poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział XXV - Wędrówka przez sen

Ze słonecznej pogody zrobił się momentalnie deszcz. Zaraz po tym jak Juv wyszła na zewnątrz i zaczęła płakać z nieba spadły pierwsze od bardzo dawna krople deszczu. Wszystkie skupiły się właśnie w miejscu, gdzie siedziała. Wyglądało to jakby obdarzona nadnaturalną mocą wzywała je do siebie, aby ukryć swoje łzy. (Wcale tu nie nawiązałam do Anime/ Mangi - wcale xd) Gdy tak siedziała podszedł i usiadł koło niej Lyon.Widząc swoją ukochaną w deszczu od razu zdjął kurtkę i przykrył nią dziewczynę. Lekko zdezoriętowana przytuliła ją lekko do siebie, jednak gdy poczuła inni niż znany jej wcześniej zapach perfum czarnowłosego odepchnęła ją delikatnie. Nawet nie spojrzała na chłopaka. Jej serce nie było dla niego. Jej serce biło tylko dla jednej osoby dla Gray`a Fullbustera. Było ono jak mechanizm, każde jego słowo, spojrzenie dawało jej siły na lepsze dziś, jutro... na lepszą przyszłość. Gdy zobaczyła go dzisiaj tańczącego z Michelle załamała się. Nawet na nią nie spojrzał. Był tak pochłonięty nową zdobyczą i jej siostrą czyli miłością swojego życia. Jasno postawił sprawę. Jednak dlaczego w pamiętniku jest napisane coś innego, niż to co robi? Czemu, nie może powiedzieć tego co potrafił napisać. Oczywiście... jakże inaczej z zamyśleń musiał wyrwać ją Lyon.
- Juv, czemu tu siedzisz? Coś się stało? Przemokniesz cała!
- To nic. Ja... uwielbiam deszcz.
- Tak? Ale co w nim jest takiego magicznego?
- Cały jest magiczny! Spójrz tylko jak z w górę, jakby z nieba spadały łzy. Jakby płakało.
- Czemu miało by to robić? - dziewczyna już chciała mu powiedzieć co miała na mysli, ale szybko dodała.
- Nie zrozumiesz...
- Pozwól mi spróbować...
- Jej chodziło o to, że kiedy wychodzisz na zewnątrz i jesteś strasznie smutny, wręcz załamany, to wtedy z nieba zaczyna padać deszcz. Jest to znak, że Niebo płaczę jak widzi swojego ukochanego anioła, który upada. Z dnia na dzień staje się coraz mniej wyrazisty i coraz mniej uśmiechnięty. Z dnia na dzień szarzeje i jak z balonu ucieka z niego powietrze. Niebo płaczę, bo taka piękna istota jak ona uroniła swoją łzę. Niebo płaczę bo nie może nic zrobić - powiedział Gray, coraz bardziej zbliżając się do Juvii - bo jedyny sprawca tego wszystkiego tańczy sobie z jakąś pijaną laską i ma w dupie taki skarb. Ma w dupie, coś to w głębi duszy jest dla niego najcenniejsze. Bo ten totalny idiota, nie umie poradzić sobie ze swoimi uczuciami i nie może odróżnić miłości od przyjaźni. Ten kretyn jest nie miły, nie czuły i beznadziejnie w niej zakochany. Oszukuje siebie, przyjaciół, swoją ukochaną, tylko po to, żeby życie było mniej skomplikowane. Myśli, że będąc z Lucy wszystko będzie proste, łatwe i przyjemne, Wyznaje te pieprzoną miłość non stop nie tej osobie co potrzeba. Wie, że bycie z Tobą - teraz mówił olewając  po całości stojącego obok Lyona i zwracając się do konkretnej osoby stojącej przed nim. - będzie pełne konfliktów, niezgodny, niezrozumienia. Bycie z Tobą będzie jak powrót po wakacjach do szkoły. Bycie z Tobą, będzie najpiękniejszym co mnie w życiu spotkało. W szkole poznałnem najwspanialszych przyjaciół i miłość mojego życia. Dlatego tutaj krąg się zamyka. Chciałem Ci powiedzieć, że w mojej karierze, powiedziałem "Kocham Cię" dwom osobą z czego jedno było powiedziane prawdziwie ... Te powiedziane do Ciebie. Juvio, wiem, że zachowywałem się jak skończony palant. Możesz mnie uderzyć za to! Należy mi się. Jednak byłem tak cholernie zazdrosny, że nie mogłem patrzeć na Ciebie i Lyona! Siedzieliście obok mnie i on Cię obejmował a ja nie mogłem tego znieść.
- Nawet tego nie zauważyłam.... - powiedziała szepcząc, nie mogąc wydusić z siebie nic więcej.
- Widzisz a ja to widziałem. Słyszałem każdy żart, który Ci opowiadał. Wiedziałem dokładnie w której sali masz próby baletu i próby tańca na bal razem z nim. Wiedziałem o której godzinie się zaczynają o której się kończą. Znam twój numer na pamięć, choć nie mam Cię w szybkim wybieraniu. Zamiast Ciebie mam Lucy. Jednak to nie do niej chce dzwonić co wieczór. To nie z nią chce się spotykać codziennie. Chce to wszystko robić z Tobą! Musiałem być takim kretynem, żeby zadać sobie z tego sprawę dopiero teraz! Musiała mi w tym pomoc Lucy! Wiesz co Mi powiedziała.... "Jeśli w twoim życiu pojawią się dwie kobiety i nie będziesz wiedział, którą wybrać to zawsze wybierz tą drugą, bo gdybyś prawdziwie kochał tą pierwszą, nigdy być nie spojrzał na tą drugą" Juvio, zostawiłem Cię dla Lu, bo nie chciałem zaczynać od nowa, nie chciałem od nowa budować zaufania, bo wiedziałem, że wszystko będzie prostsze. Co się okazało nie było. Zacząłem chodzić z Lucy, ale chodząc z nią to właśnie dla Ciebie straciłem głowę. Zgodnie z tym co mi powiedziała, gdybym ją kochał prawdziwie, nie widział bym świata poza nią! A ja widzę mój cały świat w Tobie. Jestem...
- Przestań już proszę...- powiedziała zapłakana niebieskowłosa
- Zostaw ją Fullbuster, to nie twój czas. Przestań się upokarzać i sprawiać ból innym.
- Chciałem Ci tylko powiedzieć, że jestem cholernie w Tobie zakochany odkąd Cię pozanałem, czyli mniej więcej od 5 lat. - mówił dalej nawet nie patrząc na wściekłego i trzęsącego się białowłosego. - Myślałem, że ona zgaśnie, po tym jak przestaniemy się widywać, ale to pragnienie Ciebie dręczyło mnie tak, że musiałem podążyć twoją drogą. Wiem, że to jest ten moment, w którym Lyon mnie pobije, a ty mnie zostawisz i uciekniesz, ale jestem na niego przygotowany. Przygotowywałem się na niego przez półtora roku.
- Przez te wszystkie lata, mnie kochałeś?
- ZAWSZE! - po tych słowach Juvia rzuciła się na szyję ukochanego a on ją złapał w pasie i uniósł do góry. Wściekły Lyon tylko uderzył w metalowy kontener i udał się z powrotem na salę, żeby już doszczętnie się upić.
- Ja go nie kochałam. - powiedziała drżącym głosem Lockser.
- To wszystko wyglądało inaczej! Pewnie dlatego, że byłem wściekły na was oboje. On jest w Tobie zakochany po uszy, a ja krocząc ślepo w tej nienawiści do całego świata za zło obwiniałem Ciebie. W pewnym momencie dosłownie czułem do Ciebie nienawiść. Byłem takim idiotą, który nie potrafił poradzić sobie ze swoimi problemami.
- Już, ciiiś! Nic już nie mów! Chce, żeby ta chwila trwała wiecznie.
- Od teraz i na zawsze taka będzie. - powiedział całując niebieskowłosą w usta.

Sala balowa
Natsu nadal wywijał na parkiecie, non stop zmieniając partnerki. Raz tańczył z Mirą powodując złość u siedzącego i przyglądającego się Laxusa, później z Erzą, która notabene była zadowolona, bo widziała, że wzbudza tym zazdrość Jellala no a później z kim popadnie. Dosłownie, kto mu się nawinął na drodze. Od jakiego czasu był tak wcięty, że nawet zaprosił Macarova do tańca. Oczywiście, nie było mowy, żeby się zgodził, ale za to wszyscy mieli z niego ubaw! Gdy Lucy przyszła ze spaceru od razu podbiegła do niej Levy i Gajeel.
- Gdzie byłaś? Czemu jesteś taka przemoczona? - zapytała lekko zdezorientowana McGarden.
- Musiałam załatwić pewną sprawę. - odpowiedziała uśmiechając się tajemniczo. - Co się działo ciekawego jak mnie nie było?
- Praktycznie nic, oprócz tego.... - powiedział czarnowłosy, wskazując głową na różowowłosego.
- Okey... Rozumiem. - dodała kiwając głową. - Wypada go stąd zabrać.
- Wiesz, co Levy idź otworzyć samochód, kluczyki są w kieszeni a my z Lu, zabierzemy go i przyprowadzimy na parking. 
- Jasne, nie ma problemu. - Levy tylko skinęła głową i wyszła z sali. 
- Ale będzie miał jutro kaca.
- Oj będzie. Co Ty na to, żeby rano zrobić mu małą niespodziankę... - rzucił zadowolony Redfox.
- Gajeel, ja wiem jak miłujesz się w tych żarcikach na skacowanych, ale może odpuść jutro Natsu, bo naprawdę nie wiem czy wstanie.
- No dobra - dodał z miną zbitego psa czarnowłosy. - Ej Ty picuś glancuś, zbieraj te swoje zwłoki i do auta. - powiedział kierując słowa do przyjaciela.
- Jacuś Gacuś... - zaczął mamrotać Salamander. - Jacuś..? Jacuś! - zaczął krzyczeć na całą salę - Czy ktoś szukał Jacusia, bo Gaj chyba go znalazł!
- Matko, ale wstyd robisz Dragneel. Zbieraj dupe, bo Cię wykpię!
- Ja nie mam dupy! Ja mam najjędrniejsze pośladki z całej szkoły! Chcesz zobaczyć!
- No nie wierzę! Chyba muszę użyć siły!
- Poczekaj.. Ja spróbuję. Natsu, kochanie Ty moje jedyne! - powiedziała łapiąc chłopaka za policzki.
- Lucy, skarbie.
- Jeśli, sam nie wyjdziesz z tego pomieszczenia w ciągu 5 sekund obiecuję, że jutro tak Ci nakopię do tych jędrnych pośladeczków, że nawet twoja własna rodzona matka ich nie pozna. Rozumiesz, kochanie?
- Ty zła kobieto! - Krzyknął w biegu mijając salę jadalną.
- Mówiłam...
- Uwierz mi ja też się przestraszyłem. - rzucił Redfox.
Kiedy już ubrani wyszli na zewnątrz, zobaczyli jak Levy pomaga Jet i Droy w wniesieniu Natsu do samochodu. Gajeel, gdy ich zobaczył nie specjalnie się ucieszył. Wiedział, że obydwoje podkochują się w niej od 4 klasy. Przyspieszył krok i natychmiast znalazł się obok ukochanej. 
- Dobra, odsuńcie się. Z nim nie można się patyczkować. Właź do tego samochodu, albo sam Cię do niego wepchnę! - krzyknął zdenerwowany czarnowłosy.
- Ty zły mężczyzno! - powiedział z miną zbitego psa (po raz tysięczny).
Lucy, usiadła na tyle z różowowłosym a Jet i  Droy wyżebrali od Levy buziaka w policzek, na co Redfox nie zareagował z uśmiechem.
....
- Moja głowa. - szepnął zaspany Salamander trzymając się za głowę.
- Dzień dobry słoneczko! - powiedziała Lucy, głaszcząc chłopakowi jego różowe włosy.
- Aniele. Daj mi wody, błagam.
- Znaj moją litość niegodziwcze.
- Czemu tak?
- Bo wczoraj mi wstyd przyniosłeś. Z resztą nie tylko mi!
- To znaczy, że nieźle zabalowałem... Przepraszam..
- Nie no wszystko byłoby spoko, gdybyś nie wyrywał wszystkiego co się rusza i gdybyś nie śmiał się z po raz 100 wyznanej mi miłości przez Gray`a.
- Cooo? Wróć! Wyrwałem wszystkie laski? Serio? To chyba mój urok osobisty tak na nie działa.
- Idiota! - rzuciła Lucy wylewając naszykowane wiaderko wody na twarz chłopaka - Ochłoń ogierze, bo zaraz nie powiem co się stanie. Powiedziała wychodząc z pokoju.
- Dziękuję, Ty zawsze wiesz czego mi trzeba. 
- Widzimy się później. 
...
- Dzień dobry młodzieńcze, do której mojej pięknej córeczki przyszedłeś? - zapytał Jude otwierając drzwi Salamandrowi. 
- O ile jeszcze pamiętam... No to ma pan jedną córkę. - powiedział zmieszany chłopak
- Zyyyyyyy... zła odpowiedź! Mam trzy córki młody człowieku. Jednak jedna wyszła, właśnie tak na której Ci zależy więc żebyś się nie nudził to mi pomożesz. 
- Yyyy.. Ja panu? 
- Tak, Ty mi... Czy widzisz w tym coś dziwnego? 
- Ależ skąd. 
- To świetnie. - powiedział z tajemniczym uśmiechem Jude. - Zakasuj rękawy i zabieraj się za przenoszenie tych kartonów z papierem do salonu. Troszkę zrobił mi się bałagan w tym biurze, ale Ty to chyba już wiesz, nie? - zadał przelotnie pytanie, na które znał odpowiedź. Lucy sama, nie wykradłaby sukienki z jego gabinetu. 
- Yyyy... No bo to było tak.... 
- Mniej gadania, więcej pracy. Ruszaj się, czas to pieniądz. - rzucił przechodząc z pokoju do pokoju i segregując dokumenty. 
- Tak jest! 
Na samym początku praca, nie wyglądała na lekką, ale Natsu wiedział, że sobie z nią poradzi. Jednak gdy przyszło mu przekładać kartony z miejsca na miejsce, zaczął się nudzić. W ramach odpoczynku, przystanął i spojrzał na zdjęcia w najpiękniejszej ramce. 
- Piękna była prawda? 
- Tak. Śliczna, jak pana córka. 
- Prawidłowa odpowiedź. One są takie same. I pod względem charakteru i wyglądu. Pamiętam, że przez pewien czas, mówiłem do Lucy, Layla... Jak musiało był jej ciężko. Nie chciałem dla niej takiego życia jakie miała. Chciałem jak najlepiej a wyszło jak zawsze. Nie powinienem dotykać się do niczego, bo psują wszystko na mojej drodze.
- Nieprawda. - powiedział ze spokojem Natsu. - Lucy to skarb a z pod ziemia się nie wziął. - skwitował śmiejąc się. Jude załapał żart i tylko kiwnął głową. Klepnął chłopaka po plecach i powiedział. 
- Już niedługo zazna spokoju. 
- Co? Kto? O co chodzi? - zapytał nieco zdziwiony odpowiedzią. 
- Do pracy rodacy. Chciałeś pomóc to dawaj, nie obijaj się. 
Chodzili i przenosili to chyba przez następne 15 minut lecz w pewnym momencie Natsu poczuł silny ból głowy. Złapał się za krzesło i przystanął na chwilę. Kiedy myślał, że mu przeszło z nosa zaczęła kapać mu krew. Salamandrowi zakręciło się w głowie i upadł na podłogę.
 'Chwilę później zobaczył Mary chodzącą po pokoju. Wstał, nie wiedział dlaczego ale był bardzo zdenerwowany. Zaczął krzyczeń na nią. Ona nie chcąc pozostawać mu dłużna nadarła się na niego i zaczęła go popychać. Krzyczała coś o jakiś narkotykach, alkoholu, zdradzie i co najdziwniejsze o jakimś Kobrze. Cały pokój przypominał jakąś melinę. Brudny, śmierdzący gdzieniegdzie widać było ślady krwi. Po takim krajobrazie, Natsu nie zdziwił widok strzykawek. Spojrzał na siebie i był oszołomiony. Wyglądał jak menel, bezdomny, żebrak, najgorszy pijak. To było straszne. Do pokoju wszedł jakiś chłopak pocałował namiętnie Mary a ona pomimo tego, że chodziła z Natsu odwzajemniła pocałunek. Różowowłosy rzucił się na chłopaka i zaczęli się okładać pięściami. Przeciwnik, nie dawał za wygraną szybko wydostać się z uchwytu Dragneela i wstał. Wziął go za kołnierz i dosłownie rzucił na ścianę. Później ledwo trzymającego się zapakował do samochodu. Mary zaczęła protestować, żeby się opanował, ale to nie trwało długo, bo albo narkotyki zaczęły działać albo dziewczyna bała się że jej nowy chłopak ją uderzy. Wsiadł szybko włączył silnik i rozpędził się tak szybko jak mógł. Po jakimś czasie jazdy włączył automatyczną jazdę i przesiadł się do tyłu. Szybko otworzył tylne drzwi, mówiąc do Salamandra. 
- Pieprzyć to tylko jak mogę tą dziwke! - krzyknął i wypchnął chłopaka z pędzącego samochodu. - Dobranoc, leszczu! - rzucił i zamknął za sobą drzwi. Po tym Natsu nie czuł już nic...`

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział XXIV - Sylwestrowa noc

Była godzina 19:50, kiedy Natsu czekał pod domem blondynki. Postanowił jak cywilizowany człowiek wejść do jej domu i przywitać się z jej rodziną pomimo zakazu dziewczyny. Tak więc wyszedł i zapukał do drzwi. Poprawił marynarkę i muszę. W drzwiach przywitał go postawny mężczyzna z blond włosami.
- Dzień dobry, panie Heartfilia.- powiedział nieco poddenerwowany.
- Dzień dobry młody człowieku. - powitał go Jude ściskając rękę i wskazując drogę do salonu. - Lucy, zaraz będzie gotowa. Tak mi się wydaje. Ach te kobiety ciężko je zrozumieć. 
- Doskonale wiem, co pan ma na myśli. - dodał Natsu, pomimo sprzecznych myśli.
- A To z jakiej okazji, to Ty idziesz z moją córeczką ma bal? - zapytał podejrzliwie
- Lucy panu nie mówiła? Jestem jej chłopakiem. - skwitował różowowłosy kręcąc lekko głową. 
- Właśnie nie... Byłem święcie przekonany, że jej chłopakiem jest Loke... a później, że ten Fullbuster, bo mnie tak na obrażał. Jednak było mięło. Młodzi jesteście. Wszystko się zmienia. Jak byłem w waszym wieku, to ... 
- To co tatusiu? - zapytała Ellie, wyciągając ręce do Jude. Po tych słowach, twarz ojca jakby mieniła swój wyraz z marzyciela w ponurego starego handlowca. 
- To nic kochanie. Nieważne. Odrobiłaś lekcje?
- Tak... Tatusiu, czemu zmieniłeś temat? 
- Bo to są tylko wspomnienia. Wspomnieniami, nie można żyć. Liczy się chwila. Gotowa już? Wiesz, że jak twoja siostra zejdzie  to wyjeżdżamy. Lepiej sprawdź czy wszystko masz. 
- To ja lepiej upewnię się czy Haru się wyszykował, on wiecznie czegoś zapomina. 
- Dobry pomysł mała, leć. To o czym ja mówiłem wcześniej? - podchwycił wątek kiedy dziewczynka pobiegła do pokoju na górze. 
- Mówił pan, że kiedyś był w naszym wieku. 
- Aaa.. To już zamknięta sprawa. Jak już mówiłem wspomnienia umierają wraz z przeszłością. Chciałem Ci tylko powiedzieć młody człowieku, że .. ciekawy masz kolor włosów. Doprawdy ...
- Yyy.. dziękuję, ale to nie mój wybór. To rodzinnie..
- Rozumiem, rozumiem... - zaczął kopać w posadzki Jude chcąc uniknąć niezręcznej ciszy. 
- Chyba nie o tym chciał pan porozmawiać, co? - podłapał Natsu.
- No dobra. Postawmy sprawę jasno. Lubię cię, fajny z ciebie chłopak, masz fajne włosy ale wiesz. Moja córeczka to moja księżniczka. Pomimo tego, co mówi czy co myśli o mnie. Zostałem jej ojcem mając niespełna 22 lata. Nie chce, żebyś mi ją skrzywdził, bo to jedyny i najjaśniejszy skarb jaki mam! Zrozumiano?! 
- Jasna sprawa! Jeśli tylko usłyszę, że ktoś będzie chciał ją skrzywdzić to zabije! 
- Hahaha, masz poczucie humoru! To dobrze! Nie będzie nudno z Tobą w rodzinie. No także chłopcze pilnuj jej i miej ją zawsze na oku. 
- Oczywiście. Czyli co, pan już mi zagrzewa miejscówkę przy kominku? 
- Ekhh... No powiedzmy. Jak na razie nie widzę lepszego kandydata. Ale wykręcisz mi jakiś numer a ja wykręcę Ci kart. - powiedział z poważną miną. W pewnym momencie Natsu się przeraził. Spojrzał się na Ojca dziewczyny nie wiedząc czy ten mówi prawdę, ale po chwili Heartfilia spojrzał na niego i klepnął go dosyć mocno po plecach. - Taki, żarcik na rozluźnienie... Jak to wy mówicie. Zluzuj majty stary. Tak to szło? 
- Hahaha, dokładnie tak samo. - zaczęli się śmiać, kiedy z pokoju wyszła Michelle trzymając za rękę Lucy. Obie wyglądały pięknie. Obie ubrane w podobne sukienki, jednak to Lu, wyglądała jak prawdziwa księżniczka. Gdy Jude ją zobaczył, zaniemówił. A gdy ona zobaczyła ojca omal się nie popłakała. Nie znała ojca od strony listów. Nie znała takiego taty, a właśnie takiego chciała poznać. Później jej wzrok skierował się na Salamandra, który wyglądał bosko, w czarnym garniturze i muszce. Od razu nabrała kolorów na twarzy. Gdy zeszła podeszła do ojca i rzuciła mu się na ręce. W pewnej chwili blondynka pomyślała, że ojciec ją odepchnie, gdyż nie lubi okazywać uczuć, a co dopiero publicznie. Jednak on mocno chwycił dziewczynę w pasie i lekko podniósł do góry. Szepnął jej coś na uch po czym pocałował w policzek. Ewidentnie dziewczyna była zadowolona tym co powiedział jej ojciec. Później podeszła do Natsu i dała mu buziaka w policzek. 
- Tylko tyle, serio? - powiedziała znudzona Michelle. - Kiedy wyjdziecie z etapu na którym utknęliście: przyjaciel - przyjaciółka. Tak się nie całują prawdziwe pary.
- Michelle! - skarciła ją Lucy
 - No co? Wolność słowa, złotko! Co nie wuju? 
- Pewnie, ziomuś! - dodał Jude udając luzaka. - No dobra, bez ziomusiów to przypałowe. Idziemy nie? Reszta załogi gotowa? Własnie Michelle, a po ciebie kto przyjeżdża? 
- A to niespodzianka. 
- Ocho...- kiedy usłyszeli dzwonek do drzwi Jude poprawił czarny krawat i zapiął marynarkę. Kiedy otwierając drzwi, zobaczył Gray`a, przez chwilę, nie wiedział co zrobić, więc szybko je zamknął. 
- Wujku! - oburzyła się Michelle.
- Przecież żartowałem. - Otworzył drzwi, podając rękę czarnowłosemu. 
- Miło pana widzieć twarzą w twarz, a nie przez telefon. Od razu przyjemniej! - powiedział z szerokim uśmiechem Gray. 
- Bardzo śmieszne panie Fullbuster. Chyba nie muszę pana pouczać o tym, że...
- Tak jeśli skrzywdzę pana córkę, to mi pan zrobi taki wykład o handlu, po którym się nie pozbieram. Słyszałem już to!
- Mi pan groził, że skręci mi kark! - oburzył się Natsu. Lucy spojrzała na ojca i pokiwała głową wychodząc z domu. 
- Dlatego, nikt nie chciał się ze mną umawiać w gimnazjum. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy. 
- To takie żarty... - podał wychodząc za córką. 
- Jak to miło widzieć ich znowu razem jako rodzinę a nie rozbity statek na morzu, którego części toną.
- Jakie to było poetyckie Michelle. - rzucił Natsu. 
- Układałam to przez 5 lat. Właśnie na taką okazje. W końcu to powiedziałam. Dobra Amigos! Gdzie jest reszta? Dzieciaki i Minerva...! Idziecie, czy zostajecie? Bo chętnie bym was tu zamknęła. 
- Michelle! Nie bądź nie miła. - skwitował Natsu
- Przecież żartowałam! - broniła się dziewczyna - Już nic nie można powiedzieć w tym domu.
- Ale Ty nie żartowałaś! 
- No i co z tego. Wielkie mi halo. Idziecie, czy będziecie tu sterczeć jak dwaj idioci? Ruszać tyłeczki panieneczki! - dodała kierując się w stronę samochodu Gray`a. 
- Uwielbiam tą dziewczynę! Jest normalnie identyczna jak ja! Ale będzie zabawa! 
- No już to widzę! 
...
- Dziękujemy wspaniałym uczniom klas trzecich liceum, naszych klas maturalnych. Bardzo się z nimi zżyliśmy i teraz aż ciężko mówić, że będą nas musiały opuścić. W tym niezwykłym dniu dla nich oraz dla klas drugich, bo to właśnie im według prastarej tradycji zostanie przekazana pałeczka zjawiła się się pierwsza pani dyrektor a przy tym założycielka naszej szkoły - Mavis Vermilion! Proszę powitać ją gorącymi brawami. No uczniowie Fairy Tail, chyba stać was na więcej. Pokażmy jaką jesteśmy potęgą - Kiedy Macarov mówił, zawrzała burza oklasków i gwizdów. Wszyscy wiwatowali, kiedy na środek weszła owa pierwsza pani dyrektor i zabrała głos.
- Drodzy uczniowie, rodzice, nauczyciele i zebrani goście. Pragnę was gorąco powitać, w tym jakże ważnym dniu dla nas wszystkich. Cały rok na niego czekałam. Miło mi, że to ja mam ten zaszczyt i mogę powiedzieć kilka słów do naszej młodzieży. Chce wam oczywiście pogratulować i życzyć udanych matur, które już odbędą się niedługo. Będę za was trzymała kciuki jak zawsze i mam nadzieję, że to czego się tutaj nauczyliście będzie dla was wspaniałą lekcją życia z której wyniesiecie coś więcej niż tylko zeszyty. Marzy mi się, żebyście osiągnęli w przyszłości same sukcesy i byli zadowoleni z życia. Żeby nie przedłużać to oddaję parkiet Przewodniczącemu klasy trzeciej Simonowi a także cudownej przewodniczącej klas drugich Lucy! Parkiet należy do was. - Po jej słowach Wszyscy ustawili się wokół pary, która zaczęła tańczyć. Natsu nie wiedząc do się dzieje, tylko dziwnie się przyglądał. Lucy nigdy nie mówiła mu o takiej tradycji. Tańczyli różne odmiany tańca, a Salamander z każdym kolejną zmianą muzyki coraz bardziej się denerwował, gdyż trzecioklasista coraz pewniej obejmował blondynkę. Z zamyślenia wybiło go uderzenie w plecy.
- To tylko tradycja, wyluzuj. - rzucił Gray, uśmiechając się do Natsu.
- Taaa, spoko.
Całe kółko zaczęło poruszać się w rytm muzyki i każdy powoli dobierał się w pary. Różowowłosy nie wiedząc o co chodzi spojrzał dziwnie na Lucy, a ta tylko puściła mu oczko, po czym ukłoniła się Simonowi, który pocałował ją w rękę. Obracając się podążała do Salamandra. Ukłoniwszy się podała mu rękę.
- Czy mogę pana prosić na środek? - zapytała z uśmiechem
- Ależ oczywiście, kochanie! - Chłopak delikatnie ujął dziewczynę w pasie i  zaprowadził na środek sali. Tańczyli walca a może poloneza a może wszystko inne, to było nie ważne w tamtej chwili. Ważna była ich bliskość i której tak marzyli. Przez cały taniec uśmiechali się do siebie, nie mogąc oderwać od siebie wzroku.
- Pięknie wyglądasz najmilsza!- powiedział do ukochanej. Dziewczynie przypomniały się słowa z listu ojca. On też tak mówił na jej mamę. Blondynka poczuła jak po jej policzku spływa jej łza. Obiecała sobie jednak, że nie będzie więcej płakać. Szybko się ogarnęła i pocałowała chłopaka w usta. W tej chwili jakby wszystko inne przestało się liczyć. Rytm ich serca zagłuszył całkowicie muzykę, a ciepło bijące z ich ciał sprawiło, że wszyscy inni wyparowali. To co się działo odczuwali jak w zwolnionym tempie. Chłopak złapała dziewczynę w pasie i uniósł ją lekko do góry zaczynając się obracać. Gdy po jakimś czasie oderwali się od siebie, mieli wrażenie, że minęła wieczność. Oszołomieni powoli zaczęli dochodzić do siebie. Widzieli nadal jak na parkiecie delikatnie poruszają się Gajeel i Levy, a także Erza i Jellal.  Najwięcej kontrowersji sprawiał taniec Gray`a i Michelle, który chyba nie wczuli się w powolną piosenkę i gibali się na różne strony w nieco chaotyczny sposób.  Gdy Lu i Natsu to zobaczyli, zaczęli się śmiać. Schodząc z parkietu zobaczyli Loke`go z nową dziewczyną. Lucy nie była pewna, ale chyba była to Aries z pierwszej klasy. Nie dowierzając, jak szybko mógł znaleźć nową dziewczynę blondynka tylko pokiwała głową. Usiedli razem z Natsu przy stoliku, gdzie była rezerwacja dla: Gray`a, Michelle, Levy, Gajeela, Erzy, Jellala, Miry, Laxusa, Juvii i Lyon`a.
Gdy rozmawiali muzyka przestała grać i wszyscy zaczęli bić brawa. Po tym nastąpiły znowu ciepłe słowa tym razem od rodziców i nauczycieli a później na sali zostali tylko uczniowie i to właśnie teraz rozpoczęła się prawdziwa WIXA !!  DJ puścił gorące Karaibskie rytmy i na środek wyszły tancerki brzucha. Kto chciał, mógł się dołączyć na tańca hula i większość to zrobiła, jednak Lucy wolała spędzić czas na kolanach różowowłosego poprawiając mu włosy i szepcząc mu coś do ucha. 
Traf chciał, że Natsu siedział akurat na przeciwko Juvii i Lucy siedząca mu na kolanach widziała, że dziewczyna jest smutna, patrząc jak na parkiecie wywija jej siostra z Gray`em. Lyon non stop, coś do niej mówił, jednak ślepy nawet by zauważył, że miała to koło... nosa. Blondynka lekko zmieszana wróciła do przytulania się ze swoim chłopakiem. Ten po chwili zoriętował się, że coś jest nie tak i zapytał. 
- Czy się tak zadręczasz? 
- Niczym. Nie ważne. Jest przecież bal. Nie ma smutków, same radości. Nieprawdaż? 
- Nie! Lucy, może nie znam Cię całe życie jak Gray czy Levy czy choćby Michelle, ale zauważę, kiedy coś Cię gryzie. Co więcej wiem, że nie tylko Ciebie. - mówiąc wskazał na niebieskowłosą. 
- Muszę jej jakoś pomóc. 
- Altruistka z Ciebie. 
- Serio? - zapytała zirytowana
- No, już żartowałem. Też chce jej pomóc.
- Altruista z Ciebie.
- Serio? 
- Plan jest taki. - nachyliła się na chłopakiem - poprosisz Juvię do tańca a ja poproszę Lyona. 
- Ale tak się nie robi. Każdy tańczy z kim przyszedł. Poza tym Juv jest zawsze na NIE. 
Przykład: Zapytałem się czy dam mi spisać fizykę, powiedziała nie. Zapytałem czy napisze mi wypracowanie, powiedziała NIE. Poprosiłem, czy może mi napisać ściągę na geografię, bo nie zdążę, powiedziała NIE i wiesz co w tym wszystkim jest najgorsze? - zapytał smutny z miną zbitego psa. - że cholera jasna musiałem poprosić o to Gajeela! 
- Auć... - rzuciła Lucy (Gajeel- największy obibok klasowy, od czasu kiedy zerwali z Levy był bękartem całej klasy. Gdyby nie kasa rodziców już dawno wyleciałby z hukiem ze szkoły. Levy jest jego aniołem stróżem, zawsze mu pomaga, udziela korków i wspiera mentalnie (przesyłając mu swoje zdjęcia z coraz mniejszą ilością ubrań na sobie. xd - bazgrze jak jasna choroba i jest totalnym matołem naukowym, jest na poziomie przedszkola) 
- Przez cały tydzień po klasówce rozczytywałem te ściągi! Dla zainteresowanych dostałem 1 - bo mi ten idiota nie zaliczył jednego zadania. 
- A ile było? 
- Jedno! Lucy skup się! Napisałem za radą Gajeela wszystkie wzory, początkowe obliczenia a później popisałem kartkę oddałem no oczywiście nie czytając, bo po co. Jak mi podyktował to pomyślałem, że wszystko się zgadza. Wiesz co ten kretyn zrobił? Kazał mi obliczyć ile hektarów ma działka jego babci, bo niedługo ją odziedziczy a sam nie mógł dość do wyniku. Później dowiedziałem się jaka była treść zadania: Napisz jaki mamy klimat i czym się on charakteryzuje! A ja mu pole działki zacząłem obliczać. Dostałej 1 za klasówkę i 1 za ściąganie i 1 za nie czytanie polecenia. Dobrze, że poszedłem po lekcji do pani i jakąś ją zbajerowałem to postawiła mi tylko jedną ... Postawiłaby te trzy a Redfox już by wisiał na suchej gałęzi! 
- Natsu? 
- Tak? 
- Idiota z Ciebie! Wykład o tym, żeby nie polegać w sprawach szkolnych na Gajeelu dam Ci później! Teraz skup się matole! Jak myślisz, czemu zawsze mówiła NIE? 
- Ale kto? 
- Juvia, a kto? 
- No nie wiem, non stop przeskakujemy z tematu na temat, Już nie łapię. - powiedział zmieszany Salamander. 
- Z kim ja chodzę. Ja nie mogę. Już wolałabym być lesbijką i chodzić z Levy. Ona jest przynajmniej ładna, mądra i pomocna. A o Tobie nie mogę powiedzieć, ani tego, ani tego, ani tego, 
- No teraz troszku zaleciało chamstwem. - powiedział chcąc dać buziaka Lucy. 
- Co to to nie! Już mi masz tam iść do niej i grzecznie, najładniej jak umiesz poprosić ją do tego cholernego tańca Ty cholerny pijaku! Rozumiesz? Czy mam Ci rozłożyć to na czynniki pierwsze? 
- Ale ostro tak lubię! - powiedział zadowolony że zdenerwował blondynkę chłopak. 
- No idiota. Ruszaj się! - chłopak podszedł do niebieskowłosej. Na początku dziewczyna stawiała lekki opór, ale chłopak szybko ogarnął się i z poważniał. Po tym zgodziła się na jeden taniec. W tym czasie Lu stanęła nad Lyonem i podała mu rękę. 
- Chyba mi nie odmówisz? 
- Tobie Lucy? Nie śmiał bym! - weszli na parkiet i Lucy zaciągnęła go na drugi koniec sali. Jak najdalej od Juv. Zagadywała go non stop, tylko, żeby chłopak nie szukał wzrokiem niebieskowłosej. Tak jak wcześniej ustaliła z Natsu, o ile dało się nazywać to ustalaniem, czy nawet rozmową po połowie piosenki Natsu miał krzyknąć na całą salę odbijany i szybko złapać Michelle i z nią zatańczyć. Wtedy na Juvia została by sama i Gray tez. Plan był genialny. Z wykonaniem poszło troszkę gorzej, bo Lyon nadal chciał tańczyć z Lucy (ona miała inne plany) a Gray widząc Juvie nie wiedział co ma zrobić. Dlatego zakłopotany podszedł i krzyknął:
- Tańczysz, czy będziesz tak stała? - biedna dziewczyna ze łzami w oczach uciekła z sali. Blondynka wcisnęła białowłosemu jakąś dziewczynę i sama pobiegła za koleżanką. Mijając Gray`a podeszła do niego i popchnęła mocno! 
- Co Ty sobie wyobrażasz, co?
- O co Ci chodzi, Lu? - powiedział zmieszany
-O to, że jeszcze dokładnie 10.. o przepraszam 11 sekund temu stała tu miłość twojego życia, a ty się na nią wydarłeś skończony idioto! Gdybyś nie był moim przyjacielem i gdyby to nie był bal stłukłabym Cię na kwaśne jabłko Ty tępa dzido! 
- Lucy, już Ci mówiłem. Z Juv nic nie wyjdzie. Ja nadal kocham Ciebie... chyba! 
- Ja też kocham nadal moją dziewczynę, więc zgłoś się jak skończy mi się limit miłości do niej! - powiedział nadal tańcząc Natsu. Ominął kłócącą się parę i wywijał na parkiecie z Michelle. 
- Przestań! Wiesz, że mnie nie kochasz! Człowieku. Juv była miłością twojego życia. Sam mi to mówiłeś. Tak, wszystko ustalaliśmy. Ja dla Ciebie nic nie znaczę. 
- Jesteś moim życiem! Słyszysz co mówię? - mówił bardziej poważnie Gray.
- Ona jest moim życiem! Kochać ją będę aż po krańce moich dni! Bo ona jest mą jedyną i najlepszą! Jedyną i najukochańszą ... Jedyną i najjedyńszą jaka mogła być! - zaczął śpiewać Natsu krążąc wokół stojącej dziewczyny i swojego rywala. - Królową bądź tylko mą! Ja rycerzem a Ty będziesz damą, bądź chociaż tą jedną noc...
- Pięknie to ująłeś Natsu - rzuciła udając wzruszenie Michelle. - Tak poetycko (była jeszcze bardziej zalana niż różowowłosy). 
- Wasza dwójka idzie się przewietrzyć a my wychodzimy porozmawiać i to natychmiast...
....................................................
Przepraszam za to, że musieliście czekać, ale z powodu moje pobytu w szpitalu tak wyszło.
Życzę miłego czytania - dłuższego rozdziału w ramach rekompensaty ^^