niedziela, 21 czerwca 2015

Rozdział XXI - W śnieżną noc!

Ten dzień zapowiadał się fatalnie, pomimo tego, że pogoda na święta była idealna a obok Lucy na łóżku leżała najbliższa jej osoba - Michelle. Dzisiaj była Wigilia, czyli czas, który powinna spędzić w rodzinnej atmosferze a nie użerać się ze swoją macochą. Była dopiero 8:00 a Lucy już nie spała, zważywszy na to, że wczoraj oglądały z Michelle "spadające gwiazdy". Zaczęła się zastanawiać co teraz robi Natsu. Odczuła potrzebę, żeby to sprawdzić. Wstała delikatnie, żeby nie obudzić śpiącej dziewczyny i chwyciła za telefon wchodząc do łazienki. Włączyła szybkie wybieranie i czekała aż chłopak odbierze.
- Halo? Kochanie to Ty? - powiedział Salamander zaspanym głosem.
- Yyy... tak. Spałeś, prawda? - zapytała Heartfilia, szczypiąc się w udo, że nie pomyślała o tym, że jest za wcześnie.
- Nie, nie coś ty... Coś się stało? Czy tak chciałaś pogadać?
- W sumie, to nie wiem. Pomyślałam, że jest dzisiaj wigilia i gdyby nie przyjazd Michelle, byłabym sama.
- A tata i dzieciaki? 
- To nie jest moja prawdziwa rodzina. 
- Lu... Masz mnie. Mam nadzieję, że do nas wpadniesz z siostrą jutro? Co Ty na to? 
- Nie, bez przesady. Święta spędza się z rodziną!
- Ty jesteś moją rodziną. 
- Tak Cię kocham! 
- Ja Ciebie też! A teraz mam sprawę. Mam być szczery?
- Tak, jak zawsze. 
- Obudziłaś mnie kochanie! - powiedział z rozbawieniem w głosie. 
- Przepraszam. 
- Dla Ciebie, wszystko. 
- Dobrego dnia życzę. 
- Ja Tobie również.
Po czym rozłączyła się. Spojrzała na siebie w lustro i przytuliła komórkę do serca. Wiedziała, że ma wielkie szczęście mając tyle osób przy sobie. Wzięła szybką kąpiel i gdy wychodziła napotkała zaspaną siostrę w koszulce na ramiączka i króciutkich spodenkach. Lucy spojrzała na nią wymownie. 
- No co? 
- Tak chcesz iść na śniadanie?
- A co to już po domu nie można tak chodzić?
- To nie jest normalny dom... 
- W sumie racja. 
- Przebież się lepiej, bo jak zobaczy cię "Wiedźma" to ..
- Okey, okey.... 
Śniadanie, minęło szybko i bezboleśnie. Dziewczyny, zaczęły ogarniać w salonie i jadalni, gdzie mieli przesiadywać goście. Później upiekły 2 ciasta, żeby nikt się nie czepiał, że nic nie robią. I postanowiły pomóc bliźniakom. Gdy skończyli wspólnie z nimi zaczęły ubierać choinkę. 
-  Elie, za nisko to wieszasz.  - powiedziała dyrygując wszystkimi Michelle. - Musi być idealne. Jak z katalogu. 
- Od kiedy Ty się taka poukładana zrobiłaś? - zapytała zdziwiona blondynka. 
- Od kiedy spędzam czas z Tobą... Może raczej w tym domu. Tu jest czyściej niż w szpitalu. 
- To zdecydowanie wina domu. 
- Haru, niebieski nie pasuje to czerwono-zielonych dodatków. 
- Przestań Michelle. Daj im spokój. - dodała kiwając głową.
-  Masz racje. Jak to mówią: "Róbta co chceta!" (zdanie nadużywane, przez mojego przyjaciela xd )
- Prawidłowo. Kiedy wybieramy się na przejażdżkę? 
- Choćby i zaraz nie zniosę tej atmosfery... 
- A gdzie jedziecie? - zapytał Haru.
- Dzisiaj Lucy bawi się w świętego Mikołaja.
- Ale super! Też chcemy. 
- Moglibyście jechać, ale nie wiem czy Minerva się zgodzi... - powiedziała smutno blondynka
- Na pewno się nie zgodzi. - dodała  Elie. 
- Kiedy indziej was gdzieś zabiorę. Może być? 
- Tak! 
- To co idziemy? 
- Dokończymy, tylko choinkę i nakryjemy do stołu i możemy jechać
Była zima, więc o godzinie 16:00 było już ciemno. Lucy, pożyczyła samochód od ojca i razem z siostrą i dzieciakami zaczęła pakować prezenty dla swoich przyjaciół i nie tylko przyjaciół. Dziewczyny razem kupiły prezenty dla dzieci z domu dziecka znajdującego się niedaleko. Rozpoczęły własnie w tamtym miejscu swoją akcję. Podarowały dzieciakom około 15 prezentów + wręczyły kierowniczką bony, na zakupy spożywcze do różnych sklepów oraz kupiły potrzebne na wigilię potrawy i składniki. Wręczył im również upieczone przez siebie ciasta. Dzieciaki były przeszczęśliwe jak również panie opiekujące się nimi, które nie spodziewały się nikogo o tej porze. Następie udały się do domu Miry. Michelle została w samochodzie, kiedyś Lucy rozmawiała z przyjaciółką. Wręczyła jej lokówkę i prostownicę do włosów oraz kosmetyki do ich pielęgnacji. Kolejnym miejscem był dom Erzy, z którą już od czasu feralnego incydentu żyła w zgodzie. Jej wręczyła kosmetyki do pielęgnacji skóry, dziewczyna była zaskoczona, bo nic dla blondynki nie miała. Uścisnęła ją mocno i zaprosiła do środka, ale Lu, odmówiła tłumacząc się brakiem czasu i pokazując na prezenty w samochodzie. Dalszym w kolejności był dom Gajeela, któremu podarowała płytę, jego ulubionego zespołu. Niedaleko Gajeela mieszka Juvia. Lucy wiedziała, że Juvia, nie będzie chciała przyjąć prezentu. Wręcz będzie wściekła. Jednak magia świąt sprawiły, że niebieskowłosa była bardzo miła. 
- Co Ty tutaj robisz Lucy? 
- Mam dla Ciebie mały prezent z okazji świąt. 
- Naprawdę? Yyy.. nie wiem co powiedzieć. Jesteś ostatnią osobą, której się spodziewałam pod drzwiami w święta. 
- A widzisz. W święta może zdarzyć się wszystko! 
- Dosłownie wszystko! 
- Wszystkiego najlepszego z okazji świąt koleżanko! 
- Dziękuję bardzo. Poczekaj chwilę. - dziewczyna pobiegła na górę, ale szybko wróciła trzymając w ręku zapakowane pudełeczko. 
- To dla Ciebie. Wesołych świąt, Lucy! 
- Powiedziałaś przecież, że nikogo się nie spodziewałaś? To skąd to masz?
- Miałam dać Ci to dawno, dawno temu, ale wyszło jak wyszło...
- A co to? - zapytała zaciekawiona blondynka.
- Otwórz i zobacz. - Heartfilia, rozpakowała delikatnie pudełko i zobaczyła śliczną bransoletkę. Zdała sobie sprawę, że Juvia, na nadgarstku ma taką samą. - Teraz będziesz miała taką samą!  Wiem, jak Ci się podobała. 
- Dziękuję - ze łzami w oczach rzuciła się w ramiona koleżance. Jeszcze chwilę porozmawiał a później Lucy wróciła do swojej akcji.
- Co dałaś Juvii?
- Coś do zawsze chciała przeczytać. 
- yyy??
- Czyli, pamiętnik Gray`a i mnóstwo jego upokarzających zdjęć. - powiedziała ze śmiechem Lucy. 
- Hahaha, wyrąbisty prezent! To kto teraz? 
- Własnie on! 
Podjechały pod dom czarnowłosego. Tym razem Michelle też wysiadła, bo jako tako znała Gray`a. 
- Witam, wszystkiego najlepszego z okazji świąt! - krzyknęły dziewczyny schowane za ogromnym pudłem. Nikt nie odpowiadała, tylko słychać było cichy śmiech. (dziewczyny przebrane były za śnieżynki). 
- Wy chyba do mojego syna nie do mnie. A szkoda. - powiedział ojciec chłopaka. - Gray, pozwól na chwilę. Śnieżynki do Ciebie. 
- O Matko, ale wstyd. - rzuciła Michelle. 
- Wesołych świąt Gray! Oto mały prezent dla Ciebie. 
- Mały to on nie jest. Dziękuję. o Matko, dziewczyny, jakie stroje. Nie mogę tego tak zostawić. Muszę to upamiętnić. Wziął telefon i cyknął parę zdjęć. Później wręczyły dziewczyną  słodycze, które masowo wytwarzał jego ojciec.(cukiernik, piekarz) 
- Teraz Natsu czy, ktoś jeszcze? 
- Jeszcze Levy. 
- No to nie traćmy czasu!
...
- Cześć kochanie! Wesołych świąt!  
- Lucy! Jak miło Cię widzieć. Dziękuję Ci bardzo! Wszystkiego co najlepsze w te święta Lu! Mam nadzieję, że wejdziesz.
- Nie mogę, już 18:30 a został mi jeszcze Natsu i zaraz zaczynamy kolację. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. 
- Nie właśnie mamy zacząć rozpakowywać prezenty i oglądać zdjęcia. 
- To już leć.Ja też uciekam. Mam nadzieję, że drobiazg ode mnie spodoba Ci się. 
- Na pewno. A co to? 
- Zobaczysz. Napisz mi eska, jak wrażenia! 
- Dobrze! Choć niech no ja Cię uściskam! 
- Ooo, słodziutko! To był najlepszy prezent, jaki dzisiaj dostałam! To Dobranoc misiek! 
- Dobranoc. - rzuciła na pożegnanie szczęśliwa niebieskowłosa.
Dziewczyny wróciły do domu. Zaparkowały samochód i wyjęły ostatni prezent. 
- Tu poradzisz sobie już sama, nie? 
- Tak, dziękuję za pomoc. 
- Nie ma za co. Wracam do domu, wykąpię się i przebiorę przed przyjazdem starych!
- Michelle, nie mów tak o nich. Może będą mili... 
- Oho.. Z pewnością....
- Uciekaj do domu bo zimno! 
Blondynka trzymała pudełko od dołu, żeby nie wypadło jej. Uważała, żeby nie poślizgnąć się na śniegu, bo buty na obcasie w taką pogodę to zły pomysł. Zadzwoniła do drzwi i czekała aż się otworzą. Nie musiała na to długo czekać. Akurat otworzył jej Natsu. 
- Dobry wieczór kochanie! - powiedziała uśmiechnięta od ucha do ucha 
- Dobry wieczór skarbie! - dodał lekko zdziwiony, ale szczęśliwy chłopak - A co Ty robisz w takim stroju? 
- Bawię się w Mikołaja. 
- Bardziej w panią mikołajową, albo śnieżynkę. Ale to przyjemniejsze dla oka. 
- Przestań! - skwitowała zawstydzona blondynka. - Wszystkiego najlepszego!
- A może wejdziesz, a nie tak na zewnątrz. Przeziębisz się! 
- Nie... - zaczęła, ale nie skończyła, bo chłopak wciągnął ją już do środka. - Dzięki.
- No to Lucy, Wesołych świąt! 
- Mam dla ciebie prezent.
- Ja dla Ciebie też! Zapraszam do mojego pokoju, nie będziemy tak stali i czekali aż rodzice skończą podsłuchiwać. Tak wiedziałem Cię mamo! I Ciebie też tato! Nie macie co robić?
- Dobry wieczór Lucy - powiedzieli z pokoju. 
- Dobry wieczór i wesołych świąt! - odpowiedziała uśmiechnięta dziewczyna.
- Tobie i całej rodzinie również! Przyjdziesz do nas jutro? Byłoby bardzo miło. - spytała pani Dragneel.
- Jeśli to nie kłopot to z chęcią. 
- Żaden kłopot. Czekamy jutro. 
- Dziękuję. 
- To teraz jak już skończyliście pogaduszki to zabieram ją do siebie. Zapraszam, panie przodem. 
- O nie tym razem. Za krótką mam spódniczkę, żeby iść pierwsza. Już ruszaj się!
- O czym Ty myślisz?! Nie jestem zboczony! Nie przyszło mi do głowy, nawet żeby..( *.* ) 
- Jasne... 
Weszli do pokoju, który o dziwo był posprzątany. Lucy zauważyła nowe meble. 
- Yyy.... Natsu czemu masz nowe meble? 
- Długa historia.... (przez ich kłótnie i ich te ciche dni. Taka historia xd) - Proszę 
- Mam teraz otworzyć - spojrzała na małe pudełeczko, które trzymał w dłoni chłopak. 
- Tak. - chłopak patrzył jak dziewczyna otwiera pudełeczko i wyciąga z niego wisiorek z serduszkiem. Później otworzyła serduszko i zobaczyła w nim swoją mamę. Tego się nie spodziewała. Była pewna, że w środku będzie zdjęcie jej i Natsu lecz za zamiast tego, zobaczyła ulubione zdjęcia mamy a po drugiej stronie wygraderowany napis ZAWSZE W TWOIM SERCU!
- To jest piękne! Dziękuję! - ze łzami w oczach rzuciła się chłopakowi na szyję i stając na palcach przytuliła mocno. Salamander był szczęśliwy, że zaskoczył pozytywnie dziewczynę. - Ale skąd miałeś to zdjęcie?
-  Załóżmy, że je znalazłem. Wiem, że pokazywałaś mi je w swoim domu i że powiedziałaś, że to twoje ulubione.
- Jesteś wspaniały. Nie wiem co powiedzieć. Chyba to, że nigdy go nie zdejmę. - dodała i pocałowała różowowosego. - Zapniesz? - chłopak wziął wisiorek i zapiął go na szyi blondynki delikatnie całując jej kark. - To teraz moja kolej. To dla Ciebie.
- Czy to jest...
- Tak, Lustrzanka dwuobiektywowa - TLR 
- Skąd ją masz? Nie wiesz ile jej szukałem... To było jedno z moich marzeń. Teraz mam całą kolekcje. Wszystkie jakie chciałem. 
- To nie wszystko. Spójrz na dno pudełka. 
- Szkicownik? Niesamowite. Skąd wiesz, że rysuje...?
- Widziałam na biurku jak jeszcze spałeś. Są genialne. Powinieneś je gdzieś wysłać na jakiś konkurs. 
- Nie... Ja to robię, dla siebie, nie dla sławy czy pieniędzy. 
- Rozumiem. Mam nadzieję, że kiedyś narysujesz coś dla mnie. 
- Jeśli tego będziesz chciała. A ja mam nadzieję, że mnie jeszcze kiedyś tak pocałujesz, jak przed chwilą. 
- Jeśli tego będziesz chciał. 
- Chce!  - usiedli na łóżku i zaczęli się całować. Na początku delikatnie, ale z każdą minutą mocniej jakby w każdym kolejnym pocałunku zakochiwali się od nowa. Później tylko leżeli wtuleni w siebie. I rozmawiali o przyszłości.  Po długim czasie Lucy zgodziła się zamieszkać z Natsu, ale jeszcze nie teraz. Na początku chciałaby, żeby cały dom był wyremontowany tak jak razem zdecydują. Salamander zgodził się na wszystko. Jedyną rzeczą, na jakiej mu zależało to bycie z Lucy. Wybiła 19:20 i dziewczyna pożegnała się z chłopakiem. Wróciła do siebie, gdzie czekała już cała rodzina. Zjedli wspólną kolację i wręczyli sobie prezenty. Dzieciaki otworzyły wszystko od razu, natomiast Michelle i Lucy zabrały swoje rzeczy do pokoju. Otworzyły je przed snem. Obie dostały po 400 zł. Złotowłosa otrzymała w prezencie piękne perfumy i biżuterie, natomiast blondynka książkę, którą bardzo chciała przeczytać. Obie były zadowolone z prezentów i zmęczone po całym dniu ciężkiej pracy. Na sam koniec wręczyły sobie drobne podarunki. Nie upłynęło nawet 5 minut a obie spały jak zabite. Nad ranem dziewczyna przeczytała sms od swojej przyjaciółki. 
- To najpiękniejsza rzecz, jaką mogłaś zrobić dla mnie i dla całej mojej rodziny! Nigdy Ci tego nie zapomnę. Mama się zgodziła więc wyjeżdżam w wakacje! Jesteś cudowna... ale to już chyba wiesz nie? Przesyłam buziaczki! Ps nie planuj nic na sylwka, szykuje się impreza ^^ :P

...................................................................
Strasznie was przepraszam, za chyba mój najnudniejszy rozdział w życiu... 
Nie mam wgl weny i wychodzi to co wychodzi. 
To jest tylko przejściowy rozdział - spokojnie więcej takich nie będzie. 
Teraz zacznie się prawdziwa akcja xD
Jeśli was zawiodłam to przepraszam - obiecują poprawę ^^



                                 

niedziela, 7 czerwca 2015

Rozdział XX - Niezbędnik obserwatorów gwiazd

Budzik wybił godzinę 6: 50 a Lucy już krzątała się po pokoju i zbierała resztę rzeczy. Sprawdziła czy spakowała wszystkie książki do plecaka i wzięła swój ulubiony różowy ręcznik i poszła się kąpać.
Szybko się ubrała i zeszła na dół coś zjeść, zanim przyjdzie reszta rodziny. Jednakże, nie udało jej się to. Minerva z ojcem już siedzieli i tylko czekali na to jak przyjdzie. Lucy wiedziała, że musi im powiedzieć o przyjeździe siostry, ale nie była na to gotowa. Spodziewała się wojny w domu z tego powodu.
- Możesz mi wytłumaczyć, co Ty sobie wyobrażasz? - powiedziała wściekle nowa "mama" siadając obok czytającego gazetę męża.
- Spokojnie kochanie, nie ma co się tak gorączkować. Już jutro wigilia.
- No właśnie jutro już święta, a Ty nic mi nie pomogłaś.
- To fakt, nic Ci nie pomogłam. I nie zamierzam.
- Słucham? Nie zamierzasz? No słyszysz ją Jude? No powiedz coś, a nie czytasz ciągle. Bądź mężczyzną w tym domu!
- Yyyy... Lucy szybko do sprzątania.
- Cooo? - powiedziały równocześnie Minerva i Lucy, zdziwione odpowiedzią Jude.
- No, co miałem coś powiedzieć. No to powiedziałem, że ma posprzątać.
- Chyba u sąsiada. Nie zauważyłeś, że sprzątałam tutaj przez parę dni?
- Aaa. o to chodzi. To nie wiem, upiecz ciasto. A teraz kochanie oddaj gazetę.
- Co do cholery? Nie będzie żadnej gazety. Lucy, ma przygotować za karę dania na wigilie, bo ja mam już dosyć tego wszystkiego. Połamałam paznokieć jak sprzątałam i idę dzisiaj do kosmetyczki. Jutro muszę pięknie wyglądać, jak mają przyjechać rodzice.
- Babcia i dziadek do nas przyjeżdżają? - powiedziała z entuzjazmem blondynka pomijając pierwszą część zdania macochy.
- Żadni twoi dziadkowie. Moi rodzice. Nawet nie waż się tak do nich mówić.
- Nie zamierzam.
- Dzisiaj ma być gotowe wszystko.
- Zabawna jesteś. Tato, powiedz coś?
- Już przestańcie, bo jesteście tak samo rozpieszczone. Macie za dużo pieniędzy, to dla świętego spokoju zamówcie katering, niech nam coś przywiozą. I po sprawie. - powiedział już zmęczony Jude.
Lucy bardzo spodobał się ten pomysł. Po mimo tego, że lubi gotować, to nie miała zamiaru przygotowywać czegoś co i tak będzie skrytykowane.
- To żeś wymyślił.
- Daj jej spokój, już bo denerwuje mnie twoje podejście do mojej córki.
Lucy usłyszawszy słowa ojca, bardzo się zdziwiła. Wręcz zamurowało ją. Skąd u niego takie nagłe zmiany nastrojów. Tego nie mogła pojąć. Ale spodobało jej się to, że tata jej broni. Chcąc wykorzystać sytuację postanowiła zapytać o list.
- Tato, mam pytanie. Czy mogę dostać list od mamy na 18 urodziny?
- List..?! Aaa list. Jest w gabinecie. Później Ci go dam.
- Ale obiecujesz, że go dostanę dzisiaj?
- Tak, słowo. A teraz powiedz, po co Ci plecak? Gdzie się wybierasz? Nie ma przecież szkoły.
- Aaaa to.. To są książki do biblioteki, dzisiaj ostatni termin oddawania.
- No to idź i je oddaj a później wróć i zamów jakiś katering.
- To jest jakiś cyrk! Od kiedy to jej bronisz i pozwalasz jej na taką samowolę?
- Od kiedy jest pełnoletnia. A teraz każdy zje spokojnie śniadanie i pójdzie do swoich zajęć.
Posłusznie wszyscy wrócili do swoich obowiązków i w domu zapanowała cisza. Lucy, chciała powiedzieć Jude, że przyjeżdża do nich Michelle, ale postanowiła postawić na spontaniczność. Wyszła z domu w dresach, butach do biegania, w słuchawkach na uszach i z plecakiem i zaczęła biec w kierunku biblioteki. Na rogu, gdzie krzyżowały się dwa szlaki wpadła na Gray`a.
- Luu, Ty biegasz? - zapytał Fullbuster
- Hej przystojniaku. Dla zdrowia - czemu nie!
- No pewnie. Gdzie podążasz?
- W stronę biblioteki. A ty?
- Tak się składa, że zapomniałem, więc dołączę do Ciebie. Jakieś nowe wiadomości?
- Hmm.. Niech pomyślę. Może to, że dzisiaj przyjeżdża Michelle.
- Coo? serio? No proszę. Wy razem, to niebezpieczny duet.- uśmiechnął się do dziewczyny po czym spojrzał na zegarek.- Trochę zmienię temat, ale zaraz z tego zakrętu wybiegnie Natsu.
- Co? Ale skąd wiesz?
- Za 3...2...1. Siema Natsu! - Gray stanął i krzyknął na chłopaka biegnącego po chodniku na przeciwko.
Natsu zdziwił się, gdy zobaczyły, kto biegnie z Gray`em. Zacisnął szczękę i podbiegł do znajomego i "swojej dziewczyny".
- No siema! - Przybił piątkę Fullbusterem i podszedł do Lucy i daj jej buziaka w policzek. - Co tu robisz? Myślałem, że nie biegasz.
- Tak się składa - powiedziała i zaczęła biec, chłopaki podążyli za nią. - że ojciec miał dzisiaj dobry humor i chciałam to wykorzystać i uciekłam zanim zagoniłby mnie do jakiejś pracy w domu.
- A po co Ci plecak? Gdzie biegniemy?
- Do biblioteki, muszę oddać książki. - Chłopak zatrzymał Lucy. Zdjął jej plecak i założył go sobie na plecy.
- Dałabym sobie radę. - powiedziała skrępowana
- Wiem. - powiedział nie patrząc na dziewczynę, po czym ruszył do przodu.
- Yyy... Natsu słyszałeś, że do Lu, przyjeżdża jej siostra Michelle? - próbował zmienić temat, żeby zmniejszyć dystans między przyjaciółmi.
- Serio? Nie mówiłaś mi tego. - dodał z lekkim wyrzutem w głosie.
- Bo dowiedziałam się wczoraj w nocy. Powiedziała, że pakuje swoje rzeczy i do mnie przyjeżdża.
- Od tak sobie?
- Tak, od tak sobie.
- Bez żadnego ale, ze strony jej mamy?
- Ona jest niezależna. I tak by nie posłuchała. Dobra koniec pogaduszek panienki zbierać tyłeczki i lecimy.
15 minut później byli już ma miejscu. Lucy oddała książkę i postanowiła wypożyczyć inną, która wpadła jej w oko od razu jak weszła. Spakowała ją i całą trójką postanowili skręcić do sklepu po wodę.
- "Niezbędnik Obserwatorów Gwiazd"? - zapytał Gray - To Ty lubisz obserwować inne gwiazdy niż Ty sama? - powiedział z udawanym przerażeniem (O.o).
- Zabawne, TAK BARDZO! - powiedziała z ironicznym uśmiechem. - Tak na serio to dzisiaj jest największa aktywność roju leonidów, też powinniście troszkę ruszyć tyłki i wyjrzeć na niebo.
Spojrzała na Natsu, ale ten tylko stał w kolejce, z oczami wpatrzonymi w ekran swojego telefonu. Była ciekawa z kim pisze, ale również była wściekła, że jej nie słucha.
- Yyy.. to może byśmy się spotkali i razem pooglądali. Takie większe spotkanie, na jakieś polanie. Co wy na to? - zapytał z podekscytowany Fulbuster.
- Gray, Ty debilu! Zima jest! Na polanie? Może dzisiaj spadnie śnieg! Dupa ci przemarznie. Zastanów się zanim coś powiesz. Najlepiej od razu zaklej usta taśmą. - powiedziała blondynka kręcąc głową.
- Co podać? - przerwała sprzedawczyni
- Dla tej małej melisę na uspokojenie a dla mnie taśmę samoklejącą. - powiedział Gray, nieco zbitej z tropu sprzedawczyni. Jednak bez sprzeciwu podała to co chcieli. Lucy, zaczęła się śmiać. - I jeszcze trzy butelki wody.
- Cztery! -zawołał kobiecy głos za nimi. Heartfilia od razu go rozpoznała odwróciła się, jak cała reszta przyjaciół i zobaczyli legendę, o której tyle słyszeli. Natsu, schował telefon i popatrzył na piękną siostrę "swojej dziewczyny". Miała długie, złote włosy, szaro-niebieskie oczy i była ubrana jak serialowa buntowniczka.
Zakolanówki, krótka czarna spódniczka, czarna bluzka, szara skórzana kurtka pasująca do zakolanówek i czarne creepersy. Wokół szyi miała obwiązany burgundowo-szary szalik. Wyglądała ślicznie, makijaż dodawał jej uroku ale i ostrości.
- Michelle! - zawołała blondynka i podbiegła ściskając siostrę. - Tak się cieszę, że Cię widzę.
- Siostro, wyglądasz jak któreś z kolei nieszczęście. Muszę Cię zabrać na zakupy! - powiedziała zdecydowanym głosem dziewczyna widząc nie pomalowaną przyjaciółkę.
- Gdzie tylko chcesz! To są moi.... - zatrzymała się patrząc na Natsu. Co miała powiedzieć? Przyjaciele? To nie będzie fajne w stosunku do Natsu. Zawahała się. I poprawiła. - To jest Gray, mój przyjaciel. A to jest Natsu, mój najlepszy przyjaciel i chłopak. - różowowłosy chłopak uśmiechnął się do Lucy i dał buziaka Michelle.
- Miło nam Cię widzieć. Do tego czasu, znaliśmy Cię tylko z opowiadań.
- I ja was, też. Będziemy mogli się poznać lepiej, bo zostaję tu do końca roku.
- A ciocia?
- Nie wiem... Spała jak pojechałam. Napisałam jej kartkę na lodówce. Gdzie jadę. Jak coś to wie gdzie mnie szukać i w sumie tyle. Prezent zostawiłam  na stolę i adios!
- Prezent! - Krzyknęła Lucy. - Nie mam prezentów! Cholera!
- 15 złoty i 50 groszy - zawołała sprzedawczyni. Gray wyciągnął kasę i zapłacił za wszystkich a później podał Lucy melisę i dodał - na uspokojenie - a później zakleił sobie usta taśmą.
- Co Wy wyprawiasz? -zapytała zdziwiona blondynka.
- Kazałaś mu się zamknąć. - powiedział z uśmiechem Natsu. Wszyscy zaczęli się śmiać. Wyszli ze sklepu i tym razem spacerkiem wrócili do domu. Gray, pożegnał się z nimi w połowie drogi.
- No dobra, to jak jesteśmy sami to możemy porozmawiać na poważnie. To, że jestem młodsza nie znaczy że głupsza! Widzę, jak patrzycie na siebie i wgl, więc Lucy, nie gadaj, że nie chcesz z nim mieszkać! To by było spełnienie twoich marzeń! Już ci dawałam argumenty na tak! Ja to nawet jakbym go nie znała to bym z nim zamieszkała takie ciacho. - powiedziała niczym nie skrępowana Michelle.
Chłopak zaraz zrobił się czerwony i opuścił głowę. Lucy zrobiła to samo.
- No co? Dajcie spokój. Zachowujecie się jak dzieci z podstawówki, choć one pewnie mają więcej odwagi.
- Michelle, możesz nie poruszać tego tematu.
- Ale czemu? - zapytał tym razem Natsu, nabierając odwagi. - Przy Gray`u nazwałaś mnie swoim chłopakiem. Non stop narzekasz na rodzinę, marzyłaś o takim domu. Pokazywałaś mi zdjęcie wymarzonego domu. I wiesz, co szukałem przez całe 2 tygodnie identycznego i znalazłem. Nawet go nie wdziałaś a już powiedziałaś nie!
- Właśnie - skandowała złotowłosa.
- A Ty ze mną nic nie uzgadniałeś.
- Kupiłeś dom w ciemno? - zapytała podekscytowana.
- Nie uzgadniałem, bo myślałem, że tego chcesz.
- To widocznie nie wiesz dokładnie czego chce!
- Szczerze Lucy, to Ty sama nie wiesz czego chcesz. - powiedziała Michelle.
- Michelle, bądźże po mojej stronie dziewczyno!
- Ale to prawda! Lucy... Mam pomysł. Jak wrócimy do domu, to pojedziemy na zakupy, kupimy prezent na święta i porozmawiamy dobrze? A teraz proszę was nie kłóćcie się, bo to nic nie da!
- Ma rację.... Lucy przepraszam Cię, nie chce się kłócić. - powiedział pokornie chłopak.
- Ja też, nie...
- No to teraz buzi na zgodę i każdy w swoją stronę. - Salamander spojrzał na rozbawioną blondynkę dał jej buziaka i pożegnał się. - No i to mi się podoba. Teraz przebież się, bo jedziemy na zakupy.
- A ojciec?
- Wujek, wycałował mnie jak nigdy wcześniej. Ucieszył się że przyjechałam.
- Poważnie?
- Jak najbardziej. Nie jest taki zły. Ale ta jego żoneczka to niezła sztuka. Znaczy, że taka wredna. No ale to nic, wisi mi to.
- Tak za Tobą tęskniłam
- Ja za Tobą też!
- Mam pomysł. Dzisiaj w nocy będzie noc spadających gwiazd. Wypożyczyłam super książkę, weźmiemy leżaki, koce, termosy i obejrzymy, ale jeszcze wcześniej upieczemy nasze ulubione ciacho!
- Jestem jak najbardziej za! A teraz siostro! Przebrać się i na zakupy! Sklepy i chłopaki na mnie czekają!
...............................................................................

Hej wszystkim! :*
Miałam wstawić rozdział wcześniej, ale jakoś nie miałam weny i wyszedł taki sobie wręcz słaby, obiecuję, że kolejne będą ciekawsze. Rozdział ten jest wprowadzeniem w dalsze przygody także mam nadzieję, że się nie zniechęcicie. Z góry przepraszam i życzę miłego czytania, bez załamania ^^
Ps Był ktoś może wczoraj na Lednicy? Jak coś to pisać, chętnie się dowiem jak wrażenia. :)