wtorek, 29 lipca 2014

Rozdział II - Walka o życie

Otworzyła oczy, widziała jak przez mgłę, korytarz, wiedziała, że ktoś coś do niej mówi, ale nie mogła zrozumieć co. Słyszała swoje imię, ale nie mogła odpowiedzieć. W końcu, zmęczenie i silny ból głowy i klatki piersiowej zwyciężył. Opadły jej powieki.
.......

- Lucy, obudź się, otwórz oczy, błagam ! - krzyczała wręcz Levy do nieprzytomnej Lucy. Ona jednak nie reagowała. 
- Proszę się odsunąć, musimy ją włożyć do karetki, a przy takim tłumie nie możemy - powiedział lekarz.
Wszyscy się pchali, żeby jakoś pomóc, czy wspierać Lucy, albo po prostu żeby zobaczyć w jakim beznadziejnym stanie.
- Natychmiast zrobić przejście - Krzyczał Makarov
Nagle, obok Lucy została tylko Levy, Erza, Mira i Loke. Gdy wkładali nieprzytomną dziewczynę na noszach, lekarz oznajmił, że ambulansu, może wsiąść tylko jedna dodatkowa osoba. 
- Ta dziewczyna, ma może jakąś siostrę, czy rodzinę w tej szkole? - zapytał kierowca
- Nie, ma tylko nas - skwitowała Erza
- No to nie wiem, możemy zabrać, najbliższą jej osobę, żeby powiedziała nam na co choruje pacjentka, czy jest uczulona, jakie leki przyjmuje...- mówił lekarz, gdy nagle przewała mu Mira. 
- Niech Levy pojedzie, ona jest jak siostra Lucy, znają się od dziecka, na pewno wie z nas najwięcej. - stwierdziła ze spokojem Mira, choć nie było jej łatwo, ponieważ ona też bardzo lubiła blondynkę.
- Dooobrze..- powiedziała przestraszona Levy.
Wyglądała równie źle jak swoja przyjaciółka. Gdy, już mieli ruszać Levy się zachwiała. Nogi jej sie uginały, miała mroczki przed oczami. 
- Dobrze się czujesz? - zapytał lekarz już w karetce. 
- Tak ... po prostu jestem bardzo zdenerwowana...-  wykrztusiła z siebie niebieskowłosa. 
Nagle ciśnienie blondynki spadło. I skurcze serca były coraz rzadsze. Szybko ruszyli w stronę szpitala. 
Lekarz widząc stan zdrowia licealistki, krzyknął:
- Musimy intubować.- Levy odsunęła się jej miejsce zajął lekarzy z rurką a drugi z tlenem.
Przyjaciółka nie mogła znieść tego widoku.. Po minucie wszystko wróciło do normy.
Ratownik odetchnął z ulgą, nie chciał żeby tak młoda dziewczyna, umarła w karetce, nie miał tutaj wyspecjalizowanego sprzętu, więc to było bardzo prawdopodobne. McGarden myślała o swojej "siostrze"
i nie mogła uwierzyć w to co się stało. Raz w życiu widziała coś podobnego i nie skończyło się to dobrze... Widziała już  w takim stanie mamę Lucy, która miała poważną wadę serca. Mogło być to genetyczne, co by znaczyło że Lucy.. Z zamyślenie wyrwał ją lekarz.
- Już sytuacja jest opanowana, na razie jej stan jest stabilny, nie ma co się przejmować na zapas, Twoja przyjaciółka jest silna wyjdzie z tego. - pocieszał mężczyzna blada jak ściana Levy. Ona jednak liczyła się z najgorszym , choć błagała Boga, żeby ta historia się nie powtórzyła.
- Ale panie doktorze.. - zaczęła niebieskowłosa. - Jej mama ... - nie mogła powiedzieć nic... słowa jakby utknęły gdzieś ... - ona umarła .. miała zawał serca. - wydusiła z siebie Levy.
- W wieku ilu lat? - zapytał zdenerwowany lekarz, choć wcześnie podejrzewał że może to być genetyczna wada.
- Nie wiem, dokładnie, byłyśmy wtedy jeszcze dziećmi kiedy to się stało, może 26...
- To niedobrze... Czy koleżanka skarżyła się na objawy typu, mrowienie kończyn dolnych , silny ucisk klatki piersiowej, szum w głowie, nagłe zwalnianie i przyspieszanie bicia serca? - dopytywał się ratownik
- yyy.. nie wiem .. ona nigdy nie chciała mówić o sobie, zawsze pomagała innym, ona .. nigdy się nie skarżyła. Nie lubiła być w centrum uwagi. - dodała smutna Levy, ponieważ zdała sobie sprawę jak mało wie o przyjaciółce...
- No .. nie dobrze, musimy coś wiedzieć..  a gdzie jest ktoś z rodziny , możesz kogoś poinformować ? 
- Niestety.. Mieszka tylko z ojcem, ale on dziś rano wyjechał za granicę i wróci za dwa tygodnie. Ale na pewno on by wiedział mniej ode mnie. - szybko dodała dziewczyna.
Mężczyzna zrobił zdziwioną minę. Ale słuchał dalej dziewczyny, która opowiedziała mu, jak wygląda sprawa w domu Heartfilia. Lekarz z uwagą przysłuchiwał się każdemu słowu dziewczyny, tak jakby jedno słowo mogło być pomocne w sprawie choroby licealistki.
W tym momencie karetka się zatrzymała i od zewnątrz otworzyły się drzwi. Dwie osoby szybkim ale zręcznym ruchem chwycili za nosze i wyciągnęli Lucy za zewnątrz a później do szpitala.
Levy z pomocą ratownika też wyszła z pojazdu i pobiegła w stronę wejścia. Nie wiedziała gdzie zabierają dziewczynę. Zatrzymała się bo nagle przypomniało jej się ale , że kiedyś przy śniadaniu, brała jakieś dziwne pastylki, ale nie chciała jej powiedzieć co to jest... Podeszła do lekarza, który stał przy recepcji i coś uzupełniał w karcie.
- Przeprasza, że przeszkadzam, ale chciałam coś powiedzieć, choć nie wiem czy to będzie istotne...- zaczęła McGarden
- Tak proszę, każda informacja się przyda - powiedział spokojnie mężczyzna.
-Panie doktorze, ja widziałam Lucy chyba dwa razy kiedy przy śniadaniu brała jakieś leki.. nie chciała mi powiedzieć co to jest dokładnie, tylko tłumaczyła się że to na ból głowy, ale ja jej nie wierzyłam, ponieważ to nie było lekarstwo z apteczki...- stwierdziła z przekonaniem dziewczyna.
- Jeśli to coś innego, musimy zobaczyć co.. Czy Twoja koleżanka miała ze sobą torbę w szkole? - zapytał lekarz jakby wpadł na jakiś genialny pomysł.
- Tak ! - powiedziała z przekonaniem. - Ja zadzwonię do przyjaciółki, żeby ktoś ją przywiózł.
- Dobrze, zrób to szybko, zależy nam na czasie. - oznajmił ratownik, po czym wszedł do jednego z pokoi szpitalnych.
Zdenerwowana Levy wyjęła telefon i zadzwoniła do Erzy.
- Halo, Leviś, co się dzieję? Co z Lucy? - zaczęła pytać szybko dziewczyna, czekając niezwłocznie na odpowiedz.
- Erza, nie mogę teraz o tym gadać, masz torbę Lucy ? - spytała pospiesznie dziewczyna.
- Yyy, torba... - usłyszała szept dziewczyny, po czym nie do koleżanki, ale do klasy zwróciła się Szkarłatnowłosa. - Ej , gdzie jest torebka Lucy? - Torbę podał jej Loke - Dobra mam Levy i co mam ja przywieść do szpitala ? 
- Tak, niech ktoś natychmiast ją przywiezie.-odetchnęła z ulgą dziewczyna.
- Dobrze.- odpowiedziała Erza po czym się rozłączyła.
.....
- Ma ktoś czym można się szybko dostać do szpitala? - zapytała Scarlet
- Ja mam Porsche 918 - oznajmił dumnie Loke, ale w tej chwili tylko Sherry, zwróciła na niego uwagę.
- No dobra...- zaczęła dziewczyna, ale przerwał jej Natsu.
- Mogą być korki o tej porze, ja to zawiozę, mam  motor.- Powiedział spokojnie Salamander 
- No chyba moja opcja jest lepsza, bo nowsza, szybsza i ładniejsza. - stwierdził ze śmiechem Loke.
- Ja ma Kawasaki X1000SX . Coś mówiłeś leszczu? - powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem Natsu, po czym szybko wstał i wyrwał torebkę z rąk Erzy i wybiegł z klasy. 
- Ej, łapie go , nie może .. - Wrzasnął Loke  i wybiegł za nim, a później reszta klasy, ale zobaczyli tylko jak Dragneel jest już na ulicy i dodaje gazu. 
Wkurzony Loke, pobiegł szybko na parking i wskoczył do swojego wozu, podjechał i Erza nie czekają na zaproszenie wskoczyła do niego i pojechali w ślad na różowowłosym.
......
Levy już siedziała w pokoju Lucy, strasznie się denerwując. Bała się o stan koleżanki, nie chciała, nie mogła pozwolić na to żeby stało się tak samo jak z jej mamą. Nagle usłyszała tylko krzyki na korytarzu, nie wiedziała o co chodzi. Gdy miała już wyjść do pokoju wpadł lekarz i Natsu w skórzanej kurtce.
- No to widzę po tym lekarstwie że wasza koleżanka wiedziała dobrze o chorobie.. - głęboko wciągnął powietrze i dokończył - To jest silny lek przeciwbólowy. Przepisuje się je osobą chorym na serce, żeby ataki nie powtarzały się zbyt często, widać że dzisiaj zapomniała go wziąć.. Ach .. - westchnął lekarz
- Czy ona.. Skąd ona to wiedziała.. ona ..- zaczęła Levy... nie wiedziała co powiedzieć ... 
Natsu patrzył tylko smutnie na bladą twarz partnerki i pogładził się po policzku.
- Za ile dni powinna dojść do siebie? - zapytał nagle ze spokojem, co wyrwało Levy z zadumy.
- Nie wiem ciężko powiedzieć, zależy kiedy się wybudzi i jak będzie po tym jej stan. Muszę z nią poważnie porozmawiać i koniecznie zrobić niezbędne badania. - po tych słowach zawołała pielęgniarkę , która natychmiast na jego życzenie pobrała krew dziewczynie i wstrzyknęła jej coś, jakieś lekarstwo. Po czym i ona i lekarz wyszli z pokoju. Została przy dziewczynie tylko jej przyjaciółka i Salamander.
- Too .. może ja już pójdę , nie będę przeszkadzał. Niech odpoczywa.. Odwiedzę ją jutro .. - powiedział grzecznie do Levy. 
- Przepraszam, Cię że musiałeś już pierwszego dnia szkoły wplątać się w takie coś.. nie dość że Loke ma ochotę Cię sprać to musiałeś tu przyjeżdżać do osoby, której nie znasz.. 
- Przestań, to z Loke` im to jego problem, że ma coś do mnie .. a co do Lucy. - urwał nagle, jakby zastanawiał się jak to swoją mieszaninę słów ubrać w zdanie - nie jestem za to zły, że mogłem komuś pomóc. Założę się że ona też by mi pomogła gdybym tego potrzebował, poza tym mamy projekt z biologi i to też jest od teraz moja sprawa. 
- Dziękuję - wyszeptała niebieskowłosa.
Po czym zadzwonił telefon, musiała go odebrać, dzwonili ze szpitala i kazali przyjechać jej do swojej mamy.
Dziewczyna nie wiedziała co zrobić, nie chciała zostawić przyjaciółki samej. Zauważyła że w pokoju jest jeszcze Dragneel.
- Ja przepraszam Cię, Natsu, ale mam wielka prośbę. - nie wiedziała jak to powiedzieć, bo to był nowy chłopak w ich szkole, w ogóle go nie znała, ani on jej .. - Czy masz czas, żeby zostać z Lucy, wiem  że to dziwne, ale ja muszę jechać do swojej mamy... bo też jest w szpitalu i lekarz kazał natychmiast przyjechać...
Głupio mi o to prosić, ale nie wiem gdzie jest Loke i Erza.. więc .. 
- Jasne! - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy, nie wiedział że ta mała osóbka jest taka miła. 
- Jeszcze raz zadzwonię do nich i dowiem się kiedy przyjadą. Zmienią Cię później. - Podeszła do niego i wyciągnęła papierek ze swojej torby, napisała coś na nim i podała go chłopakowi. 
- Masz to jest mój numer telefonu, jak coś by się działo .. to pisz, albo dzwoń, będę ciągle przy telefonie. To dla mnie bardzo ważne! - oznajmiła dziewczyna.
- Oczywiście, dowiesz się jako pierwsza, gdyby coś. - powiedział z uśmiechem na ustach. 
Dziewczynie spadł kamień z serca, poklepała do po ramieniu po czym wyszła ze spuszczoną głową.
Chłopak usiadł na krześle gdzie wcześniej siedziała Levy i patrzył na blondynkę, nie wiedział czemu, przecież  jej nie znał, ale bał się o nią .. Jak tak młoda osoba, może mieć problemy z sercem i aż takie silne ataki. Po tym co dowiedział się od doktora, podziwiał ją jak sama sobie z tym radziła. Zastanawiał się również dlaczego nic nie powiedziała swojej przyjaciółce... Nagle gdy na nią patrzył zobaczył że dziewczyna otwiera powoli oczy.
- Cześć - powiedział delikatnie chłopak.
- Hej - uśmiechnęła się do niego niepewnie dziewczyna - gdzie ja jestem? - zapytała zdziwiona.
- W szpitalu, ale wszystko jest dobrze, nie denerwuj się. -powiedział opanowany, nie chciał aby dziewczyna znowu była zdenerwowana, bo to mogłoby wywołać atak, a ona i tak jest osłabiona.
- Ale dlaczego, co się stało? - szeptała, tak jakby nie miała siły głośniej powiedzieć tych paru słów.
- Źle się poczułaś, nie pamiętasz? - zapytał zdziwiony
- Źle się czułam... Źle .. no tak.. zasłabłam .. - zawahała się dziewczyna.
 - Powiedz szczerze, mi możesz zaufać, nie rozpowiadam wszystkim uwierz mi..  Nawet nikogo nie znam więc..ekhem.. Od kiedy wiesz o swojej chorobie? 
 Dziewczyna głośno przełknęła ślinę, nie wiedziała co powiedzieć i czy w ogóle coś mówić .. ale poczuła, że może mu zawierzyć swój sekret. Liczyła na to że nic nie powie jej przyjaciółką ani że nie będzie się wtrącał w jej sprawy. 
- Od 4 lat... Gdy mama zmarła, tata poszedł na badania i mnie też tam wysłała. Poszłam sama, gdyby jednak się okazało że coś mi jest, to nie chciałam żeby tata o tym wiedział. Nie chciałam go nie potrzebnie martwić. Gdy zbadał mnie lekarz w prywatnej klinice kazał mi przyjść za tydzień po wyniki, i przyszłam .. to czego się dowiedziałam ....- umilkła, Natsu zauważył, że w jej oczach pojawiły się łzy.. - nie wiem po co ja Ci to mówię ..
- Bo komuś musisz - zachęcał ją Salamander - Daj sobie pomóc i nie zadręczaj się tym w samotności.
Samotność to pierwszy stopień do depresji a ta prowadzi tylko do jednego... Nie płacz, ej .. ! -  nie wiedział jak zareagować, jak zobaczył łzy na jej policzkach.
- Dziękuję, za pomoc - westchnęła zmęczona .
- To dopiero początek. Już wiem jak będziesz mogła się mi odwdzięczyć. - powiedział chłopak z dzikim uśmieszkiem.
- No tak pewnie, wiedziałam.. - powiedziała jakby do siebie dziewczyna, przecież czego ona mogła się spodziewać po chłopaku takim jak on... - słucham, zrobię wszystko ... no dobra prawie wszystko o co poprosisz..- powiedziała zażenowana. 
- No dobra więc.. - miał coś powiedzieć kiedy do pokoju wparował Loke i Erza. 
Lucy tylko lekko się uśmiechnęła, Erza szybko podbiegła do niej pocałowała w policzek i uścisnęła rękę przyjaciółki. Mina Loke `go gdy zobaczył rywala, mówiła tylko jedno "WYNOŚ SIĘ, ALBO POŻAŁUJESZ". Lucy to zauważyła, wzięła za rękę Natsu, który już miał podejść do Loke` go. Zatrzymał się i odwrócił do dziewczyny.
- Dziękuję, jeszcze raz, już Ci daję wolne. Fajnie że zostałeś, mam nadzieję, że jutro też się spotkamy. - powiedziała spokojnie dziewczyna jak gdyby w pomieszczeniu nie było jej zazdrosnego chłopaka.
Salamander tylko spojrzał na nią, zdziwiony, ale zadowolony. Podszedł do drzwi i powiedział:
- To do jutra, aaa co do Ciebie to co mówiłem, że będą korki. - Stwierdził, śmiejąc się w twarz chłopakowi swojej nowej koleżanki, o ile tak można to było nazwać.
- Jeszcze jedno słowo a ..
- Obaj wyjdziecie i dostaniecie zakaz wstępu na ten oddział i do tego pokoju - dokończyła Erza.
- Spadam, trzymaj się, mała. - Powiedział na pożegnanie Dragneel, machając przy tym ręką.
Na twarzy Lucy pojawił się delikatny rumieniec, który można było łatwo dostrzec na jej bladej twarzy. Na to Loke, tylko przekręcił głową i staną przed dziewczyną ze skrzyżowanymi rękami na piersi.
- Loke nie czas na obrażanie się - Stwierdziła Scarlet patrząc na chłopaka.- Natsu uratował jej życie.
Po tych słowach, Lucy jakby się zbudziła, ponieważ wcześniej, nie domyśliła się z jakiego powodu chłopak, który w ogóle jej nie znał przyszedł do niej. Ale to on ją tu przywiózł. Zastanawiała się chwilę , po czym postanowiła zapytać przyjaciółkę.
- On uratował mi życie.. Jak ?
-Yyy. no, bo znaczy.. ach .. po prostu to jest dziwne, ale przywiózł na motorze Twoją torebkę, co pomogło  lekarzom w podaniu Ci odpowiedniego  leku, ale nie wiem co w niej było... - wahając się opowiedziała koleżance
- Aaa.. to tak.. - westchnęła Heartfilia,
- A co myślałaś, że przyjechał dla Ciebie, co się zmartwił.. Pff.. dziewczyno, on ma Cię w dupie, nie rozumiesz..  a To do " Trzymaj się mała" - powiedział naśladując głos Natsu, piskliwie - powiedział, bo chciał to odbębnić, pff .. no Ty chyba nie sądziłaś ... hahah , naprawdę jesteś, aż tak naiwna, chłopak chciał zaszpanować motorem przed dziewczynami i urwać się z lekcji ... - powiedział śmiejąc się w głos.
Lucy leżała, patrząc się na niego przerażona, wszystkie elementy układanki pasowały i jeszcze ta jego prośba do niej.. Faktycznie uświadomiła sobie jaka ona głupia i naiwna. Loke się nadal śmiał w najlepsze, kiedy, do sali weszła pielęgniarka i poprosiła o ciszę a także, że pacjentka musi wypoczywać, żeby ich wizyta się niedługo skończyła.
- Wystarczy Loke - Skarciła go Erza, bo już nie mogła tego słuchać - jak Ty się zachowujesz w stosunku do najbliższej Ci osoby, nie wierzę, jak Ty się zmieniłeś.. - powiedziała z irytacją w głosie Szkarłatnowłosa.
- Nic nie szkodzi, Erzuniu, powiedział prawdę, za prawdę się nie przeprasza - wyszeptała cicho dziewczyna, po czym odwróciła głowę w drugą stronę, jakby już miała dosyć tego całego najścia.
- Przepraszam, Lu .. nie chciałem, po prostu jestem zazdrosny, bo debil miał rację , utknąłem w korku...- powiedział ze szczerą skruchą w głosie chłopak.
- Nie ma sprawy, ważne że do mnie przyjechaliście i tyle czasu zmarnowaliście i za to was kocham - powiedziała lekko odwracając głowę w ich kierunku, tylko po to żeby zaraz ją z powrotem spuścić na poduszkę.
- Dobrze się czujesz Lucy? - zapytała zmartwiona Erza
- Tak jest w porządku, tylko ... chyba jestem zmęczona.. To te leki co mi podali .- powiedział cichym głosem blondynka.
- Jeśli tak to, to przyjdziemy jutro, musisz wypoczywać,a my Cię jeszcze dodatkowo denerwujemy. - stwierdziła poważnie Scarlet, po czym zwróciła się do Loke` go  - musimy już iść.
On jednak bacznie przyglądał się dziewczynie, jakby coś przed nim ukrywała. Podszedł do niej i ukucnął przy jej łóżku.
- Ty już idź, masz tu kluczę, ja.... zaraz do Ciebie przyjdę - powiedział nawet nie patrząc jej w oczy.
Dziewczyna tylko kiwnęła głową i na odchodne pocałowała przyjaciółkę w policzek i dodała:
- Kochana, mam nadzieję, że wytrzymasz bez nas do jutra. Jak wrócę ze szkoły wpadnę i podrzucę Ci parę książek i innych pierdółek.- powiedziała do Lucy  a Ty Romeo pospiesz się, bo widzisz, że jest zmęczona.. - powiedziała to po czym wyszła.
- Nareszcie jesteśmy sami - odrzekł chłopak - Dzisiaj dość dziwnie się zachowywałem i to jak ścisnąłem Twój nadgarstek, jak robiłem Ci sceny zazdrości.. Ach .. przepraszam... nie byłem sobą. -
Dziewczyna podniosła na niego wzrok, to był właśnie ten sam Loke, w którym się zakochała, spokojny, delikatny nonszalancki, właśnie tego jej brakowało.
- Już o tym zapomnijmy, Kocham Cię głupku i nie masz co być zazdrosnym to tylko mój partner na biologię i nic poza tym - dodała z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję, Ja Ciebie kocham mocniej, dlatego się tak  zachowuje, a własnie to dla Ciebie.. na naszą rocznicę - wyszeptał jej do ucha, po czym wręczył mały prezencik do jej dłoni.
- Loke, nie wiem co powiedzieć. Ja zapomniałam zupełnie, miałam skoczyć po szkole i kupić jakieś wino, ale wyszło jak wyszło - po czym otworzyła pudełeczko, w środku znajdował się piękny, na pewno droga bransoletka.
- Ach .. Jak zawsze piękna - westchnęła z zachwytu dziewczyna. - Daj buziaka mój łobuzie!
Po pocałunku, gdy Loke miał już wychodzić upomniany przez pielęgniarkę, Lucy go chwyciła za rękaw i dodała - przyjdź do mnie jutra, będę na Ciebie czekać i poproś Erzę, żeby przyniosła mi jeszcze podręcznik z biologi, zacznę czytać o genetyce - dorzuciła szczęśliwa całą sytuacją dziewczyna
- Dobrze, kotku przekaże jej, ale wiesz.. jutro gramy mecz.. i ja nie wiem .. znaczy postaram się przyjść .
- Zapomniałam.. mecz.. nie będzie mnie na nim .. Ale jak zawsze wygracie, ja to wiem.. - nadal uśmiechając się do niego oznajmiła - Nie przychodź jutro, zapewne zbierze ich się  tutaj cała chmara, a ja wolałabym spędzić czas z Tobą sam na sam. Jeśli będzie jakaś impreza to idź na nią i się mną nie przejmuj.- szybko dorzuciła, bo wiedziała że chłopak zaraz zacznie protestować.
- No nie wiem ..
- Jak nie pójdziesz to się obrażę na Ciebie, jesteś ich kapitanem, nie możesz ich tak zostawić, baw się dobrze.
- Masz rację, ale przyjdę po jutrze i wtedy mam nadzieję, że już całkowicie odzyskasz siły, teraz lecę, bo zaraz znowu tu przyjdzie ta wiedźma i zacznie pierdzielić trzy po trzy. - zdążył to powiedzieć po czym drzwi się otworzyły i do pokoju wpadła pielęgniarka i zaczęła coś gadać. Zarówno Lucy jak i Loke wybuchli śmiechem. Pielęgniarka nie wiedziała o co im chodzi i wyprowadziła chłopaka, zostawiają Lucy samą. Ona jednak zamiast być smutna, w końcu prawdziwie się uśmiechała i nie mogła przestać. W końcu rozmawiała z takim Loke `im jakiego znała i kochała.... Odwróciła głowę na poduszę po czym Morfeusz zabrał ją do swojej krainy snów.

Klette

10 komentarzy:

  1. ach.. no i namieszałaś mi teraz w głowie.... I Natsu, i Loke są obaj taaacy uroczy i kochani..... No czekam jak się rozwinie dalsza akcja, ugh, tyle emołszyns, ten szpital, chłopaki.. ojeju.....
    Zarąbisty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Loke to zło wcielone :* Zazdrośnik jeden! + Kobieciarz!
      Dziękuję ^^

      Usuń
  2. Czuję się wkręcona w to opowiadanie. *///*
    Ale najpierw formalności... xd

    Nadal widzę różnego typu błędy, ale przypuszczam, że w dalszych rozdziałach nie ma ich już tyle. >///<
    Jeśli tylko byś chciała (ale tylko gdybyś chciała), mogłabym Ci je później na spokjnie (i nie pisząc z telefonu) powyszukiwać. Tak do ewentualnej korekty. :3

    Co do rozdziału pod względem fabuły...
    Jest równie świetny co poprzedni! :D
    W dalszym ciągu shippuję NaLu i póki co nie widzę powodu do zmiany swojego nastawienia... :p *Ramieniem Lucy taki kawaii* *^*
    Z resztą... Nawet gdyby Locky nagle stał się bardziej "super, świetny i inne tego typu słowa", a Natsu magicznym sposobem przemieniłby się w "super debila" - ja chyba i tak l dalej kibicowałabym Salamandrowi. *3* Chyba... xd
    *Ach te moje wywody.*
    ^·^
    A tak swoją drogą, mam nadzieję, że Lu-chan nie będzie miała nazbyt poważnych dolegliwości w związku ze swoją przypadłością... ;----; Bo serce mi się kraje, jak pomyślę, że mogłoby stać jej się coś poważniejszego (a już i tak jest dość poważnie). ;----;

    A Levy się tak martwi. ;^;
    I Erza.
    I Mira.

    I nawet Natsu badboy. ;^;

    Ale to nawet dobrze, bo z takim nastawieniem chłopaczyna szybciej weźmie w obroty Lucynkę. ♥.♥

    Ale Locky wszystko popsuł. -.- Bęcwał jeden. -.-
    I teraz Lucy myśli, że to wszystko było na pokaz czy cuś w ten deseń... ;-;

    O Bosz, jestem załamana poziomem tego komentarza... xd

    Drodzy państwo..!
    Tym oto akcentem zakończymy na tą chwilę komentowanie..! :p

    Lecę czytać dalej. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spokojnie*
      Rumieniec**
      Nie "ramieniem"
      xd
      Głupia korekta... :p

      Usuń
    2. Dziękuję, wiem o błędach, ale w tych pierwszych rozdziałach, komputerek nie wyszukiwał mi błędów i nie mogłam poprawić i oo .. ale póxniej będzie lepiej. Super komentarz dziękuję bardzo xd

      Usuń
  3. Mówiłam, że będę powoli czytała, ale już jestem po kolejnym, długim rozdziale. Bardzo fajnie się czytało i dość przyjemnie. Lubię paring Nalu i widzę, że zmierza on w dobrą stronę, choć cieszę się, że nie próbujesz niczego na siłę wciskać np. pocałunki przypadkowe, czy ona go kocha czy nie itd. Naprawdę to bardzo dobrze...

    Ciekawe, kiedy się wezmę za kolejny rozdział... No nic.
    A! Zapraszam cię na mojego bloga pt. "Smocze Królestwo". Jest to remake dawnej historii. Dopiero wstawiłam taki Prolog, ale mam nadzieję, że zachęcę cię do pozostania dłużej ;)
    http://smocze-krolestwo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. ooo a jednak Loke nie jest taki zły jak wydawało mi się po pierwszym rozdziale, chociaż wydaję mi się,że jeśli pójdzie na tą imprezę to coś się stanie (ale to tylko moje domysły ;))
    ciekawi mnie o co Natsu miał zamiar poprosić Lucy, no nic idę do 3 rozdziału,może uzyskam odpowiedź :D
    Pozdrawiam
    - Lu-chan

    OdpowiedzUsuń