć, że jedyne na co masz szanse to dostać kosza!
- Jak to mówią, dla każdego osła, gdzieś na świecie trawa urosła! Nie martw się dla Ciebie też starczy.
- Porównanie do osła, tak? Dobrze, za to Ty jesteś jak czeskie piwo! - Tania i łatwo dostępna. - powiedziała z uśmiechem na ustach. W tym uśmiechu można było dostrzec rozbawienie a nie jak wcześniej złośliwość. W pewnym momencie przekomarzania się Minerva chyba zrozumiała, że cała "kłótnia" to są żarty i poleciała na całość.
- Wiesz.. tak ostatnio myślałam o balu i zazdroszczę Ci, bo zdałam sobie sprawy, że Ty nie musisz nawet zakładać  maski! - dodała Lu
- Twój tata opowiadał mi, że kiedyś mieściłaś się w hula hop! 
- Mi natomiast tata mówił, że Ty wgl nie chorujesz, podobno nawet zarazki Cię unikają. To przykre! :c
- Ty jesteś tak gruba, że nawet w sklepie z wędliną się o Ciebie pytali! - hahahaha
- Jesteś tak śmieszna, że prawie wcale i do urody też to się tyczy. - dziewczyna zauważyła, że ma godną rywalkę więc nie chciała dalej brnąć w temat. - Turlaj dropsa Minerva, poza tym, będę miała przez ciebie koszmary w nocy..bo co zostało zobaczone, tego się już nie odzobaczy! - dodała ze śmiechem na ustach i uciekła przez korytarz do swojego pokoju, gdzie szybko zamknęła drzwi, kładąc kluczy na biurku! Rzuciła się na łóżko ze śmiechem na ustach.
*w kuchni*
- Czy ja słyszałem może jakąś kłótnię? - zapytał zaspany Jude. - Tylko dlatego nie poszłaś spać, bo na nią czekałaś? Uwierz mi, że lepiej by było i szybciej byś się z nią dogadała, gdybyś była trochę milsza dla niej.
- Wiesz, co Ci powiem Jude, mam swoje metody wychowawcze, poza tym rozmowa nie była kłótnią, tylko bardziej słowną przepychanką. Ale chyba obie się w głębi duszy z tego śmiałyśmy. 
- Serio? Jakoś trudno mi uwierzyć...
- Czochraj bobra Jude. - rzuciła z uśmiechem Minerva po czym pobiegła do sypialni.
- No ja w to nie wierzę! Minerva, rozkapturzaj mnicha bo już do Ciebie idę! ...
(pozostawiam to do dowolnego rozumienia xd)

poniedziałek, 4 maja 2015

Rozdział XVIII - Powód by oddychać

Chłopak po przeczytaniu listu, spojrzał na delikatną i mokrą od łez twarz dziewczyny. Złożył kartkę na pół i pocałował ją w miejscu podpisu Lucy. Następnie otarł swoją ciepłą dłonią jej załzawione oczy. Była taka piękna, nawet jak płakała a wiedział, że to są łzy szczęścia.
- Dziękuję. Nie wiem co mam powiedzieć. Te słowa...
- Nic nie mów. Jest dla Ciebie. - powiedziała lekko unosząc kąciki swoich ust. - Jest o Tobie, więc jest dla Ciebie.
- Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy...
- To tylko kartka papieru Natsu.
- To kartka papieru, na której jest cała gwarancja twojej miłości i zawsze jak będę się rano budził będę ją miał przed sobą i zawsze będę wiedział, że to nie sen tylko jawa. Pomimo tego, że szara rzeczywistość potrafi nabrać kolorów tęczy.
Zbliżyli się od siebie i już mieli pocałować, kiedy do pokoju wbiegły dzieci.
- Możemy wam pośpiewać? Możemy? Możemy? Możemy? - zawołała zadowolona podskakująca z radości Elie.
- Uspokój się. Wystarczyło się raz zapytać, może Lucy nie chce. - powiedział Haru już z mniejszym entuzjazmem niż poprzednio.
- Przepraszam... - wybąkała pod nosem dziewczynka skarcona przez brata.
- No przestańcie, pewnie, że nie przesadzacie. Chętnie posłucham waszej piosenki.
- No jasne! W dzieciństwie uwielbiałem śpiewać. Mama zawsze zapisywała mnie na wszystkie przedstawienia.
- Serio? Nigdy nie mówiłeś! - powiedziała śmiejąc się z chłopaka blondynka
- Khm Khm ... nie było okazji.. No także, no chętnie posłuchamy - powiedział szybko różowowłosy, aby zmienić temat.
Dzieci zaczęły śpiewać piosenki, których się nauczyły i powiedziały wiersz a na końcu przeczytały opowiadanie, jakie napisały. Mieli napisać o swojej rodzinie. W obydwóch opowiadaniach wspomniana była Lucy. Zrobiło jej się bardzo miło. Elie uwzględniła u siebie, również Natsu, którego nazwała przyszłym mężem "siostry". Na co Lucy i Natsu się ucieszyli a Haru spochmurniał. Pomogli również w lekcjach dzieciom i zaraz po tym Natsu zabrał się do domu. Wyszedł przez okno, gdyż koło pokoju Lucy rośnie wysokie drzewo. Chłopakowi spodobał się ten sposób przedostania się do pokoju blondynki i obiecał, że od teraz będzie wchodził tylko tędy na co dziewczyna wykazała lekkie zniesmaczenie, ale się zgodziła.
Kolejne dni szybko mijały  z takim samym skutkiem. Czyli codziennym zajmowaniem się dziećmi. Non stop Lucy bawiła się w kucharkę, w sprzątaczkę i opiekunkę do dziecka. Pracowała jak nakręcany robot i nie miała czasu dla siebie. Na domiar złego jej mowa macocha ciągle wyrażała swoje niezadowolenie i zniesmaczenie, a to zupa była za słona innym razem skarpetki się nie doprały. Codziennie wymyślała inne wymówki, żeby zamknąć Lucy w domu. Ojciec dziewczyny, wpadł w swoją poprzednią rutynę czyli siedzenie w swoim gabinecie, a Lucy usychała. Z dnia na dzień usychała jak kwiat, potrzebujący wody. W tym czasie, Natsu musiał wyjechać w pilnej sprawie związanej z rodziną dlatego Lucy nie mogła się skupić i normalnie funkcjonować. Chciała, żeby ją wspierał.
- Kiedy wracasz? :C
- Jutro. Strasznie za tobą tęsknie. Wyślij mi jakieś zdjęcie, albo coś, żebym mógł Cię zobaczyć <3 
- Łapaj! Przed chwilą zrobione!
- No i teraz będę miał na kogo popatrzeć. A nie! Wgl, nie ma tu ciekawych dziewczyn. Serio, nie ma po co tu przyjeżdżać xd
- Natsu! Ja tu nie jestem sama, a Ty mi o dziewczynach wyjeżdżasz! Wracaj! Jak najszybciej! :)
- Okey, będę jutro z samego rana. A przypadkiem nie zaczyna się jutro przerwa świąteczna? xd Wyczuwam wixe ^^
- Tak zaczyna się, dlatego nie możesz mnie tu zostawić :/
- A coś się dzieje?
- Życie się dzieje baranie! Wracaj bo strasznie tęsknie! :*
- Jak zawsze urocza. Będę jutro to wiesz dogadamy się co i jak! :)
- Ale w jakiej sprawie? 
- Zobaczysz jutro! To ja kończę, trzymaj się tam cieplutko skarbie! Pisz, w razie problemów jakichkolwiek.
- Nie możesz jeszcze ze mną popisać?
- Nie da rady, prowadzę -.- Jak chcesz to zadzwonię? Co Ty na to?
- Nie ma mowy! Nie mówiłeś, że prowadzisz! Idioto, nie pisz ze mną jak prowadzisz! Nie dzwoń do mnie! Gdybyś miał wypadek i byś zginął i zostawił mnie samą to bym Cię zabiła! Chamie głupi!
- Gdybym zginął to być mnie zabiła? Ciekawe :)
- Nie pisz idioto! 
- Ej .. 
- Nie pisz!
-Ale...
- -.-
- Kocham Cię! 
- No dziękuję -,- 
- Tak się nie odpowiada... 
- No przepraszam, wiem, że mnie kochasz, JA TEŻ SIEBIE KOCHAM ! xD :* <3
- Hahaha, dobrze, że masz humor! :* To widzimy się rano, przyjdź do mnie kiedy będziesz chciała.
- Okey, to do rana <3 KOCHAM CIĘ! 
- Wiedziałem... <3! Okey!
- Tylko nie patrz się na moje zdjęcie w czasie jazdy zboku! 
- Ach.. jak Ty wszystko wiesz.... xd
...
- Lucy, czy możesz mi wytłumaczyć, czemu moja nowa koszula, którą kupiłam na spotkania biznesowe, leży w koszu na pranie razem z ubraniami dzieci? - powiedziała cała czerwona ze złości Minerva
- Przecież i to jest do prania i to? To w czym problem? 
- W tym, że te dzieci to fleje. A moja koszula jest biała. Jak położyć piękne obok brzydkiego to ta piękna rzecz już traci swoje walory i staje się brzydka. Podobnie jak Ty! Może i kiedyś byłaś piękna... ale teraz już nic po tym nie zostało. - na te słowa Lucy otworzyła szerzej oczy, schowała telefon, na którym niedawno pisała z Natsu i odezwała się zdenerwowana: 
- Jakim prawem Ty śmiesz mnie oceniać? Jesteś dla mnie nikim! Zawsze tak było i zawsze będzie. Tak samo jak ojciec, jest nim tylko na papierku. Jeśli chcesz sama rób sobie te zasrane pranie! 
- Nie mów do mnie takim tonem młoda damo! - Lucy już chciała odchodzić, ale Minerva złapała ja za ramię - Stój mówię! Przeproś mnie natychmiast. 
- Nawet mi się nie śni! Puszczaj mnie! - powiedziała już nieco głośniej blondynka.
- Nie będziesz mi mówiła co mam robić. To jest mój dom, moja rodzina, a Ty tutaj nie pasujesz. Chyba, że do sprzątania, ale to jak widać też Ci nie wychodzi. Chyba powinnam zabronić spotykać Ci się z Natsu. 
- Nie masz prawa! - te ostatnie słowa Lucy wykrzyczała. Przestraszyła się myśli, że mogłaby stracić ukochanego. Chciała się wyrwać, ale Minerva złapała ją i uderzyła z całej siły w policzek. Lucy aż się przewróciła. Ciśnienie jej skoczyło i natychmiast źle się poczuła. Wytarła nos i zobaczyła na ręku krew. Wstała popatrzyła na jadowite oczy Minerwy, które nic nie wyrażały i uciekła do pokoju, w którym się zamknęła. Cała w nerwach spojrzała na klucz i rzuciła go gdzieś w kąt. Pomimo tego, że dzieci do niej pukały nie chciała nikogo widzieć. Jedyne co chciała to uciec. Uciec gdzieś  daleko. Bardzo daleko. Jedyne co ją przytrzymywało przy dalszym życiu to on. On był jej POWODEM BY ODDYCHAĆ. Poszła, którą ma wbudowaną w pokoju. Umyła twarz, wzięła leki na serce i ochlapała się zimną wodą. Natychmiast zawroty głowy zniknęły, ale nadal czuła się źle. Postanowiła wziąć jeszcze jedną tabletkę. Położyła się na łóżku i chciała jak najszybciej usnąć, ale...o ironio nie mogła. Postanowiła wziąć coś na sen. Sięgnęła do szafki koło łóżka i na raz włożyła do ust dwa proszki. Sen wziął ją niemal natychmiast. A może to nie był sen. Lucy upadła na łóżko upuszczając z ręki opakowanie po lekach. 
....
Była już godzina 8:00 kiedy Natsu wstał. Postanowił się szybko ubrać i pójść do kuchni. Przypomniało mu się, że miała odwiedzić go Lucy. Spojrzał na zegarek. - Już ta godzina - pomyślał i sprawdził swój telefon czy nie ma żadnych wiadomości od swojej dziewczyny. Zdziwiło go gdy zobaczył pustą skrzynkę. - Może Lucy, zapomniała .. albo tu była ale widziała, że śpię i wyszła... hmm... - postanowił zjeść szybko jakieś śniadanie wykąpać się i wybrać się do domu naprzeciwko. Gdy skończył wszystkie poranne czynności, zamknął dom, wziął ze sobą tylko notes i długopis i miał już dzwonić do drzwi, ale przypomniał sobie, że zna inny sposób szybszy i przyjemniejszy. Wszedł na drzewo i wspinał się na górę do okna. Zasłony były zakryte, ale drzwi lekko uchylone. Wszedł delikatnie do środka, ale to co zobaczył przeraziło go. Lucy, blada jak ściana leżała połową ciała na łóżku połową na podłodze. Co najgorsze na ziemi leżały jakieś proszki.  Podbiegł szybko do niej. 
- Lucy, obudź się! - wołała lekko szturchając blondynkę. - Lucy! Czas wstawać - nadal nic. Przestraszony chłopak sprawdził tętno Lucy. Na szczęście były, ale na nieszczęście słabe. - Lucy wstawaj! Obudź się! Coś Ty zrobiła?! - złapał się za głowę  i usiadł koło jej łóżka. Nie wiedział co ma zrobić. Był w kropce. Zza drzwi słyszał jak Minerwa krzyczy, żeby Lucy zeszła i jej pomogła. To co mówiła w większości nie było miłe i sprawiłoby przykrość nie jeden osobie. Chłopak usłyszawszy to miał ochotę zejść na dół, ale nie mógł tak zostawić Lucy. 
- Wstawaj słyszysz! To nie jest zabawne! - Omal nie zaczął płakać. - Lucy! To nie jest śmieszne! Skończ się wygłupiać. - zdjął dziewczynę z łóżka i położył sobie na kolanach gładząc delikatnie jej włosy. - Lucy, cholera! Co Ty zrobiłaś!  Jak mogłaś mnie zostawić - zaczął płakać, nie mógł w to uwierzyć. Nie wiedział co zrobić. Nie mógł zrobić nic! Mógł! Wziął telefon chciał zadzwonić na pogotowie. Okazało się, że jego komórka nie chce się włączyć. 
- Szlak, by to jasny! Nie teraz! Nie teraz! Luuu! Rusz się! Rusz się! - przytulał zimną twarz dziewczyny do siebie. Pachniała jak zawsze różami. 
Nie mógł pozwolić, żeby coś jej się stało. Zaczął szukać jej telefonu. Nie było go nigdzie. Zdenerwowany zaczął uderzać w drzwi. Otworzył jej pokój zbiegł na dół chwycił za telefon bezprzewodowy i zadzwonił. W odpowiedzi od dystrybutora dowiedział się, że  mogą wysłać najszybciej karetkę za 40 minut. Za dużo czasu. Lucy może tyle nie wytrzymać. Wbiegł na górę, wziął dziewczynę na ręce i wyniósł z domu. Wsiadł do samochodu i już za 7 minut był w szpitalu. Przyjęli ją natychmiast na ostry dyżur. Zrobili płukanie żołądka. Lekarz godzinę później dał znać Natsu, że może wejść do środka. 
- Jeszcze 20 minut a mogłoby być już po niej! Uratowałeś ją! - oznajmił lekarz poklepując Natsu po plecach po czym wyszedł.
- Lucy? Słyszysz mnie? Lu .. Tak strasznie Cię kocham .. 
...
- Natsu? - powiedziała ledwo słyszalnym głosem. - Gdzie jestem?
- W szpitalu. Lucy, jak mogłaś to zrobić?
- Ale jak to w szpitalu? Co ja zrobiłam? 
- Nie pamiętasz wzięłaś proszki i to dużo!
- No bo nie mogłam spać...
- Nie mogłaś spać i wzięłaś kilkanaście proszków na sen! Brawo!
- Nie, wzięłam tylko 2. 
- Jak to 2? 
- No najpierw wzięłam leki na serce a później 2 na sen.
- Czemu wieczorem brałaś leki na serce, przecież nigdy tego nie robiłaś.
- Bo jakoś źle się czułam. Nie powinnam ich mieszać. Nie pomyślałam, że aż tak mogą zadziałać. 
- Już dobrze, już dobrze... Od teraz będzie non stop z Tobą! Nie zostawię Cię nawet na 5 minut samej! Lu.... co Ty masz pod okiem? Czy to siniec?  Co się stało?
- Yyyy.. musiałam się uderzyć o szafkę nocną jak straciłam przytomność. 
- O matko ... Lu, nastraszyłaś mnie i to jak! 
- Wiem, już nie będę. Mogę stąd wyjść? 
- Nie ma mowy! 
- Ale ja nie chce tu siedzieć. Chce być teraz z Tobą, proszę potrzebuje bliskiej osoby. 
- Hmmm.. no nie wiem. Zapytam się lekarza co on na to.
....
 Za  godzinę byli w domu. Lucy odpoczywała na łóżku chłopaka a on wszystko jej przynosił. Obejrzeli film, gdy nagle chłopak się odezwał przerywając ciszę.
- Lu... Chciałbym poruszyć temat mojego wyjazdu...