poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział IV - Historia zdjęć

Lucy obudziło pukanie do drzwi. Dziewczyna przetarła lekko oczy, ziewnęła po czym usiadła na swoim łóżku. Było już jasno, promienie słońca, wdzierały się przez jej okno. Ułożyła lekko włosy po czym zaprosiła do środka. Do pokoju wszedł Loke. Spojrzał się na uśmiechniętą na jego widok dziewczynę i podszedł do całują w usta. Lucy czuła się świetnie w objęciach swojego ukochanego. Odwzajemniła pocałunek po czym delikatnie go odepchnęła.
- Cześć Loke, co tak wcześnie dzisiaj? - zapytała zdziwiona Heartfilia.
- Wiesz, chcę Cię szybko zabrać do Twojego domu, w końcu na to czekałaś nie? - powiedział z poważną miną. Dziewczyna wiedziała jednak że coś tu nie gra. Ale bała się zapytać, bo Loke wydawał się być zdenerwowany.
- No dobrze, jestem już spakowana, tylko się przebiorę z tej piżamy i gotowe, no i oczywiście trzeba jeszcze pójść do lekarza zapytać się co i jak .. - powiedziała szybko blondynka
- Poważnie, teraz musisz iść do tego lekarza, nie możesz jutro. Spieszy mi się. - odrzekł w końcu chłopka.
- A gdzie jeśli można spytać? -dodała zdziwiona.
- Mam dzisiaj lot do Madrytu. Nie będzie mnie przez jakieś dwa tygodnie
- Co? Żartujesz, czemu nic nie powiedziałeś? - dziewczyna, najwidoczniej była zadowolona z tej wiadomości, jednak w jej oczach malował się smutek i rozczarowanie.
- A tak jakoś nie chciałem zapeszać. Zadzwonili wczoraj i zaproponowali grę w ich najlepszej drużynie rugby, nie mogłem odmówić. Sama wiesz, jak mi na tym zależy.
- Wiem, a mi zależy na Tobie, bardzo się cieszę, a co do tego odwiezienia do domu to jedź i mną się nie przejmuj. Mam transport.
- Tak? A kogo, bo jak dobrze pamiętam Erza ma zepsuty samochód, jeździ ze mną rano, Mira, Elfman, Lissana, jeżdżą razem z Juvilą. A z nią o ile dobrze mi wiadomo jesteś skłócona. - stwierdził chłopak bez przekonania.
- No tak, może jak ładnie przeproszę ją to mnie odwiezie, przecież się przyjaźnimy i znamy od podstawówki.
- No to jak chcesz. Jak coś to poproś Jeta, albo Droya, oni mają jeepa, to spokojnie zmieszczą twoją torbę do samochodu.
- Dobra, Ty już się o mnie nie martw, tylko pakuj się i leć na lotnisko.
- Jasne, no to dobrze, że mnie rozumiesz, moje marzenia to twoje marzenia. - stwierdził samolubnie Loke.
- Tak , własnie. Trzymaj się i daj buziaka na pożegnanie - chłopak już miał wychodzić lecz po tych słowach wrócił się i dał  Lucy buziaka w policzek. Zdziwiona zachowaniem chłopaka dziewczyna, tylko otworzyła szerzej oczy i poprawiła się na łóżku. Loke, jednak nie zwracał na to uwagi , pobiegł do drzwi i tylko mahną do niej ręką. Blondynce, napłynęły do oczu łzy. Puszczając do samego do Madrytu, mogła się spodziewać tylko jednego, że nie wróci sam....
....
- Natsu, wstawaj, nie za długo już się wylegujesz w tym łóżku? - powiedziała spokojnym tonem Jasmine, wchodząc do pokoju syna. 
-  Jasne mamo jest sobota, idź do siebie, a nie nękasz biednych ludzi, którzy chcą spać.
- Wstajesz czy mam Ci pomóc. - powiedziała z uśmiechem na ustach różowowłoda.
-  Taaa, nie potrzebuje pomocy, za godzinę wstanę. 
Jasmine, nie mogła tego dłużej wytrzymać, zamknęła drzwi, ale nie wyszła z pokoju, tylko delikatnymi, małymi kroczkami zmierzała do łóżka syna.  Gdy już była blisko, chciała chwycić Salamandra za nogę i z ciągnąć za nogę, gdy usłyszała jego cichy pomruk - Mary... 
Zdziwiona kobieta próbowała się wycofać, ale wpadła na jakiś słoik, który zabrzęczał i zbudził śpiącego syna. On spojrzał się na nią zmieszany, po czym rzucił :
- To Ty nie wyszłaś, słowo daje że... - zaczął Drangeel, jednak jego mama nie dała mu skończyć, szarpnęła go za nogę a ten zleciał z łóżka, upadając na stertę swoich ubrać. 
- Dzięki mamuś. - dodał cicho 
- Syneczku przecież wiesz, że ja zawsze... - mówiła, gdy nagle dostała poduszką w twarz.
- A masz, za tą pobudkę. 
- Ty mały  smrodzie. - rzuciła szybko Jasmine i chwyciła szybko jakąś poduszę i rzuciła w syna, ten zrobił unik i momentalnie znalazł się koło niej. Złapał ją za ręce i przerzucił sobie na ramię. Kobieta wisiała tak chichocząc. Zszedł z nią po schodach do kuchni, gdzie spotkał siedzącego ojca, jak zwykle w tej samej pozycji, czytającego gazetę i popijającego kawę. 
- Ach, jak zawsze co sobota, wymyślacie coś nowego. - powiedział, nawet nie patrząc na żonę i syna.
- Trzeba coś robić, żeby nie zdziadzieć, jak ktoś obecny w tym pomieszczeniu. - dodał z uśmiechem Natsu. 
- Coś mówiłeś młody człowieku? - Zapytał Igneel 
- Nic staruszku - dodał po czym odstawił mamę na kanapę w salonie i podszedł do ojca, chwytając  jego kawę i upijając łyk. - O ja pierdzielę ale co to jest?
- Kakao z mydłem - odrzekł uśmiechnięty od ucha do ucha ojciec chłopaka. - Trzeba coś robić w tym domu, żeby nie zdziadzieć.- powtórzył słowa chłopaka ojciec, ten jednak zamiast być złym na swojego rodziciela, uśmiechnął się szczerze i poszedł na górę do łazienki. Gdy zmywał twarz zadzwonił telefon. 
- Halo?
- Natsu? To ja Lucy!
-  O witaj jasnowłosa pani, w czym mogę pomóc? - powiedział wesołym głosem 
- Bo wiesz, jak masz czas to skorzystam z twojego transportu, jeśli nie to nie ma problemu piszę do kogoś z klasy.
- No mam czas, mam, ale czy byłaś na tyle grzeczna, żeby zasłużyć na tak dobrego kierowcę, jakim jestem ja sam? - zapytał zadziornie Natsu
- No nie wiem, to się okaże, będę czekać przed szpitale okey? 
- No jasne, a torba? Ja Ci ją zniosę!
- Nie trzeba, spotkałam bardzo miłego lekarza, który mi z tym pomógł.
- No dobra, nie ma sprawy, o której mam podjechać?
- Mógłbyś za 15 minut?
-Yyy... o matko co za wyzwanie, jestem w samych spodenkach, ale jak rozkaz to rozkaz będę za 15 minut i ani chwili dłużej.
- Dziękuję ratujesz mi życie po raz drugi.
- Wiem Calineczko, nie musisz dziękować. 
- Ach.. Dziękuję. To co idę do lekarza i wychodzę. 
- Okey, ja już jestem ubrany, wyprowadzam samochód i już jadę. 
- Dobra, to do zobaczenia za niedługo. 
- Na razie.
Chłopak zrobił zadowoloną minę, popędził na dół, wyciągnął jogurt pitny z lodówki, borówki, brzoskwinie i dwa batony, po czym oznajmił domownikom że bierze Lexusa LFA i wybiegł z domu. Droga zajęła mu niecałe 12 minut. Zaparkował najbliżej wejścia i zjadł swoje śniadanie. Poczekał jeszcze 6 minut, po czym zobaczył jak Lucy wychodzi z torbą ze szpitala. Nie czekając  długo podbiegł do niej. 
- Witam, piękny mamy dziś dzień nieprawdaż ?
- Oj tak, jak ja dawno nie byłam na zewnątrz. 
- Tak, całe 3 dni. - Zaśmiał się chłopa. 
-  Dla Ciebie to były 3 dni, dla mnie wieczność, gdzie zaparkowałeś samochód? - zapytała zdziwiona dziewczyna, bo wszystkie samochody wyglądały na takie same tylko jeden się wyróżniał. - O matko chyba ktoś bogaty podjechał do tego szpitala, niezłe auto, a ja nawet tego nie zauważyłam - powiedziała żartobliwie dziewczyna, Natsu wyciągnął kluczyki i odblokował drzwi. Lucy zrobiła bardzo zdziwioną minę, jak ujrzała, że ten właśnie samochód jest jego. 
- No nieźle - dodała - Nie spodziewałam się, że ten jest twój. Genialny, poważnie, chciałam żeby Loke sobie taki kupił, ale uparł się na ten swój i tyle.
- No widzisz, teraz możesz się wozić, a nie to co wtedy. A właśnie, gdzie jest Loke? Czy to on nie miał po Ciebie przyjechać? - zapytał, jakby teraz mu się dopiero przypomniało.
Dziewczyna, nie wiedziała co powiedzieć. Głupio jej się zrobiło. Jak powie, że wyjechał zostawiając ją z tym wszystkim to wyjdzie, że poprosiła Natsu bo nie miała nikogo innego. Ale była szczera, nie lubiła nikogo okłamywać, bo wiedziała, że i tak prawda szybko wyjdzie na jaw.
- Miał i przyjechał. Powiedział mi że się spieszy bo ma lot do Madrytu i popędził na lotnisko. Nie miał za dużo czasu, więc go nie zatrzymywałam. 
- No jeśli tak, to w porządku. To co jedziemy do domu? - zapytał uśmiechnięty. Lucy lekko kiwnęła głową, po czym weszła do samochodu i zapięła pasy. Salamander zrobił to samo, spojrzał się w boczne lusterka, czy ktoś nie wyjeżdża z parkingu i ruszył przed siebie. Gdy tak jechali, Lucy zdała sobie sprawę, że będzie sama w domu, przez dwa tygodnie. Taty nie  ma, Loke wyjechał, Erza z Mirą przygotowują się do konkursu z matematyki a Juvia, nie odbiera od niej telefonu. I to znaczy być popularnym, zawsze kręci się koło Ciebie tyle ludzi a gdy coś się stanie, nie masz nikogo, musisz cierpieć w samotności.
- Ej, skręć w lewo jak do Magnolii - poprawiła chłopaka, ale on nadal jechał uparcie w przeciwnym kierunku.
- Wiem, przecież, ale ja nie jadę do Magnolii.
- Aha.. a Gdzie jeśli można wiedzieć? - zapytała lekko zdenerwowana dziewczyna.
- Nie można wiedzieć. 
Auto zaczęło powoli zwalniać. Blondynka musiała przyznać, że Natsu być świetnym kierowcą, nie to co Loke, który zawsze pędził jak szalony. Może to przez ten wypadek wujka, pomyślała Lucy. Gdy się zatrzymali, zobaczyła, swoją ulubioną knajpę. Zawsze tu przychodziła z Levy, na gorącą czekoladę. 
- Jak byłem mały przychodziłem tu z wujkiem i siostrą - powiedział spokojnie, ale widać było w jego oczach smutek.
- Wiesz, co dużo nas łączy.- powiedziała to po czym wyszła z samochodu i udała się w kierunku wejścia - Idziesz? - dodała odwracając się do Natsu, który dziwnie na nią spojrzał, ale zaraz lekko się uśmiechnął i zamknął swój samochód.
Usiedli na fotelach przy oknie, mają piękny widok na park. Zamówili gorącą czekoladę i placek jagodowy i w milczeniu czekali, patrząc się jak dzieci w parku się bawią, jak zakochane pary idą ze sobą za ręce i jak stare małżeństwo idzie pod ramię w stronę ławeczek. Ten wspaniały widok tak ucieszył i rozgrzał wewnętrznie Lucy, że nie potrzebny jej był żaden gorący napój. 
- Pod jakim względem jesteśmy podobni? - zapytał w końcu Drangeel przerywając ciszę
- To moja ukochana knajpa, potrafię tu godzinami siedzieć z Levy. Kochamy ten widok - powiedziała, po czym wskazała ręką park. - To takie piękne, tylu młodych, zakochanych w sobie ludzi i te usmiechnięte od ucha do ucha dzieci. Zastanawiam się .. - urwała - czy ja też byłam taka szczęśliwa, jak byłam mała...
Zdziwiony różowowłosy, starał się jakoś pocieszyć koleżankę, ale nie zdążył, bo właśnie w tym czasie kelner podał zamówienie. 
- Dzięki - rzucił Natsu do czarnowłosego, młodego chłopaka. 
- Smacznego - dodał chłopak, miał już iść, gdy jednak zobaczył, że blondynce spływa łza po policzku, zatrzymał się i powiedział - Łzy nie pasują, tak pięknej osoby jak Ty. Nie ma co niepotrzebnie marnować ich, kiedyś przyjdzie taki czas, że będziesz chciała płakać ze szczęścia. Nie pozwól, żeby Ci ich wtedy zabrakło.
Heartfilia słysząc te słowa, uniosła lekko głowę i spojrzała na chłopaka. Był to Gray z jej dawnej klasy. Otworzyła szeroko oczy, bo właśnie widziała jak chłopak ociera jej łzy. 
- Widzisz Lucy, przez Ciebie niebo zaczęło płakać. - dodał po czym uśmiechnął się do blondynki.
- Gray, jak miło Cię widzieć. Kiedy przyjechałeś? O matko, jak świetnie wyglądasz - zaczęła Lucy, po czym wstała i uścisnęła chłopaka. On odwzajemnił mocno uścisk podnosząc dziewczynę do góry.
- Odstaw mnie na ziemię, poproszę - zaśmiała się Lucy. Chłopak delikatnie puścił dziewczynę. Ona zaraz poprawiła ubrania.
- A dziękuję, Ty zawsze umiałaś prawić komplementy. Wczoraj wieczorem. Słyszałem, że byłaś w szpitalu, chciałem Cię odwiedzić, ale szef, powiedział że do 23 muszę pracować. Więc nie mogłem, chciałem jechać dzisiaj, ale jak widzę to jesteś w pełni życia. 
- Tak, już mi o wiele lepiej, dziękuję. 
- Bałem się o Ciebie, kruszynko Ty moja. Ach, jak ja Cię dawno nie widziałem. 
- Ja Ciebie też, musisz wpaść kiedyś do mnie. 
- No pewnie. 11 a , dobrze zapamiętałem?
- Oczywiście - odrzekła promiennie dziewczyna, Natsu spojrzał się na nią. Wyglądała pięknie, jakby w ogólnie nie chorowała. Na jej twarzy gościł rumieniec, usta ciągle się uśmiechały, oczy błyszczały radośnie. Nagle dziewczyna przypomniała sobie, że nie jest sama i odwróciła się do swojego towarzysza. - To jest Natsu. Nowy uczeń w szkole i mój przyjaciel. 
- Witaj - powiedział wciąż uśmiechnięty Gray i wyciągnął rękę do różowowłosego. Ten podniósł się lekko z  fotela i również wyciągnął rękę. - Został bym dłużej, ale muszę odsłużyć resztę klientów. Bardzo fajnie było Cię znów zobaczyć a Ciebie poznać, opiekuj się moją ukochaną przyjaciółką. Musimy się kiedyś spotkać większą ekipą, może Mira, Erza, Levy, Juvia, Gajeel i Loke?
- Oj wiesz to  się raczej nie uda. 
- Czemu nie? Coś się stało?
- Bo wiesz. Mira i Erza są pochłonięte do reszty konkursem, Levy zerwała z Gajeelem i nie przepadają za wspólnym towarzystwem, Juvia... nie odzywa się do mnie od .. miesiąca, a Loke wyjechał.
- O matko, czyli nic z tego, ale we trójkę czy coś?  Chętnie bym się wyrwał i poszedł na jakąś imprezę.
- W barze, Blue Pegasus. Organizują tam fajne imprezy, kiedyś możemy się umówić większą grupka i zabawić się. 
- Świetnie, lubię ten bar. Już Cię lubię stary, znasz się na rzeczy. Spadam, bo szefunio, nie wypłaci mi kasy. Może zobaczymy się w szkole w poniedziałek. - dodał chłopak odchodząc/
- Wracasz? - krzyknęła za nim dziewczyna, ale on już nie odpowiedział, znikł za zasłoną drzwi. 
- To twój kolega? - zapytał ciekawy Natsu ( zazdrosny xd )
- Kolega? To był mój najlepszy przyjaciel + były chłopak. 
- Były chłopak? Zerwałaś z nim dla Loke `go?
- Nie no coś Ty! Nigdy bym go nie wymieniła na Loke `go.
- Wow... - odrzekł zaskoczony wyznaniem koleżanki chłopak. - To co się stało, że nie jesteście razem? Nie wygląda na to, jakby to on z Tobą zerwał, bo widzę, że nie jesteś na niego zła. 
- To bardziej skomplikowana sprawa.. 
- Dobrze, nie wnikam w szczegóły.  
- Nie bądź zły. Opowiem ci innym razem, nie tutaj.
- Nie ma sprawy. To co jemy?
- Oczywiście - odpowiedziała szczerząc się Lucy.
Gdy wyczyścili całe swoje talerze, zabrali swoje rzeczy i wyszli z baru. Gdy mieli wsiadać do samochodu, Lucy zobaczyła, jak przez jezdnie chce przejść mała, chudziutka niebieskowłosa dziewczyna. Włosy miała związane w dwa kucyki. Lucy zamknęła drzwi samochodu. Natsu tylko na nią spojrzał zdziwiony, nie wiedział co chce zrobić jego koleżanka. 
- Poczekaj tu chwilę
- Lucy..?
Dziewczyna przebiegła przez jezdnię i podeszła do małej dziewczynki, ukucnęła przy niej, zaczęła o coś pytać, po czym wstała. Salamander widział tylko jak jego koleżanka bierze niebieskowłosą na rękę i przeprowadza, przez ulicę pełną samochodów. Chłopak uśmiechną się w duchu. Jest niesamowita - pomyślał.
- I już jesteśmy na miejscu. 
- Dziękuję - wyszeptała 
- Ależ nie ma problemu. A do kogo się wybierasz, do rodziców?
- Do brata. Pracuje tutaj. 
Lucy od razy dostrzegła podobieństwo pomiędzy nią a Gray `em. 
- Gray? - zapytała, chcąc się upewnić blondynka
- Tak, a skąd wiesz?
- Jestem jego przyjaciółką.
- To Ty jesteś Lucy, o której tak dużo mówił. 
- Mówił... - na twarzy dziewczyny zagościł rumieniec. Natsu, znów poczuł falę zazdrości -  Skoro znasz moje imię, ja chce poznać Twoje. 
- Wendy.
- Miło Cię poznać Wendy, to jest mój przyjaciel Natsu. 
Niebieskowłosa, pomachała do chłopaka, po czym odwróciła się do blondynki. 
- Dziękuję, jeszcze raz pani Lucy, muszę już iść. 
- Naturalnie, pozdrów brata.
- Oczywiście. 
Widzieli jak Wendy wchodzi do baru, a oni nie czekają długo weszli do samochodu i pojechali w kierunku Magnolii. Po 7 minutach byli na miejscu. 
- No to koniec wycieczki. Dziękujemy za wybranie naszego transportu i polecamy się na przyszłość.
- Nie wejdziesz do środa, przecież i tak nie masz daleko do swojego domu.
- Hahaha, no to fakt , może wejść. 
Wyszli z auta, Natsu wziął torbę dziewczyny, a ona poszła przodem żeby otworzyć drzwi. Domek w środku, wyglądał jak w sklepie meblowym, żaden regał czy kanapa, nie były zużyte, jakby je ktoś dopiero co przywiózł.
- Wow... - wydał z siebie lekki pomruk chłopak.
- Taaa... nie musisz nic mówić. Wszyscy tak reagują, przyzwyczaiłam się. Napijesz się kawy herbaty?
- Nie dzięki,chętnie bym usiadł, bo od rana bolą mnie nogi.
- Jasne, to choć pokażę ci mój pokój i tam sobie odpoczniesz.
Weszli na górę, dziewczyna otworzyła białe drzwi. Jej pokój miał kolor miętowy.Wszystkie meble były białe, rzeźbione lustra, ramki, lampy i inne dodatki. 
- Pewnie musiał kosztować majątek.
- Dom.., tak, pewnie tak, nie wiem. To dom moich dziadków, tylko wyremontowany.
- No to nieźle musieli zarabiać. - dodał ciągle zdziwiony pięknem pałacu chłopak. 
- Może, nie wiem .. Tata, nie lubił rodziców mamy, więc rzadko pozwalał mi się z nimi spotykać.
- Rozumiem... Dostrzegam jednak kolejne podobieństwo między nami. - wskazał na antyramę ze zdjęciami wszystkich jej przyjaciół i bliskich. Znajdowały sie tam jej zdjęcia z dzieciństwa z dziadkami, jej mama przycinająca kwiatki w ogrodzie, tata, pracujący w biurze, Erza i Mira z pełnymi rękami zakupów, Levy i Gajeel przytulający się przy fontannie anioła, Lucy siedząca w barze z Juvią, przytulona do Loke `go a także Gray, chłopak, którego dzisiaj poznał, uśmiechający się od uch do ucha z wielkim tortem w ręku. Widział jeszcze blondynkę, którą na początku wziął, za Lucy, ale po głębszym zastanowieniu zauważył różnicę. Siedziała na huśtawce wraz z dwiema blondynkami. Ostatnim zdjęciem było, zdjęcie klasowe, na którym Lucy przytula się z jakąś białowłosą i Levy. Byli tam wszyscy, którzy naprawdę są ważni w życiu blondynki.
- Kogoś brakuje - powiedziała blondynka, wyrywając chłopaka z zamyślenia.
- Kogo? 
- Ciebie - powiedziała szczerząc się do chłopaka. On był bardzo zdziwiony. Nie wiedział co zrobić. Jego twarz oblał duży rumieniec.
- No to co do dzieła. - Podeszła do chłopaka, objęła go ramieniem, po czym on zrobił to samo. Heartfilia nacisnęła przycisk i flesz padł prosto na ich oczy.  Wyglądali prześlicznie, jak gdyby byli w sobie zakochani. 
Dziewczyna uśmiechnięta, mogła by trwać w uścisku chłopaka jeszcze dłuższy czas. To on postanowił zrobić krok i cofnął rękę, nie musiał by tego robić, gdyby Lucy nie miała już chłopaka, a nawet dwóch, bo nie wiedział, do którego żywi te prawdziwe uczucia. Obydwoje lekko odsunęli się od siebie, ale nie za daleko. Natsu usiadł koło łóżka, Lucy zrobiła to samo. 
- Kto to jest wskazał na blondynkę na zdjęciu, która była łudząco podobna na Lucy. 
- To moja siostra Michelle Lobster. Wspaniała dziewczyna, widziałyśmy się co lato, ponieważ moja ciotka mieszka za granicą, więc częściej nie mogłyśmy. Jest ona siostrą rodzoną mojej mamy. Po jej śmierci, ciotka odwiedzała mnie, nawet przeprowadziły się na trochę z Michelle do nas, dzieliła z nią pokój.
- Ale, dlaczego, przecież masz tyle wolnych pomieszczeń gościnnym, no nie?
- Tak, ale chciałyśmy spędzić czas razem, byłam mała więc wtedy moją najlepszą przyjaciółka była Juvia i Michelle. Levy jeszcze za dobrze nie znałam, bo większość czasu pracowała u nas jej mama, ona przychodziła tylko w soboty. Gdy Ciotka zobaczyła, w jakim stanie jest ojciec, postanowiła zabrać mnie za granicę, żeby zamieszkała z nimi. Nie chciałam zostawiać taty, ale potrzebowałam czegoś nowego. Jednak gdy tata się o tym dowiedział, zabronił przyjeżdżać ciotce. Michelle była jego ulubioną krewną,więc jej pozwolił przyjeżdżać kiedy zechce, ponieważ ona jako jedyna go podziwiała za jego pracę. Podobało jej się co co on robił. Ojciec pokochał ją za to jak córkę. Ja nie mogłam wchodzić do jego gabinetu, ale Michelle tak. To ona zrobiła to zdjęcie.- wskazała Lucy, na zdjęcie jej ojca w gabinecie. - Nie mam o to do ojca żalu, ja byłam od zawsze córeczką mamusi. Ciotka, na pożegnanie przytuliła mnie mocno i powiedziała, że będziemy zawsze w kontakcie jak będę tego potrzebowała. Teraz wiem, że mieszkają w Nowym Jorku. Wysłała mi swój nowy adres, ale i tak nie będę mogła do nich polecieć... - przerwała nagle dziewczyna, bo czuła, że do jej oczy napływają łzy. 
- Nie możesz, płakać, pamiętasz, bo wtedy niebo też zacznie płakać, jak zobaczy że ich anioł upada. - wyszeptał Natsu, nachylając się aby otrzeć łzy koleżance.
- Natsu...- wyszeptała dziewczyna,  nie wiedziała dlaczego, ale miała wielką ochotę go pocałować. Teraz poczuła naprawdę, że podoba jej się.  Pamiętała jednak, że ma chłopaka i nie może zrobić mu czegoś tak okropnego, odsunęła się, otarła łzy i mówiła dalej. -Także chyba tyle o Michelle, nie pojawiła się więcej w naszym domu od tego czasu, ale regularnie gadamy na skype, ubłagałam ją żeby w następne wakacje mnie odwiedziła. I o dziwo zgodziła się.
- To świetna wiadomość. - stwierdził Salamnader ciesząc się szczęściem blondynki. 
- Tak, jeszcze chciałbyś coś wiedzieć o kimś ze zdjęć? - zapytała dziewczyna, gotowa odpowiedzieć, na każde pytanie kolegi. 
- Jeśli przy tym jesteśmy to chce wiedzieć kim jest ona. - wskazał palcem białowłosą.
- Aaaa, To Yukino, nie pamiętasz jej, chodzi z nami do klasy.
- Co? Poważnie?
- Tak, poznałam ją w podstawówce, zawsze za mną chodziła. Juvia była o to zła. Ogólnie jak sięgam pamięci Juvia zawsze była o mnie zazdrosna. Dlatego nigdy nie lubiła Yukino ani Michelle i Levy.
No ale ja nie chciałam przestać się z nimi przyjaźnić bo ona tak chciała, była moją najlepszą przyjaciółką, ale nie chciałam, żeby mnie ograniczała. Od kiedy pamiętam, nie lubiłam zastygać w jednym miejscu. Zawsze pragnęłam podróżować i poznawać nowych ludzi, z tego powodu się często kłóciłyśmy, ale wracając do Yukino, tak mnie polubiła, że poszła ze mną do gimnazjum a teraz do liceum. Bardzo ją lubię, ale już nie mamy takiego dobrego kontaktu jak wcześniej. To z mojej winy, bo ona kochała słuchać wszystkiego o mnie, zawsze jak miałam zły dzień wypytywała się mnie ... a ja nie lubiłam rozmawiać o sobie.. nie umiałami tak się potoczyło, że znalazła nowe koleżanki, które uwielbiają narzekać ciągle na coś, a Yukino zawsze im pomaga. Jednak w głębi duszy wiem, że mogłybyśmy być z powrotem dobrymi kumpelkami. Ale Levy to Levy, jej bym nigdy nie wymieniła na kogoś innego. 
- Jej, ale masz przyjaciół. Ciągle co tylko pytam jakieś nowe znajomości. To ile ich masz przyznaj się.
- Nie wiem .. nie mam pojęcia.
- Skup się .. Policz.. 
- Dziewięciu przyjaciół. Tak mi się wydaje, że ... oni też mnie uważają za przyjaciółkę..
- Na pewno. Z tego co słyszę to jesteś bardzo otwartą osobą, na nowe znajomości. Łatwo nawiązujesz kontakt, przez to możesz liczyć na pomoc. 
- Dziękuję, no to co koniec zwierzeń? 
- Poczekaj mam ostatnie pytanie? 
- okey, ale żeby było  krótkie bo chcę nam kolację kolację zrobić już 16. Faktycznie, zasiedzieli się, ale jak rozmawia się o czymś ważnym to tak właśnie jest.
-Dawaj - rzuciła uśmiechnięta Lucy.
- Kim jest dla Ciebie Gray, tylko szczerze, bo widziałem .. no.. yyy. jak na niego patrzysz.. - odrzekł lekko zawstydzony pytaniem.
- No tego, pytania się nie spodziewała, ale jak już wszystko to wszystko co? 
- No nurtuje mnie to .. Ale jak nie odpowiedz to zrozumiem, przecież nie moja sprawa, nie ?
- Teraz Twoja, bo zaliczyłam Cię do grona przyjaciół, mam nasz zdjęcie, jutro je wywołam i wstawię do antyramy. Zresztą, zasługujesz na to żeby wiedzieć, tyle dla mnie zrobiłeś.
- Daj spokój, jestem gotów zrobić dla Ciebie o wiele więcej - wymsknęło się chłopkowi, nie chciał tego powiedzieć na głos, ale pod wpływem dziewczyny mówił to co sądzi... był całkiem szczery.
- No więc zaczęło się to tak.......





13 komentarzy:

  1. Jak Loke mógł wyjechać?! Ciekawi mnie historia Lucy i Gray'a. Uuu... Natsu zazdrosny :D Rozdział fajny. Znalazłam kilka błędów, ale każdemu się zdarza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za błędy przepraszam, czasami mam bardzo mało czasu na pisanie i nie sprawdzam! Poprawię się obiecuje ^.^

      Usuń
  2. Ojeju, kroi się tu grubszy romans :D To super. Urocza z nich będzie para.. *.*
    "Nie możesz, płakać, pamiętasz, bo wtedy niebo też zacznie płakać, jak zobaczy że ich anioł upada. " No cudowny cytat, chyba go sb gdzieś zapiszę i przywłaszczę (oczywiście biorąc pod uwagę prawa autorskie :D) No a rozdział genialny, tyle się dzieje... UH :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach, no i rodzice Natsu to moi kolejni nowi idole :D Nie no, szanowna pani mamuśka Jasmine wymiata :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję bardzo ^^ Mój własny cytat! :* Ale wiesz, chętnie mogę pożyczyć ^^

      Usuń
  4. Jasmine jest świetna! :D Ale to Igneel zniszczył system swoim kakaem z mydłem. xd No po prostu uwielbiam to. <3

    W ogóle, to świetny rozdział! Jak na razie chyba najlepszy. :D *wczuła się, to tak mówi*
    Bardzo mi się podobał. *3*
    Co prawda błędy nadal się pojawiały, ale odnotowałam poprawę. *mówi jakby się znała* >.<

    Btw. Już wcześniej widziałam w wyobraźni jakim skurczybykiem jest Locky, no ale żeby aż tak? Odniosłam wrażenie, że pojechał do jakiejś lali... Szkoda mi Lucy, bo go kocha (chociaż niewątplowie ciągnie ją do Natsu).
    Ale są i plusy takiego obrotu spraw. Pan D. I pani H. będą mieli dla siebie dużo czasu, czyż nie? *If you know chat I mean* *3*
    Tylko Gray może jeszcze namieszać, ale z bólem serca muszę przyznać, że on też by do Lucynki pasował... *za dużo internetów* ^·^

    Podsumowując, rozdział jest przeza*ebisty, istne cudo..! ♥.♥ ;*

    ~Tessa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo! Rodzice Natsu są jak najbardziej genialni sama ich uwielbiam dosłownie! <3 Kocham ich *.* Natsu farciarz. Yes I know, what You mean! :*

      Usuń
  5. Naprawdę fajny rozdział :) Lecę czytać dalej, może mi się uda jeszcze z jeden przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytaj czytaj, może reszta też Ci się spodoba :* Dziękuję i pozdrawiam :>

      Usuń
  6. Nie no zachowanie Loka przechodzi ludzkie pojęcie. I on jeszcze ma czelność mówić,że ją kocha...błagam, żeby w takim momencie zostawić swoją chorą, ciężko chorą dziewczynę?
    A tutaj takiego zazdrosnego udaje, drań.
    Ale Natsu chyba skorzysta z tej sytuacji ;-)
    A co do historii Lu i Greya też jetsem bardzi ciekawa jak bd wyglądać, wydaje mi się,ze znam powód dla którego Juvia obraziła się na Lu-chan czyż to nie Grey-sama haha :D
    Idę zjeść śniadanko,a potem wracam i biorę się za kolejny rozdział.
    pozdr.
    - Lu-chan :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aaa dziękuję bardzo :* Widzę, że się wkręcasz także miłego czytania :*

      Usuń
  7. Wiem, że za późno pisze, ale czytając ten rozdział zakuło mi w serduszku z zadowolenia :) Jak na razie bardzo podoba mi się fabuła i w ogóle, wiec życzę powodzenia i weny :)

    OdpowiedzUsuń