czwartek, 18 sierpnia 2016

Alternatywne zakończenie / Wprowadzenie

część 1
Kilka dni później...
*Kościół*
- Lucy, czas na wygłoszenie twojej przysięgi.
- Kochanie. - szepnął Natsu do ucha Lucy,   widząc zapłakaną twarz narzeczonej - Mnie wystarczy że powiesz - TAK.
- Chcę - odszepnęła, po czym otarła łzy by móc widzieć twarz swojego przyszłego męża.- Natsu - zaczęła - jesteś darem o jakim nawet mi się nie śniło i obiecuję udowadniać każdego dnia, że na ten dar zasługuję. Bóg zesłał mi Ciebie, aby mnie podnieść z upadku i dać mi drugą szansę na lepsze jutro. Jesteś mi droższy niż ktokolwiek na świecie i nigdy nie zapomnę tych wszystkich cudownych chwil spędzonych z Tobą. Obiecuję Cię kochać, kochać i jeszcze mocniej kochać, bo to Ty dałeś mi wszystko, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. To Ty mnie prowadziłeś i zastępowałeś mi bliskich których nie miałam. To Ty dałeś mi cudowną córkę , która jest największym dowodem naszej miłości a także darem naszej wspólnej życiowej podróży, która mam nadzieję, będzie trwać nawet po naszej śmierci. Twoja na zawsze Lucy. - dokończyła swoją przysięgę załamującym się głosem. Próbowała mrugać oczami, aby zatrzymać  napływające jej do oczu łzy, ale to nic nie dawało. W końcu, spojrzała  Natsu w oczy i zobaczyła w nich blask ogromnej miłości. Chłopak otarł jej łzę z polika i szepnął.
- Zostaw coś na moją przysięgę, bo pomyślę, że była beznadziejna. - pocałował ją w czoło i delikatnie ujął jej rękę, która idealnie wpasowała się w jego dłoń. - Lucy, najdroższa. Nie potrafię wyrazić słowami mojej miłości do Ciebie. Jest ona jak ocean, ogromna, głęboka i nieodkryta. Kiedy wstaję rano i spoglądam na Ciebie, poznaję Cię na nowo i na nowo koduję w swojej pamięci rysy twojej twarzy, żebym nigdy o nich nie zapomniał. Nie wygłoszę przysięgi choć w połowie tak pięknej jak twoja, ale każdego dnia obiecuję udowadniać Ci moją miłość. Będę zawsze o Ciebie walczył w tych dobrych a przede wszystkim w gorszych chwilach naszego wspólnego życia. Kocham Cię Lucy.
- Ja... - załkała - ja Ciebie też! Przysięga była...
- Nawet nie mów. - uśmiechnął się ocierając napływające mu do oczy łzy.
- Idealna.
- A teraz czy ktoś z państwa tu obecnych zgłasza przeszkodę, aby to małżeństwo nie mogło być zawarte. Niech powie teraz lub zamilknie na wieki.
- Ja też chce takiego chłopaka jak Natsu! - krzyknęła uśmiechnięta Erza.
- Nie dla psa kiełbasa. - rzucił Jellal z końca kościoła. Widocznie ich związek, nie był szczęśliwy i trwały.
- Czy ktoś jeszcze chciałby coś powiedzieć? - dodał ksiądz spoglądając po zebranych gniewnie.
- A ja bym chciał taką dziewczynę jak Lucy! Chodzący ideał. - krzyknął Loke puszczając oczko do młodej pary. - Albo takiego chłopaka jak Natsu. W sumie też niezła sztuka.
- Za krótkie nogi na tak wysokie progi. - rzuciła Levy, nawet nie patrząc na Lokego.
- Czy ktoś jeszcze chce coś powiedzieć? - zapytał ksiądz, ale nie dał nikomu dojść do słowa i szybko dodał. - Jeśli nie, to nic nie stoi na przeszkodzie, abym ogłosił was mężem i żoną!  Możesz pocałować pannę młodą.
Natsu złapał delikatnie Lucy za obie dłonie i przyciągnął do siebie. Pocałował ją delikatnie w usta a później niespodziewanie odchylił Lucy łapiąc ją w talii. Wtedy pocałował ją, jakby robił to po raz pierwszy i ostatni.
- Żono. - powiedział szczerząc się do ukochanej.
- Mężu. - odpowiedziała nie mniej szczęśliwa.
.....
część 2
 10 lat później .... 
- Tata obiecał, że zabierze nas na spacer! - krzyknęły bliźniaki oburzone lenistwem rozłożonego na kanapie ojca.
- Tata dużo obiecuje, a mało robi. - rzuciła z kuchni Lucy.
- Żono! Nie oczerniaj mnie w oczach naszych cudownych dzieci.
- Mężu, rusz tyłek i nie oglądaj tyle tej telewizji!
- Choć do mnie to zobaczysz co oglądam.
- Pewnie znowu "Teleekspres" albo "Fakty po faktach".
- Ty człowieku małej wiary. Mówiłem że jestem na odwyku od tego. Od tygodnia nic takiego nie obejrzałem. - powiedział wstając z kanapy i udając się do kuchni. Przytulił swoją żonę, nie dając jej pola do ucieczki.
- Znowu to robisz! - rzuciła buntowniczo - Ściskasz mnie i nie mogę się uwolnić a później zaciągasz do sypialni i nawet nie mogę się słowem odezwać.
- No nie mów, że Ci to nie odpowiada. - dodał łobuzersko całując Lucy po szyi.
- Przestań, mam całe ręce w mące.
- To choć do łazienki, pomogę Ci się umyć.
- Nie dajesz za wygraną co? Chyba powinnam Cię odesłać na inny odwyk.
- Może i powinnaś, ale teraz jest już za późno. - powiedział kierując swoją ukochaną na górę. Lucy stawiała opory i udawała niedostępną, ale dobrze wiedziała że długo nie wytrzyma i w końcu sypnie. Wszyscy sypią. - Chcesz mnie zbałamucić i pozostawić w pozycji małej łyżeczki na łóżku, samą! Twój nikczemny plan za każdym razem wygląda tak samo!
- Nadal masz żal o tą małą łyżeczkę? Serio?
- Jak mnie ładnie przekonasz, to może mi przejdzie. - odpowiedziała kusicielsko odpinając guziczek u swojej bluzki.
- Rozbudziłem w Tobie potwora! - przyparł Lucy do ściany i próbował zacałować na śmierć, jednak w jego nikczemnym czynie przeszkodziła, mu córka.
- Tato, mamo. Proszę was, nie przy małej Rosalie i Ricku, znowu będą mieli koszmary a to jak mam koło nich pokój i to ja odbieram wszystkie bodźce podwójnie!
- Jupiter, moja kochana córeczka! Może chciałabyś wyjść z bliźniakami na plac zabaw, kiedy ja i mama, zajęlibyśmy się... małą Lily albo popracowalibyśmy nad małym Leonkiem...
- Leonkiem? Serio? Myślisz, że dałabym dziecku na imię Leon?
- Przecież to piękne imię! Prawda Jupiter?
- Nawet mnie w to nie wciągajcie! To jest okropne! Nie chce wiedzieć, co będziecie robili i jak nazwiecie swoje dziełko sztuki. Już mamy w tym domu pięć eksponatów waszej twórczości.
- Czas popracować nad szóstym.
- Idę z bliźniakami na plac zabaw.
- Na pewno? A co z Leonem?
- To wy jesteście artystami, ja tylko dziełem.
- Kochamy Cię!
- Wiem, powtarzacie mi to codziennie od 14 lat.
- Zabierz, ze sobą Chucka, za dużo czasu spędza przed tym komputerem!
- Jasne.
- I jakbyś mogła...
- Odebrać Scotta z treningu. Przyjęłam.
- Jesteś niezastąpiona! - powiedział Natsu całując twoją ukochaną córeczkę w czoło.
- W końcu córeczka tatusia! - dodała wychodząc.
- Tekst z nowym dzieckiem zawsze działa. Ale na poważnie, dałbyś dziecku na imię Leon?
- Choć na górę to sama się przekonasz.
......
Następnego dnia, Natsu obudził się z silnym bólem głowy. Nie mógł zwlec się z łóżka, tylko ostatkiem sił przekręcał się z boku na bok, Jakby to miało w jakikolwiek sposób pomóc.
- Nie wierć się tak, bo zdzierasz ze mnie całą kołdrę a sobie robisz kokon.- zaprotestowała zaspana Lucy.
- Przepraszam, nie miłosiernie boli mnie głowa. W ogóle nie mogę wstać, to  chyba jakaś migrena.
- Za dużo pracujesz przed komputerem. Powiedziałam Ci, że 9 godzin to przeginka, nawet jak dla Ciebie. Zaraz wstanę i przyniosę Ci jakieś proszki, tylko już się tak nie wierć.
- Podobno właśnie to pomaga najlepiej.
- Wiara czyni cuda. - dodała po czym poszła po obiecane lekarstwa.
.....
- Skoro się dzisiaj źle czujesz to nie jedź do pracy. Weź sobie wolne i powiedz, żeby Cas Cię zastąpił. - Kontrola z urzędu dzisiaj. Jestem tam...
- Niezbędny jak co dnia. - rzuciła z lekkim współczuciem.
- Kochanie.... - zaczął, ale nie skończył zdania. Poszedł do żony i czule ją pocałował. - Wrócę wcześniej. Obiecuję!
W drodze do pracy nie czuł się najlepiej, dobrze, że stać było go na samochód z autopilotem w tym dniu ta funkcja wydawała mu się nieoceniona. Do budynku gdzie mieściło się jego biuro brakowało może 2 kilometrów, kiedy samochód gwałtownie zjechał na pobocze. Natsu zareagował ze znacznym opóźnieniem i chwycił kierownicę, kiedy auto było na krawędzi spadku. Zahamował w ostatniej chwili i wyłączył samochód. "Było blisko" - pomyślał w duchu. Odetchnął głęboko patrząc za łagodne, ale wysokie zbocze. "Akcja, reakcja" - zakodował w głowie. Z uśmiechem na ustach odpalił samochód, kiedy znikąd pojawił się rozpędzony samochód i z całym impetem uderzył w bok auta Natsu. Dragneel nie miał możliwości ratunku i mógł tylko siedzieć i czekać na nadchodzącą śmierć, kiedy jego samochód dachował spadając przez zbocze. Zawsze zastanawiał się, jak to jest się znaleźć w zastawionej przez kogoś pułapce, teraz mógł tego doświadczyć z dodatkiem, że to była śmiertelna pułapka. Ciągle spadał i z tego punku widzenia trwało to wieczność.  W głowie miał jedno imię "Mary". "Dlaczego mnie rzuciła? Przecież ją kochałem" W końcu nadeszło uderzenie a z nim utrata świadomości.
.....
*Oczami Natsu*
Czułem ogromne uczucie pustki. Nie potrafiłem wyjaśnić czym było ono spowodowane. Nie mogłem otworzyć oczu, poruszyć się ani zaczerpnąć głęboko powietrza. Nie wiedziałem gdzie jestem i co się stało. Jak przez mgłę pamiętałem wypadek samochodowy i kilka imion do których nie mogłem przyporządkować twarzy. Minęło kilka minut a może godzin. Pikanie zegara nie dawało mi spać. Słyszałem stłumione głosy chodzące wokół mnie. W końcu poczułem ukłucie. - Auuuu! Przestańcie, bo to boli! - próbowałem się odezwać, ale nie mogłem z siebie wydusić ani słowa. Kilka razy, słyszałem o sytuacjach paraliżu sennego, ale bez przesady, nie sądziłem, że może to spotkać też mnie. Po jakimś czasie, mogłem już zaczerpnąć głębszy oddech a także podnieść swoje ciężkie powieki, które co chwila opadały na dół.
- Otwiera oczy! - powiedział ktoś ze łzami w oczach.
- Mamo! Natsu się budzi! - krzyknął ktoś inny rozentuzjazmowany.
- Zawołam ją! - dorzucił pierwszy głos i usłyszałem skrzypnięcie drzwi. Otworzyłem oczy i zobaczyłem ..... siebie!?
- On naprawdę się obudził! - rozpłakała się .... mama? Siadając na krześle koło mojego łóżka. - Natsu, kochanie! To jest cud! Wróciłeś do nas. - kobieta, złapała mnie za rękę i całowała po czole. Czułem jej delikatny dotyk na mojej skórze. Patrzyła na mnie z ogromną troską i miłością. To na pewno była mama, pamiętam!
- Jak się czujesz? - zapytał wysoki mężczyzna z ostrymi rysami twarzy i surowym spojrzeniem. Nie było w nim troski, tylko hmm.. pretensja?
Próbowałem odpowiedzieć. Spojrzałem na mamę i chciałem rozchylić usta, ale były jeszcze cięższe od powiek. Chciałem kiwnąć na znak, że rozumiem, ale nie mogę odpowiedzieć, ale nawet nie wiem czy to mi się udało.
- Czemu on nic nie mówi? - zapytał mężczyzna. - Idę po lekarza. Pewnie to jest skutek uboczny tej śpiączki.
Śpiączki? Byłem w śpiączce? Co się stało? Jak długo?
- Kochanie nie martw się, już jesteś z nami. Miałeś wypadek i  wyleciałeś z samochodu. - zaczęła widząc moje rozbiegane ze zdenerwowania oczy - Znalazła Cię rodzina która przejeżdżała tą opustoszałą drogą. Zadzwonili po pogotowie i tam lekarze powiedzieli nam, że zapadłeś w śpiączkę i nie wiadomo czy w ogóle się obudzisz. - powiedziała mama, ciągle gładząc mnie po włosach. Miała łzy w oczach, których nie potrafiła powstrzymać. Była taka młoda. Jak mogła być moją mamą?
- Jak się czuje nasz pacjent?  - zapytał facet w białym kitlu. Taa, to na pewno był lekarz.
- Hrrrwrrraawww...- wybełkotałem  z trudem.
- Okay, czyli jeszcze nie możemy mówić. Spokojnie, to tylko kwestia kilku dni aż chłopak się otrząśnie. - powiedział do mamy a później odwrócił się do ojca, który tylko kiwnął potakująco. - Dobrze, a teraz poproszę państwa o wyjście z pokoju to zbadam śpiącą królewnę.
Badania trwały ponad godzinę zaraz po nich znowu usnąłem. Tym razem budziłem się po godzinie.
- Co się stało? Nie możesz spać? - spytała mama odkładając gazetę.
- Ma...-mo... - wydukałem ochrypłym głosem.
- Natsu! Nic nie mów. Twoje struny głosowe, muszą się przyzwyczaić. Pewnie boli Cię gardło? - potaknąłem. - Powiem pielęgniarce, żeby coś podała. Zaraz wrócę. Niv, zajmij się bratem. - dodała i gdy wstała zobaczyłem znowu siebie! Myślałem że to jakiś omam senny a to była prawda. Miałem cholernego bliźniaka.
- Wróciłeś do nas. Nareszcie. Nudno było bez Ciebie. Ojciec nie miał na kim się wyżywać. - dodał uśmiechając się. "Co za idiotyczna mina? O ile dobrze pamiętam, to go nie lubię!" -pomyślałem.
- Dzięki - jęknąłem.
- Hahaha - śmiech - lepiej nic nie mów, bo brzmisz gorzej niż podczas mutacji. - Uniosłem tylko kciuk w górę, żeby mu uświadomić jakim jest idiotą! Chyba źle to odebrał.
- Wiesz co brat? Fajnie by było gdybyś pobył w takim stanie dłużej niż tydzień. Cisza wydobywająca się z Ciebie jest ukojeniem dla moich uszu. - znowu się zaśmiał. Ach jak ten kujon mnie irytuje. Pamiętam, że przed wypadkiem też mnie denerwował! Właśnie wypadek!
- Wy-pa-pa-pa-dek
- Tak miałeś wypadek. - spoważniał. - Dopóki nie możesz mi przyłożyć to mogę Ci powiedzieć, że przez to co się stało nie mogłem się pozbierać. Czułem się jakbym.... - westchnął - utracił cząstkę siebie.
Przewróciłem oczami a on się tylko obruszył.
- No co? Myślisz że ja bliźniak nic nie czuje kiedy się dzieje z Tobą coś złego? Kurde stary czuje! Wierz lub nie , ale wystraszyłeś co po niektórych na śmierć.
- Śpio- śpiączka.
- Taaaa, należałeś się. - rzucił wzdychając ciężko. Spojrzałem na niego zniecierpliwionym wzrokiem. - Spałeś ponad .... ponad rok czasu Natsu. To jest prawie niemożliwe, że się obudziłeś.
- Dzięki. - wymruczałem.
- Wierzyliśmy z mamą, że się obudzisz! Złego diabli nie biorą! - dodał już promiennie.
Chwilę później przyszła pielęgniarka dała mi coś znieczulającego po czym nie mogłem nawet otworzyć ust. Powoli wszystko sobie przypomniałem i imię Mary paliło jak świeża rana. Jak to możliwe, że mnie zostawiła? Dla tego dresiarza z bloków? I kim była Lucy, której imię zalegało w mojej głowie i nie chciało z niej ulecieć. Miałem tyle pytań, na których odpowiedziedź, dopiero miałem pozdnać. Wiedziałem tylko tyle, że minął rok, że nie pamiętam niektórych rzeczy z mojego życia, że mam brata bliźniaka, kochającą mamę i surowego ojca, który najwyraźniej nie cieszy się z mojego powrotu do żywych i wiedziałem jedno, że tak szybko jak tylko to możliwe muszę się dowiedzieć kim jest tajemnicza Lucy , o której śniłem będąc w śpiączce....


Aż chciało by się napisać KONIEC! No ale moi drodzy to dopiero początek xD 
......
Na pewno wrócę do tego opowiadania i nie zostawię go takim nie dokończonym, ale 
na razie nie teraz. Muszę troszkę odpocząć od pisania i zając się nauką, bo matura na mnie czeka. 
 Jednak wiem, że napiszę dalszy ciąg. Nie będzie tak długi jak poprzednie opowiadanie, ale wydaje mi się, że nawet ciekawszy. Pozdrawiam serdecznie :* 

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rozdział XXXXV - Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest...

część 1
Kilka dni później...
*Kościół*
- Lucy, czas na wygłoszenie twojej przysięgi.
- Kochanie. - szepnął Natsu do ucha Lucy,   widząc zapłakaną twarz narzeczonej - Mnie wystarczy że powiesz - TAK.
- Chcę - odszepnęła, po czym otarła łzy by móc widzieć twarz swojego przyszłego męża.- Natsu - zaczęła - jesteś darem o jakim nawet mi się nie śniło i obiecuję udowadniać każdego dnia, że na ten dar zasługuję. Bóg zesłał mi Ciebie, aby mnie podnieść z upadku i dać mi drugą szansę na lepsze jutro. Jesteś mi droższy niż ktokolwiek na świecie i nigdy nie zapomnę tych wszystkich cudownych chwil spędzonych z Tobą. Obiecuję Cię kochać, kochać i jeszcze mocniej kochać, bo to Ty dałeś mi wszystko, czego nigdy wcześniej nie doświadczyłam. To Ty mnie prowadziłeś i zastępowałeś mi bliskich których nie miałam. To Ty dałeś mi cudowną córkę , która jest największym dowodem naszej miłości a także darem naszej wspólnej życiowej podróży, która mam nadzieję, będzie trwać nawet po naszej śmierci. Twoja na zawsze Lucy. - dokończyła swoją przysięgę załamującym się głosem. Próbowała mrugać oczami, aby zatrzymać  napływające jej do oczu łzy, ale to nic nie dawało. W końcu, spojrzała  Natsu w oczy i zobaczyła w nich blask ogromnej miłości. Chłopak otarł jej łzę z polika i szepnął.
- Zostaw coś na moją przysięgę, bo pomyślę, że była beznadziejna. - pocałował ją w czoło i delikatnie ujął jej rękę, która idealnie wpasowała się w jego dłoń. - Lucy, najdroższa. Nie potrafię wyrazić słowami mojej miłości do Ciebie. Jest ona jak ocean, ogromna, głęboka i nieodkryta. Kiedy wstaję rano i spoglądam na Ciebie, poznaję Cię na nowo i na nowo koduję w swojej pamięci rysy twojej twarzy, żebym nigdy o nich nie zapomniał. Nie wygłoszę przysięgi choć w połowie tak pięknej jak twoja, ale każdego dnia obiecuję udowadniać Ci moją miłość. Będę zawsze o Ciebie walczył w tych dobrych a przede wszystkim w gorszych chwilach naszego wspólnego życia. Kocham Cię Lucy.
- Ja... - załkała - ja Ciebie też! Przysięga była...
- Nawet nie mów. - uśmiechnął się ocierając napływające mu do oczy łzy.
- Idealna.
- A teraz czy ktoś z państwa tu obecnych zgłasza przeszkodę, aby to małżeństwo nie mogło być zawarte. Niech powie teraz lub zamilknie na wieki.
- Ja też chce takiego chłopaka jak Natsu! - krzyknęła uśmiechnięta Erza.
- Nie dla psa kiełbasa. - rzucił Jellal z końca kościoła. Widocznie ich związek, nie był szczęśliwy i trwały.
- Czy ktoś jeszcze chciałby coś powiedzieć? - dodał ksiądz spoglądając po zebranych gniewnie.
- A ja bym chciał taką dziewczynę jak Lucy! Chodzący ideał. - krzyknął Loke puszczając oczko do młodej pary. - Albo takiego chłopaka jak Natsu. W sumie też niezła sztuka.
- Za krótkie nogi na tak wysokie progi. - rzuciła Levy, nawet nie patrząc na Lokego.
- Czy ktoś jeszcze chce coś powiedzieć? - zapytał ksiądz, ale nie dał nikomu dojść do słowa i szybko dodał. - Jeśli nie, to nic nie stoi na przeszkodzie, abym ogłosił was mężem i żoną!  Możesz pocałować pannę młodą.
Natsu złapał delikatnie Lucy za obie dłonie i przyciągnął do siebie. Pocałował ją delikatnie w usta a później niespodziewanie odchylił Lucy łapiąc ją w talii. Wtedy pocałował ją, jakby robił to po raz pierwszy i ostatni.
- Żono. - powiedział szczerząc się do ukochanej.
- Mężu. - odpowiedziała nie mniej szczęśliwa.
.....
część 2
*oczami Jupiter*
Związek moich rodziców trwał nieprzerwanie 60 lat. Byli tak zakochani, że nie widzieli poza sobą i swoimi dziećmi świata. Wychowali nas i dali nam to czego oni nie zaznali w młodości. Mieli jeszcze czwórkę : Charlesa (Chucka), Scotta, bliźniaki - Rosaline i Ricka a także perełkę w naszym domu Lily. Byliśmy szczęśliwą rodziną a nasz dom był wypełniony miłością. Teraz każdy z nas ma swoją własną rodzinę i dzieci. Rodzice nauczyli nas, że dając miłość innym dajemy cząstkę siebie drugiemu człowiekowi wpuszczając go do swojego życia.
Żałuję, że moje rodzeństwo nie mogło poznać naszego pradziadka, który zmarł dwa lata po ślubie rodziców. Pradziadek, również wiele mnie nauczył, choć nie wiem czy to dobry dobór słów w zamyśle że miałam wtedy 6 lat. Teraz kiedy zamykam oczy, widzę jak mnie przytula, opowiada mi niekończące się historię, które zawsze tak jak nasza historia kończyły się szczęśliwie. Widzę uśmiech dziadka, który opowiada o mamie i tacie. Widzę to spojrzenie, które było czystą miłością.
W wieku 26 lat opuściłam mój rodzinny dom by zamieszkać z moim mężem z którym do tej pory wiodę wspaniałe życie. Mój brat Chuck został geniuszem komputerowym i pracuje w tajnej organizacji rządowej, więcej nie mogę powiedzieć, bo to ściśle tajne. Jak można się domyślić, tam poznał piękną i równie inteligentną jak on agentkę, która po krótkim czasie została jego żoną. Scott, poszedł do szkoły sportowej, gdzie dostrzegł go poszukiwacz młodych talentów i zaprosił do swojej drużyny lacrosse. Kiedy osiągnął odpowiedni wiek został trenerem i założył własną szkołę sportową, gdzie zapoznał piękną mamę jednego ze swoich podopiecznych. Rosaline i Rick zawsze wszystko robili razem, od dzieciństwa byli nierozłączni, tak więc poszli na tą samą uczelnię i skończyli te same studia, teraz pracują jako nauczyciele w tej samej szkole. Gdyby było mało, tej nierozłączności, mieszkają w bliźniaku i obydwoje mają swoją własną rodzinę. No i przyszedł czas na naszą małą Lily.  Lily, jak to zawsze mówił tata była, ostatnim cudem o jaki prosił Boga i który otrzymał. Lily urodziła się gdy mama miała 40 lat, co było bardzo niebezpiecznej zarówno dla mamy jak i dla małej Lily. Była wcześniakiem i lekarze nie dawali jej większych szans na przeżycie. Jednak mała Lily nie poddawała się i walczyła z całych sił o każdy oddech i każde bicie swojego maleńkiego serduszka a my razem z nią. Jak to powtarzał tata, urodziła się żeby wprowadzić światełko do naszego domu, tam gdzie chowała się mrok. Ona oświetliła wszystkie zakamarki, naszych dusz. Choć żyła tylko 8 lat to napełniła cały nasz dom ogromną radością, której nie zapomnę do końca życia. Urodziła się z zespołem wad wrodzonych spowodowanych obecnością dodatkowego chromosomu 21 czyli z Zespołem  Downa. To ona nauczyła nas kochać, każdego bez względu na to jaki jest. Jak na swój wiek, była nad wyraz dojrzała. Najbardziej na świecie pragnęła przystąpić do Pierwszej Komunii Świętej i Bóg wysłuchał jej modlitw. Zmarła 2 miesiące po jej przyjęciu. Nie wiem jak wiele rozumiała, ale wydawało mi się, że o wiele więcej, niż my wszyscy. Była naszym aniołkiem, który urodził się po to, by nas na nowo scalić i zebrać z całego świata znowu w jedno miejsce, do naszego rodzinnego domu. Pewnego dnia mama powiedziała, że nie może się nacieszyć swoimi dziećmi i wnuczętami i prawnukami ale musi w końcu odejść by móc znów spotkać się z Lily. Codziennie jakby to było jej rytuałem całowała jej zdjęcie i obiecywała spotkanie. Tego samego dnia, odeszła by móc znowu przytulić swoją córkę.
Mama kochała tatę do samej śmierci tak jak obiecała z kolei tata tak jak obiecał walczył o mamę każdego dnia udowadniając jej tym swoją miłość. Po jej śmierci, starał się jak mógł by być dobrym tatą, dziadkiem i pradziadkiem, ale też pragnął spotkać się ze swoją córką i żoną za którą tak bardzo tęsknił. W pół roku po śmierci mamy, pożegnaliśmy naszego kochanego tatę, który zmarł siedząc na kanapie jak to niegdyś robił z mamą, trzymając w ręku jej zdjęcie i oglądając nagranie ślubne, które zatrzymało się na słowach przysięgi ,,Twoja na zawsze Lucy."
Kilka razy w roku spotykamy się wszyscy razem na cmentarzu przed grobem rodziców i naszej siostry, trzymając się za ręce i dziękując za dar miłości jaki nam dali abyśmy mogli przekazać go dalej. Mam nadzieję, że ich miłość zainspiruje innych do tak prawdziwego i wiernego oddania się drugiemu człowiekowi z zachowaniem pełnej ufności. Naszym obowiązkiem jest wpajać naszym bliskim to szczere, gorejące uczucie, które, jak w przypadku Lucy i Natsu było w zdrowiu i w chorobie, dopóki śmierć ich nie rozłączyła...
Koniec.
.... 
Kilka słów ode mnie. Dziękuję, że byliście ze mną tak długo. 
Nie podziewałam się tak ogromnego zaangażowania w moje opowiadania, które stały się naszymi opowiadaniami. Nie umie nawet wyrazić tego słowami. Mam nadzieję, że nikogo nie zawiodłam swoją decyzją na zakończenie opowiadania. Od początku chciałam, żeby się ono własnie tak skończyło. 
To miała być historia ich miłości i chciałam doprowadzić ją do końca. 
Mam też dwie nowe wiadomości. Przygotowałam jeszcze jedno alternatywne zakończenie, które bardzo chciałabym, żeby się pojawiło na moim blogu i które miało być wprowadzeniem do nowego opowiadania. 
Niestety ta druga wiadomość jest taka, że prawdopodobnie nie będzie drugiego opowiadania. 
Nie jestem w stanie pogodzić pisania z nauką i na razie muszę sobie zrobić przerwę. 
Nie wykluczam powrotu, w szczególności, że mam szkic kolejnego opowiadania o Lucy i Natsu i nie tylko o nich. Pojawiły by się w nim trzy nowe cudowne postacie takie jak: Lily, James i Niv. 
Mam nadzieję, że kiedyś wypełnię swoje zadanie i napiszę coś więcej.  
 Jak na razie jestem w trakcie pisania alternatywnego zakończenia, które nieźle namiesza wam w głowach. 
 Na ten czas ja się żegnam i dziękuję za 2 lata spędzone ze razem:* 
Dziękuję z całego serca Agnieszka.