czwartek, 3 marca 2016

Rozdział XXXVI - Prawo do miłości

*2 miesiące później*
Całe liceum do którego uczęszczali Lucy i Natsu świętowało zdanie wszystkich egzaminów. Tylko nieliczni nie mili tyle szczęścia. Lu udało się nadrobić cały materiał, który straciła przez swoje złe samopoczucie psychiczne. Odzyskała kontakt ze wszystkimi z klasy i była bardzo z tego powodu zadowolona.
Z problemami, które pozostały pomagał jej dziadek i Natsu. Levy i Gajeel wyjechali za zasłużone wakacje zafundowane im przez Salamandra. Redfox długo nie chciał się zgodzić na taką pożyczkę od kumpla, ale uległ gdy zobaczył zmęczoną całą sytuacją z gangiem Levy. Pomimo tego, że byli bardzo młodzi nie mieli lekko. Wszystko ruszyło do życia i płynęło dawnym rytmem. Życie Lucy stawało się z dnia na dzień zwykłą codziennością i rutyną. Czyli wszystko wróciło do normy.
....
- Natsu, kochanie. - zawołała Lucy z salonu. - Będziesz musiał mi pomóc z gotowaniem dzisiaj.
Salamander spojrzał na nią znad laptopa i zrobił zdziwioną minę.
- W porządku. Nie wiedziałem, że ktoś do nas przyjeżdża. - powiedział szczerze zaskoczony.
- Nie wiedziałeś, bo nie masz czasu już ze mną rozmawiać, przez tę pracę. - zrobiła smutne oczy, ale szybko się uspokoiła bo wiedziała, że staż w pracy u ojca wiele dla niego znaczył. Potrzebował oderwania się od szarej nudnej rzeczywistości jak ona. - Przepraszam, głupio się ostatnio zachowuje. Nie wiem co mi jest.
- Nie, masz absolutną rację. Zachowuje się jak dupek. Przepraszam. Nigdy już nie będę przedkładał pracy ponad moją rodzinę. - powiedział uśmiechając się przepraszająco. Zdjął laptopa z kolan i podszedł do niej i delikatnie musnął jej usta. Lucy poczuła na całym ciele dreszcze i przyjemne ciepło, które biło od chłopaka. - Nie mogę się przez Ciebie na niczym skupić. Jak mam gotować, to nie możesz być w kuchni, bo zamiast cukru do ciasta dodam sól. - powiedział nadal kokietując z dziewczyną.
- Wgl wiesz, kto dzisiaj przyjeżdża?
- Kto? - zapytał z niekrytym zaciekawieniem.
- Dziadek, twoi rodzice i Minerva z dzieciakami. Zaprosiłam Michelle i ciocię, ale chyba nie dadzą rady się pojawić.
- Cudownie. Jak ma być tyle osób, to trzeba będzie dużo jedzenia przygotować. Zaraz się za to zabieram.
- Twoja mama również zaproponowała pomoc. Powiedziała że przywiezie zapiekankę z makaronem, sernik i własnoręcznie wypiekane ciasteczka.
- No nie! Własnoręcznie wypiekane ciasteczka mojej mamy są cudowne ! - powiedział z rozmarzeniem.
- No to Natsu masz poprzeczkę postawioną bardzo wysoko. Działaj!
.....
- Bardzo miło, że przyjechaliście wszyscy. Nie spodziewałam się, że znajdziecie dla nas tyle czasu. - powiedziała a swoje słowa skierowała przede wszystkim do cioci i Michelle.
- Kochanie, dla Ciebie wszystko. - powiedziała ciocia.
- Dla was wszystko. - poprawiła ją Michelle. - Piękny dom. W okolicy, nikt nie ma tak wywalonej chaty. Siostra, ale trafiłaś.
- Masz racje trafiłam idealnie. - odezwała się Lu wtulona w Salamadra.
- A czemu zawdzięczamy tą kolację? - zapytała ze szczerym uśmiechem Jasmine. - Czyżby był ku temu jakiś ważny powód? - momentalnie wszyscy zebrani się na nich spojrzeli. Lucy poczuła się się rumieni. Natsu jednak odpowiedział pewnie.
- Tak. Chciałem, żeby zjawili się tu wszystkie nam ważne osoby. Bo muszę powiedzieć coś bardzo ważnego. - odsunął krzesełko i wstał z miejsca. Rzucił okiem na zebranych i napotkał spojrzenie ojca, które miało dodać mu odwagi. Kiwną lekko głową i skierował swój wzrok na ukochaną. - Lucy Heartfilio. - powiedział poważnym tonem klękając na jedno kolano. Blondynka zamarła wbita w oparcie krzesła. - Miłości mojego życia, wynajmująca mieszkanie w moim sercu, czy zechcesz je wykupić na własność? Czy zechcesz być moją towarzyszką na prostej, usłanej różami drodze do szczęścia? Czy chcesz połączyć się na zawsze z zakompleksionym, kłótliwym, zazdrosnym nawet o kota sąsiada mężczyzną? Lucy, czy zostaniesz moją żoną i jedynką kobietą mojego życia?  - zapytał różowowłosy słysząc drżenie w swoim głosie. Lu nadal patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami nie mogąc powstrzymać napływających jej do oczu łez. Nie tylko ona płakała wszystkim zebranym łza w oku się zakręciła. Heartfilia wstała i podała rękę Salamandrowi. Ujęła jego twarz w dłonie i oparła czoło o jego czoło.
- Chce! Chce! Zawsze chciałam! - powiedziała uszczęśliwiona i wtedy chłopak włożył jej na palec piękny, ale skromny złoty pierścionek. Wszyscy zaczęli bić brawo a para pocałowała się delikatnie w usta. Resztę postanowili zostawić na później, kiedy przyjdzie noc.
....
- Minervo nawet nie wiesz ile dla mnie znaczyło, żebyś pojawiała się. Ty i dzieciaki.
- Mnie na tym również zależało. Jesteś wyjątkową osobą. Żałuję, że wcześniej zachowywałam się jak jędza. Przepraszam, ale źle Cię oceniałam.
- Wiem, ale to jest teraz nieważne. Ja też nie byłam święta. Cieszę się, że teraz wszystko się zmieniło. Mam dla was prezent, dla ciebie i bliźniaków. Nie chce żebyście znowu musieli wyjeżdżać. To by było dla nich trudne. Tu jest grób taty, tu mają mnie i tu mają dom pełen wspomnień. Chcę Ci go dać. - powiedziała i podała kobiecie klucze od domu. - Chcę, żebyś zamieszkała w domu taty.
- Nie, absolutnie nie mogę się na to zgodzić. - dodała szybko i delikatnie odsunęła kluczę. Lucy wiedziała, że Minerva potrzebuje domu, wiedziała, że dzieci będą szczęśliwe w miejscu które znają.
- Jak nie dla mnie czy dla siebie to zrób to dla dzieci. Muszą mieć zapewnioną przyszłość. Chcę, żebyś tam zamieszkała i zaopiekowała się domem. To dla mnie ważne. W innych okolicznościach musiałabym go sprzedać. Tego jednak wolę uniknąć.
- Lucy, jesteś dla mnie za dobra. Zdecydowanie, za dobra.
- Chcę waszego szczęścia a wiem, że nowy dom może je wam zapewnić. Proszę weź je. - spojrzała na kluczę.
- Dziękuję - Minerva zbliżyła się do niej i objęła ją mocno. - Nigdy Ci tego nie zapomnę. Jesteś dla mnie jak córka. Wiesz, że zawsze będziesz mogła przyjechać.
- Dziękuję, Ciebie, Ellie i Haru tyczy się to samo. W naszym domu jesteście mile widziani. - kiedy Minerva i dzieciaki wyszły do dziewczyny podeszła Michelle i ciocia.
- Skarbie. Ogromnie się cieszę z twojego szczęścia. Już dawno nie widziałam Ciebie takiej rozpromienionej.
- Oj tak. Jeszcze nigdy tak się nie cieszyłam. To chyba jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu.
- Zdecydowanie siostra. Wyglądasz pięknie. - powiedziała wskazując na nową sukienkę Lucy.
- Dziękuję za wszystko. Szczególnie tobie M., że nie chowasz do mnie urazy, za to jak się zachowałam wobec ciebie.
- Żartujesz? To co było to minęło. Zawsze będę Cię kochać nieważne co się stanie. Jesteśmy w końcu siostrami. - dodała z uśmiechem na twarzy. - Zastałybyśmy dłużej, ale zaraz zamkną nam hotel.
- Zostajecie jeszcze w kraju? Czemu nic nie mówiłyście? Mamy wolny pokój. Ten dom jest ogromny. Zmieścicie się.
- Nie, kochanie. Dopiero co się wprowadziliście, musicie odpocząć i to po takiej dawce emocji. My przenocujemy w hotelu i zostaniemy kilka dni. Chce jeszcze odwiedzić cmentarz i pojechać do przyjaciółki. Wiedz, że będziemy tu jeszcze przez około 2 tygodnie, także zawsze możesz do mnie zadzwonić - powiedziała ciocia, głaszcząc Lucy po policzku. - Jesteś tak samo piękna jak ona. - dodała ze łzami w oczach.
- Mamo, powinnyśmy już iść. - przytuliła siostrę na pożegnanie i wyszła pod rękę z mamą.
....
- Dziadku, mówiłam, żebyś przenocował u nas. Nie będziesz po nocach włóczył się.
- Wnusiu zamówiłem taksówkę. Zaraz powinna być. Spokojnie podwiezie mnie pod same drzwi domu. - uspokajał przejętą blondynkę. - Jestem bardzo zadowolony z tego jak układa się twoje życie. Zawsze jak będziesz czegoś potrzebowała to zadzwoń, albo przyjedź. Mój dom  jest zawsze przed tobą otwarty. - ucałował na pożegnanie blondynkę i mocno uścisnął dłoń Natsu. - Tylko mi o nią dbaj. - rzucił z uśmiechem i wyszedł.
- No to co kochanie, zostaliśmy znowu sami.
Dziewczyna spojrzała na niego swoimi wielkimi, brązowymi oczami. W tym spojrzeniu chłopak widział całe swoje życie. Rozmarzony ujął jej dłonie w swoje i przyciągnął do siebie. Delikatnie pocałował ją najpierw w prawy policzek, później w lewy, w czoło a później musnął jej ust. Lucy poczuła ogarniającą ją fale gorąca i dreszcze na kręgosłupie. Salamander wierzchem dłoni delikatnie masował jej plecy, aż ciężko jej było powstrzymać wyrywające się z jej ust westchnienie. Uśmiechnęła się i odwzajemniła pocałunek, który stał się coraz bardziej gwałtowny i nie do powstrzymania.Pomógł jej zdjąć bluzkę a ona w tym samym pomogła jemu. Jego palce zaczęły się przesuwać, bo jej plecach aż dotarły do zapięcia stanika. Spojrzał na nią pytająco, czy ma kontynuować, w odpowiedzi dostał tylko grad pocałunków. Odebrał to jako odpowiedź twierdzącą więc zdjął jej stanik i musnął wierzchem dłoni jej piersi. Lucy oblała się ogromnym rumieńce, nieco zawstydzona całą sytuacją. Nigdy tego nie robiła a widząc po wprawie z jaką on to robił domyśliła się, że nie był to jego pierwszy raz. Pragnienie czegoś więcej i namiętność jaka ją przepełniała wzięły górę i w jednej chwili znaleźli się już na kocu przed kominkiem.
- Wszystko przygotowałeś, tak? Ten kominek, ten koc? - wyszeptała lekko odrywając się od niego.
- Masz rację, wszystko uknułem. - dodał z uśmiechem i wrócił do zdejmowania jej spodni. Chwilę później on też został ich pozbawiony i położył się delikatnie na niej. Nie chciał jej sprawiać bólu, bo wiedział, że wcześniej tego nie robiła. Przykrył ich kocem i wsłuchiwał się w jej westchnienia i chwilami jęki. Patrzył na nią jak na największy cud jaki go spotkał. Przygładził jej włosy i wyszeptał jej imię do ucha.
....
*dwa tygodnie później*
Lucy siedziała na kanapie w salonie popijając kawę i czytając nowo zakupioną książkę Johna Greena "Szukając Alaski". Wciągnęła się w nią natychmiast, gdyż miała słabość do twórczości tego autora. Przeżywała wszystkie emocje razem z bohaterami i w połowie czytania zaczęła płakać, dowiedziawszy się, że bohaterka ginie w wypadku samochodowym. Była wrażliwą osobą, ale nigdy aż tak bardzo. Nie mogąc powstrzymać łez pobiegła po chusteczki do toalety. W tym czasie do domu wrócił Natsu po całym dniu stażu w firmie. Zobaczył ją kiedy wychodziła z toalety zalana łzami. Natychmiast do niej podbiegł i przejęciem zapytał co się stało.
- Nic mi nie jest.
- Przecież widzę, że płaczesz. O co chodzi? Coś się stało? Ktoś dzwonił? Ktoś jest w szpitalu? Coś Cię boli? - pytał zmartwiony szukając odpowiedzi w jej twarzy.  Jednak żądna z możliwych nie była  poprawna.
- Alaska nie żyje. - powiedziała próbując nabrać powietrza.
- Kto, nie żyje? - zapytał ponownie nie wiedząc czy się nie przesłyszał.
- Alaska.
- Kim do cholery jest Alaska? - ujął jej twarz w swoich dłoniach i popatrzył zmartwiony. "Kolejna osoba, nie żyje, teraz to na pewno życie sobie ułożą" - pomyślał pełen smutku i wściekłości. Odetchnął nieco kiedy usłyszał odpowiedź.
- To bohaterka książki do cholery! - dodała z oburzeniem blondynka. - A kim ma być?
- Płaczesz, bo nie żyje bohaterka książki? - uśmiechnął się lekko wyrażając tym rozbawienie sytuacją w jakiej Lu go postawiła. - Czy Ty sobie, żartujesz?
- A wyglądam, jakbym żartowała? - rzuciła z oburzeniem. - Nie śmiej się. To nie jest śmieszne. Polubiłam ją.
- No dobrze, już dobrze. usiądziemy i wszystko mi opowiesz, co się stało, dobrze?
- Ale nie będziesz się już więcej śmiał?
- Obiecuję. - powiedział, ale kącik ust mu lekko drgnął.
Usiedli razem na kanapie a Heartfilia opowiadała mu co się stało i jak do tego doszło. Chłopak cały czas trzymał się za głowę i udawał przejęcie i smutek, ale w duchu zadawał sobie pytania. "O co z tym chodzi? Nigdy nie płakała jak bohaterowie książek umierali.. Może to przez to ile przeszła?" Postanowił więc wysłuchać do końca opowieści z nadzieją, że usłyszy morał, ale tak jednak się nie stało. Nadal nie wiedział dlaczego Lu tak zareagowała na to, ale godzinę później ucieszył się kiedy zobaczył ją śpiewającą w kuchni i szykującą kolację dla ich dwojga. "Chwilowe zawahanie nastroju. Zdarza się" - pomyślał. Oby tylko nie za często. Nie czekając długo podszedł do niej i przytulił ją  z całym sercem aby poczuć jej bliskość.
- Tylko mi nie mów, że ta historia Alaski tak na Ciebie podziałała.
- To ty tak na mnie działasz. Choć przyznam historia smutna.
- Utożsamiam się z jej przyjaciółmi. To taka sytuacja, jak u mnie... - przerwała widząc smutek malujący się w oczach chłopaka na wspomnienie przykrych chwil z ich życia. - Zapomnijmy. Cieszmy się chwilą i tym co mamy. Cieszmy się sobą, dopóki mamy siebie.
- Moja dusza romantyka. Za to Cię kocham.
- Szkoda, że tylko za to... - zaczęła zaczepnie.
- Nie, nie nie. Nie tylko za to. Mogę Ci zaprezentować wachlarz twoich przymiotów zaczynając od twojej pięknej figury, kończąc na wspaniałych cechach charakteru.
- Lepiej nie przedstawiaj mi tego wachlarza bo dowie się o czymś, czego wiedzieć nie chce.
- Tak? No to zaczynam. Piękna twarz, przyciągające, duże oczy. Cudowne lśniące włosy. Wybitna inteligencja, piękne te, noooo... - zająknął się patrząc na piersi dziewczyny.
- No co?
- No to. - wskazał na nie palcami.
- Cycki?
- Piersi.
- Biust?
- Właściwie, chodziło mi o stanik. Masz bardzo ładny stanik.
- Salon,  czy sypialnia? - zapytała rozbawiona nieśmiałością chłopaka.
- Sypialnia - odpowiedział z ulgą Salamander.
....

9 komentarzy:

  1. Agnieszko, ja nawet nie wiem, jak mam to skomentować... O.O #szok #niedowierzanie #mediamilczą
    Ciężko mi cokolwiek sklecić przez ten uśmiech na pół twarzy, który mi się pojawił podczas czytania tego. Po pierwsze : oświadczyny to strzał w dziesiątkę. Jak Natsu to wszystko ujął i jej powiedział, no moje feelings po prostu mnie przywaliły :D
    Po drugie to ja skądś kojarzę ten koc, salon, kominek.... (mina pedofila) XD (żelatyny nie polecam, bardzo się ludzie na tym ślizgają :P)
    po trzecie ta sielanka Natsu i Lucy... oooo... rozpływam się wprost *.* Taaacy romantyczni, taaacy nieśmiali... a jednak łobuziaki heheszky :D Ja tam nie wiem, czy czegoś tam nie skonstruują podczas tych swoich zabaw, ale to się zobaczy co ty tam masz w tej swojej głowie :D
    Podziwiam, składam szczere wyrazy szacunku i życzę weny, bo ten rozdział był vfdkbnk;sdgbeiphbnefajpirh :D To chyba najlepiej go opisuje, a że jesteś fangirl, to wiesz, że to oznacza więcej niż tysiąc słów :D
    (ps. wybacz ten długi komentarz, ale w tym wypadku inaczej nie mogłam :D)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patryś! Komentarz cudowny, wiesz że lubię takie długie :* Mega się cieszę, że Ci się podobał i mam nadzieję, że nie zawiedziesz się na kolejnych. Przesyłam buziaczki, życzę miłego weekendu i spotykamy się w szkole na klasówce z KKA lepiej zacznij się uczyć. Pozderki ^^

      Usuń
  2. Jak to czytałak zaczęłam się dławić powietrzem i omało nie udusiłam się płatkami.
    Nie dowierzanie, szok, CO, JAk, GDZIE, KIEDY?
    Ślub, wesele, dzieci, Natsu zbok XD.
    Nie pottafie tego skomentować.
    Pozdrawiam :-*
    P.s Czuję, że zbliżamy się do końca histori. Planujesz kolejną?
    Amelka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze czujesz Amelka, powoli zbliżamy się do końca, choć jeszcze 14 rozdziałów przed nami. Do wakacji będziecie musieli ze mną wytrzymać. Później robię sobie przerwę w pisaniu, żeby pomyśleć nad następnym opowiadaniem. Chciałabym, żeby naprawdę było przemyślane i udane. W wakacje zrobię jakiś zarys i może zacznę pisać a później może od nowego roku zaczniemy :* Zobaczymy jak to się ułoży. Dziękuję za komentarz i przesyłam buziaczki :*

      Usuń
  3. Dziękuję bardzo :* Niezmiernie się cieszę, że rozdział się podobał. Mam nadzieję, że reszta też taka będzie. Dziękuję za komentarz i przesyłam pozdrowionka i buziaczki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zarąbisty rozdział. Kilka razy się popłakałam jak czytałam to opowiadanie. Ta historia jest taka piękna, wzruszająca i przepełniona miłością. Masz niesamowity talent. Nie wiem co mogę jeszcze napisać, więc pozdrawiam i życzę weny :D
    ~Aki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ślicznie Aki :* Wspaniały komentarz i niczego więcej nie trzeba pisać - rozpromieniacie cały mój dzień kiedy to czytam. Dziękuję i również pozdrawiam bardzo serdecznie ^^ <3

      Usuń
  5. kyaa sądziłam że kiedyś dojdzie do zaręczyn ale nie sądziłam że będą aż tak urocze :D natsu poeta xD . Co do rozdziału świetnie się go czytało , nie wiem jak ci się udało pomimo moich wszystkich uprzedzeń do Minervy udało mi się dzięki tobie trochę do niej przekonać , chociaż ,,oryginalna'' wersja po ..przemianie '' jest trochę przesłodzona ale cóż dobra nie będę się tutaj rozpisywać życzę weny i kolejnych tak świetnych rozdziałów :3
    Tetsurou : no i się rozpisałaś...
    Ja: no może trochę ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Aż mi wstyd, że zaniedbałam Twoje opowiadanie ;< Ale cóż po dłuuugiej przerwie wróciłam i mam zamiar nadrobić zaległości. A rozdział jak zawsze mega ciekawy i zajebisty :)
    Pozdrawiam
    Dominika :)

    OdpowiedzUsuń