środa, 23 grudnia 2015

Rozdział XXXI - Uwolniona rozpacz

5 dni później...
- Bardzo dziękuję, państwu za przybycie. To wspaniale, że aż tyle osób chce razem ze mną pożegnać tatę. Wypada powiedzieć kilka słów o nim jaki był więc zacznijmy od początku.
Chyba jedyną osobą, która tak naprawdę znała tatę była moja mama. Razem byli nie do pokonania. Oddzielnie każde z nich chorowało na ciężką infekcję zwaną tęsknotą. Ta właśnie tęsknota, nie daje mi spać. Ta tęsknota zabija mnie od środka, bo gdyby nie ona nie przeżyłabym w ten sposób śmierci taty. Zastanawiając się nad tym uświadomiłam sobie, że ja nie mogę wytrzymać bez niego 5 dni a ile dni on musiał wytrzymać bez mamy? Bez kobiety swojego życia, bez jedynej opoki i miłości.W pewnym momencie swojego życia tata zaczął popadać w pracoholizm. Nie wiem czym był on spowodowany, może właśnie ową infekcję. Kochałam tatę przez całe moje życie, ale patrzenie jak całe dnie spędza nad papierami do pracy i zapomina o swojej rodzinie było jak upadek z nieba. Dopiero teraz kiedy patrzę na to z innej strony widzę, że ojciec uciekł przez całe swoje życie a jedynym bezpiecznym miejsce w jakim znalazł schronienie była jego praca. Jakieś dwa miesiące przed śmiercią zmienił się na tyle, że nawet ja nie mogłam go poznać, stał się moim przyjacielem i najbliższą mi osobą. Miał on złożony charakter i pewnie osoby, które z nim pracowały mogą to potwierdzić. Był osobą, która publicznie nie umiała wyrażać uczuć, był szorstki i nigdy nie chwalił swoich współpracowników. Nie będę tego ukrywać, bo wszyscy wiemy jaka jest prawda. Dlatego naprawdę bardzo się cieszę, że aż tyle osób pracujących z tatą przyszło. Doświadczyłam tego również na własnej skórze. Nigdy nie pochwalił mnie przy moim przyjaciołach ani przy swoich znajomych. Zostawiał to na czas kiedy byliśmy w domu sami. Wtedy jakby zrzucał maskę strasznego, surowego i doprowadzającego do łez szefa i stawał się prawdziwym kochającym ojcem. Był nim od kiedy pamiętam i pozostał nim do końca. Pomimo drobnych nieporozumień i przykrości które usłyszałam pewnego dnia, nigdy nie zmieniłam zdania o nim. Były chwilę zwątpienia i słabości, ale jako jego córka starałam się ich unikać i ich liczbę ograniczyć do jedności.
Dokładnie nie pamiętam, jak to było kiedy byłam jeszcze niemowlakiem, ale listy rodziców do dziadków przeczytałam chyba 100 razy. Były tak piękne, że nawet nie możecie sobie wyobrazić jak mnie rodzice kochali. Osoby, które znały tatę z zewnątrz, nie mogą powiedzieć, że był wspaniałym człowiekiem, ale ja mogę. Tata zawsze cytował mamie fragmenty PŚ. "Miłość nie pamięta złego", "Miłość wszystko znosi", "Miłość nigdy nie ustaje" i właśnie taką miłość pamiętam z mojego dzieciństwa i taką miłością obdarzaliśmy się nawzajem. Ojciec bardzo często wyjeżdżał, co sprawiało, że musiałam się usamodzielnić, ale zawsze mogłam liczyć na jego wsparcie. Kiedy wyjechał w sprawie biznesowej do Grecji spotkał tam swoją dawną znajomą ze studiów Minervę. Było jej ciężko, gdyż mężczyzna z którym miała wziąć ślub zostawił ją dowiedziawszy się o jej ciąży. Tata na początku dawał jej pewne kwoty pieniężne na utrzymanie, czasami nocował i pomagał jej zajmować się maluchami, jednak ze spotkania na spotkanie coś między nimi zaiskrzyło albo po prostu oboje źle znosili samotność. Postanowili razem zamieszkać i pomimo iż na początku nie dogadywałam się z nią to do dziś dnia mam do niej wielki szacunek. Kiedy zdarzył się wypadek myślałam, że ona i jej dzieci ... moja macocha i moje rodzeństwo zginęło, jednak policja odnalazła ją i zawiozła mnie do niej. Mogłam szczerze z nią porozmawiać i poznać historię ich związku. Nie ukrywam faktu, że wcześniej jej nie lubiłam, wręcz ujmę to tak - nienawidziłam jej - gdyż nie znałam prawdziwego znaczenia tego słowa. Teraz je znam i wiem, że to była przejściowa faza. Minerva okazała się opiekuńczą matką i dobrą osobą. Wszystkie nieprzyjemne słowa, które padły z jej ust, podczas wspólnego mieszkania były wynikiem tragedii, które musiała przejść. Bo zgodnie ze słowami, które kiedyś wyczytałam "W prawdziwym życiu, w odróżnieniu od fikcji, nic nie jest tym, czym się wydaje..."
Uważam, że starta taty, jest ogromna, ale widzę w niej pewną logikę. Rodzice mówili, że "Pan Bóg zabiera człowieka wtedy, gdy widzi, że zasłużył sobie na Niebo". Kilka miesięcy przed śmiercią tata przeżył ogromną wewnętrzną przemianę, która zadecydowała o jego odejściu. Bóg trzymał go na tym świecie, aby ten mógł pogodzić się ze mną i żeby wyjaśnił wszystkie sprawy, aby po śmierci mógł cieszyć się pięknym ogrodem jaki dla niego przygotował. Może niektórzy uznają mnie za nienormalną, ale właśnie tak uważam. Dzisiaj jest ten dzień, kiedy mogę sobie pozwolić na płacz i właśnie teraz mogę pozwolić sobie na chwilę słabości, żeby później móc wrócić do rzeczywistości pełna sił.  Pomimo tego, że los rozdzielił nasze drogi życiowe to wiem, że kiedy nasze zagubione dusze się odnajdą wtedy będziemy razem i nikt nas nie rozdzieli. Tak brzmiała nasza obietnica. - NA ZAWSZE DOPÓKI ŚMIERĆ NAS NIE ROZŁĄCZY!. Dotrzymałeś obietnicy! Byliśmy razem i nie pozwoliłeś nikomu wtrącać się w nasze życie. Dzięki Tobie, nigdy nie brakowało mi niczego i wyrosłam na taką osobę z której mogę być dumna. Ty mnie wychowałeś i Tobie zawdzięczam wszystko co mam, wszystko co kocham.
Głęboko wierzę w to, że "Ci, których kochamy, nie umierają nigdy, bo miłość, to nieśmiertelność". 
Podsumowując moją dość obszerną mowę, chciałabym w tym miejscu i właśnie o tej godzinie kiedy słońce chyli się ku zachodowi i rozświetla jego grób swoim czerwono-żółtym blaskiem, pożegnać wspaniałego businessmana, kierownika, szefa, przyjaciela, syna a przede wszystkim męża i ojca rodziny. Chciałam mu powiedzieć, że kocham go nad życie, tak jak kocha się najwspanialszy kwiat w swoim pełnym rozkwicie. Nigdy nie zapomnę o Tobie i mamie. Mam was w swoim sercu i zawsze jest tam dla was miejsce. Strasznie mi przykro, że zostawiliście mnie kiedy potrzebuje was najbardziej, ale jeśli uważaliście, że sobie poradzę to na pewno tak będzie. Kocham was najmocniej jak potrafię, dziękuję, że zawszy byliście ze mną i że nigdy przenigdy we mnie nie zwątpiliście. "Są chwilę, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym co przynosi los". Choć przychodzi to trudno trzeba to zrobić. Trzeba iść dalej nie patrząc wstecz, trzeba przekazać miłość, którą obdarzaliście mnie przez tyle lat dalej, żeby pokazać innym co to słowo naprawdę znaczy. Chciałabym wam mieć zawsze przy sobie, ale skoro to niemożliwe to muszę się z tym pogodzić i czekać aż czas uleczy rany.
"Na tym świecie CIENI I ŚWIATEŁ każdy musi odnaleźć swoją własną drogę..." 
Dziękuję za wszystko i życzę Tobie tato spokojniej podróży do swojego ostatecznego celu, żebyś mógł połączyć się z mamą po swoim odejściu z tego świata. Śpij dobrze, zasłużyłeś na odpoczynek.
....
Blondynka z oczami mokrymi od łez odeszła od mównicy i podeszła do grobu ojca, który czekał na jej przyjście. Trzymała w ręku białą różę do której powiedziała ostatnie słowa zanim ją wrzuciła. Michelle zrobiła to samo po czym stanęła koło Lucy. Zaraz po mniej do grobu zaczęli podchodzić przyjaciele Jude, pracownicy i przyjaciele Lucy. Zanim opuścili cmentarz podchodzili grupkami do Lucy, żeby złożyć jej kondolencje. Dziewczyna ze smutkiem w oczach przyjmowała każde powierzone jej słowa. W pewnym momencie podszedł do niej starszy mężczyzna i powiedział, że chciałby, żeby przyszła jutro do firmy, jakby to nie był dla niej problem. Dziewczyna zgodziła się, po czym mężczyzna wziął bardzo elegancko wyglądającą kobietę pod ramię i przeszli przez cmentarz opuszczając go i odjeżdżając swoją czarną limuzyną. Lucy, nie wiedząc dlaczego nie mogła oderwać od niech wzroku, jakby czuła, że staną się w jej życiu ważnymi osobami. Obudzona z transu przez Michelle, wzdrygnęła się lekko po czym patrzyła na kolejne osoby, które do niej podchodziły. Jako ostatni podszedł Natsu i dziewczyna całkowicie się rozkleiła

przytulając się do jego silnych ramion, które ją objęły. Chłopak pocałował ją w czoło i nie zluźniał uścisku, do czasu kiedy Michelle, im nie przeszkodziła wskazując na jeszcze jedną przybyłą osobę. Był to Ethan - policjant, który pomagał w śledztwie. Dziewczyna była nieco zaskoczona obecnością mężczyzny, ale ze
spokojem zapytała:
- Co pan tu robi?
- Dobry wieczór, przepraszam, że przeszkadzam, ale chciałem przekazać wyrazy bólu i najszczersze kondolencje z powodu straty ojca.
- Dziękuję, miło że pan przybył, ale nie trzeba było się aż tak fatygować, naprawdę. - dodała zmieszana Lucy. Natsu też zrobił się nieufny bo przecież, który policjant przychodzi na pogrzeb, osoby której nie zna. Chwilę później znalazł odpowiedź widząc jak patrzy się on na jego dziewczynę. W żyłach natychmiast krew zaczęła mu szybciej krążyć, ale Lucy delikatnym głosem wyciągnęła go z transu.
- Natsu, możemy już jechać do domu? Proszę...- Salamandrowi, nie trzeba było tego powtarzać dwa razy. Wszyscy którzy zostali, pomodlili się i pożegnali z Jude po czym wrócili do domu.
...
*oczami Natsu*
Przez ostatnie kilka tygodni Lucy dziwnie się zachowywała, potrafiła nie odzywać się do mnie nawet przez kilka dni. Czasami nie miałem pojęcia czym jest to spowodowane. Szukałem winy w samym sobie, pewnie znowu coś źle zrobiłem, zapomniałem o czym albo powiedziałem coś niestosownego. Widziałem w oknie jak wyjeżdżała rano samochodem z garażu i wracała dopiero w nocy. Codziennie dzwoniłem do Levy i Michelle, żeby dowiedzieć się co jest grane, ale żadna nie znała odpowiedzi na moje pytanie. Z dnia na dzień chudła w oczach, teraz można było ją przyrównać do zapałki. Martwiłem się strasznie, że coś jej się stanie, że wpadnie w anoreksję, albo zachoruje. Bałem się, że przez depresje w jaką popadła zostawi mnie na zawsze, zapomni o mnie i o mojej obecności. Czekałem i czekałem. Mój telefon zawsze był przy mnie czekając na odpowiedź, znak życia. W pewnym momencie mojego życia, jej przyjazdy w nocy, nie stanowiły problemu lecz stawały się wybawieniem. Wiedziałem, że nic jej nie jest, że wróciła, że jest na przeciwko. Pewnego dnia postanowiłem ją śledzić i wiem teraz że to była zła decyzja, tego dnia akurat pojechała na cmentarz i kiedy mnie zobaczyła czekającego na nią zdenerwowała się do tego stopnia, że bałem się do niej odzywać przez kolejne kilka tygodni. Jeśli chcecie wiedzieć, to tak pomimo tego, że nie jestem tchórzem bałem się jej jak cholera. Na dodatek, każdy mój krok w jej stronę coraz bardziej zaczął nas od siebie oddalać. Lucy stawała się nieuchwytna dla mnie. Codziennie spotykała się z tym policjantem, ale ufałem jej i wierzyłem, że mnie nie zdradzi. Natomiast problem tkwił w tym, że nie ufałem jemu. Nie mogłem pozwolić, żeby ten idiota coś jej zrobił. Kiedy zobaczyłem ich w barze siedzących jednym stole facet zaczął się do niej dobierać. Dobrze, że przyjechałem na czas, Lucy łapczywie starała się odepchnąć go od siebie, ale nie mogła. Podbiegłem do niech i z całym impetem przypierdoliłem skurwielowi, za to, co próbował zrobić mojej dziewczynie. Nie szczędziłem również słów, jednak Lucy, zaczęła mnie ciągnąć w stronę wyjścia wtedy, kiedy obijałem mu tą wstrętną mordę. Może bym  go nawet zabił gdyby nie ona, ale to nic. Należałoby mu się to. Kiedy wyszliśmy, zamiast powiedzieć coś w stylu " Dziękuję, że jesteś, byłam samotna, próbowałam uciekać, ale nie wiedziałam gdzie... " To powiedziała " Co Ty robisz, do kurwy nędzy! Chcesz go zabić? Czy Ty jesteś poważny?" Wbrew temu co myślicie, zabolały mnie troszkę jej słowa. Liczyłem na coś innego, ale się przeliczyłem. Próbowałem jej coś powiedzieć, ale mi przeszkadzała w końcu zgodziła się, żebym ją podwiózł, ale właśnie ta przejażdżka, była chyba najmniej przyjemnym przeżyciem ostatnich dni. Usłyszałem słowa, które zapadły w mojej pamięci po dziś dzień. Ujęła to dosłownie tak: " Nie myśl sobie, że przez jedno uratowanie mi życia coś się miedzy nami zmieniło. Na pogrzebie potrzebowałam kogoś takiego jak Ty, teraz już  nikogo nie potrzebuje. Romansuj sobie dalej z Michelle i Lisanną i z kim jeszcze tam piszesz i rozmawiasz codziennie. W dupie to mam Ty gnoju. To wszystko przez Ciebie, gdyby nie Ty on by żył. Chciała Ciebie a niego. Nienawidzę Cię, masz mi się więcej na oczy nie pokazywać, bo inaczej nie będę nad sobą panowała tak jak teraz." To sprawiło mi tak niewyobrażalny ból, że do tej pory ciężko mi się z tym pogodzić. Dwa dni później do mojego domu, zapukała Michelle. Dowiedziałem się od niej, że Lucy ją wyrzuciła i powiedziała, że nie chce jej widzieć. Było mi strasznie przykro jak potraktowała swoją siostrę, ale powiedziałem, że nic nie potrafię uczynić w tej sprawie. Pożegnałem ją i życzyłem szczęśliwej i bezpiecznej podróży do domu. Samotność doskwierała zarówno mi jak i Lucy, ale oczywiście nie chciała tego przyznać. W kolejnych dniach po nieprzyjemnej rozmowie, poczułem gorycz jadu jej słów pozostawioną na mojej duszy. Broniłem się jak mogłem, żeby zapobiec poczuciu winy, ale ono jednak wygrało. Toczyłem walkę z samym sobą, ale co noc jej słowa wracały do mnie ze zdwojoną siłą. Nic nie mogłem poradzić, zatracałem się w czeluściach mrocznej strony mojego serca, wracając pamięcią do poprzedniego życia i modląc się, żeby żadne wydarzenie więcej nie wróciło. Pomimo tego, że czułem się winny i że powinienem ją zostawić samą to nie umiałem. Wysyłałem do jej domów aniołów stróżów, którzy mieli sprawować pieczę nad jej życiem. Po kolei wszystkich odrzucała oprócz jednej osoby, której nie znała. Zaufała obcej osobie, która w moim mniemaniu była jej najbliższą rodziną. Skołowałem numer do mężczyzny, który chciał się z nią spotkać w firmie, mówię o facecie, który odjechał limuzyną w dniu pogrzebu. Zadzwoniłem po jej dziadka...
.......................................................................................................................................
1*"W prawdziwym życiu, w odróżnieniu od fikcji, nic nie jest tym, czym się wydaje"-Carlos Ruzi Zafon "Światła września"
2*"Pan Bóg zabiera człowieka wtedy, gdy widzi, że zasłużył sobie na Niebo" - Jan Grzegorczyk
3*"Ci, których kochamy, nie umierają nigdy, bo miłość, to nieśmiertelność" - Emily Dickinson
4*"Są chwilę, by działać i takie, kiedy należy pogodzić się z tym co przynosi los" - Paulo Coelho
5*"Na tym świecie CIENI I ŚWIATEŁ każdy musi odnaleźć swoją własną drogę" - Carlos Ruiz Zafon "Światła września"
....................................................................................................................................................................................
Z okazji nadchodzącego Bożego Narodzenia, pragnę wam życzyć szczęśliwych, pełnych miłości i ciepła rodzinnego świąt. Żeby nikogo nie zabrakło przy rodzinnym stole w Wigilijny wieczór, żeby na waszych twarzach pozostawał uśmiech, zawsze szczery, abyście mogli dzielić się swoją miłością i radością z najbliższymi. Żebyście zawsze mogli liczyć na ich wsparcie i wsparcie waszych przyjaciół. Aby ten Nowy Rok przyniósł wam więcej przyjemnych chwil niż poprzedni. Życzę wam również samych sukcesów w przyszłości, każdy mały sukces bierze się z ciężkiej pracy więc jeśli zaczniecie od nowego roku pracować na niego szybciej go osiągniecie. Mam nadzieję, że wszystkie wasze marzenia oraz postanowienia się wypełnią, że zawsze będziecie mieli przy sobie bliskie wam osoby, dużo kaski, wspaniałych przyjaciół, udanych związków, dużo książek do czytania, dużo Anime do oglądania, prezentów pod choinką i mnóstwa przyjemności. Na koniec powiem, coś co powinno być zawarte na początku! (Brawo ja). Mam nadzieję, że zdrówko was nigdy nie opuści i po świętach naładujecie akumulatory i wrócicie do szkoły, do pracy i we wszystkie inne miejsca z nową siłą, przepełnieni miłością naszego Stwórcy, który narodzi się w naszych sercach. Wesołych świąt i przy okazji szczęśliwego nowego roku moi drodzy przyjaciele, niech wasza radość, szczęście i miłość nigdy was nie opuszcza! :* <3 Agnieszka

sobota, 12 grudnia 2015

Rozdział XXX - Czas życia

- Zapraszam panno Heratfilia do mojego gabinetu. - rzucił podpisując jakieś przyniesione przez asystenta dokumenty. Za blondynką weszła Michelle i Natsu. Dziewczyny usiadły na krzesłach a chłopak stanął za jeszcze nieco obolałą po upadku blondynką. Komisarz wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi. Podał rękę najpierw panią a później różowowłosemu. - Dziękuję, że tak szybko się pani u nas zjawiła. Mam nadzieję, że dzisiaj pani czuje się lepiej. - poczekał aż dziewczyna pokiwa głową i kontynuował. - Zaprosiłem was do mnie, gdyż mamy pewne dowody, które zostawić bez śledztwa byłoby grzechem. Oczywiście rozumiem, że chcą państwo znać przyczyny wypadku? - ponownie, zadając pytanie czekał na reakcję reszty i dopiero mówił dalej - Także z badań śledczych wynika, że przyczyną wypadku był uszkodzony przewód hamulcowy a także bak z paliwem. Sprawca znał się na rzeczy, gdyż zamontował mały nadajnik, który miał uruchomić resztę trybików i wybuchnąć w odpowiednim momencie. Strasznie mi przykro, ale nie wygląda to na osobę początkującą, co świadczy, że to z pewnością, nie był przypadek, że padło akurat na pani ojca. - po tych słowach, dziewczyna zaczęła się nad wszystkim zastanawiać i prowadzić w głowie swoje własne śledztwo. Przeszkadzało jej łkanie Michelle, która non stop zmieniała chusteczki i wycierała oczy. Próbowała wysilić umysł.  Komu, mogłoby zależeć na śmierci jej ojca...Wcześniej  po dziwnym spotkanie z rodzicami, które nie wiedziała, czy było prawdziwe czy to tylko wymysł jej wyobraźni,  ojciec, coś wspomniał, że się domyślał. Nie! Powiedział, że Natsu go ostrzegł. I powiedział, coś o dziewczynie....
- Mary! - krzyknęła blondynka wracając do rzeczywistości
- Słucham? - zapytał zbity z tropu policjant.
- Mary, była dziewczyna Natsu. Jest dość dziwna, wydaje mi się, że ma zaburzenia psychiczne i zdecydowanie potrzebuje leczenia! To ona musiała to zrobić, nie ma innej opcji. - mówiła gorączkowo, ale racjonalnie Lu.
- No dobrze, a czy jest powód, żeby pani podejrzewała akurat ją? Czy wcześniej padły groźby z jej ust?
- I to nie raz - prychnął Natsu. - Proszę ją sprawdzić, Lucy ma rację. Około 3 tygodnie temu dostałem od niej wiadomość, że coś złego może stać się Lucy, albo jej rodzinie, przez moje zachowanie.
- Prostując...- dodała jąkając się złotowłosa - Natsu, nie chciał do niej wrócić.
- Dobrze, sprawdzimy ją w pierwszej kolejności. Później spiszemy jej dane. Czy podejrzewacie kogoś więcej?
- Panie komisarzu... A Co się stało z Minervą i bliźniętami? Bo nic pan o nich nie mówi, tylko maglujemy sprawę mojego taty... To znaczy, że nic im nie jest? Kiedy wrócą do domu?
- Lucy, tak? Mogę mówić Ci po imieniu?
- Oczywiście
- Także Lucy, pani mama...
- Macocha - poprawiła grzecznie, ale z nutką złości w głosie
- Tak, przepraszam, twoja macoch i jej dzieci zaginęli. Proszę się tylko nie denerwować.Znajdziemy ich najszybciej się da. Już wysłałem ekipę i od 2 godzin ich szukają. Wiemy na pewno, że nie ucierpieli w wypadku, gdyż nigdzie koło samochodu, nie znajdowały się ślady krwi. Musieli w porę opuścić auto.
- Wiem, że je wcześniej opuścili - rzuciła nastolatka. Wszyscy w tej jednej chwili spojrzeli na nią zdziwieni, a ona szybko zrozumiała swój błąd i poprawiła się. - Znaczy, wierzę w to, że wcześniej opuścili samochód. O to mi chodziło! Przepraszam, ale trochę źle się czuje. Upadłam i bardzo boli mnie głowa, czy możemy zrobić chwilę przerwy? - Policjant spojrzał na swój zegarek i wyznaczył ponowne spotkanie za 30 minut. W tym czasie poszedł przekazać informacje jakich się dowiedział, do bazy głównej badającej sprawę. Kiedy Lucy wyszła na zewnątrz podeszła za nią Michelle.
- Jak się czujesz, Lu?
- Źle, ale widzę, że ty jeszcze gorzej, więc się  nie odzywam...
- To jest straszne! To jest wszystko za dużo jak dla mnie! Czemu akurat wujek! Czy ta Mary, naprawdę byłaby zdolna do  czegoś takiego?
- A ty myślisz, że nie? Zastanów się, ona kieruje się tylko jedną zasadą w życiu.
- Niby jaką? - zapytała na skraju wytrzymania złotowłosa
- Zemstą Michelle! Pomyśl, czy nie najłatwiej odegrać się na Natsu krzywdząc rodzinę jego ukochanej. Wtedy wiesz, pomyśli, że na pewno go zostawię, obwinie za wszystko i ona będzie miała wolną drogę, żeby działać dalej. Przejrzałam ją. Nie dam się jej podłym intrygą. Nie zrezygnuje z Natsu, bo ona tego chce!
- Zabije ją jak ją znajdę! - krzyknęła Lobster
- Nie chwal się, tak bo jak znajdą ją martwą to pierwsze podejrzenia padną na Ciebie. - powiedział uszczypliwie blondynka
- Czemu jesteś taka zimna? Myślałam, że się przyjaźnimy, baaa myślałam, że jesteśmy siostrami. - zapytała nie kryjąc napływających jej do oczu łez.
- Bo nie mam już nikogo, nie rozumiesz Michelle? Straciłam rodziców, rodzeństwo, nawet macochę, była mojego chłopaka chce mnie zabić a moja siostra, płacze częściej ode mnie po stracie ojca. Nie wiem co mam o tym sądzić. Nie chciałam Ci tego mówić, ale jak dzisiaj upadłam, to widziałam go! Widziałam jego i mamę, huśtających się. Pytałam ich czemu teraz, czemu akurat teraz musieli zostawić mnie samą. Byłam zła, ale patrząc na nich, cała złość minęła. Pierwszy raz mogłam ich ujrzeć razem. Nawet nie wyobrażasz sobie jaki to był wspaniały widok. Trzymali się za ręce, śmiali się i przytulali. Mówili, że mnie kochają i nigdy nie zostawią, tylko muszę uważać na siebie i na Ciebie. Michelle, nie chce płakać, bo widziałam, jaki tata jest szczęśliwy z mamą i obiecałam mu wtedy, że nie będę płakała z tego powodu. Więc obietnicy zamierzam dotrzymać! Wszystkich obietnic. Będę uważać, nie pozwolę skrzywdzić Ciebie i Natsu, odnajdę Minervę i dzieciaki i schwytam tą małą zdzirę i wszystkie kudły jej powyrywam przyrzekam Ci to teraz! - skwitowała i wpatrywała się w twarz siostry swoimi wielkimi, zimnymi oczami.
- Lucy, zaczynam się Ciebie bać... - dodała zaskoczona i spiorunowana spojrzeniem siostry złotowłosa.
- Nie musisz się mnie bać Michelle!
- Lucy, mu nie jesteśmy takie. Możemy to zrobić w inny sposób.
- Michelle posłuchaj, trzeba jej pokazać, że nie może nami się bawić. Nie będziemy pionkami w jej chorej grze.
- Nawet nie chce o tym myśleć w ten sposób. Niech to się skończy. - powiedziała złotowłosa po czym złapała się z głowę i zaczęła płakać. Lu widząc to schyliła się nad nią i pogłaskała ją po głowie.
- Strasznie Cię kocham! Nic Ci się nie stanie, zapewnię Ci bezpieczeństwo, choćby nie wiem co. Jesteś teraz moją najbliższą rodziną i nie chce Cię stracić.
- Też Cię kocham Lucy! - Spojrzała teraz na nieco łagodniejszą twarz blondynki i przytuliła się mocno do niej. Wydawało się, jakby to wszystko trwało dosłownie chwilkę, jednak na zegarze wybiła 12:40 i Natsu zawołał dziewczyny do środka. W gabinecie trwały rozmowy ze specjalistami, detektywem i śledczym. Na koniec cała trójka podała swoje namiary i nazwiska.
- Teraz Ethan odwiezie was do... - zawahał się, jakby nie chciał zranić uczuć młodej dziewczyny siedzącej naprzeciwko niego.
- Do kostnicy, wiem, gdzie jedziemy. Wystarczy jedna osoba, żeby zidentyfikować zwłoki tak? - zapytała Lucy zimnym tonem. Stojący za nią Salamander zdziwił się, zachowaniem dziewczyny, zawsze łagodna i delikatna, a teraz zimna i bez emocji. Nie sądził, że wypadek zamieni ją w kobitę potwora. Była dosłownie obojętna na wszystko. Skóra na jej dłoniach, straciła swoje dawne kolory i wygląd. Teraz była szorstka i nieprzyjemna. Pomimo tego, chłopak złapał ją mocniej i potarł jej ramiona.
- Ja mogę to zrobić - zaproponował Natsu, chcąc oszczędzić dziewczynie dodatkowego cierpienia.
- Nie trzeba, kochanie. Jestem w stanie to zrobić.
- Ale...
- Wytrzymam. - Rzuciła głosem chłodnym i nieznoszącym sprzeciwu. Dyskusja może trwała by dalej, ale drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł znajomy komisarz.
- Właśnie to jest Ethan, może pamiętasz. Wczoraj odwiedził twój dom.
- Tak pamiętam Cię, szkoda, że będę kojarzyła cię teraz ze złymi wieściami które dostałam. - powiedział smutno dziewczyna.
- Strasznie mi przykro - skwitował, nie podnosząc wzroku z podłogi. - Samochód jest gotowy możemy jechać.
....
- Naprawdę Natsu, wszystko w porządku. Chciałam tylko pobyć sama. - powiedziała dziewczyna otwierając "pałac".
- Wiem, ale ...
- Błagam Cię! Zaufaj mi choć trochę. Wierz we mnie a nie...
- Wierzę Ci i bezgranicznie Ci ufam. Jednak temu palantowi co nas zawoził za grosz!
- Spokojnie, to tylko jedno spotkanie, żeby omówić pewne sprawy plus wizyta u psychologa. Super! Polecam. Pewnie zaraz jeszcze wyślą mnie do psychiatryka.
- Nawet tak nie żartuj!
- Słuchaj Natsu, wiem, że się martwisz, ale naprawdę chciałabym to załatwić sama. Poza tym wszystko odbędzie się w dzień i mogę Ci to ułatwić, jeśli będziesz bardzo chciał mnie zobaczyć to możesz mnie odebrać z tej ulicy, jak jej tam było...
- Fiołkowa 99
- Dokładnie. Zadzwonię, jak wszystko się skończy. Obiecuję. Teraz przepraszam, ale chciałabym wracać do domu.
- Lu... Wiesz, że Cię kocham i jestem zawsze z tobą, prawda?
Dziewczyna odwrócona plecami do chłopaka poczuła wyrzuty sumienia wobec niego i siostry. Wzięła głęboki wdech i odwróciła się patrząc prosto w oczy Salamandrowi.
- Udowodniłeś to dzisiaj mój aniele! - powiedziała po czym podeszła do niego i mocno wtuliła się w jego tors. Poczuła to wspaniałe ciepło, które przepełniało jego ciało. Zawsze miała wrażenie, że w środku znajduje się mały płomień, który nigdy nie gaśnie! Choćby nie wiem co się działo. To była jednak z przyczyn dlaczego go wybrała. Blask w jego oku nie znikał, dostrzegała go nawet teraz i wiedziała, że hamuje swój temperament i dowcipny charakter dla niej, żeby jej było łatwiej. Ten blask był słabszy i słabszy, ale kiedy pocałowała go odzyskał swoje dawne rozmiary.
- Czyli to mój pocałunek jest kluczem do serducha?
- Bęęęk - syknął chłopak. - Prawidłowa odpowiedź brzmi, tylko Ty masz klucz do mojego serca, ale co jest tym kluczem to wiesz, już tylko ty! - rzucił wpatrując się w duże oczy blondynki po czym uśmiechnął się łobuzersko. Dziewczyna myślała, że odwali jak zawsze coś głupiego, co by było standardem u niego, on jednak nachylił się i pocałował się w czoło. - Śpij dobrze księżniczko.
Kiedy Lucy usłyszała ostatnie słowa chłopaka zanim odszedł przypomniała sobie wspaniały ogród i słowa rodziców: "Wspaniałego życia księżniczko". Dziewczyna uśmiechnęła się mimowolnie patrząc w górę ku gwiaździstemu niebu.
- Mamo, czy ja jestem wystawiona na jakąś próbę? Błagam pomóżcie mi, bo sama nie wiem czy dam sobie radę. Staram się być silna, ale przez to zachowuje się jak wiedźma. Chce mi się płakać, ale wiem, że nie mogę, bo przecież tata jest teraz szczęśliwy. Ach . - powiedziała po czym  zamknęła drzwi do "pałacu". Wiedziała, że sama pogodziła się z sytuacją w jakiej się znalazła, teraz musiała pomóc pogodzić się z nią Michelle. - Czeka mnie długa rozmowa - pomyślała i udała się do pokoju siostry...

*Oczami Lucy*

Nie umiałam z nią rozmawiać. Ona tego nie akceptuje, nie daje sobie nic wytłumaczyć. Zaczynam się zastanawiać, czy moje widzenie, nie było tylko wymyśloną historią mojej głowy. Może to tylko sen albo omam. Teraz już niczego nie jestem pewna. Całe moje życie zmienia się w pustą, czarną głębina w której tonę. Spadam coraz głębiej. Co mam robić? Stawiam sobie to pytanie każdego dnia. Kiedy wstaję rano z łóżka - co mam robić? Wstać i funkcjonować normalnie jeśli takie słowo jeszcze istnieje w moim słowniku? Kiedy robię zakupy - co mam robić? Czy otworzyć się na świat i pozwolić się skrzywdzić kolejny raz czy zamknąć się pod kopułą pałacu i siedzieć i czekać na wybawienie, które nie przychodzi? Co mam robić? Przestaje istnieć. Staję się pustką. Cieniem. Jestem zmęczona choć wiem, że nie taką obiecałam być. Chce żyć lecz nie umiem. Chcę się uśmiechać lecz zapomniałam jak to się robi. Chcę oddychać, choć przychodzi mi to z trudem. Boję się. Boję się wszystkich i wszystkiego co mnie otacza. Zatracam się. Jestem jak tornado, które z ogromną siłą uderza w domu i niszczy rodziny. Zabieram ze sobą części a zostawiam za sobą całość. Krzywdzę wszystkich którzy są w pobliżu, odbierając im prawo do szczęścia. Chce umrzeć lecz nie umiem tego zrobić a przecież to taki proste. 
Siadam przy biurku i piszę. Piszę co czuję. Czuję to wszystko co pisze. Moje życie to paradoks a sytuacja w której się znalazłam jest ironią. Czy chce tak żyć? Czy chce być pionkiem w tej grze? Nie wiem. 
Napisałam. Napisałam mowę na pogrzeb. Został tylko ostatni krok. Muszę ją odczytać. Zrobię to, bo obiecałam a po tym przyjdzie czas na nostalgię, do której tak nieubłaganie zmierzam....