piątek, 13 lipca 2018

Opowiadanie 2 Rozdział 4 - Niebezpieczne życiowe zakęty

*oczami Niva*
Noc była bardzo niespokojna. Przez całą noc nie mogłem spać, bo słyszałem jak z pokoju Natsu dobiegają jakieś krzyki, jęki i jak sam obraca się na łóżku jak opętany. Za każdym razem jak to słyszałem miałem chęć do niego zajrzeć i go uspokoić, ale mama mnie uprzedzała. Za którymś razem stwierdziła, że to bez sensu i położyła się z nim. Dzięki jej nadopiekuńczości reszta mojej nocy minęła spokojnie.
Jak co dzień od jakiegoś już czasu jezdziliśmy w do szkoły we trójkę. To dla mnie dobrze, koszty za paliwo dzieliły się na trzy i nikt nie był stratny. Jednak ostatnio Natsu wymyślił sobie, że będzie się z nami zabierała Levy. Nie to, żebym coś miał do tej laski. Kiedyś chodziła do równoległej klasy, jednak dwa lata temu przeniosła się do naszej i stanowi małą konkurencję dla mnie w walce o stypendium i w różnych konkursach. Natsu jest zapatrzony w nią jak obrazek - odprowadza ją na wszystkie zajęcia, siedzą razem podczas lunchu i co któryś dzień wracają na pieszo po szkole i długo ich nie ma, co oczywiście wywołuje niepokój u mamy i wściekłość u taty. I tak właśnie upływają dni, kiedy mój brat wrócił do naszego życia. Podczas nich zauważyłem, że zawsze wesoła Lucy posmutniała. Wiem, że ogromnie cieszyła się z powrotu mojego brata, w końcu tyle czasu spędziła z nim w szpitalu. Cały rok siedziała przy jego łóżku i do końca nie przestawała wierzyć, że wyjdzie z tego. To naprawdę wspaniała osoba i tym bardziej nie mogę znieść tego, jaka jest smutna. Pewnie powinienem obwiniać za to Natsu, ale tym razem nie widzę w nim winy. Ma prawo do własnego życia po tym wypadku i ma dług wdzięczności wobec Lucy i to ogromny, ale nie musi przecież spędzać z nami swojego czasu w szkole i poza nią, może go spłacić w jakiś inny sposób. Lucy bardzo na nim zależy i stara się pilnować go, aby nie powtórzył swojego błędu. Już wspomniałem, że jest wspaniała, nie?
To był ten dzień, kiedy po szkole Natsu i Levy gdzieś szli, więc jak tylko Lucy wsiadła od razu zapaliłem silnik.
- Nie czekamy na zakochany tył twojego auta? - zapytała bez choćby cienia uśmiechu na ustach.
- Mówisz o Natsu i Levy? Zapomniałaś, że dzisiaj poszli w swoje tajne miejsce? - odpowiedziałem nie mogą ukryć uśmiechu przy wypowiadaniu słów "tajne miejsce".
- Jestem zdania, że powinniśmy jechać za nimi, żeby zobaczyć, gdzie chodzą.
- Żartujesz? Nie ma mowy, żebym tracił czas na śledzenie mojego brata i tej niebieskowłosnej. Mamy wiele ciekawszych rzeczy do zrobienia - razem i każde z nas osobno. - rzuciłem stanowczo, nieco dotknięty jej uporczywością. Po co niby miałbym za nim jechać? Bez sensu.
- Nie gniewaj się, ja po prostu chcę, żeby  to co było kiedyś się nie powtórzyło. A jak onAkłamie, żeby zyskać jego zaufanie, opowiada mu jakieś historie, które nie miały miejsca i co najgorsze - chodzą wspólnie w jedne z tych ciasnych,ciemnych uliczek po towar.
Wybuchnąłem śmiechem. Podejrzliwość Lucy tak mnie rozbawiła, że nie mogłem ukryć swoich emocji.
- Nikt, nigdy nie wymyślił takiej teorii spiskowej. Nawet mój ojciec.
- A co on myśli?
- Że Natsu szlaja się po ludziach ze szkoły i szuka odpowiedzi do tego swojego głupiego dzienniczka.
- On wcale nie jest głupi. - oburzyła się Lucy i odwróciła wzrok.
- Ale ja tego nie powiedziałem, tylko ojciec. - odpowiedziałem w obronie.
- Ale wiem, że Ty też tak sądzisz. Możesz mnie już odwieść do domu. Skoro nie chcesz za nim jechać i zadbać o jego dobro, to odwiedz mnie do domu. Po co będziemy tak sterczeć na tym parkingu.
Zrobiłem jak powiedziała. Reszta drogi do jej domu minęła w ciszy, która każdemu z nas była potrzebna.
Wróciłem pierwszy, nikogo jeszcze nie było w domu. Mama wracała o 16:00 a tata o 17:00, więc miałem jeszcze 30 minut dla siebie. Postanowiłem zrobić mamie niespodziankę i coś ugotować. Nie było to trudne, gdyż miałem kilka fajnych pomysłów na dania z różnych stronek internetowych. Zrobiłem makaron z cukinią i warzywami, zapiekany serem żółtym i polany sosem. Myślę, że na obiad będzie jak znalazł. Nakryłem do stołu i poszedłem na górę, żeby się przebrać i odświeżyć. W między czasie słyszałem jak przyszła mama, więc szybko się ogarnąłem i zszedłem na dół.
- Cześć kochanie! - rzuciła z promiennym uśmiechem i dała mi buziaka. - Jak pięknie pachnie! Znowu zrobiłeś coś ze swoich tajnych przepisów?
- Cześć mamo. Wcale nie są takie tajne, zna je cały internet.
- Ale ja ich nie znam i dla mnie są tajne. - uszczypnęła mnie za policzki i obiecała, że przypilnowaniem obiadu zajmie się sama.
Poczekaliśmy z obiadem do 17:30 bo właśnie o tej godzinie wrócił ostatni brakujący członek naszej rodziny.
Jak zawsze spózniony Natsu, wywołał zdenerwowanie u ojca i  zaniepokojenie u matki a jego jedynym wytłumaczeniem było "Po szkole spotkałem się z Levy". Nic dodać nic ująć.
- Może przełożymy kolacje na 18:00 skoro Natsu musi przychodzić pózniej w te dwa dni. - zaproponowała podczas posiłku.
 Jednak jej zdanie spotkało się z dezaprobatą ze strony ojca.
- Nie widzę takiej potrzebny. - powiedział stanowczo ojciec. - Skoro nie umie przychodzić na czas to wydaje mi się, że spokojnie może odgrzać sobie jedzenie i zjeść sam.
- Dla mnie brzmi dobrze. - przytaknął Natsu.
Wydaje mi się, że bardziej zadowolony z obiegu sprawy niż sam ojciec.
- Nie ma takiej opcji. Od zawsze jadamy razem i nie będziemy tego zakłócać. Obiado-kolacja o 18:00 a o godzinie 17:30 podam jakieś przystawki. Także jak ktoś będzie bardzo głody to coś sobie przekąsi. Wszystkim pasuje?
- Nie - odparł ojciec nawet nie patrząc na mamę.
- Dla mnie brzmi dobrze. - powtórzył się Natsu.
- Mnie to obojętne, jak wam będzie wygodniej. - odparłem. Nie chciałem się kłócić, ale zawsze cały nasz plan był dostosowywany do mojego brata. Moje zdanie się najmniej liczyło w całej rodzinie.
Do 20 wyrobiłem się z lekcjami i miałem cały wieczór dla siebie. Poczytałem troszkę naszej lektury, magazynów o polityce i popisałem z ze znajomymi z klasy i tymi poznanymi na różnych olimpiadach i koloniach. Próbowałem wcześniej zasnąć, ale nie mogłem. Postanowiłem zajrzeć co u brata.
Zapukałem, ale drzwi do pokoju były zamknięte. Zdziwiłem się, bo jeszcze niedawno ojciec zmienił zamek w jego pokoju na taki bez możliwości zamykania drzwi na klucz. Nie zdążyłem wejść do swojego pokoju a Natsu mi otworzył.
- Siema, co tam?
- Hej, chciałem wejść i pogadać. Ale jak jesteś zajęty i nie masz czasu to izi.
- Dokończę pózniej, właz. - otworzył mi drzwi, żebym wszedł do pokoju.
To co zobaczyłem nie wiem czy bardziej mnie zszokowało czy rozbawiło. Jego pokój był bardzo schludny i czysty. Ubrania poukładane, z kosza na pranie nie wystawało nic, krzesła były odciążone z ubrań, wstrętne obrazy zdjęte ze ścian i jakby pokój odmalowany. Najdziwniejsze były sterty książek rozstawione na biurku. Natsu nigdy nic nie czytał i na pewno nie odrabiał lekcji. Zastanawiałem się, co zamierza z nimi zrobić.
- I jak? Lepiej wygląda pokój, nie? - zapytał szczerząc się jak głupi.
- Lepiej, lepiej. - przytaknąłem. - Co zamierzasz z tym zrobić? - zapytałem wskazując na stertę książek.
- Połowa już przeczytana. Muszę oddać je.... Levy. Część po prawej czeka na przeczytanie, ale to w weekend a część po środku jest w trakcie rozpracowywania. Robię notatki i zakreślam najważniejsze rzeczy.
- Przesłyszałem się, czy Ty naprawdę powiedziałeś, że robisz notatki.
- Aha.
- To jak Ci przeszkadzam, to wpadnę pózniej. Nie chcę, żebyś przedkładał obowiązki ponad takie głupoty.
- Coś Ty! Praktycznie już kończę. Napiszę tylko do Levy, żeby nie czekała, bo widzimy się jutro. - podszedł do kompa, postukał coś na klawiaturze i zamknął okienka czatu na facebooku. - To co Cię sprowadza? Przyjacielska rozmowa czy pouczenie i przestroga? - zapytał siadając rozbawiony na łóżku.
- Przyjacielskiej rozmowy to między nami nigdy nie było, bo nigdy nie byliśmy przyjaciółmi. - odparłem przygaszając lekko jego dobry nastrój.
- Fakt. Pamiętam. Czyli zostaje nagana i pouczenie? A naprawdę liczyłem, że może być miło.
- Natsu, nie będę się bawił z Tobą w kotka i myszkę i zapytam wprost. Gdzie chodzisz z Levy po szkole? I już uprzedzam twoje podejrzenia. Nie jestem w ogóle ciekaw. Po prostu....
- Martwisz się? - zapytał nieco zbity z tropu.
- Daj spokój! Nie ja się martwię. To Lucy się martwi. Boi się, że próbujesz znowu sięgać po poprzednie życie.
Zapadła chwila milczenia, która była na tyle niezręczna, że żałowałem, przyjścia tutaj. Kiedy miałem wychodzić zagadał mnie.
- Powiedz jej, że nie ma się czym martwić. Nie robię nic złego i nic z życia przed wypadkiem. Po prostu próbuję żyć na nowo. Levy pomaga mi... - urwał jakby nie chciał żebym wiedział jak i w czym konkretnie.
- Jasne, powiem jej, żeby się nie martwiła. - odparłem i kiedy miałem już wychodzić odwróciłem się do Natsu, który siedział na łóżku trzymając się za głowę. - Wydaje mi się, że mógłbyś z nią pogadać. Ona tego potrzebuje i założę się, że Ty też.
Spojrzał na mnie, ale nie zaprzeczył. Kiwną tylko głową a ja zamknąłem za sobą drzwi.
- Ciężko mieć brata blizniaka. - westchnąłem kładąc się na swoim łóżku. Zgasiłem lampkę nocną i poszedłem spać.