sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział XXX - Czas życia

- Zapraszam panno Heratfilia do mojego gabinetu. - rzucił podpisując jakieś przyniesione przez asystenta dokumenty. Za blondynką weszła Michelle i Natsu. Dziewczyny usiadły na krzesłach a chłopak stanął za jeszcze nieco obolałą po upadku blondynką. Komisarz wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi. Podał rękę najpierw panią a później różowowłosemu. - Dziękuję, że tak szybko się pani u nas zjawiła. Mam nadzieję, że dzisiaj pani czuje się lepiej. - poczekał aż dziewczyna pokiwa głową i kontynuował. - Zaprosiłem was do mnie, gdyż mamy pewne dowody, które zostawić bez śledztwa byłoby grzechem. Oczywiście rozumiem, że chcą państwo znać przyczyny wypadku? - ponownie, zadając pytanie czekał na reakcję reszty i dopiero mówił dalej - Także z badań śledczych wynika, że przyczyną wypadku był uszkodzony przewód hamulcowy a także bak z paliwem. Sprawca znał się na rzeczy, gdyż zamontował mały nadajnik, który miał uruchomić resztę trybików i wybuchnąć w odpowiednim momencie. Strasznie mi przykro, ale nie wygląda to na osobę początkującą, co świadczy, że to z pewnością, nie był przypadek, że padło akurat na pani ojca. - po tych słowach, dziewczyna zaczęła się nad wszystkim zastanawiać i prowadzić w głowie swoje własne śledztwo. Przeszkadzało jej łkanie Michelle, która non stop zmieniała chusteczki i wycierała oczy. Próbowała wysilić umysł.  Komu, mogłoby zależeć na śmierci jej ojca...Wcześniej  po dziwnym spotkanie z rodzicami, które nie wiedziała, czy było prawdziwe czy to tylko wymysł jej wyobraźni,  ojciec, coś wspomniał, że się domyślał. Nie! Powiedział, że Natsu go ostrzegł. I powiedział, coś o dziewczynie....
- Mary! - krzyknęła blondynka wracając do rzeczywistości
- Słucham? - zapytał zbity z tropu policjant.
- Mary, była dziewczyna Natsu. Jest dość dziwna, wydaje mi się, że ma zaburzenia psychiczne i zdecydowanie potrzebuje leczenia! To ona musiała to zrobić, nie ma innej opcji. - mówiła gorączkowo, ale racjonalnie Lu.
- No dobrze, a czy jest powód, żeby pani podejrzewała akurat ją? Czy wcześniej padły groźby z jej ust?
- I to nie raz - prychnął Natsu. - Proszę ją sprawdzić, Lucy ma rację. Około 3 tygodnie temu dostałem od niej wiadomość, że coś złego może stać się Lucy, albo jej rodzinie, przez moje zachowanie.
- Prostując...- dodała jąkając się złotowłosa - Natsu, nie chciał do niej wrócić.
- Dobrze, sprawdzimy ją w pierwszej kolejności. Później spiszemy jej dane. Czy podejrzewacie kogoś więcej?
- Panie komisarzu... A Co się stało z Minervą i bliźniętami? Bo nic pan o nich nie mówi, tylko maglujemy sprawę mojego taty... To znaczy, że nic im nie jest? Kiedy wrócą do domu?
- Lucy, tak? Mogę mówić Ci po imieniu?
- Oczywiście
- Także Lucy, pani mama...
- Macocha - poprawiła grzecznie, ale z nutką złości w głosie
- Tak, przepraszam, twoja macoch i jej dzieci zaginęli. Proszę się tylko nie denerwować.Znajdziemy ich najszybciej się da. Już wysłałem ekipę i od 2 godzin ich szukają. Wiemy na pewno, że nie ucierpieli w wypadku, gdyż nigdzie koło samochodu, nie znajdowały się ślady krwi. Musieli w porę opuścić auto.
- Wiem, że je wcześniej opuścili - rzuciła nastolatka. Wszyscy w tej jednej chwili spojrzeli na nią zdziwieni, a ona szybko zrozumiała swój błąd i poprawiła się. - Znaczy, wierzę w to, że wcześniej opuścili samochód. O to mi chodziło! Przepraszam, ale trochę źle się czuje. Upadłam i bardzo boli mnie głowa, czy możemy zrobić chwilę przerwy? - Policjant spojrzał na swój zegarek i wyznaczył ponowne spotkanie za 30 minut. W tym czasie poszedł przekazać informacje jakich się dowiedział, do bazy głównej badającej sprawę. Kiedy Lucy wyszła na zewnątrz podeszła za nią Michelle.
- Jak się czujesz, Lu?
- Źle, ale widzę, że ty jeszcze gorzej, więc się  nie odzywam...
- To jest straszne! To jest wszystko za dużo jak dla mnie! Czemu akurat wujek! Czy ta Mary, naprawdę byłaby zdolna do  czegoś takiego?
- A ty myślisz, że nie? Zastanów się, ona kieruje się tylko jedną zasadą w życiu.
- Niby jaką? - zapytała na skraju wytrzymania złotowłosa
- Zemstą Michelle! Pomyśl, czy nie najłatwiej odegrać się na Natsu krzywdząc rodzinę jego ukochanej. Wtedy wiesz, pomyśli, że na pewno go zostawię, obwinie za wszystko i ona będzie miała wolną drogę, żeby działać dalej. Przejrzałam ją. Nie dam się jej podłym intrygą. Nie zrezygnuje z Natsu, bo ona tego chce!
- Zabije ją jak ją znajdę! - krzyknęła Lobster
- Nie chwal się, tak bo jak znajdą ją martwą to pierwsze podejrzenia padną na Ciebie. - powiedział uszczypliwie blondynka
- Czemu jesteś taka zimna? Myślałam, że się przyjaźnimy, baaa myślałam, że jesteśmy siostrami. - zapytała nie kryjąc napływających jej do oczu łez.
- Bo nie mam już nikogo, nie rozumiesz Michelle? Straciłam rodziców, rodzeństwo, nawet macochę, była mojego chłopaka chce mnie zabić a moja siostra, płacze częściej ode mnie po stracie ojca. Nie wiem co mam o tym sądzić. Nie chciałam Ci tego mówić, ale jak dzisiaj upadłam, to widziałam go! Widziałam jego i mamę, huśtających się. Pytałam ich czemu teraz, czemu akurat teraz musieli zostawić mnie samą. Byłam zła, ale patrząc na nich, cała złość minęła. Pierwszy raz mogłam ich ujrzeć razem. Nawet nie wyobrażasz sobie jaki to był wspaniały widok. Trzymali się za ręce, śmiali się i przytulali. Mówili, że mnie kochają i nigdy nie zostawią, tylko muszę uważać na siebie i na Ciebie. Michelle, nie chce płakać, bo widziałam, jaki tata jest szczęśliwy z mamą i obiecałam mu wtedy, że nie będę płakała z tego powodu. Więc obietnicy zamierzam dotrzymać! Wszystkich obietnic. Będę uważać, nie pozwolę skrzywdzić Ciebie i Natsu, odnajdę Minervę i dzieciaki i schwytam tą małą zdzirę i wszystkie kudły jej powyrywam przyrzekam Ci to teraz! - skwitowała i wpatrywała się w twarz siostry swoimi wielkimi, zimnymi oczami.
- Lucy, zaczynam się Ciebie bać... - dodała zaskoczona i spiorunowana spojrzeniem siostry złotowłosa.
- Nie musisz się mnie bać Michelle!
- Lucy, mu nie jesteśmy takie. Możemy to zrobić w inny sposób.
- Michelle posłuchaj, trzeba jej pokazać, że nie może nami się bawić. Nie będziemy pionkami w jej chorej grze.
- Nawet nie chce o tym myśleć w ten sposób. Niech to się skończy. - powiedziała złotowłosa po czym złapała się z głowę i zaczęła płakać. Lu widząc to schyliła się nad nią i pogłaskała ją po głowie.
- Strasznie Cię kocham! Nic Ci się nie stanie, zapewnię Ci bezpieczeństwo, choćby nie wiem co. Jesteś teraz moją najbliższą rodziną i nie chce Cię stracić.
- Też Cię kocham Lucy! - Spojrzała teraz na nieco łagodniejszą twarz blondynki i przytuliła się mocno do niej. Wydawało się, jakby to wszystko trwało dosłownie chwilkę, jednak na zegarze wybiła 12:40 i Natsu zawołał dziewczyny do środka. W gabinecie trwały rozmowy ze specjalistami, detektywem i śledczym. Na koniec cała trójka podała swoje namiary i nazwiska.
- Teraz Ethan odwiezie was do... - zawahał się, jakby nie chciał zranić uczuć młodej dziewczyny siedzącej naprzeciwko niego.
- Do kostnicy, wiem, gdzie jedziemy. Wystarczy jedna osoba, żeby zidentyfikować zwłoki tak? - zapytała Lucy zimnym tonem. Stojący za nią Salamander zdziwił się, zachowaniem dziewczyny, zawsze łagodna i delikatna, a teraz zimna i bez emocji. Nie sądził, że wypadek zamieni ją w kobitę potwora. Była dosłownie obojętna na wszystko. Skóra na jej dłoniach, straciła swoje dawne kolory i wygląd. Teraz była szorstka i nieprzyjemna. Pomimo tego, chłopak złapał ją mocniej i potarł jej ramiona.
- Ja mogę to zrobić - zaproponował Natsu, chcąc oszczędzić dziewczynie dodatkowego cierpienia.
- Nie trzeba, kochanie. Jestem w stanie to zrobić.
- Ale...
- Wytrzymam. - Rzuciła głosem chłodnym i nieznoszącym sprzeciwu. Dyskusja może trwała by dalej, ale drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł znajomy komisarz.
- Właśnie to jest Ethan, może pamiętasz. Wczoraj odwiedził twój dom.
- Tak pamiętam Cię, szkoda, że będę kojarzyła cię teraz ze złymi wieściami które dostałam. - powiedział smutno dziewczyna.
- Strasznie mi przykro - skwitował, nie podnosząc wzroku z podłogi. - Samochód jest gotowy możemy jechać.
....
- Naprawdę Natsu, wszystko w porządku. Chciałam tylko pobyć sama. - powiedziała dziewczyna otwierając "pałac".
- Wiem, ale ...
- Błagam Cię! Zaufaj mi choć trochę. Wierz we mnie a nie...
- Wierzę Ci i bezgranicznie Ci ufam. Jednak temu palantowi co nas zawoził za grosz!
- Spokojnie, to tylko jedno spotkanie, żeby omówić pewne sprawy plus wizyta u psychologa. Super! Polecam. Pewnie zaraz jeszcze wyślą mnie do psychiatryka.
- Nawet tak nie żartuj!
- Słuchaj Natsu, wiem, że się martwisz, ale naprawdę chciałabym to załatwić sama. Poza tym wszystko odbędzie się w dzień i mogę Ci to ułatwić, jeśli będziesz bardzo chciał mnie zobaczyć to możesz mnie odebrać z tej ulicy, jak jej tam było...
- Fiołkowa 99
- Dokładnie. Zadzwonię, jak wszystko się skończy. Obiecuję. Teraz przepraszam, ale chciałabym wracać do domu.
- Lu... Wiesz, że Cię kocham i jestem zawsze z tobą, prawda?
Dziewczyna odwrócona plecami do chłopaka poczuła wyrzuty sumienia wobec niego i siostry. Wzięła głęboki wdech i odwróciła się patrząc prosto w oczy Salamandrowi.
- Udowodniłeś to dzisiaj mój aniele! - powiedziała po czym podeszła do niego i mocno wtuliła się w jego tors. Poczuła to wspaniałe ciepło, które przepełniało jego ciało. Zawsze miała wrażenie, że w środku znajduje się mały płomień, który nigdy nie gaśnie! Choćby nie wiem co się działo. To była jednak z przyczyn dlaczego go wybrała. Blask w jego oku nie znikał, dostrzegała go nawet teraz i wiedziała, że hamuje swój temperament i dowcipny charakter dla niej, żeby jej było łatwiej. Ten blask był słabszy i słabszy, ale kiedy pocałowała go odzyskał swoje dawne rozmiary.
- Czyli to mój pocałunek jest kluczem do serducha?
- Bęęęk - syknął chłopak. - Prawidłowa odpowiedź brzmi, tylko Ty masz klucz do mojego serca, ale co jest tym kluczem to wiesz, już tylko ty! - rzucił wpatrując się w duże oczy blondynki po czym uśmiechnął się łobuzersko. Dziewczyna myślała, że odwali jak zawsze coś głupiego, co by było standardem u niego, on jednak nachylił się i pocałował się w czoło. - Śpij dobrze księżniczko.
Kiedy Lucy usłyszała ostatnie słowa chłopaka zanim odszedł przypomniała sobie wspaniały ogród i słowa rodziców: "Wspaniałego życia księżniczko". Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie patrząc w górę ku gwiaździstemu niebu.
- Mamo, czy ja jestem wystawiona na jakąś próbę? Błagam pomóżcie mi, bo sama nie wiem czy dam sobie radę. Staram się być silna, ale przez to zachowuje się jak wiedźma. Chce mi się płakać, ale wiem, że nie mogę, bo przecież tata jest teraz szczęśliwy. Ach . - powiedziała po czym  zamknęła drzwi do "pałacu". Wiedziała, że sama pogodziła się z sytuacją w jakiej się znalazła, teraz musiała pomóc pogodzić się z nią Michelle. - Czeka mnie długa rozmowa - pomyślała i udała się do pokoju siostry...

*Oczami Lucy*

Nie umiałam z nią rozmawiać. Ona tego nie akceptuje, nie daje sobie nic wytłumaczyć. Zaczynam się zastanawiać, czy moje widzenie, nie było tylko wymyśloną historią mojej głowy. Może to tylko sen albo omam. Teraz już niczego nie jestem pewna. Całe moje życie zmienia się w pustą, czarną głębina w której tonę. Spadam coraz głębiej. Co mam robić? Stawiam sobie to pytanie każdego dnia. Kiedy wstaję rano z łóżka - co mam robić? Wstać i funkcjonować normalnie jeśli takie słowo jeszcze istnieje w moim słowniku? Kiedy robię zakupy - co mam robić? Czy otworzyć się na świat i pozwolić się skrzywdzić kolejny raz czy zamknąć się pod kopułą pałacu i siedzieć i czekać na wybawienie, które nie przychodzi? Co mam robić? Przestaje istnieć. Staję się pustką. Cieniem. Jestem zmęczona choć wiem, że nie taką obiecałam być. Chce żyć lecz nie umiem. Chcę się uśmiechać lecz zapomniałam jak to się robi. Chcę oddychać, choć przychodzi mi to z trudem. Boję się. Boję się wszystkich i wszystkiego co mnie otacza. Zatracam się. Jestem jak tornado, które z ogromną siłą uderza w domu i niszczy rodziny. Zabieram ze sobą części a zostawiam za sobą całość. Krzywdzę wszystkich którzy są w pobliżu, odbierając im prawo do szczęścia. Chce umrzeć lecz nie umiem tego zrobić a przecież to taki proste. 
Siadam przy biurku i piszę. Piszę co czuję. Czuję to wszystko co pisze. Moje życie to paradoks a sytuacja w której się znalazłam jest ironią. Czy chce tak żyć? Czy chce być pionkiem w tej grze? Nie wiem. 
Napisałam. Napisałam mowę na pogrzeb. Został tylko ostatni krok. Muszę ją odczytać. Zrobię to, bo obiecałam a po tym przyjdzie czas na nostalgię, do której tak nieubłaganie zmierzam....

12 komentarzy:

  1. No już myślałam że nigdy nie dodasz tego rozdziału z niecierplwością czekm na kolejny
    :-*
    Amelka

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział. Lucy wydawać, że stara się jakoś oswoić z myślą, że jej tata umarł, ale musi to odreagować swoim zachowaniem. Dobrze, że ma przy swoim boku Natsu. Ciekawe co się stało z Minerwą i bliźniakami. Oby nic im nie było.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Przesyłam wenki jak najwięcej. Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :* Cieszę się, że się podobał, pracuję nad kolejnym, aby już po świtach się pojawił. Pozdrawiam serdecznie :>

      Usuń
  3. Coraz bardziej mi się podoba, wiem że pewnie nie odpiszesz na ten komentarz, ale chce żebyś wiedziała że nie zapomniałam o tobie i nadal cię wspieram.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu miałabym nie odpisać? Nie jestem zła ani nic w tym stylu. Wiadomo, że każda krytyka kogoś dotyka więc nie jestem odmienna w tej sytuacji. Przyznam się, że zabolały mnie twoje słowa, jednak postanowiłam nadal robić swoje i czerpać z tego przyjemność. Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  4. Nie wiem co mogę oryginalnego mogę napisać o tym rozdziale jest po prostu świetny :3 nie wiem czy będziesz w stanie coś napisać przed świętami ale jeśli nie to białych wesołych ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planowałam napisać i opublikować coś w środę, żebyście mieli co poczytać po świętach. Wgl to ten rozdział wyszedł krótszy niż sądziłam w dlatego :* Dziękuję bardzo, bardzo bym chciała zobaczyć śnieg w te święta <3 !
      Wszystkiego co najlepsze:*

      Usuń
  5. Serdecznie zapraszam na mojego bloga : http://inmykowaiiwoeldopowiadania555.blog.pl/
    :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Whoa, ja nawet nie wiem co mam napisać. Zacznę od tego, że strasznie przepraszam, że jestem dwa rozdziały d tyłu, tak jakoś wyszło, ale już teraz to nadrabiam, więc wybacz słonko ;) No ci powiem, że emocje trzymają cały czas, takie mam mieszane uczucia co do tego wszystkiego, trochę to jest podejrzane. W każdym razie rozdział świetny jak zawsze i biorę się teraz za następny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie i nie masz za co przepraszać :* Przesyłam pozdrowionka :)

      Usuń
  7. Tak jak obiecałam komentuje nadrabiając każdy nie przeczytany prze mnie rozdział.
    Więc... Boże... Dziewczyno... Jestem zimną suka i nawet łez w oczach nie mam jednak smutno mi... Kochany Natsu grzecznie pociesza Lucynkę. :3
    Mai: Pfff... I tak pewnie zaraz coś odwali...
    nooo... Zobaczymy... Na razie jest spokojny... Niech ładnie wspiera Lucynkę, bo... bo... nogi z dupy powyrywam i powieszę u niego w pokoju na ścianie!
    Mai: Mogłabym jeszcze się nimi... pobawić?
    ... wolę nie pytać...
    Mai: *smile*
    i wole nie pozwalać...
    Mai: *sad face* ploooooooooseeeeeeeeeeeeeee
    Nie.
    Mai: FOCH! Z PRZYTUPEM! I WALNIĘCIEM CASEM O ŚCIANĘ!
    Cas: CO?
    Mai: *jak powiedziała tak zrobiła*
    Cas: AŁ!*zemdlał*
    Mai: Frajer.
    ...
    Ta końcówka... Boże...BOSKA!
    I smutna... Ale świetnie Ci to wyszło!
    Rozdział jak zawsze zacny, a dokończę czytać później niestety, bo... po pierwsze jestem w szkole, a po drugie dzisiaj się ważą me dalsze losy życia... ;-;
    Mai: Pierdoła jest zagrożona i to jest ostatni termin poprawy...
    ._.


    Pozdro Neko Echia i Mai Musicrose.

    OdpowiedzUsuń