poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział VII - Kolacja

Ojciec Natsu wziął swoją ukochaną pod rękę i podszedł koło schodów. Jego syn zaś otworzył drzwi, jego oczom ukazała się śliczna blondynka o pięknej jasnej cerze, ubrana w kremową sukienkę ze śliskiego materiału z podszewką, zakończona dużo przed kolanami. Do tego wysokie szpilki w kolorze brązowym a także torebka i akcesoria w tym odcieniu. Natsu padłby na jej widok, zapewne, gdyby nie jego mama, której spojrzenie czuł na sobie. Obserwowała każdy jego ruch, jakby później miała wypytać o wszystko. Dziewczyna zrobiła pierwszy krok, podeszła do chłopaka i dała mu buziaka w policzek, po raz drugi w tym dniu. Salamander z drżącymi rękoma zamknął drzwi. Lucy zaś podeszła do rodziców przyjaciela i ukłoniła się lekko. Różowowłosa kobieta, nie wiedziała co ma zrobić, nikt jej  się nigdy nie ukłonił. Poczuła się jak arystokratka. Igneel jako pierwszy ocknął się z osłupienia podszedł bliżej gościa i ucałował dłoń. Następnie pani Dragneel rzuciła się na dziewczynę wyściskała i ucałowała w policzek chyba tysiąc razy. Po czym powiedziała zachwycona:
- Nigdy nie widziałam tak, pięknej, eleganckiej młodej damy.
- I do tego tak kulturalnej. - dodał oczarowany Igneel, na którym ciężko było zrobić dobre wrażenie.
- Dziękuję, mnie również miło państwa poznać. Natsu nie mówił, że ma tak piękna mamę.
To prawda Jasmine była śliczna. Wyglądała bardzo młodo, a do tego była bardzo zadbana. Jej włosy przypominały te z okładek modowych, zresztą fryzura i sukienka również.
- Jakaś Ty miła. Jestem Jasmine a to mój mąż Igneel.
- Jeszcze raz bardzo mi miło nazywam się Lucy Heartfilia. - dodała spokojnie lecz z uśmiechem dziewczyna, po czym jakby dopiero się obudziła wręczyła kwiaty pani domu, a gospodarzowi wino.
- Dobrze Lucy, pewnie jesteś głodna. Kolacja już czeka. Natsu zaprowadź tę jakże uroczą damę do stołu ja wstawię kwiaty do wazonu. Ojciec chłopaka poszedł włączyć stare kawałki z płyty gramofonowej, które uwielbiał. Natsu odsunął krzesełko blondynce i usiadła. Zaraz po niej dołączyli inni.
- Smacznego! - powiedział dumnie Jasmine. - Całą kolację przygotowywałam sama, mam nadzieję, że wszystko się udało i nic nie jest niewypałem, jak to mówi młodzież - dodała rozkosznie kobieta.
- Na pewno nie, już widzę moje ulubione danie. Wskazała na sałatkę grecką i ziemniaki zapiekane, wyglądające i smakujące jak frytki.
- Cieszę się, ale musisz spróbować wszystkiego.
- Nie wiem, czy ram radę, tyle tego pani naszykowała.  Musiała się pani bardzo namęczyć.
- Właściwie to pewnie jadasz lepsze rzeczy. - dodała , nie świadoma sytuacji w domu Heartfilia.
- Mamo! - odrzekł szybko chłopak, dopiero teraz zabierając głos.
- Tylko stwierdziłam. Takie piękny dom to gospodyń pełno. Twoja mama pewnie ma ciężko. A tak nawiasem to jej nie wiedziałam w ogóle ani twojego taty.
- Mamo, przestań to niegrzeczne.
- Dokładnie Jasmine.
- Ale o co wam chodzi. Jestem ciekawa po prostu, chciałabym poznać mamę tak przemiłej osoby jaka jest Lucy.
- Nie będzie miała pani miała niestety możliwości. Ona..- zaczęła Lucy, ale szybka jak zawsze Jasmine przerwała jej w pół zdania.
- Pewnie jest bardzo zajęta. Przenosi pracę do domu. Znam ten ból.- przy tych słowach wskazała na męża.  On tylko pokiwał głową i złapał za dłoń swoją ukochaną.
- Moja mama nie żyje. - powiedziała z powagą dziewczyna prostują się i biorąc dokładkę sałatki.
Przez chwilę zapadło milczenie. Różowowłosa kobieta spuściła głowę, bardzo zawstydzona swoją ciekawością. Lucy na początku patrzyła na wino, ale zaraz pomyślała, że nie może być zła na mamą kolegi. Przecież chciała być miła, była miła. Zaprosiła ją do siebie, chcąc ją ugościć jak księżniczkę, ale była również ciekawa jakich ma sąsiadów, to chyba logiczne. Lucy złapała delikatnie za dłoń kobiety i uścisnęła lekko, dopóki ta nie podniosła zaczerwienionych oczu i nie spojrzała na nią. Dziewczyna odpowiedziała promiennym uśmiechem. - Proszę się nie przejmować. Pogodziłam się z tym, może dlatego, że miałam 7 lat. Natomiast mój tato dużo podróżuje, ma firmy w kilku krajach. Czasami wyjeżdża na całe miesiące, jak teraz.
- Lucy, jest bardzo pracowita, sama sprząta i przygotowuje jedzenie. - dodał Natsu. - Niedawno nauczyłem ją  robić leczo.
- Tak, jest pyszne zawsze w soboty znajduje się w moim menu. Pani przepis?
- Moich rodziców, są kucharzami. - powiedział spokojnie ojciec różowowłosego.
- To wspaniale a pan również gotuje, czy jest pełnoetatowym lekarze? - zapytała ciekawa
- Zdecydowanie pełnoetatowym lekarzem, gotowanie to moje hobby. Ale gdybym ja gotował to mojem żonie nudziło by się w domu, nie Jasmine?
- Tak, pewnie, nie miałabym co robić. Ach Igneel, jak dobrze, że tak o mnie myślisz. -  odrzekła po czym ciągle trzymający się za ręce, zaczęli się do siebie śmiać i dali sobie buziaka w usta.
- Mamo, tato, nie przy jedzeniu. Mamy gościa.
Lucy patrzyła na kochającą się parę. Wyglądali pięknie. Przypominało jej to rodziców z czasów młodości. Przeglądała ich zdjęcia. Na wszystkich byli przytuleni. Świata poza sobą nie widzieli. A teraz po śmierci mamy, tata znalazł sobie inną. Nie miała mu jednak tego za złe. W końcu, był sam przez tyle lat.
- O czym tak myślisz? - zapytał Natsu kiedy Lucy zapatrzyła się w jeden punkt.
- A niczym ważny, zresztą to nie grzeczne z mojej strony. Coś sobie przypomniałam.- powiedziała, te słowa, po czym zaczęła nowy temat. - Natsu się państwu chwalił?
- Czym, jeśli można zapytać? - powiedział zdziwiony, ale uśmiechnięty ojciec przegryzając kurczaka w sosie czosnkowym.
- Jesteście parą? A ja nic nie wiem, Natsu.. Czemu, Ty mi nic nie mówisz.
- Nie, nie , nie .. - zaczęli równocześnie Natsu i Lucy i się roześmiali.
- To o co chodzi?
Heartfilia miała zacząć opowiadać, ale coś w kuchni zaczęło pikać. Jasmine przeprosiła i wyszła na chwilę, przyszła po 2 minutach.
- No Natsu pochwal się.
- O nic nie chodzi. - odparł Salamander, jakby nie wiedział o co chodzi przyjaciółce.
- Natsu, przypomniał sobie, fragment z przeszłości.- opowiedziała szybko blondynka.
Twarz rodziców, nagle zbladła. Puścili się za ręce. Igneel upił trochę wina z kieliszka a Jasmine patrzyła się pytająco na chłopaka.
- To prawda Natsu? Czemu nam nic nie mówiłeś?  - zapytała szorstko matka.
- Co sobie dokładnie przypomniałeś? - szybko dodał ojciec.
- Mamo, nie powiedziałem, bo to nie było istotne. Tato, widziałem tylko, jak Mary zaczęła kręcić się wokół siebie, a ja kazałem jej przestać, i coś do niej krzyczałem, ale nie jestem w stanie sobie przypomnieć co. - burknął, jakby wcale nie chciał opowiadać swoim rodzicom o tym co się zdarzyło.
- Czy to nie wspaniałe, że przypomina sobie, co robił wcześnie, może powinien skontaktować się ze swoimi przyjaciółmi, żeby mu pomogli.
- Nie, dosyć. - powiedział podnosząc głos Jasmine i wstając od stołu. Lucy, przestraszyła się i momentalnie zrobiło jej się głupio, że to powiedziała.
- Ja przepraszam - odrzekła wstając. Natsu spojrzał na nią błagalnie, żeby tego nie rozbiła, żeby nie odchodziła.- Nie powinnam mieszać się w nie swoje sprawy. Jest mi bardzo przykro, że panią uraziłam. Powinnam już pójść, bo zrobiło się późno.
- Nie musisz, nigdy iść. - powiedział młody Dragneel.
- Możesz zostać Lucy. Deser, żona poda, za jakieś 30 minut. Do tego czasu, możesz z Natsu pójść na górę, czy zobaczyć dom. - zaproponował ciepło Ingeel.
Matka Natsu, nic się nie odzywała. Nie powiedziała ani słowa. Po chwili stanęła tyłem do przyjaciółki syna i powiedziała.
- Wydaje mi się, że musicie na jutro odrobić lekcję. Kiedy indziej się spotkamy. Muszę odpocząć, źle się czuję.
- Oczywiście, to..- zaczęła Lucy, stojąc już o progu jadalni, kiedy nagle przerwał jej różowowłosy, stojąc koło niej i gapiąc się na odwróconą plecami matkę i siedzącego z lampką wina ojca.
- Ja Ty możesz być taką egoistką mamo. Nie wiesz, jak mnie tym krzywdzisz, że nic mi nie mówisz, jak było kiedyś. Ty to doskonale pamiętasz, a ja nie. Zawsze gdy o tym rozmawiamy, zachowujesz się tak samo jak teraz. Ciągle uciekasz.
- Natsu... - zaczął delikatnie ojciec, ale nie mógł uspokoić syna, ten już wiedział jak dobić matkę.
- Nawet nie wiesz jak zraniłaś Lucy. Zaczęłaś mówić o jej mamie, w taki sposób. Wtrąciłaś się jej życie, o którym ona nikomu nie opowiada. A tobie tak. Powiedziała, bez zawahania i założę się, że powiedziałaby więcej, bo Ci zaufała. A Ty zachowujesz się narcystycznie. I wiesz co.. - mówił  coraz głośniej chłopak, aż do chwili, kiedy na jego klatce piersiowej nie znalazły się ręce blondynki. Patrzyła na niego ze łzami w oczach. Obiecał sobie, że już nigdy nie będzie płakać, że nie pozwoli na to. A to co jego własna matka ją do tego doprowadziła. Nie odezwał się już ani słowem , wpatrywał się w jej piękne oczy, w których  był zakochany, od pierwszego spotkania.
Nagle ojciec wstał i wyszedł z Jasmine do salonu. Po chwili wrócił. Podszedł do nastolatków wpatrzonych w siebie.
- Przepraszam, za nią Lucy, Natsu ma po części rację. Tylko jeśli chodzi o Ciebie. Jeśli chodzi o niego. To on jeszcze mało rozumie. Ale teraz nie pora na kłótnie. Tak bym chciał, żebyś jeszcze kiedyś nas odwiedziła. Mam nadzieję, że się do nas nie zrazisz. Czekamy na Ciebie. Może na następnej kolacji ja coś ugotuje. A teraz, muszę wracać do żony. Bardzo miło, było Cię poznać, młoda damo.
- Pana i pańską żonę również. Proszę się mną nie przejmować. To ja niepotrzebnie zaczęłam mieszać się w rodzinne sprawy, które mnie nie dotyczą. Z wielką chęcią spróbuje pana kuchni. Może następnym razem ja coś przygotuje, najlepiej jak tato wróci, on chętnie poza państwa.
- Ależ to doskonały pomysł. To do zobaczenia. Natsu zaopiekuj się koleżanką. Dobranoc.
- Dobranoc.
Wyszedł zostawiając po sobie, tylko zapach bryzy morskiej. Przyjaciele, zatrzymali się w korytarzu.
- Nie pokazałem Ci tego, czego chciałem.
- Następnym razem.
- Myślisz, że on będzie?
- A Ty myślisz, że nie? Moje zaproszenie było całkiem poważne. Powoli przesuwali się w kierunku drzwi. Natsu zabrał z wieszaka swoją kurtkę, bo zrobiło się zimno i założył na gołe ramiona blondynki.
- Serio, chcesz ją jeszcze widzieć, po takim zachowaniu?
- Jest wspaniałą osobą. Jest taka jak Ty Natsu. Zaufałam jej od pierwszej chwili kiedy ją zobaczyłam, tak samo było z Tobą. Macie to coś. Przyciągacie zamknięte osoby i czynicie je całkowicie otwartymi na innych. Powiedz mi czy Twój tato nie był samotny w młodości?
- Skąd wiesz?
- No widzisz. Spójrz jak twoja mama go odmieniła. To samo zrobiłeś ze mną. Bardzo ja polubiłam. Nie chcę odizolowywać się od niej. Bo tak to mogę odizolować się od Ciebie, a tego bym nie zniosła. - ostatnie słowa wypowiedziała z silnie bijącym sercem. To coś. poczuła motylki w brzuchu. Nigdy czegoś takiego nie doznała. Patrzyła wyczekująco na chłopaka, aż coś powie. On natomiast wpatrywał się w nią. Ciągle i ciągle coraz intensywniej.
- Nie wiem co bym zrobił, gdybym Cię nie poznał.
- Ja wiem.
- Co niby?
- Znalazł byś mnie w innej osoby. Tacy ludzie przyciągają się jak magnesy.
- Mam szczęście. - odrzekł szczerze chłopak.
- To ja jej mam. Takich osób, jak Ty jest mało, a takich jak ja masa. Mam szczęście, że siedziałam w tym rzędzie.
Chłopak patrzył na jej cudowne usta, teraz kiedy mżyło wydawały się takie delikatne i bezbronne. Chciał je pocałować, ale wiedział, że nie może, ona kochała innego. Musiał sobie to uświadomić. A jednak chciał z nią spędzić tą noc, nieważne, że musiałby się ciągle powstrzymywać, ale przynajmniej byłby z ukochaną.
- Wracasz, czy wchodzisz? Jak wiesz jestem sama , jak zawsze.
- Wchodzę. - odparł, bez namysłu chłopak. Przebiegli przez ulicę i Lucy otworzyła kluczykiem drzwi.
- Jesteśmy po wspaniałej kolacji. Więc jedzenia Ci nie zaproponuje, filmu też nie, bo ja szybko padam przy nich.
- Pokój, po prosu pokój.
- A więc zapraszam.
Znaleźli się w jej sypialni. Nic się nie zmieniło. Natsu padł na jej łóżko i wpatrywał się na antyramę z zdjęciami, nie mógł się przyzwyczaić, że ich zdjęcie, już tam zawisło i to w samym środku, obok zdjęcia z Levy. Zdjęcie Loke`go nadal tam wisiało, ale w rogu tak jak Gray`a.  Był zadowolony. To jednak za mało powiedziane, być szczęśliwy.
- Ej, zająłeś całe łóżko. - Chłopak spojrzał na swoją pozycję, przesunął się tak, aby zajmować jedno miejsce i poklepał obok, żeby dziewczyna usiadła. Ona zaś położyła się obok niego, choć serce jej tłukło, miała nadzieję, że chłopak tego nie słyszy.
- Co do balu... - zaczął chłopak.
- Tak. - powiedziała stanowczo dziewczyna.
- Ale co tak? - zapytał chłopak
- Czy chce z Tobą pójść? No to odpowiadam tak. - powiedziała wyszczerzona, nie patrząc w oczy koledze.
- Ale ja..  poważnie chcesz, ze mną iść?
- A to chodziło Ci o coś innego?
- No szczerze to chciałem zapytać , czy Gray Cię już poprosił.
- A po co mi on? Zresztą, zapewne idzie z Juvią.
- No to będzie mi szalenie miło, jeśli panienka Heartfilia, zechce ze mną zatańczyć poloneza na balu debiutantek.
- Dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś. Powiedziała to i wtuliła się w jego, po czym usnęła. Była zmęczona po kolacji. Nie chciała myśleć o niczym, nawet nie była pewna, co właściwie robi. Postępowała tak, jak podpowiadało jej serce.
Natsu widząc blondynkę uśmiechnął się w duchu i objął ją rękami. Sam pomimo szału w sercu usnął i dał przenieść się do odległej krainy PANA SNÓW.
Lucy obudził dzwonek telefonu. Chwyciła go szybko odrywając się od chłopaka i chciała wyłączyć, ale to nie jej komórka wibrowała, tylko jego. Wzięła ją do ręki i zobaczyła, że dzwoni jego mama, wyszła z pokoju i odebrała.
- Halo? - powiedziała lekko zaspanym głosem
- Lucy? Gdzie jest Natsu? - zapytała nieco zdziwiona mama chłopaka.
- Jest u mnie właśnie śpi. Odebrałam, bo nie chciałam go budzić. Wczoraj był zmęczony.
- No tak rozumiem. To dobrze, że jest u Ciebie. Martwiłam się jak nie wrócił do domu na noc.
- Ma się dobrze, proszę się nie martwić.
- Dziękuję, Lucy.. Ja .. właściwie to ja chciałam Cię przeprosić.
- Nie ma za co, doskonale rozumiem, że to jest trudny temat w państwa domu.
- Bardzo trudny. Boję, się o niego. Nie chcę, żeby zadawał się z tamtym towarzystwem, nie było ono.. odpowiednie. Nie chciałam Cię urazić. Mam nadzieję, że się do mnie nie zniechęcisz.
- Oczywiście, że nie, jakbym mogła. Jest pani wspaniałą osobą a to, że martwi się pani o syna i bo broni to świadczy o pani jako o dobrej matce.
- Ach, jestem taka miła i wyrozumiała. Poniosło mnie wczoraj, wiedz, że do naszego domu, zawsze masz wstęp wolny, wpadaj kiedy chcesz. Dobrze, że Natsu Cię poznał.
- To ja się cieszę, że poznałam jego.
- Ach. Muszę kończyć jadę do pracy. Powodzenia w szkole.
- Dziękuję, miłego dnia.
- Wzajemnie.
Po rozmowie, z mamą różowowłosego, dziewczyna spojrzała na wiszący zegarek była godzina 6:40. Postanowiła obudzić chłopaka. Musiał się przecież przebrać i zjeść śniadanie. Podeszła do niego i lekko popukała w plecy. Chłopak tylko mruknął, że zaraz wstaje więc dziewczyna weszła do łazienki. Marzyła o kąpieli. Zajęła jej może 30 minut. Lucy uwielbiała długie siedzenie w wannie, to ja uspokajało. Tym razem, wiedziała, że nie ma tyle czasu, więc 30 minut musiało jej wystarczyć. Otworzyła drzwi i zobaczyła siedzącego na brzegu łóżka różowowłosego. Zawstydziła się, ponieważ miała na sobie, tylko biały, niezbyt długi ręcznik. Sądziła, że chłopak jeszcze śpi i zdąży wyjąć ubrania, ale on wpatrywał się w nią przez chwilę po czym szybko odwrócił wzrok. Ona lekko się zaczerwieniła i pobiegła do szafy.
- Przepraszam - wyszeptał chłopak.
- Nie ma sprawy, to ja zapomniałam wziąć ubrań. - powiedziała po czym weszła z powrotem do łazienki. - Słuchaj dzwoniła Twoja mama.
- I co chciała.
- Martwiła się o Ciebie. Nie pisałeś jej, że zostajesz u mnie?
- Usnąłem. Lucy..?
- Zaraz wychodzę.
- Okey, poczekam.
Gdy odwrócił się w stronę łazienki dziewczyna była już ubrana, stała na progu z jeszcze wilgotnymi włosami, lekko zaróżowioną skórą. Jej dzisiejszy ubiór był zadziwiający. Granatowe czeszki, obcisłe białe spodnie rurki, uwydatniające jej zgrane nogi, biała bluzka na ramiączka włożona w spodnie i na to zarzucona luźna granatowa bluzka. Natsu, mógłby patrzeć tak na nią godzinami, ale wiedział, że i to by nie wystarczyło.
- To o czym chciałeś pogadać?
- Aaa.. yy... może odwiozę Cię do szkoły? Co ty na to ?
- Jasne, pewnie. To ja zrobię śniadanie.
- Wiesz, pójdę do siebie, muszę się ogarnąć. Za dużo czasu u Ciebie przebywam.
Lucy z uśmiechniętej miny od razu zrobiła ponurą. Może lepije nazwać ją przestraszoną. Podeszłą do chłopaka i wzięła go za ramię.
- Wszystko w porządku? Coś się dzieję?
- Bo wiesz.. - zaczął, ale nie wiedział dokładnie jak sformułować zdanie.
- Ja nigdy nie zaprosiłem Cię do siebie, tak naprawdę. Wtedy na kolacji .. chciałem żebyś weszła do mnie do pokoju. Chciałem porozmawiać.. ale wtedy mama...
 - Nie, to nie wina Twojej mamy. Tylko moja. Ja zaczęłam. Nie mam nic na swoją obronę.
- Ale .. nie rozumiesz.. Ona zepsuła to ..
- Ale co .. ?
- Chciałem, żebyś mnie poznała. Tak naprawdę, jaki jestem . Zaakceptowałaś mnie od razu. Pomogłaś mi, mam przyjaciółkę. Miałem dla Ciebie niespodziankę, ale nie wypaliło.
- Natsu..
- Nieważne - powiedział chłopak, po czym wstał. - Idę do siebie. Spotkamy się za 30 minut przed na drodze.
- Ale..
- Na razie.
Heartfilia aż usiadła z wrażenia. Nie wiedziała co powiedzieć, niespodziankę.. ale z jakiej okazji.. dla mniej..
Siedziała na łóżku i wpatrywała się w okno, gdzie widziała wchodzącego do domu naprzeciwko chłopka. Wiedziała, że jest poddenerwowany. Nie wiedziała jednak dlaczego. Wstała podeszła do lusterka. Jak co rano, przypominało jej ono żeby brała leki. Spakowała połowę książek. Resztę miał wziąć Salamander.
Wzięła plecak, perfumy i pomatkę na dół. Podeszła do apteczki wyjęła lekarstwa i nalała wody do szklanki i popiła. Z okazji dużej ilości wolnego czasu, postanowiła zrobić lunch do szkoły, dla siebie i kolegi.
Zrobiła pyszne kanapki z masłem orzechowym i nutellą. Wyjęła z lodówki buteleczkę mleka i soku pomarańczowego, włożyła w torebeczkę dwa jabłka i pudełeczko czekoladek, które wczoraj kupiła. Spojrzała na zegarek i stwierdziła, że może już wychodzić, pozostało 10 minut, więc poperfumowała się i pomalowała usta pomatką. Gdy miała wychodzić, zobaczyła pod swoim domem  samochód Gray`a. Zamknęła drzwi na klucz i schowała go do plecaka. Podeszła do niego, on wyszedł i uścisnął ją mocno, tak jakby była jego dziewczyną a nie koleżanką. to nie był przyjacielski uścisk.
- Co Cię do mnie sprowadza? - zapytała zdziwiona Lucy.
- Chciałem pogadać, to coś złego? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- No ale, chyba nie teraz. Po szkole najwyżej.
- Chcę teraz Lucy! - powiedział nieco głośniej, łapiąc ją za ramię.
- Teraz to jest szkoła mój drogi przyjacielu. - odparła zmęczonym tonem blondynka.
- To Cię odwiozę, będziemy wolno jechali i pogadamy. Co Ty na to?
- Przeprasza, ale nie mogę...
- Nie ma, że nie .. Jedziemy ! Przy okazji skręcimy na jakąś kawę. Wsiadaj.
- Nie, mogę! - odparła już nieco mocniejszym głosem.
- Lucy, nie rób scen! Wsiadaj, albo sam Cię tam wprowadzę. - Hearfilia, widziała w jego oczach szaleństwo, jak wtedy, tej straszliwej nocy o której wolałaby zapomnieć. Dziewczyna lekko się cofnęła, ale to nic nie dało. Gray, złapał ją za rękę i objął w pasie i ciągnął w stronę auta.
- Pójść! To nie jest zabawne, jadę z Natsu do szkoły. Umówiłam się już, zostaw.
- Sieć cicho!
- Jak kobieta mówi to zazwyczaj nie powinno jej się tak niegrzecznie odpowiadać. - nagle powiedział ze spokojem głos z tyłu.
- To Ty .. chciałem porozmawiać z przyjaciółką. Ale to prywatna sprawa, więc wiesz.. No nie chcąc być niegrzecznym to spadaj!.
- Ach, myślałem, że tego uniknę. - powiedział to i natychmiast zamachnął się i uderzył prosto w oko czarnowłosego. Ten na pewno by mu oddał, ale nie spodziewał się tego i runął na ziemię, przetoczył się na brzuch, a Natsu, tylko podtrzymał Lucy, żeby nie przewróciła się razem z nim.
- Idź do mnie! Koło garażu stoi motor, zostań tam!
- Ale... - zaczęła zdenerwowana dziewczyna.
- Nie ma żadnego ale, zaraz do Ciebie przyjdę.
- Nie mogę ..
- Już! - krzyknął do niej zdecydowany chłopak.
Blondynka oddaliła się, widziała jak różowowłosy coś mówi, do jej znajomego i ten mu coś odpowiada, ale nie słyszała dokładnie co to było. Szumiało jej w głowie. Nogi były jak z waty. Ręce całkowicie drżały, jak wtedy, jak tego dnia.. - Nie tylko nie to - pomyślała - Nie teraz, nie myśl o tym! - powtarzała w swojej głowie. Spuściła wzrok. Zaczęła się chwiać. Gdy myślała, że upadnie, wtedy poczuła, mocny uścisk z biodra i ramiona, był taki silny i stały, że poczuła się bezpiecznie. Poczuła zapach, ten zapach, który znała od niedawna, a jakby to były wielki. Odwróciła się i spojrzała mu w oczy. Był zatroskany. Miał ten sam wyraz co wtedy, kiedy leżała w szpitalu. To ten sam Natsu, którego znała. 
- Lucy, co jest ? Co się dzieje? 
- Nic, to nic.
- Zabieram Cię, do lekarza.
- Zostaw. Dam radę. To nie to samo co w szkole.
- Nie ma gadania. - chciał ją pociągnąć do samochodu, ale ona tylko przytuliła się do niego piersi. Poczuła takie ciepło, bezpieczeństwo. Nie chciała się od niego oderwać, było jej wspaniale! Przytuliła się mocniej. Nie mogła sobie przypomnieć tego, kiedyś to poczuła. Tylko wtedy, wtedy przypomniało jej się to - Gray. Tak była jak chodziła z nim. On dawał jej takie oparcie. A później... 
- Pamiętaj, że na mnie możesz, zawsze liczyć. 
- Wiem. - odpowiedziała, nadal wtulona w niego.
- Czego on chciał? Co to było? Przecież się przyjaźnicie.
- On.. nie chcę o tym mówić. Chcę do szkoły. 
- Dobrze, dasz radę wsiąść na motor? 
- Tak, oczywiście. Już jest dobrze. Przeszło. 
- Serce? - odsunął ją lekko od siebie i przychylił się aby zobaczyć jej oczy. Były takie przestraszone. Jakby to kiedyś przeżyła. Chciał wiedzieć co to było, ale obiecał sobie, że nie będzie naciskał. Dziewczyna na potwierdzenie kiwnęła lekko głową. - Powiedział.. - zająknął się nagle, jakby nie chciał zrobić dziewczynie większej krzywdy. - że przyjdzie do Ciebie dzisiaj i się zemści, za wszystko. - dodał szybko Salamander. 
- Czego on chcę.. Chcę Cię ochronić, ale nie wiem, jak .. nie wiem nic. - powiedział ponuro.
- Wiesz i tak zbyt dużo, on tego uderzenia nie odpuści. Dzisiaj w szkole będzie spokój po tym na pewno nie przyjdzie. Za to wieczorem. ... 
- Dzisiaj śpisz u mnie, nie ma rodziców. 
- Nie, daj spokój.
- Nie ma mowy, żeby było inaczej ! - odrzekł i wsiadł na motor. - wskakuj mała. 
Lucy wsiadła i razem odjechali w stronę wschodzącego słońca.. ( do szkoły :/ pfff... a było tak romantycznie)