Blondynka pobiegła co sił do swojej ukochanej mamy i wpadła jej w ramiona. Layla pocałowała ją mocno i machnęła w powietrzu ręką i natychmiast obok pojawiły się jeszcze dwie huśtawki. Lucy wykonała szybki obrót i usiadła obok. Pierwszą rzeczą jaka wpadała jej do głowy, żeby zapytać mamę o to piękne magiczne drzewo. Blondynka nie zdążyła jeszcze otworzyć ust a jej matka, jakby czytała je w myślach powiedziała:
- To Tęczowa Wiśnia skarbie. Pewnie chcesz wiedzieć, czemu jest tak duża i piękna, co? Już Ci wyjaśniam. To drzewo z pozoru normalne jest napędzane ludzką dobrocią i miłością. Oczywiście szczerą. Kiedy weszłaś na Rajską Wyspę rozbłysła chyba do maksimum swoich możliwości. Pokochała Cię.
- Tęczowa wiśnia... Mamo, co ja tu robię? Co Ty tutaj robisz z tatą? Czemu jest z Tobą a nie ze mną? Błagałam, żebyś mi go tak szybko nie zabierała!
- Kochanie.. - odezwał się łagodny głos ojca na huśtawce obok. Jude dotknął ramienia swojej małej córeczki i całe ciepło które kumulował wewnątrz siebie przeszło na Lucy. - Teraz jestem szczęśliwy! W końcu mogłem połączyć się z Laylą. Tyle na to czekałem. Nigdy nie chciałem Cię zostawiać, tylko ty mnie trzymałaś po tamtej stronie. Tylko ciebie miałem. Chcę, żebyś wiedziała, że długo nie cierpiałem. W sumie, to spodziewałem się że kiedyś to nastąpi. Natsu, dzielny chłopak ostrzegł mnie, żebym uważał. Nie chciałem, żeby widział, że się przejmuję, dlatego udawałem, że jest mi obojętne co mówi, ale nie było. Dzięki niemu zdążyłem uratować Minervę i dzieci. Nie chciałem, żeby podzieliły mój losu.
- Tato... Skoro wiedziałeś, czemu sam nie wysiadłeś i nie uciekłeś?
- Mam już swoje lata i chęć walki o swoje życie powoli gaśnie. Jak miałem do wybory ich a siebie to wybór był oczywisty wybrałem ich. Jednak mój wybór, nie było do końca bohaterki. Myślałem też o sobie, wiedziałem, że pewnie niedługo przyszedł by na mnie czas, nie chciałem przeciągać tej chwili. Chciałem w końcu zobaczyć światło mojego życia i być z nim na zawsze. - mówiąc to złapał za rękę siedzącą obok żonę.
- Czyli, Ty .. Ty jesteś szczęśliwy? Nie żałujesz niczego? Nie chciałeś żyć, żeby czegoś naprawić?
- Tak szczęśliwy jak teraz byłem raz w życiu. Mianowicie wtedy gdy ty przyszłaś na świat. Lucy, żałuję tylko jednego! Żałuję tego, że zacząłem się od Ciebie odizolowywać, żebyś stała się samodzielna. Zacząłem traktować cię przedmiotowo, tego właśnie nie na widzę w sobie... Krzywdziłem Cię swoim zachowaniem i słowami. Wierz mi, nie chciałem tego, ale coś we mnie z dnia na dzień pękało. Może ta dziewczyna, zamiast mnie zabić to tak naprawdę mnie uratowała? To nieważne - dodał szybko widząc zdziwienie na twarzy blondynki. - Chce tylko wiedzieć, żebym mógł zaznać szczęście wieczne, czy Ty mi to wybaczasz, że byłem taki okropny dla Ciebie? Że za późno zrozumiałem swoje błędy...
Po tych słowach Lucy pewnie wybuchłaby płaczem i już się do tego przygotowywała, jednak kiedy chciała otrzeć twarz miała suche ręce. Spojrzała dziwnie na mamę, a ona tylko uśmiechnęła się do niej.
- To jest magiczny świat. Tutaj nie znamy czegoś takiego jak łzy smutku, złość czy nienawiść. Ta dolina charakteryzuje się tym co wspaniałe, tym co jest w naszych duszach. Tak długo czekałam, na twojego tatę. Tak długo czekałam na Ciebie Lucy, ale tak jak twojego tatę, to Ciebie nie mogę zatrzymać. Masz jeszcze przed sobą wspaniałe życie, pełne wielu przygód, szczęścia, ale i przykrości na które jako twoja matka nie mogę patrzeć. To jest zbyt bolesne. Chce, żebyś pamiętała, że słyszę każdy list napisany do mnie. Każdy jest piękny i ma w sobie magię.
- Kochanie.. - znowu Jude zwrócił się do swojej córki - chce, żebyś uważała na siebie i nie poddawała się tak łatwo. Będziemy tutaj na Ciebie czekać, jednak twoje życie jest tak długie, że nie wiem czy do tego czasu, nie zanudzimy się z mamą na śmierć. - powiedział śmiejąc się głośno i lekko, ale przyjaźnie klepiąc swoją żonę w ramię.
- Tak, to Ci się udało kochanie.- dodała uśmiechnięta. - zanudzić na śmierć, powiedziała osoba, która spłonęła w samochodzie. Super żartowniś z Ciebie! - dodała kiwając karcąco głową.
- Przepraszam, ale ja miałem przynajmniej ciekawszą śmierć. Ty umarłaś w szpitalu na stole operacyjnym! - powiedział urażony mężczyzna.
- Nawet mi tego nie przypominaj, to było straszne. Tak tam śmierdziało i...
- O fu! Przestańcie, to jest okropne. Nie licytujcie się kto "fajniej" umarł.
- Widzisz Lu, my już się z tym pogodziliśmy! Teraz chcemy, żebyś Ty to zrobiła. Gdy patrzymy na Ciebie to zamiast się cieszyć z takiego życia jakie dostaliśmy to zamartwiamy się o Ciebie. - Wstali i podali dłonie swojej córce. Ucałowali ją w czoło i uczynili błogosławieństwo. Dziewczyna nie chciała ich zostawiać, jednak oni nalegali i tłumaczyli że czas jej spotkania dobiega końca.
- Mamo, powiedz mi tylko jedno, czemu dopiero teraz?
- Czemu dopiero teraz się spotkałyśmy? - zapytała i poczekała aż Lucy kiwnie głową na potwierdzenie, po czym odpowiedziała - Bo dopiero teraz przyszedł odpowiedni czas, ale pamiętaj kochanie, że pomimo tego, że nas nie będzie z Tobą tam na dole, to jesteśmy tutaj - wskazała na miejsce, gdzie znajduje się serce dziewczyny. -Rozumiesz, mnie? Kiedy jesteś rozdarta i nie wiesz co zrobić, wsłuchaj się w głos tam głęboko a nas usłyszysz.
- Dziękuję mamo! Tak bardzo was kocham!
- My Ciebie też księżniczko!
- Czy to już pożegnanie? - zapytała czekając na przeczące słowa, jednak Jude pokiwał głową. - Odprowadzicie mnie? Inaczej znowu się zgubię...
- Nie możemy iść dalej. Jesteśmy tylko duszami, a tamtą drogą podążają tylko ludzkie egzystencje. Ale wiedz jedno, nie zgubisz się. Tam już ktoś niecierpliwie na Ciebie czeka. Wręcz strasznie się denerwuje. Musisz do niego iść i nieco go uspokoić. - rodzice uśmiechnęli się do dziewczyny a ona natychmiast się zaczerwieniła.
- Jeszcze o tyle rzeczy miałam się was zapytać.
- Kochanie, teraz już nie zdążysz, ale chce Cię poprosić o jedną rzecz! Dbaj o siebie i zaopiekuj się Michelle. Ona strasznie ciężko znosi to wszystko. Tylko udaje twardą. I jeszcze jedno, najważniejsze! Nie chce żebyś po mnie płakała.
- Nie będę. Pomimo tego, że strasznie cierpię, że nie ma Cię z nami to wiem, że tutaj jesteś szczęśliwy. Zaopiekuję się nią obiecuje! Tato jeszcze jedno! - dodała pospiesznie blondynka czując jak nogi same prowadzą ją do labiryntu. - Wybaczam Ci! Zawsze Cię kochałam i nigdy nie przestałam. Nigdy!
- Wiem skarbie! A teraz w drogę mała!
- Papa! TAK BARDZO WAS KOCHAM! - krzyknęła i pomachała na pożegnanie swoim rodzicom.
- Do zobaczenia kochanie! Wspaniałej życiowej podróży! Niech Bóg ma Cię w swojej opiece!
Kiedy blondynka weszła z powrotem na krętą ścieżkę, głosy jej rodziców powoli ucichły, jednak słyszała niektóre wymienione między nimi zdania i ich głośny śmiech. Ostatnią rzeczą jaką udało jej się wychwycić, zanim czyjaś ciepła dłoń wyciągnęła ją na ziemię były słowa taty: " Nawet nie wiesz, ile dałaś mi szczęście wydając Lucy na świat. Po twojej śmierci stała się dla mnie najważniejsza!". Po tym dziewczyna nagle otworzyła oczy, lekko przyćmiona i nieświadoma obrotu sprawy obudziła się na zimnej podłodze policyjnego komisariatu. W pewnym momencie blondynka zdała sobie sprawę, że wróciła do rzeczywistości, jednak nie chciała tu być. Ten świat był nieidealny i niepoukładany. Nie było tu szczęścia, chyba, że sobie ktoś je narysował. Jednak jedyną osobą, która dzieliła ją od tamtego stanu był chłopak, który właśnie pomagał jej wstać, obejmując jej biodra silnymi, gorącymi rękami. Wiedziała, że tylko jego obecność trzyma ją przy życiu. Dziewczyna wstała tak szybko jak szybko upadła, jednak tym razem miała przy sobie swojego obrońcę, swojego różowowłosego anioła stróża i wiedziała, że już nigdy więcej nie da jej upaść.
- Dziękuję, że przy mnie jesteś! - szepnęła mu do ucha, znajdując się w jego objęciach.
- Jestem na zawsze, tylko twój!
.....
Już się tłumaczę. Miałam niedobór fantastyki w moich rozdziałach więc musiałam dodać coś co mi w duszy grało od dłuższego czasu. Pewnie więcej taki rozdział się nie przytrafi, ale jak wam się spodoba, to czemu nie :D Rozdział mega spontaniczny, miało go nie być, a na jego miejsce powinien pojawić się już prosto z komisariatu, ale taka mała odskocznia. Dziękuję, że ze mną jesteście <3 Klette
.....
Już się tłumaczę. Miałam niedobór fantastyki w moich rozdziałach więc musiałam dodać coś co mi w duszy grało od dłuższego czasu. Pewnie więcej taki rozdział się nie przytrafi, ale jak wam się spodoba, to czemu nie :D Rozdział mega spontaniczny, miało go nie być, a na jego miejsce powinien pojawić się już prosto z komisariatu, ale taka mała odskocznia. Dziękuję, że ze mną jesteście <3 Klette