piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział VI - Porzucenie

Lucy i Natsu wtuleni w siebie smacznie spali, gdy zadzwonił nagle dzwonek do drzwi. Pierwsza obudziła się dziewczyna. Zaskoczona, że widzi w swoim łóżku chłopaka. Miał przecież pójść do domu... Wstała powili, spojrzała w lustro, które całe zapisane było różową szminką.
" Pamiętaj o lekach księżniczko!"
Heartfilia, uświadomiła sobie, że jest szczęśliwa z tego powodu, że Dragneel został na noc. Zeszła po schodach układając jako tako włosy. Podeszła do drzwi i je otworzyła. Zobaczyła za nimi niską przyjaciółkę, uśmiechnęła się na przywitanie i wyściskała mocno, po czym zaprosiła ją do środa.
- Hej moja mała blondyneczko. Ja tam minął wczorajszy dzień?
- A bardzo dobrze, Natsu dotrzymał mi towarzystwa.
- Natsu? No proszę. - powiedziała nieco zdziwiona, ale szczęśliwa Levy
- Tak, wiem może to dziwne, ale przy nim zachowuję się jakbym znała go od lat, nie muszę nic udawać, jestem zadowolona.
- No to może pogadamy o tym w Twoim pokoju? Bo widzę że masz dużo do opowiadania.
- No wiesz.. Nie możemy iść do mnie.
- Jeśli chodzi o bałagan czy coś o spoko, posprzątamy.
- Nie... prostu.. On tam śpi.
- Kto? Loke?
- Nie.. - wyszeptała Lucy- Natsu
- Cooo? Jak? O matko... - zasypywała pytaniami blondynkę, która tylko szybko dodała.
- Nic nie zaszło. Po prostu .. Usiądź muszę Ci coś powiedzieć.
- Dobrze, bardzo chętnie..
Gdy poszły do salonu,  Lucy zobaczyła resztki chpsów, paluszków, coli a także prezent od ojca.
- Czy chodzi o te pudełko? - zapytała niebieskowłosa
- Tak, zapomniałam o nim, ale wczoraj przed obejrzeniem filmu Natsu je znalazł i kazał mi otworzyć. Znalazłam w nim dwie suknie i jakieś akcesoria do nich a także to. Wyjęła z paczki list i podała do przyjaciółce. Dziewczyna czytała w milczeniu. Po czym powiedziała.
- Lucy ja przepraszam.
- Ale za co Levy, to nie Twoja wina, że ojciec mnie olewa i przekupuje mnie prezentami.- powiedziała Heartfilia przyglądając się badawczo koleżance.
- Ale ja też chce Ci coś powiedzieć..
- Co się stało Levy? - zapytała lekko zaniepokojona.
- Ja też.... Muszę wyjechać.. Ja ..
- Czemu? Co się stało? Dlaczego?
- Moja mama.- te dwa słowa wystarczyły, żeby blondynka nie pytała dalej.- Ona ma jedyną szansę na pełne zdrowie w Niemczech. Tam mają wykonać specjalną operację. Nie będzie mnie miesiąc. Szkoła już wie.. Miałam powiedzieć Ci wcześniej, ale się bała. Nie chcę Cię zostawiać, bo jesteś dla mnie bardzo ważna, ale muszę o nią zadbać, jak jest taka możliwość to chce to zrobić. Ona też. Ufa mi, a ja nie mogę jej zawieść.
Wiem, możesz być wściekła masz powód. Ale pamiętaj, zawsze możesz do mnie dzwonić. Nie zostawię Cię samej, nawet jak nie będzie mnie przy Tobie cieleśnie, wiedz, że będę czuwała duchowo.
- Levyś kochanie - wybuchła płaczem Lucy i przytuliła mocno przyjaciółkę.
- Lucy.. - wyszeptała niebieskowłosa i pogłaskała koleżankę po włosach.
- Nie będę zła, na Ciebie, gdybym była to zachowałabym się jak najgorsza w świecie egoistka. Nie chcę nią być, wiesz jak kocham Twoją mamę, była dla mnie jak druga mama. Chcę jej zdrowia tak samo jak Ty. Nie przejmuj się mną mam, zajmę się sobą.
- Dziękuję, że mnie rozumiesz. Zadzwonię do Loke`go, żeby pilnował Cię z lekami.
- Nie.. on wyjechał. Nie będzie go przez dwa tygodnie.
- Jak to? O nie.. Ja nie mogę Cię tak zostawić.. Nie wiedziałam .. - wyszeptała bezradnie dziewczyna.
- Ej, ja nie jestem aż w tak ciężkim stanie jak Twoja mama, spokojnie, ja poczekam. Wrócisz przed balem debiutantek?
- Na pewno. Muszę zobaczyć jak pięknie będziesz wyglądać.
- Jasne. A poza tym Levy, jak zapłacisz za ten zabieg?
- No.. o tym pomyśle później. Wpłaciłam 7 tysięcy złotych zaliczki, powiedział, że resztę zapłacę przed i po operacji.
- A jaka jest łączna kwota? - zapytała poważnie blondynka, bo wiedziała, że u Levy nie przelewa się z kasą.
- 200 tysięcy.. - wyszeptała załamana mała osóbka
- O matko, Levy  sama nie dasz rady.
- Dam, jakoś dam. Postanowiłam załapać jakąś pracę tam i jakoś spłacę ich.
- Nie ma mowy. Dam Ci te pieniądze.
Dziewczyny nie słyszały, ale na schodach przez większość ich rozmowy stał Natsu. Słyszał wszystko i podziwiał blondynkę, za jej zachowanie, za to, że nie krytykowała przyjaciółki i do tego chce ją wspierać. Postanowił podejść do dziewczyn i się przywitać i zaproponować pomoc.
- Nie ma mowy.. Ja nie po to przyszłam.. Przepraszam.. - nie zdążyła dokończyć, bo zobaczyła spokojnie idącego w ich kierunku chłopaka, który zatrzymał się przy małej osóbce i złapał za ramiona.
- Razem jakoś damy radę.. nie? - w końcu się przyjaźnimy.
- Wszystko słyszałeś? - zapytała, McGarden po czym zrobiło jej się głupio.
- Tak, ale nie masz się czym przejmować, ja nie powiem nikomu. A co do kasy, moi rodzice mają spro tego odłożone dla mnie. Mam do nich dostęp, wiec spokojnie wypłacę 60 tysięcy, resztę mogę pożyczyć.
- Nie ma mow....
- Ja mam też mam w baku swoje pieniądze, będzie tego około 300 tysięcy. - dodała, jakby zawstydziła się tego. Jej koleżanka nie miała nic, a ona opływała w kasę.
- Boże, bank obrabowałaś z ojcem czy coś - powiedział śmiejąc się do niej chłopak
- No, coś w tym stylu.
- No to akurat na tą okazję. To co po połowie.
- Nie ja zapłacę całość.
- No chyba żartujesz. Też chcę pomóc mojej nowej przyjaciółce. - powiedział to zwracając się serdecznie do Levy. Ona tylko wstała i rzuciła się na chłopaka przytulając mocno do siebie, po chwili zrobiła tak samo z Lucy.
- Jesteście tacy Kochani. Nie wiem jak mam wam dziękować. Ja oddam wszystko obiecuje. Co do grosza.
- Nie ma za...- zaczęła blondynka, ale chłopak jej przerwał w połowie zdania.
- Dobra, tylko ma być co do grosza, bo jak nie to naśle na Ciebie moich ziomów.- powiedział z uśmiechem na ustach. Po tych słowach wszystkim polepszył się humor. Gadali przez dłuższy czas, po czym razem pojechali do banku i do domu Levy i pożegnali się z nią. Następnie każdy wrócił do siebie....

Po dwóch tygodniach...


W tym czasie sporo się zmieniło. Życie szkole rozwinęło się w mgnieniu oka. Wszystkie kółka z tamtego roku zaczęły od nowa swoją działalność. Z postanowienia szkoły, każdy musiał do jakiegoś należeć. Erza pozostała w kółku matematycznym wraz z Levy, Mira jak w tamtym roku dołączyła do kółka teatralnego, Lucy też się zastanawiała, nad tym, ale w końcu poszła do redakcji gazetki szkolnej. Natsu postanowił zapisać się do klubu informatycznego i sportowego. Podobnie jak chłopaki z jego klasy. Natomiast Juvia a co za tym idzie Gray do grupki szalonych naukowców, czyli zajęcia z chemii, biologii i fizyki. Pozostałe osoby rozproszyły się według swoich zainteresowań. Tak, tak Gray dołączył do szkoły jako nowy uczeń Faity tail. Siedzi na wszystkich zajęciach z Juvią i trzyma się z nią, chodzą plotki, że zostali parą. Poza tym każdy angażuje się w pomoc przy Balu Debiutantek. W tym roku kolorem przewodnim jest różowy. Osoby z kółka teatralnego, informatycznego i redakcyjnego zaciekle pracują nad dekoracjami, ponieważ pozostały nie całe dwa tygodnie. Obydwie sale będą ozdobione w gwiezdnym stylu. Lucy ze swoimi kolegami z zespołu robi, ulotki i ogłoszenia i rozwiesza je na drzewach i w sklepach w całym mieście. Sama Heartfilia, dostała zgodę, na artykuł w prestiżowej gazecie, na pierwszej stronie.  Z tej okazji Natsu zorganizował imprezę na jej cześć. Właśnie, zapomniałabym dodać, że przyjaźń Lucy i Natsu rozwinęła się bardzo. Szczególnie przez projekt z biologi, który mieli wykonać. Spotykali się codziennie i codziennie gadali. Blondynka pomimo to, że tyle osób ją zostawiło i wyjechało to była szczęśliwa, że na różowowłosego.  Niestety jej kontakt z Loke` im się urwał. Nie napisał do niej ani jednej wiadomości, nie dzwoniło do niej, ani nie wysłała listu przez ten czas kiedy był w Madrycie. Lucy codziennie wysyłała do niego smsy, jednak nie dostała żadnej odpowiedzi. Szczerze mówiąc, to już poddała się i nie widziała już sensu, postanowiła, że poczeka na wyjaśnienia kiedy wróci. Salamander wspierał ją na każdym kroku, pocieszał, troszczył się, rozśmieszał jeśli widział, że dziewczyna chodzi smutna. Jej ojciec jeszcze nie wrócił od czasu ostatniego listu dostała jeszcze jeden z wiadomością, że przyjdzie prosto z wyjazdu na bal i tam się spotkają. Levy pisała do niej co dwa dni i opowiadała co u niej i przy okazji wyciągała wiadomości jak tam u niej i Natsu. Lucy musiała jej za każdym razem tłumaczyć, że nie są razem. Niebieskowłosa wraca 2 dni przed balem. Operacje jej mamy się udała. Teraz musi jeszcze przejść rehabilitację i  może powoli wracać do dawnego życia, ale bez przemęczania się. Heartilia, sporo rozmawiała pod z Gajeel ` em pod nieobecność przyjaciółki i przemówiła mu do rozsądku. Chłopka postanowił jeszcze raz spróbować z małą osóbką i poprosić ją na bal. Tak jak mówiła Levy, wszystkie jego dotychczasowe dziewczyny nie spełniały jego wymagań. Lucy, zaczęła się z nim dogadywać po długiej przerwie. Chłopak zawsze lubił blondynkę i nawet jak zerwali z Levy, pytał się o rady i lekcje i pisał czasami na różne tematy. Lucy przyciągała do siebie niezłe tłumy. Już w redakcji gazety, w której jej artykuł znalazł się na pierwszej stronie, wszyscy ją polubili. Przez Gray` a zaczęła od nowa rozmawiać z Juvią, ale gdy są we troje, choć widzi spojrzenie chłopaka, nie krępuje ją to, bo przez ten czas, przekonała się, że nic do niego nie czuje, poza miłością jak do brata, czy najlepszego przyjaciela. 
Dzisiaj, po lekcjach wszystkie kółka miały zostać i wraz z samorządem szkolnym ustalić co i jak w kwestii balu, aby każdy się zaangażował. Lucy jako przewodnicząca, Erza zastępca i Ultear sekretarka i skarbnik, czekały już w sali gimnastycznej, podzielonej na dwie części. W jednej zazwyczaj ćwiczyli chłopcy a w drugiej dziewczęta. Jako pierwsze zgromadzenie weszło kółko teatralne na czele z Mirą, następnie klub sportowy mężczyzn, później klub sportowy żeński, cheerleaderki, informatycy, matematycy, szaleni naukowcy, redakcja szkolna, architekci i projektanci a także kółko miłośników książek, do których Lucy też należała. Gdy wszyscy zajęli odpowiednie sektory, żeby nie mieszać się razem, Heratfilia wyszła na środek i zaczęła swoją przemowę.
- Witam kochani. Wiem, że może nie na rękę zostawać wam po lekcjach, ale to będzie szybkie spotkanie, więc nie zajmę wam więcej niż pół godziny. Jak sami wiecie zbliża się Bal Debiutantek, dzień na który każdy czeka. 
- Taa , jasne chyba dziewczyny tylko, żeby chwalić się nowymi ciuchami... - przerwał jej zirytowany  Max.
- Przepraszam, Cię ale nie dla wszystkich liczą się piękne ubrania i kosztowna  biżuteria. Nie chcąc być nie miłą, to w tamtym roku, chłopaki bardziej skorzystali okazji balu, bo się narąbali do upadłego i później my musiałyśmy wszystkich wynosić, bo sala była cała za rzy... brudna. - powiedziała zdenerwowana Erza, ale Lucy, przerwała jej ruchem ręki i uśmiechnęła się do zgromadzonych.
- No dobrze, mówię z góry, że sam bal, jest bardziej przyjemny dla dziewczyn, ale na imprezie po balu to chłopaki przejmują pałeczkę. Wtedy możecie się wyszaleć, za te wszystkie dni przygotowań. Ten bal to tradycja naszej szkoły od 20 lat, więc trzeba ją uszanować i zorganizować, coś spektakularnego, czego jeszcze nie zrobiła żadna inna klasa. W tym roku padło na nas, żebyśmy naszykowali salę, więc musimy im pokazać, że umiemy pięknie wszystko załatwić. - opowiadała ze spokojem dziewczyna.
-No dobra, niech wam będzie. A to party to gdzie? - zapytał Warren.
- Nie wiem, poszukamy jakiegoś dobrego lokalu i tam...
- Nie może być u Ciebie? Nie musimy zapraszać starszych klas.
- Po  pierwsze nie, bo tata wraca do domu w tym dniu, po drugie, zawsze zapraszało się inne klasy a po trzecie pozostawicie po sobie taki syf, że nawet perfekcyjna pani domu tego nie ogarnie.
- Ale jesteś sztywna Lucy, zabawa się liczy. No dawaj, chyba że się boisz.
- I po co się tak gorączkujesz, powiedziałam nie.
- Heartfilia, boi się tatusia. Bo co jak zobaczy jaka jesteś naprawdę to Cię porzuci.
Natsu czuł narastające w nim zdenerwowanie. Chciał bronić przyjaciółkę, przed natrętnym chłopakiem, ale jeden rzut oka na nią sprawił, że wszystko z niego uszło. Ona była oazą spokoju. Nie było po niej widać żadnych nerwów. Różowowłosy, tylko uśmiechnął się do blondynki promiennie, aby podkreślić, że całkowicie jest z nią, cokolwiek powie.
- Max, czy ja ingeruje w Twoje problemy rodzinne? Jak chcecie mogę wam opowiedzieć sytuację z mojego domu. Że nie jest tak pięknie, na jak wygląda. Doprawdy macie ochotę wysłuchiwać tego? Tak? To się zastanówcie zanim cokolwiek powiecie o moim ojcu, bo go nie znacie. On by mnie nie porzucił, a o ile dobrze wiem Twój tato ma takie skłonności Max. A więc nie zauważaj wad w drugim człowieku, zanim nie spojrzysz na siebie. - odpowiedziała poważnie blondynka.
- Jak śmiesz...- zaczął chłopak
- Uspokój się! - wrzasnął na niego Jellal.
- Dokładnie - dodała szybko Erza, ale nie wiadomo, czy chciałą bronić przyjaciółki, czy zwrócić na siebie uwagę niebieskowłosego.
- A więc do rzeczy bo odbiegamy od tematu. Załatwię coś z Erzą i jakimś chłopakiem, alby nie było pretensji, że babski lokal wybrałyśmy. Niech będzie Max, bo widzę, że on bardzo chętnie mi pomoże i może Natsu. - dodała Hearfilia. - a teraz co najważniejsze polonez. - westchnęła ciężko dziewczyna, tak samo jak chłopaki i usiadła koło Natsu, bo jej miejsce zajął rozszalały tłum dziewcząt, które zaczęły nucić już melodię i dobrane w pary tańczyć na środku sali. Lucy, jak co roku nie pchała się w to zgromadzenie i czekała cierpliwie jak skończą i zajmą z powrotem swoje miejsca. W tym czasie do blondynki przysiedli się chłopcy i zaczęli pytać o szczegóły. Lucy zaczęła ustalać wolne godziny i przydzielać zajęcia kapitanom poszczególnych kółek pozaszkolnych. Chłopaki mieli zajęć się oświetleniem i udekorowaniem sufitu, a także przeniesieniem ławek, krzeseł i stolika szweckiego na 4 metry długości. I oczywiście, najważniejszym ich zadaniem było zrobienie sceny. Cała płeć męska zaczęła wzdychać, wybrali Jellal`a jako kapitana, który miał podzielić ich na mniejsze grupki i każdemu dać jakieś zadanie.
- Lucy, czemu jako Ty jedyna, nie zwracasz na siebie uwagi tłumu?
- Bo nie potrzebuje tego i tak mam jeszcze sporo na głowie. Po co mi to. Jak mnie ktoś zaprosi będzie mi bardzo miło, ale to musi być osoba, którą znam, nie jakiś pierwszy lepszy.
- No spoko. Na przykład Gray?
- Lucy? - rozmowę przyjaciół przerwała jej Juvia, co było wielkim zaskoczeniem dla dziewczyny. - Czy możesz je uspokoić, nie można się skupić, ani w ciszy posiedzieć. Mnie nie słuchają, może Ciebie.. Spróbuj, bo mam ich już serdecznie dosyć. - powiedziała zażenowana niebieskowłosa, po czym dalej stała nad blondynką.
- Tak oczywiście mogę spróbować. - powiedziała opanowana - Słuchajcie! - nadarła się Lucy - Ej wy tam cicho już ! - krzyczała dalej  i pomimo tego, że miała mocny głos to nie mogła przekrzyczeć oszalałego tłumu.
Postanowiła innego sposobu na który dziewczyny na pewno się nabiorą a szczególnie jedna. - Jellal jest nago !!! Natsu i Gaajel też!! Poważnie! - oznajmiła po czym wszyscy wybuchli śmiechem, jak dziewczyny, jak jeden mąż odwróciły się i gapiły się na ławki. Chłopaki na początku dostali niezłych rumieńców, bo uspokoić taką wielką grupę tylko tyloma słowami, czyli jednak podobali się większości dziewcząt. Potem niektóry przybili piątkę dziewczynie za dobre rozegranie a Juvia tylko spojrzała na nią poirytowana i wróciła na swoje miejsce obok Gray`a. Lucy, wyrwała się z zamyślenia i przydzieliła dziewczyną zajęcia.
Na sam koniec spotkania ze swoje Smartfona puściła muzykę, do której będą tańczyć. Każdy musiał mieć parę, jeśli nie z tej klasy to z młodszej albo starszej. Niektóre dziewczyny zostały od razu poproszone przez chłopaków, niektóre same zabrały się za zaproszenia, na co Lucy tylko westchnęła i oznajmiła zebranym, że to koniec spotkania i jutro zaczynają prace nad szykowaniem sali.
Kiedy Heartfilia wychodziła Natsu poszedł za nią. Postanowił zaprosić dziewczynę dzisiaj na kolację, do swojego domu, bo  jego mama chciała ją bardzo poznać.
- Jej, naprawdę? Bardzo chętnie, jak sam wiesz, nie mam nic do roboty.- powiedziała blondynka w której głosie było słychać jednocześnie radość i przygnębienie z powodu Loke`go
Nie wiedziała co ma zrobić. Nie wiedziała, czy przyjedzie do czasu balu, w ogóle z nią nie gadał a nie chciała pójść sama, nie mogła. Co miała zrobić jak poprosi ją ktoś inny. Przecież Loke to jej chłopak, nie mogła pójść z innym.
- Coś Cię gryzie, nie? - zapytał z troską różowowłosy
- Nie, chodzi o bal. Bardzo dużo rzeczy do zrobienia a mało czasu. Muszę kupić jakąś sukienkę dla Levy, bo ona nie zdąży jak przyjedzie dwa dni przed balem.
- Jasne - szedł koło niej, włożył ręce do skórzanej  kurtki i czuł jak wiatr rozwiewa jego bujne włosy, pomimo, że byli  nadal w sali. Gdy mieli otwierać drzwi, wszedł Loke z jakąś dziewczyną trzymając się za ręce.
Lucy, poczuła jak jej serce wypełnia ulga, ale nie wiedziała dlaczego. Już nie musi się denerwować, ze coś mu się stało. Nie chciał z nią gadać bo ma inną. Czemu nie poczuła zazdrości, czemu nie przejęła się na ich widok. Każdy z obecnych na sali odwrócili głowy i spojrzeli na parę. Cała rozmowa umilkła. Partnerka chłopaka Lucy, jakkolwiek to brzmi uśmiechała się szeroko. Wyglądała jak modelka. Heartfilia miała nie odparte wrażenie, że skądś ją zna. Że gdzieś już widziała tą twarz. I nagle dostała olśnienia. Przecież to była była dziewczyna Loke`go Angel. Chłopak zawsze coś do niej czuł nawet jak nie byli już razem. Blondynka to wiedziała, dlatego na początku między nimi panował dystans, dopiero po spędzeniu czasu ze sobą przełamali się.
- Lucy, jak Ty pięknie wyglądasz - powiedziała  dumna Angel i sztucznie przytuliła się do dziewczyny.
- Wzajemnie Angel. Widzę, że ukradłaś mi chłopaka.
- Co, Loke chodził z Tobą?
- Nie udawaj, że nie wiedziałaś?
- Dobra, to nie był dobry pomysł ...- zaczął Loke, jakby zrobiło mu się głupio, że najpierw nie powiedział o całej sprawie swojej dziewczynie.
- Nic nie wspominał jak się kochaliśmy, że jakąś laskę tutaj. A tu proszę, sama Heratfilia została wyelminowana przez taką osobę, jak ja? Jak  się z tym czujesz? Już nie jesteś najlepsza.
- Nie muszę być najlepsza, nigdy mi na tym nie zależało.
- Zawsze, nie kłam , chciałaś być ode mnie lepsza, we wszystkim! I byłaś aż do dzisiaj. Niestety porażka boli.- powiedziała złośliwie, chcąc upokorzyć blondynkę przed całą szkołą.
- Nie aż tak bardzo, po prostu to coś takiego, jakby ktoś mnie uszczypnął i obudził z koszmaru. Uratowałaś mnie , więc nie powinnam tak na Ciebie naskakiwać, tylko jeszcze Ci podziękować. A więc, dziękuję Ci Angel, że zabrałaś mi chłopaka. - odpowiedziała z uśmiechem Lucy, po czym podeszła do swojego eks i delikatnie szarpnęła za kołnierz koszuli przy okazji muskając palcem jego szyję. Chłopak uwielbiał jak ona to robiła. Blondynka to wiedziała i chciała, żeby wiedział, że będzie za tym tęsknił. I szepnęła mu do ucha tak, że jej usta dotknęły jego ciała i lekko zadrżał.
- Pamiętaj, że odwrotu nie ma. Po takim zachowaniu, nie podchodź do mnie, nie pisz, ani nic nie mów. Będziesz się kontaktował z Erzą. Do mnie nie zbliżaj się nawet na kilometr. Podjąłeś dobrą decyzję. Ona jest tak samo zimna jak Ty i macie ten sam sekret. Powodzenia, tylko nie daj się zabić. - powiedziała do niego tak cicho, że pomimo tego, że nikt nic się nie odezwał tylko on to słyszał. Angel zrobiła wredną minę po zachowaniu rywalki, a wszyscy chłopcy byli zazdrośni o Loke`go, widzieli jak Lucy zrobi to wiele razy, ale zawsze chcieli być na jego miejscu. Natsu poczuł mocne ukłucie w sercu i patrzył się wielkimi oczami na przyjaciółkę, która ze spokojnie przyjęła wieść do przegranej. Popatrzyła poważnie w oczy swoje eks, po czym wyszła z sali  nie zwracając uwagi na białowłosą. Różowowłosy poszedł za nią, ale na pożegnanie został obdarzony długim, nieprzyjemnym spojrzeniem Loke`go.
- Lucy, ubierz się jest zimno, przeziębisz się.- powiedział Natsu do dziewczyny ubranej w letnią sukienkę. Dopiero po chwili dostrzegł, że pada śnieg. Gapił się na nią, zdał sobie sprawę jaka ona jest piękna. Kręciła się wokoło śmiejąc się.
Nagle przed oczami Natsu pojawiła się wizja. Na miejscu Lucy, stała teraz Mary ubrana w ogóle inaczej.
Czarne martensy, szare spodnie, koszulkę w tym samym kolorze, czarną jak smoła bluzę i czapkę.
Śmiała się głośno, nawet bardzo, Natsu czuł, że to nie był prawdziwy śmiech. Czuł w nim sztuczność. Jakby nienawidziła całego świata i to własnie jego wyśmiewała. Nie wiedział dlaczego. Coś do niej mówił, nawet krzyczał, ona go nie słuchała, była w swoim świecie. Zakręciło mu się w głowie. Czuł, że upada. Czekał na spotkanie z zimną ziemią, ale to nie nastąpiło. Otworzył powoli oczy i zobaczył oczy Mary. Znowu w głowie zaczęło dudnić, gdy ponownie otworzył oczy, widział tylko Lucy i jej piękne włosy, cerę i delikatne dłonie muskające jego twarz.
- Natsu, co się stało, źle się czujesz? - powiedziała wystraszona, o stan zdrowia swojego przyjaciela, powiedz a ja zrobię wszystko. Pomóc Ci wstać?
- Zrobisz wszystko? To pomóż mi . - wyciągnął do niej rękę. Ona szybko ją chwyciła i szarpnęła nią, aby pomóc podnieść się Salamandrowi. Szybko otrzepała jego kurtkę i spodnie i stanęła przed nim.
Dragneel, już czuł się dobrze. To był urywek z przeszłości, zaczęło mu się przypominać. Terapeuta do jakiego chodził i którego szczerze nienawidził mówił mu, żeby szukał osoby, przy której poczuje się bezpiecznie i ciepło. I właśnie tylko z Lucy tak się czuł. - Załóż to - zdjął swoją kurtkę i podał ją swojej przyjaciółce, ona chętnie przyjęła bardzo miły gest i założyła  ją szybko. - Teraz o niebo lepiej, wracamy do domu? Głodny się zrobiłem.
- Natsu, co to było, zdarzyło Ci się to kiedyś? - zapytała w drodze do samochodu.
- Pierwszy raz i to była najcudowniejsza rzecz od czasu wypadku. 
Lucy, nie wiedziała dokładnie o co  chodzi, pomyślała, że chłopak jeszcze nie wrócił do siebie i mu się miesza.
- Tak, w porządku to może pojedziemy do szpitala jednak, co? - zachęcała, wręcz nalegała tonem nie znoszącym sprzeciwu. 
- Nic nie rozumiesz, Lucy. 
- To mi wytłumacz - zatrzymała się na chwilę i spojrzała prosto w oczy różowowłosego.
- To co przed chwilą się stało.. To ..  było wspomnienie. Coś sobie przypomniałem. Nie wiem czy to było coś dobrego co chciałbym pamiętać, ale to znak, że powoli mogę odzyskać pamięć, i to dzięki Tobie. - Uśmiechnął się szczerze i przytulił mocno blondynkę. Zaraz nabrała rumieńców.
- No to co jedziemy do domu na kolację? - zaproponowała Lucy.
- Pewnie, dzisiaj u mnie, mama pewnie gotuje wszystko od rana. Nie mogła się jej doczekać odkąd się zaprzyjaźniliśmy. 
- Ja też. - Wyszczerzyła  się.
- Co Cię tak cieszy?
- To, że jesteś. - powiedziała i pocałowała go w policzek. - To takie podziękowanie, za to, że nie wtrącałeś się w moją "sprzeczkę" z Angel, że dałeś mi działać samej. Zawsze każdy niepotrzebnie się miesza- mówiła dalej, wchodząc do samochodu - jakbym sama nie umiała załatwić swoich spraw.
- Załatwiłaś je aż  za dobrze. - powiedział wyjeżdżając z parkingu.
- Co to ma znaczyć?
- To szeptanie do ucha Loke`go. Co mu powiedziałaś?
- Ach, chciałam żeby miał co wspominać i do czego tęsknić, bo już nigdy tego nie dostanie. Poleciał na nią, bo ona jest łatwa. Przeleciał ją. To nie potrwa długo, będzie chciał wrócić, on zawsze wraca. - wyszeptała ponuro Lucy, odwracając głowę w stronę okna. 
- Co? Jak to zawsze wraca? Zdradził Cię kiedyś?
- Nie chce o tym mówić. 
- Jasne. Dobrze, że nic nam nie zadali to możesz u mnie dłużej zostać, coś Ci pokażę.
- Niech będzie. A co takiego?
- Niespodzianka. - stwierdził lekko unosząc kącik ust.
Ostro skręcił w lewo. Resztę drogi jechał prosto, po czym na ostatnim skrzyżowaniu skręcił w prawo i już byli na osiedlu Magnolia. Zaparkował przed pałałem. Wysiadająca przyjaciółka powiedziała, żeby napisał kiedy ma przyjść chłopka się zgodził. Sprawdził czy  nic z tyłu nie jedzie i zaprowadził samochód do garażu. Wszedł do domu, przywitał się z mamą i zapytał się jej kiedy ma przyjść Lucy. Gdy już wiedział popędził na górę. Przebrał się w brązowe spodnie, buty tego samego koloru i kremową koszulę, którą wkasał. Następnie napisał, smsa do koleżanki, że może już wychodzić, po dwóch paru sekundach dostał odpowiedź.
" Przepraszam, że musicie czekać, będę za 7 minut."
Natsu wyczesał rozczochrane włosy i spojrzał na swój pokój, miał jeszcze chwilę, więc poukładał swoje uprane rzeczy i zszedł do kuchni. Położył  na stole półmiski z przekąskami. Otworzył się drzwi od sypialni rodziców i wyszedł z nich tato ubrany w granatowy garnitur i śnieżnobiałą koszulę. Teraz spojrzał na swoją mamę, która również się pięknie ubrała. Nie wiedział, że wcześniej tego nie dostrzegł. Miała na sobie długą do kostek białą sukienkę ozdobioną koronką i burzę loków na głowie. Właśnie zdejmowała fartuszek kiedy zadzwonił dzwonek...

piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział V - Prawdziwa miłość

- Spotkałam Graya w gimnazjum, konkretnie w pierwszej. Wiem, pomyślisz sobie, że była jeszcze dzieckiem, ale jakoś tak wyszło. Był ze mną w klasie. Wtedy trzymałam się z Juvią, jej też się spodobał. Powiedział mi to jak już byliśmy razem. Nie wiedziałam co zrobić. Zawsze trzymaliśmy się taką grupką: Ja, Gray, Juvia, Loke i Yukino. Ukrywaliśmy się pół roku, po czym przyszedł bal. Każdy mieliśmy dobrać się w pary, Loke chciał mnie zaprosić, ale Gray mu powiedział, że jesteśmy razem, po czym poprosił Yukino, wtedy Juvia została sama. A wiesz., Juvia jest osobą cichą. Więc nie umiała nikogo  poprosić, wstydziła się. Postanowiliśmy z Gray `em, że pójdziemy we trójkę, żeby nikt nie był pokrzywdzony. Juvia nic nie zauważyła, ale ja nie miałam już takiej przyjaciółki, żeby z nią rozmawiać.. nie mogłam jej opowiadać o tym jak cudownie było mi z Gray`em. Strasznie zrobiło mi się smutno, bo on omijał jej zaloty, a ja wysłuchiwałam jej płaczu po nocach. Nie mieliśmy pojęcia co zrobić. W końcu w połowie drugiej klasy, zapomniałam się i pocałowałam go. Nie wiedziałam nawet, jak to się stało, był zmieszany na początku, ale nie przerywał mi. Całkowicie zapomniałam o Juvii .. Jestem beznadziejna wiem... ale ja naprawdę go kochałam. Chodziliśmy ze sobą jeszcze jakieś 7 miesięcy, bo później, on biegał za moją najlepszą przyjaciółką. Bał się o nią, żeby się nie załamała. Ja w tym czasie poznałam Levy, od razu się zaprzyjaźniłyśmy. Ona poznała Gajeela i zaprosili mnie do jakiejś knajpy, ale musiałam za to zaprosić jakiegoś chłopaka, więc jakby nie patrzeć chciałam pójść z Gray`em, ale on stwierdził, że przez nas związek Juvia się kompletnie załamała, ona jest bardzo wrażliwa i on to wiedział, ja zresztą też, oboje traktowaliśmy ja jak siostrę, ale ona żywiła do nas urazę. Więc wspólnie podjęliśmy decyzję o zerwaniu. Wzięłam ze sobą Loke`go na to spotkanie i jakoś tak się zaczęło, że on zaczął do mnie zagadywać a ja czułam się fajnie w jego towarzystwie. Gray ciągle rozmawiał z Juvią, ale ja nie mogłam nic zrobić, bo nie chciała ze mną gadać. Gdy Gray nas widział gotowało się w nim wszystko, nadal mnie kochał, a ja jego, ale Loke to była moja nadzieja, żeby zapomnieć. I zapomniałam aż do dziś. - umilkła nagle Lucy, zdając sobie sprawę, że po tym opowiadaniu Natsu może pomyśleć ją za egoistyczną sukę, ale nie mogła nic zrobić, chciała żeby znał prawdę, jak ciężka miałaby być.
- Wow... no nieźle.. historia jak z komedii romantycznej.
- Chyba dramatu.
- Przestań się zadręczać, myślisz, że po tym jak mi to powiedziałaś zmienię o Tobie zdanie. To się mylisz, za bardzo Cię lubię Lucy. Czyli co kochasz nadal Gray`a?
- Ja .. nie wiem .. Jak go dzisiaj zobaczyłam to poczułam takie ciepło w środku, ale może się mylę...
- Raczej nie, widziałem Twoją twarz i jego też, widać że nadal obydwoje coś do siebie czujecie. Ale żadne się nie przyzna, bo Ty masz chłopaka, a on .. nie chce nic psuć.
- Ja.. przepraszam, nie powinnam Ci tego mówić, w końcu co Cię to obchodzi?
- Obchodzi, teraz jesteśmy nie tylko partnerami z biologii ale także przyjaciółmi, możesz mówić mi o wszystkim, pamiętaj.
- Jakoś źle się to kończy, jak opowiadam chłopakom o sobie..
- Czemu? - zapytał chłopak, jakby nie do końca zrozumiał o co chodziło dziewczynie.
- Nic, nie ważne. Może zgłodniałeś? Co ja bardzo.- stwierdziła dziewczyna.
- Tak, wrzuciłbym coś na ruszt.- powiedział chłopak łapiąc się za brzuch.
- No to kto pierwszy na dole - krzyknęła dziewczyna będąc już przy drzwiach
- No nie, Ty mała spryciulo. - krzyknął za nią.
Gdy zbiegał po schodach, ona już była na dole, uśmiechając się do niego i machając drewnianą łyżką.
- Co tak wolno? - zapytała sarkastycznie
- Ale jak ? Przecież widziałem.. - wysapał zmęczony Natsu.
- Czary, choć do kuchni, zrobimy kolację. - powiedziała Lucy, po czym rzuciła w Salamandra łyżką. On ją zręcznie złapał i machnął nią, jakby miał wypowiedzieć zaraz jakieś zaklęcie (Za dużo Harry `ego Potter`a).
Weszli do kuchni, była ogromna. Milion szafek, ogromna dwudrzwiowa lodówka, wszystko w kolorach bieli.
- Na co masz ochotę? - zapytała otwierając lodówkę.
- Nie wiem, a co tam masz? - podszedł do niej po czym zerknął do środka.
Nie było to zaskoczeniem, że była pełna, ale bez przesady, ta była wypchana po brzegi różnego rodzaju produktami.
- No to mamy, niezły wybór.
- Tak, jakoś przed rozpoczęciem szkoły, zrobiłyśmy spore zakupy z Levy.
- Właśnie widzę.. ojej .. możemy zrobić z tego każde danie świata.
- Jeśli tak, to mam świetny pomysł. Zaprośmy znajomych, co Ty na to ? - zapytała Lucy patrzącego na jedzenie Natsu.
- Czemu nie, to zajmij się tym , a ja zacznę coś przygotowywać. - powiedział tracąc cały entuzjazm Natsu.
- Masz coś przeciwko?
- Nie, no co Ty, tylko myślę co ugotujemy ... ale już wiem .
- To dobrze. Idę zadzwonić.
Gdy Lucy, znikła za ścianą pokoju, chłopak wziął się za mycie warzyw. Postanowił zrobić swoje ulubione danie, które zawsze w dzieciństwie przyrządzał z mamą. Następnie pokroił paprykę w kostki,  to samo zrobił z cebulą i kiełbasą. Wstawił wszystko na wok. Minęła chwila, zanim w  ogóle znalazł coś odpowiedniego w tym dużym pomieszczeniu. Włączył palnik i zabrał się za cukinię. Ją również posiekał w kosteczki. Wszystko wsypał do garnka, dodał pomidory i sos. Gdy mieszał wszystko ze sobą włożył parę przypraw i zaczął gotować. Później otworzył znowu lodówkę i szukał dalej, co może przyrządzić. Znalazł ser żółty, sos do spaghetti. Cudem, ale przegrzebując wszystkie szafki odnalazł zaginiony makaron. Gdy miał zacząć kolejne danie, wróciła Lucy.
- No to nie wiem czy to Cię ucieszy czy nie, ale moja obecność będzie musiała Ci wystarczyć. - dodała bez przekonania dziewczyna.
- Spokojnie i tak nikogo z nich bym nie znał, jedynie Levy i trochę Gray `a , więc może to lepiej.
- Tak sądzisz? - powiedziała lekko zestresowana .
- Nie patrz się tak na mnie, ja nie gryzę. Zamiast tak stać pomogłabyś. - stwierdził chłopak rzucając jej drewnianą łyżkę, tak samo jak ona jemu.
- No wiesz, nie jestem za dobra w tym. Zawsze gdy miałam jeść kolację z Loke`im to on wszystko przygotował, ja nawet nie mogła niczego dotykać . - dodała zrezygnowana. Chłopak widząc to podszedł do niej objął ją za ramię i zaprowadził do kuchenki.
- To Ty myślałaś, że ja wszystko będę sam robił. Masz już swój przyrząd w ręku to teraz mieszaj.
- Okey. Jak pięknie pachnie, co to jest?
- Nie żartuj, że nigdy tego nie jadłaś?
- No poważnie. Co to takiego?
- Nie powiem. Sama zobaczysz jak będzie gotowe.
- No dobra. Mogę spróbować?
- Pewnie. Tylko uważaj gorące.
Podszedł do niej i zaczął dmuchać w kawałek papryki wyjętej na sztuciec. Heartfilia, aż zaniemówiła, patrzyła tylko w milczeniu jak chłopak się do niej przybliża. Ręce jej się trzęsły. Nie wiedziała dlaczego, on widząc to złapał ją na nadgarstek delikatnie, nie tak jak Loke. Ona ciągle gapiła się na niego i próbowała odczytać jego myśli, ale nie mogła. On był taką tajemnicą dla niej.
- Już prawie gotowe. - wyrwał ją z zamyślenia.
- Okey.. - dodała z lekko drącym głosem.
- Jeszcze troszkę słodkiej papryki i oregano.
Po 5 minutach danie znalazło się na ich talerzach, a oni usiedli obok siebie przy ogromnym stole. Lucy, chciała zająć miejsce na przeciwko Natsu, na drugim końcu stołu, ale chłopak widząc to chwycił ją na rękę i zatrzymał wskazując krzesło obok.
- Smacznego!
- Yyy.. Smacznego - odpowiedziała w końcu dziewczyna, troszkę zmieszana
- Boisz się że nie będzie Ci smakowało. Ja coś to mów.. Nie musisz tego jeść, przygotuje coś innego. Może spaghetti?
- Nie, nie o to chodzi. To te słowa. Tata, zawsze jest taki oschły, przy posiłkach. Nie umie ze mną rozmawiać, albo nie lubi. Mówi, że takie siedzenie ( wskazała na ich oboje ), no to jest nie potrzebne zajmowanie sobie przestrzeni.
- No Ty chyba ze mnie żartujesz? - powiedział zirytowany Drangeel.
- Dlatego się zdziwiłam, że chciałeś, mnie zostawić przy sobie.
- No pewnie, z tamtą bym Cię nie widział. Co to by była za przyjemność?
Lucy lekko się zaczerwieniła, gdy chciała wziąć widelec ręka jej zadrżała.
- O matko, aż tak się mną stresujesz.. Może przejść dalej, jak chcesz?
- Nie.. to nie to .. po prostu mam podwojoną liczbę leków, na rano i wieczorem. W szpitalu mi podali, kazali w domu wziąć.. a ja zapomniałam... Zaraz wracam - i spokojnie odeszła od stołu.
 Chłopak tylko krzyknął co do dziewczyny niezrozumiale, po czym pobiegł do jej pokoju. Wyglądał tak samo pięknie jak przed godziną. Pokój księżniczki. Domek dla lalek postawiony na szklanym stoliku pięknie dekorował, jakże delikatny pokój. Każdy poczuł by się w nim jak ktoś ważny. Zaczął przeszukiwać z komodzie pod lusterkiem czegoś.  W końcu wyciągnął różową szminkę i napisał coś na lusterku, po czym wybiegł z pokoju prosto do jadalni. Lucy już tam na niego czekała.
- No to co zaczynamy, bo nie mogę się już doczekać.
- No pewnie, to jeszcze raz smacznego.
- Dziękuję, wzajemnie.
Dopiero teraz Natsu zobaczył piękną lawendową świecę, która dodawała uroku całemu stołowi.
- Paniczu Drangeel to jest przepyszne. Musi pan częściej wpadać i gotować takie cudeńka. A właściwie co to jest?
- Ależ z wielką chęcią, panienko Heartfilia. - odrzekł zadowolony z siebie.- To jest Leczo.
- No to co, może teraz Ty coś o sobie opowiedz, ja już się wygadałam. Zaraz musiałabym ci opowiedzieć historię mojego rodu.
- No dobrze, ale co chciałabyś wiedzieć?
- Standardowe pytanie, na rozgrzewkę. Masz dziewczynę?
Natsu o mało nie wypluł tego co wziął do ust. Ze wszystkich pytań świat, tego się najmniej spodziewał z ust dziewczyny.
-  Słuchaj, żebyś teraz nie pomyślał, że jestem jak te wszystkie co latają za chłopakami i narzucają im się. Przepraszam, za to ale od czegoś trzeba zacząć a nie miałam pomysłu.
- Jasne, spoko. No więc ciężko mi powiedzieć czy mam czy nie... Bo tak jakby... No uciekłem od niej przyjeżdżając tutaj.
- Uciekłeś? - zapytała zdziwiona
- Zostawiłem, porzuciłem, nawiałem, jak wolisz..
-  Ale dlaczego ?
- Ja sam nie wiem ..
- Aha .. No wiesz, jesteś bardzo dobrym kucharzem .. - rzuciła szybko, aby chłopak nie był zły na nią, za jej wścibskość
- Taa, nie musisz zmieniać tematu, nie obrażę się na Ciebie, o to że pytasz, każdy chce wiedzieć, ale ja nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Nie mam pojęcia co bym zrobił gdyby przyjechała do mnie teraz.. Nie wiem czy ją kocham czy nie .. To takie dziwne, ale po wypadku stała się dla mnie taka obojętna, jak wszyscy wokół. Zapomniałem o niej wiesz.. To było dla niej pewnie straszne, ale ona nie odpuszczała mnie, nie wiem dlaczego. Nie wiem czy tak silnie się da kochać kogoś, alby za wszelką cenę go mieć przy sobie...
- Nie wiem Natsu ..
- Jak to nie wiesz.. Kochasz, dwóch chłopaków - wyszeptał marszcząc lekko brew.
- Ej, daj spokój, kocham jednego i nie wracajmy do tego tematu.
- Jasne.
- Ale Ty nie dokończyłeś o sobie.
- A co chcesz jeszcze wiedzieć?
- No nie wiem .. opowiedz o niej...
- Ale ja nic o niej nie wiem .. Dlatego wyniosłem się stamtąd, nie pamiętałem nikogo.. Tylko rodziców.. Jakbym tylko oni byli mi tak naprawdę najbliżsi, jakby tylko oni się dla mnie liczyli, a moje poprzednie życie było udawaną iluzją.
- To chyba strasznie tak zostawić wszystko, co ?
- Żartujesz, to była najłatwiej podjęta przeze mnie decyzja. Nic o nikim nie wiedziałem. Starzy kumple zaczęli nachodzić mój dom, nie wiedziałem o co im chodzi. Mówili o jakiejś kasie.. Do tego pory mama nie chce nic mówić. Powtarza, tylko że dostałem drugą szanse od losu i mam jej nie zmarnować.
- Więc jej nie zmarnujesz! Już ja tego dopilnuje. Znajdziemy Ci jakąś fajną dziewczynę i zapoznam Cię z moimi przyjaciółmi,chyba że chcesz się przyjaźnić z taką nienadającą się do niczego dziewczyną, której wszyscy usługiwali jak była mała. Inaczej rozpieszczoną smarkulą?
- Jeśli tak wyglądają rozpuszczone dzieci, to chce, żeby ta nienadająca się do niczego smarkula została ze mną.
- To mnie bardzo cieszy. Poza tym chciałam oznajmić, że to coś to przyrządziłeś było wyśmienite.
 I zjadłabym jeszcze więcej jak jest.
- Poważnie? No pewnie, że jest już nakłada.
Chłopak włożył na talerz jeszcze dwie łyżki i sobie jedną. Jedli w milczeniu, wysłuchując starych piosenek, lecących w radiu.
- To ja pozmywam - powiedziała szybko dziewczyna wstając od stołu.
- No jak sobie życzysz. Ale ja i tak będę się zaraz zbierał. Zasiedziałem się troszkę.
- Już? No dobrze, nie będę Cię zatrzymywała, pewnie Twoi rodzice się martwią czy coś.
- Taaa, jasne. Jak wracam o 20 to się martwią czy ze mną w porządku, że tak wcześnie jestem w domu.
- Hahahha - zaśmiała się głośno blondynka. - Wiesz co to jeśli tak, mi nie przeszkadzasz, a wręcz przeciwnie umilasz mi swą obecnością czas, to może obejrzymy Horror. Dostała go od Erzy parę dni temu, jakoś w wakacje jeszcze, ale bałam się obejrzeć go sama, a Loke.. on nie lubi takich rzeczy.. Zawsze jak coś mamy robić to idziemy na mecz Rugby.. To staje się trochę nudne po 10 razach pod rząd.
- No jasne, uwielbiam oglądać filmy, szczególnie katastroficzne, ale horrory też spoko. No to co masz?
- " Mama" , " Obecność" , " Kroniki Opętania" i " Lustra"
- O masz, żadnego nie oglądałem. Więc wybieraj.
- " Kroniki opętanie " najstraszniej brzmią, ale " Obecność" mnie nurtuje.
- No dobra więc to drugie.
- Okey, to ja włączę DVD a Ty wyjmij picie z lodówki i coś do jedzenia.
Natsu poszedł do kuchni, wyjął Cole, chipsy, paluszki, następnie poszedł z powrotem do salonu. Położył wszystko na szklanym stoliku i rozłożył się na białej sofie. Lucy ustawiała jeszcze telewizor, gdy skończyła zadowolona usiadła koło chłopaka. Wyciągnęła szklanki spod stolika i podała chłopakowi nalewają mu napoju, po czym napoczęła przekąski. Miała własnie zgasić światło pilotem kiedy chłopak, dostrzegł zapakowaną paczkę przy kominku.
- Lucy zaczekaj, to Twoje ? - chłopak wskazał na pięknie zapakowane opakowanie..
- Nie wiem co to .. O matko zapomniałam.. to przecież od taty. - pobiegła szybko i chwyciła za paczkę i znów usiadała w tym samym miejscu.
- Czemu  nie otwierasz?
- Mieliśmy oglądać film.
- No bez przesady to poczeka, ja się nigdzie nie wybieram, jeśli tego nie chcesz.
- No, ale ..
- Boisz się zawartości? - zapytał chłopak z troską w oczach.
- Nie ja po prostu, mam ich dość.
- Czego prezentów?
- Dokładnie. Nie chcę ich, wolę żeby tata był ze mną, miał zawsze dla mnie czas...
- Spokojnie - powiedział Natsu i objął dziewczynę ramieniem. Ona czując jego cudowne perfumy i bijące od skóry ciepło mimowolnie wtuliła się w jego tors. Nie mogła się oderwać.. Znaczy nie chciała się oderwać. Było jej tak dobrze. Tęskniła za tym. Loke od pewnego czasu, w ogóle nie zajmował się nie jak kiedyś. Był czasami oschły i szorstki. Nie uważał na nią, tylko na siebie. Teraz przy Natsu poczuła się kochana, ale wiedziała, że nie może tego zrobić Loke`mu. Odsunęła się od niego, co chłopakowi się raczej nie spodobało. Podał jej opakowanie.
- Otwórz. Jak nie dla ojca to dla mnie. Jak nie będziesz tego chciała to mam fantastyczny pomysł.
- A jaki?
- Spokojnie, wszystko w swoim czasie. Teraz otwórz.
Blondynka kiwnęła głową, po czym wzięła się za rozpakowywanie. Pierwszą rzeczą jaką wyjęła była długa lekko różowa suknia, do samych kostek. Dziewczyna była zszokowana, gdy ją zobaczyła.
Druga rzecz to także suknia w tym samym kolorze.
hurtowych tanie formalne długi różowy bez ramiączek suknia wieczorowa podłogi długość ukochany 2011
Salamander przyglądał się bacznie ubraniom jakie wyciągnęła dziewczyna. Były cudowne. Idealnie dopasowane do koloru skóry dziewczyny, tak samo delikatne jak ona. Po czym zobaczył piękną srebrną biżuterię.
- Nie wierzę, czemu on to wszystko robi? -  zapytała zaszokowana
- Bo Cię kocha.  - odparł prawie nieprzytomny Natsu. - Masz coś jeszcze?
- Jakieś buty, torebkę, kosmetyki i ... list.. - to ostatnie słowo, ta ostatnia rzeczy była dla niej najcenniejsza. Choć kosztowała najmniej. Wiedziała, że ojciec,poświęcił wiele czasu i cierpliwości, bo on nigdy nie chciał bawić się w takie coś. Lucy, nie wiedziała co zrobić z nim. Natsu widząc niezdecydowanie koleżanki, musnął ją palcami po ramieniu, tak że cała zadrżała. Otworzyła kopertę i wyjęła skarb.

Droga Lucy, 
Mam nadzieję, że suknie, które wybrałem dla Ciebie wraz z Minervą 
będą Ci odpowiadały. Rozmiar jest z pewnością dobry. Ale gdyby miały jakąś wadę, 
to masz na dole telefon do salonu. Przepraszam, że nie zrobiłem tego osobiście, 
ale nie miałem czasu. Kochanie te suknie są na bal debiutantek.
 Chyba nie zapomniałaś o tak ważnej uroczystości. Zawsze jest na początku jesieni. 
Z góry Cię przepraszam, ale mogę z całą pewnością stwierdzić, że wyjazd się przedłuży.
Nie wiem o ile, ale nie wrócę do końca września. Mam nadzieję, że sama dasz radę wszystko zrobić. 
 Jesteś już taka duża. Powodzenia, na pewno wygrasz, jesteś najpiękniejsza.  
Cała mama.
Kocham Cię 
tata

- Nie wierzę. Jak on może mi pisać w liście, że nie wróci przed końcem wrześnie.. Co on sobie wyobraża, zostawiając mnie samą, wie, w jakiej sytuacji jest Levy. Nienawidzę go.
- Lucy.. przykro mi .. - powiedział smutno Natsu,
- A tam, olejmy to. Mieliśmy oglądać film , czyż nie? - dodała próbując się uśmiechnąć dziewczyna.
- No jasne. To co światła i odpalamy.
Zgasili światła i włączyli film. Oglądali go, w skupieniu. Salamander zdawał się niewzruszony, za to dziewczyna w pewnych momentach musiała zakryć oczy. Siedziała skulona na sofie podkładając podbródek pod nogi, on  oparł się wygodnie i rozłożył nogi na podłodze. Po godzinie Heartfilia już spała a Natsu z zaciekawieniem czekał na akcję, gdy nagle ciało dziewczyny opadło bezwładnie na jego nogi. Chłopak uśmiechnął się tylko, podniósł lekko jej głowę i podłożył poduszkę, po czym przykrył kocem. Przypomniało mu się, że miał napisać do mamy, żeby się nie martwiła. Jasmine od razu do niego oddzwoniła.
- Halo, Natsu ? Gdzie jesteś?
- Hej mamo, jestem u koleżanki, zostanę do rana, bo oglądamy maraton filmowy.
- U jakiej koleżanki - dopytywała się zaciekawiona mama.
- Naprzeciwko, a teraz muszę kończyć, bo jakby nie patrzeć, jesteśmy w trakcie filmu.
- Tak, oczywiście. Dobranoc kochanie.
- Dobranoc.- dodał Natsu, po czym odłożył komórkę na stolik.
50 minut później film się skończył. Salamander nie chcąc budzić przyjaciółki, wyłączył wszystko i zapalił światło. Dziewczyna instynktownie schowała głowę w jego podkoszulek. Chłopaka śmieszył ten widok. Starał się jednak nie ruszać, aby jej nie obudzić. Wiedział, jednak, że nie wyśpi się tu jak powinna, więc wziął ją na ręce i przeniósł po schodach na górę. Lucy wydała z siebie tylko cichy pomruk -  Natsu
Drangeel zesztywniał. Czy dziewczyna o nim myślała. Ruszył dalej aż dotarł do jej pokoju, odkrył kołdry i położył przyjaciółkę. Ona jednak wyrwała się ze snu i otworzyła oczy. Chłopak szybko zgasił światło i uklęknął koło niej.
- Natsu..
- Usnęłaś. Przeniosłem Cie do pokoju, ale teraz spij.
- A Ty?
- Wracam do siebie.
Gdy miał wstać ona złapała go za rękę.
- Nie idź nigdzie.
- Ciiś .. śpij.
- Nie zostawiaj mnie, jak wszyscy.
Po tych słowach zaczęły napływać jej łzy. Chłopak widząc to potarł je szybko i usiał koło jej łóżka.
- Zostanę dopóki nie uśniesz.
- No dobrze, ale nie siedź tutaj.  Połóż się. - po czym odsunęła mu kołdrę.
Chłopak zrobił się czerwony, ale było ciemno więc nie mogła tego zauważyć.
- Lucy, to chyba nie jest dobry pomysł. Posiedzę tutaj.
- Czemu... Jeśli nie chcesz to rozumiem... Chcę żebyś miał wygodnie.
- No, wiem... ale tutaj jest okey.
Bardzo chciał się położyć koło niej, ale nie chciał wykorzystywać faktu, że ona jest samotna. Zrobił by tym wielką głupotę i zniszczył fajną przyjaźń.
Dziewczyna powoli zasypiała. Po godzinie, Natsu wziął już swój plecak i miał otwierać drzwi, kiedy usłyszał Lucy. Mówiła coś przez sen.. Coś dziwnego... Coś o Gray`u i Loke`m .. Dragneel z paplaniny słów, usłyszał tylko : " Obiecuje, że nikomu nie powiem, ale nie bij mnie błagam Gray" "Loke nieee! " krzyknął w końcu Lucy. Różowowłosy podbiegł do niej i położył się obok przytulając ją mocno do siebie. Ciało dziewczyny przestało drżeć. Chłopak bardzo się o nią bał, teraz wiedział ze nie może jej na noc zostawić samej. Jutro musi pogadać z Levy czy jutro z nią zostanie.
A teraz spali obydwoje wtuleni w siebie, dłoń Lucy położona była na torsie Natsu, a jego ręka na jej dłoni.
Ten obrazek wyglądał przepięknie, ale nikt go nie widział. A przynajmniej tak myśleli. Ktoś stał na balkonie wpatrując się w przytulonych przyjaciół. Przebywał tam jeszcze jakieś 10 minut, po czym zeskoczył na dół i uciekł.... Oby wydarzenia, z przeszłości nie powróciły, bo wtedy Magnolia dowie się rzeczy, o których wolałaby zapomnieć....

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział IV - Historia zdjęć

Lucy obudziło pukanie do drzwi. Dziewczyna przetarła lekko oczy, ziewnęła po czym usiadła na swoim łóżku. Było już jasno, promienie słońca, wdzierały się przez jej okno. Ułożyła lekko włosy po czym zaprosiła do środka. Do pokoju wszedł Loke. Spojrzał się na uśmiechniętą na jego widok dziewczynę i podszedł do całują w usta. Lucy czuła się świetnie w objęciach swojego ukochanego. Odwzajemniła pocałunek po czym delikatnie go odepchnęła.
- Cześć Loke, co tak wcześnie dzisiaj? - zapytała zdziwiona Heartfilia.
- Wiesz, chcę Cię szybko zabrać do Twojego domu, w końcu na to czekałaś nie? - powiedział z poważną miną. Dziewczyna wiedziała jednak że coś tu nie gra. Ale bała się zapytać, bo Loke wydawał się być zdenerwowany.
- No dobrze, jestem już spakowana, tylko się przebiorę z tej piżamy i gotowe, no i oczywiście trzeba jeszcze pójść do lekarza zapytać się co i jak .. - powiedziała szybko blondynka
- Poważnie, teraz musisz iść do tego lekarza, nie możesz jutro. Spieszy mi się. - odrzekł w końcu chłopka.
- A gdzie jeśli można spytać? -dodała zdziwiona.
- Mam dzisiaj lot do Madrytu. Nie będzie mnie przez jakieś dwa tygodnie
- Co? Żartujesz, czemu nic nie powiedziałeś? - dziewczyna, najwidoczniej była zadowolona z tej wiadomości, jednak w jej oczach malował się smutek i rozczarowanie.
- A tak jakoś nie chciałem zapeszać. Zadzwonili wczoraj i zaproponowali grę w ich najlepszej drużynie rugby, nie mogłem odmówić. Sama wiesz, jak mi na tym zależy.
- Wiem, a mi zależy na Tobie, bardzo się cieszę, a co do tego odwiezienia do domu to jedź i mną się nie przejmuj. Mam transport.
- Tak? A kogo, bo jak dobrze pamiętam Erza ma zepsuty samochód, jeździ ze mną rano, Mira, Elfman, Lissana, jeżdżą razem z Juvilą. A z nią o ile dobrze mi wiadomo jesteś skłócona. - stwierdził chłopak bez przekonania.
- No tak, może jak ładnie przeproszę ją to mnie odwiezie, przecież się przyjaźnimy i znamy od podstawówki.
- No to jak chcesz. Jak coś to poproś Jeta, albo Droya, oni mają jeepa, to spokojnie zmieszczą twoją torbę do samochodu.
- Dobra, Ty już się o mnie nie martw, tylko pakuj się i leć na lotnisko.
- Jasne, no to dobrze, że mnie rozumiesz, moje marzenia to twoje marzenia. - stwierdził samolubnie Loke.
- Tak , własnie. Trzymaj się i daj buziaka na pożegnanie - chłopak już miał wychodzić lecz po tych słowach wrócił się i dał  Lucy buziaka w policzek. Zdziwiona zachowaniem chłopaka dziewczyna, tylko otworzyła szerzej oczy i poprawiła się na łóżku. Loke, jednak nie zwracał na to uwagi , pobiegł do drzwi i tylko mahną do niej ręką. Blondynce, napłynęły do oczu łzy. Puszczając do samego do Madrytu, mogła się spodziewać tylko jednego, że nie wróci sam....
....
- Natsu, wstawaj, nie za długo już się wylegujesz w tym łóżku? - powiedziała spokojnym tonem Jasmine, wchodząc do pokoju syna. 
-  Jasne mamo jest sobota, idź do siebie, a nie nękasz biednych ludzi, którzy chcą spać.
- Wstajesz czy mam Ci pomóc. - powiedziała z uśmiechem na ustach różowowłoda.
-  Taaa, nie potrzebuje pomocy, za godzinę wstanę. 
Jasmine, nie mogła tego dłużej wytrzymać, zamknęła drzwi, ale nie wyszła z pokoju, tylko delikatnymi, małymi kroczkami zmierzała do łóżka syna.  Gdy już była blisko, chciała chwycić Salamandra za nogę i z ciągnąć za nogę, gdy usłyszała jego cichy pomruk - Mary... 
Zdziwiona kobieta próbowała się wycofać, ale wpadła na jakiś słoik, który zabrzęczał i zbudził śpiącego syna. On spojrzał się na nią zmieszany, po czym rzucił :
- To Ty nie wyszłaś, słowo daje że... - zaczął Drangeel, jednak jego mama nie dała mu skończyć, szarpnęła go za nogę a ten zleciał z łóżka, upadając na stertę swoich ubrać. 
- Dzięki mamuś. - dodał cicho 
- Syneczku przecież wiesz, że ja zawsze... - mówiła, gdy nagle dostała poduszką w twarz.
- A masz, za tą pobudkę. 
- Ty mały  smrodzie. - rzuciła szybko Jasmine i chwyciła szybko jakąś poduszę i rzuciła w syna, ten zrobił unik i momentalnie znalazł się koło niej. Złapał ją za ręce i przerzucił sobie na ramię. Kobieta wisiała tak chichocząc. Zszedł z nią po schodach do kuchni, gdzie spotkał siedzącego ojca, jak zwykle w tej samej pozycji, czytającego gazetę i popijającego kawę. 
- Ach, jak zawsze co sobota, wymyślacie coś nowego. - powiedział, nawet nie patrząc na żonę i syna.
- Trzeba coś robić, żeby nie zdziadzieć, jak ktoś obecny w tym pomieszczeniu. - dodał z uśmiechem Natsu. 
- Coś mówiłeś młody człowieku? - Zapytał Igneel 
- Nic staruszku - dodał po czym odstawił mamę na kanapę w salonie i podszedł do ojca, chwytając  jego kawę i upijając łyk. - O ja pierdzielę ale co to jest?
- Kakao z mydłem - odrzekł uśmiechnięty od ucha do ucha ojciec chłopaka. - Trzeba coś robić w tym domu, żeby nie zdziadzieć.- powtórzył słowa chłopaka ojciec, ten jednak zamiast być złym na swojego rodziciela, uśmiechnął się szczerze i poszedł na górę do łazienki. Gdy zmywał twarz zadzwonił telefon. 
- Halo?
- Natsu? To ja Lucy!
-  O witaj jasnowłosa pani, w czym mogę pomóc? - powiedział wesołym głosem 
- Bo wiesz, jak masz czas to skorzystam z twojego transportu, jeśli nie to nie ma problemu piszę do kogoś z klasy.
- No mam czas, mam, ale czy byłaś na tyle grzeczna, żeby zasłużyć na tak dobrego kierowcę, jakim jestem ja sam? - zapytał zadziornie Natsu
- No nie wiem, to się okaże, będę czekać przed szpitale okey? 
- No jasne, a torba? Ja Ci ją zniosę!
- Nie trzeba, spotkałam bardzo miłego lekarza, który mi z tym pomógł.
- No dobra, nie ma sprawy, o której mam podjechać?
- Mógłbyś za 15 minut?
-Yyy... o matko co za wyzwanie, jestem w samych spodenkach, ale jak rozkaz to rozkaz będę za 15 minut i ani chwili dłużej.
- Dziękuję ratujesz mi życie po raz drugi.
- Wiem Calineczko, nie musisz dziękować. 
- Ach.. Dziękuję. To co idę do lekarza i wychodzę. 
- Okey, ja już jestem ubrany, wyprowadzam samochód i już jadę. 
- Dobra, to do zobaczenia za niedługo. 
- Na razie.
Chłopak zrobił zadowoloną minę, popędził na dół, wyciągnął jogurt pitny z lodówki, borówki, brzoskwinie i dwa batony, po czym oznajmił domownikom że bierze Lexusa LFA i wybiegł z domu. Droga zajęła mu niecałe 12 minut. Zaparkował najbliżej wejścia i zjadł swoje śniadanie. Poczekał jeszcze 6 minut, po czym zobaczył jak Lucy wychodzi z torbą ze szpitala. Nie czekając  długo podbiegł do niej. 
- Witam, piękny mamy dziś dzień nieprawdaż ?
- Oj tak, jak ja dawno nie byłam na zewnątrz. 
- Tak, całe 3 dni. - Zaśmiał się chłopa. 
-  Dla Ciebie to były 3 dni, dla mnie wieczność, gdzie zaparkowałeś samochód? - zapytała zdziwiona dziewczyna, bo wszystkie samochody wyglądały na takie same tylko jeden się wyróżniał. - O matko chyba ktoś bogaty podjechał do tego szpitala, niezłe auto, a ja nawet tego nie zauważyłam - powiedziała żartobliwie dziewczyna, Natsu wyciągnął kluczyki i odblokował drzwi. Lucy zrobiła bardzo zdziwioną minę, jak ujrzała, że ten właśnie samochód jest jego. 
- No nieźle - dodała - Nie spodziewałam się, że ten jest twój. Genialny, poważnie, chciałam żeby Loke sobie taki kupił, ale uparł się na ten swój i tyle.
- No widzisz, teraz możesz się wozić, a nie to co wtedy. A właśnie, gdzie jest Loke? Czy to on nie miał po Ciebie przyjechać? - zapytał, jakby teraz mu się dopiero przypomniało.
Dziewczyna, nie wiedziała co powiedzieć. Głupio jej się zrobiło. Jak powie, że wyjechał zostawiając ją z tym wszystkim to wyjdzie, że poprosiła Natsu bo nie miała nikogo innego. Ale była szczera, nie lubiła nikogo okłamywać, bo wiedziała, że i tak prawda szybko wyjdzie na jaw.
- Miał i przyjechał. Powiedział mi że się spieszy bo ma lot do Madrytu i popędził na lotnisko. Nie miał za dużo czasu, więc go nie zatrzymywałam. 
- No jeśli tak, to w porządku. To co jedziemy do domu? - zapytał uśmiechnięty. Lucy lekko kiwnęła głową, po czym weszła do samochodu i zapięła pasy. Salamander zrobił to samo, spojrzał się w boczne lusterka, czy ktoś nie wyjeżdża z parkingu i ruszył przed siebie. Gdy tak jechali, Lucy zdała sobie sprawę, że będzie sama w domu, przez dwa tygodnie. Taty nie  ma, Loke wyjechał, Erza z Mirą przygotowują się do konkursu z matematyki a Juvia, nie odbiera od niej telefonu. I to znaczy być popularnym, zawsze kręci się koło Ciebie tyle ludzi a gdy coś się stanie, nie masz nikogo, musisz cierpieć w samotności.
- Ej, skręć w lewo jak do Magnolii - poprawiła chłopaka, ale on nadal jechał uparcie w przeciwnym kierunku.
- Wiem, przecież, ale ja nie jadę do Magnolii.
- Aha.. a Gdzie jeśli można wiedzieć? - zapytała lekko zdenerwowana dziewczyna.
- Nie można wiedzieć. 
Auto zaczęło powoli zwalniać. Blondynka musiała przyznać, że Natsu być świetnym kierowcą, nie to co Loke, który zawsze pędził jak szalony. Może to przez ten wypadek wujka, pomyślała Lucy. Gdy się zatrzymali, zobaczyła, swoją ulubioną knajpę. Zawsze tu przychodziła z Levy, na gorącą czekoladę. 
- Jak byłem mały przychodziłem tu z wujkiem i siostrą - powiedział spokojnie, ale widać było w jego oczach smutek.
- Wiesz, co dużo nas łączy.- powiedziała to po czym wyszła z samochodu i udała się w kierunku wejścia - Idziesz? - dodała odwracając się do Natsu, który dziwnie na nią spojrzał, ale zaraz lekko się uśmiechnął i zamknął swój samochód.
Usiedli na fotelach przy oknie, mają piękny widok na park. Zamówili gorącą czekoladę i placek jagodowy i w milczeniu czekali, patrząc się jak dzieci w parku się bawią, jak zakochane pary idą ze sobą za ręce i jak stare małżeństwo idzie pod ramię w stronę ławeczek. Ten wspaniały widok tak ucieszył i rozgrzał wewnętrznie Lucy, że nie potrzebny jej był żaden gorący napój. 
- Pod jakim względem jesteśmy podobni? - zapytał w końcu Drangeel przerywając ciszę
- To moja ukochana knajpa, potrafię tu godzinami siedzieć z Levy. Kochamy ten widok - powiedziała, po czym wskazała ręką park. - To takie piękne, tylu młodych, zakochanych w sobie ludzi i te usmiechnięte od ucha do ucha dzieci. Zastanawiam się .. - urwała - czy ja też byłam taka szczęśliwa, jak byłam mała...
Zdziwiony różowowłosy, starał się jakoś pocieszyć koleżankę, ale nie zdążył, bo właśnie w tym czasie kelner podał zamówienie. 
- Dzięki - rzucił Natsu do czarnowłosego, młodego chłopaka. 
- Smacznego - dodał chłopak, miał już iść, gdy jednak zobaczył, że blondynce spływa łza po policzku, zatrzymał się i powiedział - Łzy nie pasują, tak pięknej osoby jak Ty. Nie ma co niepotrzebnie marnować ich, kiedyś przyjdzie taki czas, że będziesz chciała płakać ze szczęścia. Nie pozwól, żeby Ci ich wtedy zabrakło.
Heartfilia słysząc te słowa, uniosła lekko głowę i spojrzała na chłopaka. Był to Gray z jej dawnej klasy. Otworzyła szeroko oczy, bo właśnie widziała jak chłopak ociera jej łzy. 
- Widzisz Lucy, przez Ciebie niebo zaczęło płakać. - dodał po czym uśmiechnął się do blondynki.
- Gray, jak miło Cię widzieć. Kiedy przyjechałeś? O matko, jak świetnie wyglądasz - zaczęła Lucy, po czym wstała i uścisnęła chłopaka. On odwzajemnił mocno uścisk podnosząc dziewczynę do góry.
- Odstaw mnie na ziemię, poproszę - zaśmiała się Lucy. Chłopak delikatnie puścił dziewczynę. Ona zaraz poprawiła ubrania.
- A dziękuję, Ty zawsze umiałaś prawić komplementy. Wczoraj wieczorem. Słyszałem, że byłaś w szpitalu, chciałem Cię odwiedzić, ale szef, powiedział że do 23 muszę pracować. Więc nie mogłem, chciałem jechać dzisiaj, ale jak widzę to jesteś w pełni życia. 
- Tak, już mi o wiele lepiej, dziękuję. 
- Bałem się o Ciebie, kruszynko Ty moja. Ach, jak ja Cię dawno nie widziałem. 
- Ja Ciebie też, musisz wpaść kiedyś do mnie. 
- No pewnie. 11 a , dobrze zapamiętałem?
- Oczywiście - odrzekła promiennie dziewczyna, Natsu spojrzał się na nią. Wyglądała pięknie, jakby w ogólnie nie chorowała. Na jej twarzy gościł rumieniec, usta ciągle się uśmiechały, oczy błyszczały radośnie. Nagle dziewczyna przypomniała sobie, że nie jest sama i odwróciła się do swojego towarzysza. - To jest Natsu. Nowy uczeń w szkole i mój przyjaciel. 
- Witaj - powiedział wciąż uśmiechnięty Gray i wyciągnął rękę do różowowłosego. Ten podniósł się lekko z  fotela i również wyciągnął rękę. - Został bym dłużej, ale muszę odsłużyć resztę klientów. Bardzo fajnie było Cię znów zobaczyć a Ciebie poznać, opiekuj się moją ukochaną przyjaciółką. Musimy się kiedyś spotkać większą ekipą, może Mira, Erza, Levy, Juvia, Gajeel i Loke?
- Oj wiesz to  się raczej nie uda. 
- Czemu nie? Coś się stało?
- Bo wiesz. Mira i Erza są pochłonięte do reszty konkursem, Levy zerwała z Gajeelem i nie przepadają za wspólnym towarzystwem, Juvia... nie odzywa się do mnie od .. miesiąca, a Loke wyjechał.
- O matko, czyli nic z tego, ale we trójkę czy coś?  Chętnie bym się wyrwał i poszedł na jakąś imprezę.
- W barze, Blue Pegasus. Organizują tam fajne imprezy, kiedyś możemy się umówić większą grupka i zabawić się. 
- Świetnie, lubię ten bar. Już Cię lubię stary, znasz się na rzeczy. Spadam, bo szefunio, nie wypłaci mi kasy. Może zobaczymy się w szkole w poniedziałek. - dodał chłopak odchodząc/
- Wracasz? - krzyknęła za nim dziewczyna, ale on już nie odpowiedział, znikł za zasłoną drzwi. 
- To twój kolega? - zapytał ciekawy Natsu ( zazdrosny xd )
- Kolega? To był mój najlepszy przyjaciel + były chłopak. 
- Były chłopak? Zerwałaś z nim dla Loke `go?
- Nie no coś Ty! Nigdy bym go nie wymieniła na Loke `go.
- Wow... - odrzekł zaskoczony wyznaniem koleżanki chłopak. - To co się stało, że nie jesteście razem? Nie wygląda na to, jakby to on z Tobą zerwał, bo widzę, że nie jesteś na niego zła. 
- To bardziej skomplikowana sprawa.. 
- Dobrze, nie wnikam w szczegóły.  
- Nie bądź zły. Opowiem ci innym razem, nie tutaj.
- Nie ma sprawy. To co jemy?
- Oczywiście - odpowiedziała szczerząc się Lucy.
Gdy wyczyścili całe swoje talerze, zabrali swoje rzeczy i wyszli z baru. Gdy mieli wsiadać do samochodu, Lucy zobaczyła, jak przez jezdnie chce przejść mała, chudziutka niebieskowłosa dziewczyna. Włosy miała związane w dwa kucyki. Lucy zamknęła drzwi samochodu. Natsu tylko na nią spojrzał zdziwiony, nie wiedział co chce zrobić jego koleżanka. 
- Poczekaj tu chwilę
- Lucy..?
Dziewczyna przebiegła przez jezdnię i podeszła do małej dziewczynki, ukucnęła przy niej, zaczęła o coś pytać, po czym wstała. Salamander widział tylko jak jego koleżanka bierze niebieskowłosą na rękę i przeprowadza, przez ulicę pełną samochodów. Chłopak uśmiechną się w duchu. Jest niesamowita - pomyślał.
- I już jesteśmy na miejscu. 
- Dziękuję - wyszeptała 
- Ależ nie ma problemu. A do kogo się wybierasz, do rodziców?
- Do brata. Pracuje tutaj. 
Lucy od razy dostrzegła podobieństwo pomiędzy nią a Gray `em. 
- Gray? - zapytała, chcąc się upewnić blondynka
- Tak, a skąd wiesz?
- Jestem jego przyjaciółką.
- To Ty jesteś Lucy, o której tak dużo mówił. 
- Mówił... - na twarzy dziewczyny zagościł rumieniec. Natsu, znów poczuł falę zazdrości -  Skoro znasz moje imię, ja chce poznać Twoje. 
- Wendy.
- Miło Cię poznać Wendy, to jest mój przyjaciel Natsu. 
Niebieskowłosa, pomachała do chłopaka, po czym odwróciła się do blondynki. 
- Dziękuję, jeszcze raz pani Lucy, muszę już iść. 
- Naturalnie, pozdrów brata.
- Oczywiście. 
Widzieli jak Wendy wchodzi do baru, a oni nie czekają długo weszli do samochodu i pojechali w kierunku Magnolii. Po 7 minutach byli na miejscu. 
- No to koniec wycieczki. Dziękujemy za wybranie naszego transportu i polecamy się na przyszłość.
- Nie wejdziesz do środa, przecież i tak nie masz daleko do swojego domu.
- Hahaha, no to fakt , może wejść. 
Wyszli z auta, Natsu wziął torbę dziewczyny, a ona poszła przodem żeby otworzyć drzwi. Domek w środku, wyglądał jak w sklepie meblowym, żaden regał czy kanapa, nie były zużyte, jakby je ktoś dopiero co przywiózł.
- Wow... - wydał z siebie lekki pomruk chłopak.
- Taaa... nie musisz nic mówić. Wszyscy tak reagują, przyzwyczaiłam się. Napijesz się kawy herbaty?
- Nie dzięki,chętnie bym usiadł, bo od rana bolą mnie nogi.
- Jasne, to choć pokażę ci mój pokój i tam sobie odpoczniesz.
Weszli na górę, dziewczyna otworzyła białe drzwi. Jej pokój miał kolor miętowy.Wszystkie meble były białe, rzeźbione lustra, ramki, lampy i inne dodatki. 
- Pewnie musiał kosztować majątek.
- Dom.., tak, pewnie tak, nie wiem. To dom moich dziadków, tylko wyremontowany.
- No to nieźle musieli zarabiać. - dodał ciągle zdziwiony pięknem pałacu chłopak. 
- Może, nie wiem .. Tata, nie lubił rodziców mamy, więc rzadko pozwalał mi się z nimi spotykać.
- Rozumiem... Dostrzegam jednak kolejne podobieństwo między nami. - wskazał na antyramę ze zdjęciami wszystkich jej przyjaciół i bliskich. Znajdowały sie tam jej zdjęcia z dzieciństwa z dziadkami, jej mama przycinająca kwiatki w ogrodzie, tata, pracujący w biurze, Erza i Mira z pełnymi rękami zakupów, Levy i Gajeel przytulający się przy fontannie anioła, Lucy siedząca w barze z Juvią, przytulona do Loke `go a także Gray, chłopak, którego dzisiaj poznał, uśmiechający się od uch do ucha z wielkim tortem w ręku. Widział jeszcze blondynkę, którą na początku wziął, za Lucy, ale po głębszym zastanowieniu zauważył różnicę. Siedziała na huśtawce wraz z dwiema blondynkami. Ostatnim zdjęciem było, zdjęcie klasowe, na którym Lucy przytula się z jakąś białowłosą i Levy. Byli tam wszyscy, którzy naprawdę są ważni w życiu blondynki.
- Kogoś brakuje - powiedziała blondynka, wyrywając chłopaka z zamyślenia.
- Kogo? 
- Ciebie - powiedziała szczerząc się do chłopaka. On był bardzo zdziwiony. Nie wiedział co zrobić. Jego twarz oblał duży rumieniec.
- No to co do dzieła. - Podeszła do chłopaka, objęła go ramieniem, po czym on zrobił to samo. Heartfilia nacisnęła przycisk i flesz padł prosto na ich oczy.  Wyglądali prześlicznie, jak gdyby byli w sobie zakochani. 
Dziewczyna uśmiechnięta, mogła by trwać w uścisku chłopaka jeszcze dłuższy czas. To on postanowił zrobić krok i cofnął rękę, nie musiał by tego robić, gdyby Lucy nie miała już chłopaka, a nawet dwóch, bo nie wiedział, do którego żywi te prawdziwe uczucia. Obydwoje lekko odsunęli się od siebie, ale nie za daleko. Natsu usiadł koło łóżka, Lucy zrobiła to samo. 
- Kto to jest wskazał na blondynkę na zdjęciu, która była łudząco podobna na Lucy. 
- To moja siostra Michelle Lobster. Wspaniała dziewczyna, widziałyśmy się co lato, ponieważ moja ciotka mieszka za granicą, więc częściej nie mogłyśmy. Jest ona siostrą rodzoną mojej mamy. Po jej śmierci, ciotka odwiedzała mnie, nawet przeprowadziły się na trochę z Michelle do nas, dzieliła z nią pokój.
- Ale, dlaczego, przecież masz tyle wolnych pomieszczeń gościnnym, no nie?
- Tak, ale chciałyśmy spędzić czas razem, byłam mała więc wtedy moją najlepszą przyjaciółka była Juvia i Michelle. Levy jeszcze za dobrze nie znałam, bo większość czasu pracowała u nas jej mama, ona przychodziła tylko w soboty. Gdy Ciotka zobaczyła, w jakim stanie jest ojciec, postanowiła zabrać mnie za granicę, żeby zamieszkała z nimi. Nie chciałam zostawiać taty, ale potrzebowałam czegoś nowego. Jednak gdy tata się o tym dowiedział, zabronił przyjeżdżać ciotce. Michelle była jego ulubioną krewną,więc jej pozwolił przyjeżdżać kiedy zechce, ponieważ ona jako jedyna go podziwiała za jego pracę. Podobało jej się co co on robił. Ojciec pokochał ją za to jak córkę. Ja nie mogłam wchodzić do jego gabinetu, ale Michelle tak. To ona zrobiła to zdjęcie.- wskazała Lucy, na zdjęcie jej ojca w gabinecie. - Nie mam o to do ojca żalu, ja byłam od zawsze córeczką mamusi. Ciotka, na pożegnanie przytuliła mnie mocno i powiedziała, że będziemy zawsze w kontakcie jak będę tego potrzebowała. Teraz wiem, że mieszkają w Nowym Jorku. Wysłała mi swój nowy adres, ale i tak nie będę mogła do nich polecieć... - przerwała nagle dziewczyna, bo czuła, że do jej oczy napływają łzy. 
- Nie możesz, płakać, pamiętasz, bo wtedy niebo też zacznie płakać, jak zobaczy że ich anioł upada. - wyszeptał Natsu, nachylając się aby otrzeć łzy koleżance.
- Natsu...- wyszeptała dziewczyna,  nie wiedziała dlaczego, ale miała wielką ochotę go pocałować. Teraz poczuła naprawdę, że podoba jej się.  Pamiętała jednak, że ma chłopaka i nie może zrobić mu czegoś tak okropnego, odsunęła się, otarła łzy i mówiła dalej. -Także chyba tyle o Michelle, nie pojawiła się więcej w naszym domu od tego czasu, ale regularnie gadamy na skype, ubłagałam ją żeby w następne wakacje mnie odwiedziła. I o dziwo zgodziła się.
- To świetna wiadomość. - stwierdził Salamnader ciesząc się szczęściem blondynki. 
- Tak, jeszcze chciałbyś coś wiedzieć o kimś ze zdjęć? - zapytała dziewczyna, gotowa odpowiedzieć, na każde pytanie kolegi. 
- Jeśli przy tym jesteśmy to chce wiedzieć kim jest ona. - wskazał palcem białowłosą.
- Aaaa, To Yukino, nie pamiętasz jej, chodzi z nami do klasy.
- Co? Poważnie?
- Tak, poznałam ją w podstawówce, zawsze za mną chodziła. Juvia była o to zła. Ogólnie jak sięgam pamięci Juvia zawsze była o mnie zazdrosna. Dlatego nigdy nie lubiła Yukino ani Michelle i Levy.
No ale ja nie chciałam przestać się z nimi przyjaźnić bo ona tak chciała, była moją najlepszą przyjaciółką, ale nie chciałam, żeby mnie ograniczała. Od kiedy pamiętam, nie lubiłam zastygać w jednym miejscu. Zawsze pragnęłam podróżować i poznawać nowych ludzi, z tego powodu się często kłóciłyśmy, ale wracając do Yukino, tak mnie polubiła, że poszła ze mną do gimnazjum a teraz do liceum. Bardzo ją lubię, ale już nie mamy takiego dobrego kontaktu jak wcześniej. To z mojej winy, bo ona kochała słuchać wszystkiego o mnie, zawsze jak miałam zły dzień wypytywała się mnie ... a ja nie lubiłam rozmawiać o sobie.. nie umiałami tak się potoczyło, że znalazła nowe koleżanki, które uwielbiają narzekać ciągle na coś, a Yukino zawsze im pomaga. Jednak w głębi duszy wiem, że mogłybyśmy być z powrotem dobrymi kumpelkami. Ale Levy to Levy, jej bym nigdy nie wymieniła na kogoś innego. 
- Jej, ale masz przyjaciół. Ciągle co tylko pytam jakieś nowe znajomości. To ile ich masz przyznaj się.
- Nie wiem .. nie mam pojęcia.
- Skup się .. Policz.. 
- Dziewięciu przyjaciół. Tak mi się wydaje, że ... oni też mnie uważają za przyjaciółkę..
- Na pewno. Z tego co słyszę to jesteś bardzo otwartą osobą, na nowe znajomości. Łatwo nawiązujesz kontakt, przez to możesz liczyć na pomoc. 
- Dziękuję, no to co koniec zwierzeń? 
- Poczekaj mam ostatnie pytanie? 
- okey, ale żeby było  krótkie bo chcę nam kolację kolację zrobić już 16. Faktycznie, zasiedzieli się, ale jak rozmawia się o czymś ważnym to tak właśnie jest.
-Dawaj - rzuciła uśmiechnięta Lucy.
- Kim jest dla Ciebie Gray, tylko szczerze, bo widziałem .. no.. yyy. jak na niego patrzysz.. - odrzekł lekko zawstydzony pytaniem.
- No tego, pytania się nie spodziewała, ale jak już wszystko to wszystko co? 
- No nurtuje mnie to .. Ale jak nie odpowiedz to zrozumiem, przecież nie moja sprawa, nie ?
- Teraz Twoja, bo zaliczyłam Cię do grona przyjaciół, mam nasz zdjęcie, jutro je wywołam i wstawię do antyramy. Zresztą, zasługujesz na to żeby wiedzieć, tyle dla mnie zrobiłeś.
- Daj spokój, jestem gotów zrobić dla Ciebie o wiele więcej - wymsknęło się chłopkowi, nie chciał tego powiedzieć na głos, ale pod wpływem dziewczyny mówił to co sądzi... był całkiem szczery.
- No więc zaczęło się to tak.......





piątek, 1 sierpnia 2014

Rozdział III - Wspomnienia

Była godzina 20, kiedy Natsu wracał motorem do domu. Zatrzymał się pod swoim nowym domem, który nie był wyjątkowo duży, w porównaniu z "pałacem" na przeciwko. Tak pałacem, zamkiem.. jak wolicie. Był ogromny, Salamander nie wiedział ile osób mieszało w tym domu i kto to właściwie jest, ale domyślał się że rodzina, zamieszkująca go ma dużo forsy.  Jego domek, był pomalowany na biało, dach miał srebrny i niewielki ogródek, tylko taki na potrzeby jego rodziny. Pokój młodego Dragneela znajdował się na piętrze, więc miał balkon wprost na ulice, a co za tym idzie na piękną rezydencje z naprzeciwka. Wspaniała budowla - powtarzała zawsze jego mama - marmur, wspaniała kostka brukowa, wielkie garaże, cudowny ogród większy od naszego domu..  Ten pałac zajmuje chyba 3 działki..- Wyliczała ciągle przy śniadaniu jego mama, która marzyła tylko aby wejść do środka, nie chciała tam mieszać, ale chciała wiedzieć jak tam jest i czy ludzie w nim przebywający są szczęśliwi. Mama Natsu patrząc na ludzi, zawsze bez pomyłki stwierdzała czy dana osoba jest szczęśliwa, czy wręcz przeciwnie, coś ją trapi. Rożowowłosy, postanowił nie czekając długo, wejść do środka. Nagle usłyszał kroki ze schodów.
- Gdzie byłeś kochanie? - zapytała jego mama
- Wiesz no w szkole, a później w szpitalu a później.. - nie zdążył dokończyć kiedy zmartwiona matka, zaczęła go oglądać od góry do dołu, jakby szukała jakiś okaleczeń. Zdenerwowała patrzyła na jego twarz masując dłonią jego policzek
- Co się stało? Nic Ci nie jest ? Ja wiedziałam, że ten motor to nie jest dobry pomysł...- stwierdziła Jasmine uparcie.
- Ale mama źle mnie zrozumiałaś - szybko dodał Natsu, aby nie denerwować jej niepotrzebnie. - Moja koleżanka, poznałem ją dzisiaj w szkole. Mamy wspólny temat pracy z biologi, będziemy pracować razem, I ona miała atak.. Była w krytycznym stanie.. Szybko trzeba było przewieść ją do szpitala. - powiedział ze spokojem - Ja dowiozłem jej torebkę bo Levy, jej koleżanka zapomniała. Ja stwierdziłem że mam najszybszy pojazd i pojechałem szybko, urywając się tym z lekcji . - mówił po kolei jakby nie pomijając żadnego szczegółu. - No i ... - nie mówił dokończyć, bo Jasmine mu przewała
- Chwila moment, usiądziemy, na spokojnie, a nie tak od progu .. Zapraszam - wskazała krzesełko w kuchni, na którym miał usiąść chłopak, ona zaś usiadła obok na drugim. - Teraz kontynuuj - zachęcała go mama.
- No i lekarz wyjął z jej torebki jakieś pastylki przeciwbólowe, na serce.. Bardzo ważne, które powinna brać codziennie, żeby ataki takie jak dzisiaj się nie powtórzyły. No a później jej przyjaciółka musiała jechać i poprosiła mnie żeby z nią został do czasu przyjazdu kogoś, kto miał mnie zmienić. I .. - urwał bo przypomniało mu się że miał zadzwonić do niebieskowłosej  i opowiedzieć jej o stanie zdrowia Lucy.
- Mamo ja przepraszam miałem zadzwonić do Levy.. Zapomniałem, przepraszam - odrzekł, po czym dał różowowłosej buziaka w policzek i pobiegł na górę do swojego pokoju.
Jasmine, siedziała w kuchni nie odzywając się ani słowem , nie wiedziała co powiedzieć. Była zaskoczona sytuacją, nie tak spodziewała się pierwszego dnia w szkole swojego syna. Nie wierzyła w to co jej stało z jego nową koleżanką, a także w to jak musi się czuć ta dziewczyna, w tak młodym wieku, choroba serca.. To straszne. Pomyślała kobieta, ale była też zadowolona z postawy syna i z jego postępowania, w stosunku do nowo poznanej dziewczyny.
Natsu szybko wyklepał numer McGarden i przyłożył telefon do ucha.
- Halo? Natsu? - usłyszał głos Levy
-Tak to ja, przepraszam, że tak późno dzwonię, ale musiałem jeszcze coś załatwić na mieście i nie mogłem zadzwonić - skłamał chłopak, ponieważ wstydził się, że zapomniał o tak ważnej rzeczy.
- Nie ma problemu, ja też byłam bardzo zajęta, więc nie wiem czy bym zdążyła odebrać, byłam na rehabilitacji z mamą i .. - zaczęła dziewczyna, po czym złapała się za język -po co ja mu to mówię-pomyślała- nieważne,  co z Lucy?
- Jakoś 20 minut po twoim odejściu obudziła się i nabrała troszkę kolorów, więc teraz wygląda znacznie lepiej. Była zdziwiona jak mnie zobaczyła, ale wytłumaczyłem jej jaka jest sytuacja. Nie była zła, wręcz przeciwnie uśmiechnęła się, więc się nie musisz martwić. - powiedział opanowany Salamander.
- No to dobrze, bardzo dobrze, kamień z serca.. - odetchnęła dziewczyna.
- No tak, a później po jakichś 30 minutach zmienił mnie jej chłopak i ta szkarłatnowłosa - dodał chłopak,przy czym zapominając imienia koleżanki z klasy.
- Tak tak, Erza. Ojej to dobrze, bardzo dziękuję. Czyli mówisz że mogę być spokojna? - dopowiedziała jeszcze  dziewczyna, aby się upwnić
- Tak, jasna sprawa, nasza koleżanka walczy, więc nie ma się co martwić wyjdzie z tego, tylko trzeba ją pilnować z tymi lekami, żeby codziennie je brała. - powiedział już całkiem wyluzowany chłopak, jakby rozmawiał ze swoją starą znajomą.
-No pewnie, nie ma sprawy tego to już ja dopilnuje. Tak ją skatuje, ze mi stracha narobiła i że mi nic nie powiedziała, że będzie brała te pastylki bez popijania. - zaśmiała się niebieskowłosa.\
Chłopa słysząc to też się roześmiał. Fajnie było w nowej szkole, już pierwszego dnia spotkać ciekawe osoby i uratować komuś tyłek Kiedy chłopak miał już się pożegnać usłyszał głos małej osóbki.
- Wiesz co może jutro pojedziemy razem do Lucy, porozmawiamy z lekarzem. Chyba że, nie miałeś planów jechać do niej . To zrozumiem .. - powiedziała prawie szeptem
- Nie, na pewno do niej pojadę. Obiecałem jej to, tylko oby tego kochasia nie było, bo prawie  byśmy się pobili w jej pokoju szpitalnym.
- Matko, bardzo mi przykro.. Wybierzemy taka godzinę, kiedy go nie będzie. Szczerze to też za bardzo go nie lubię.. - zaniemówiła dziewczyna. Zastanawiała się po co mu to wszystko opowiada..
- Haha, no to witaj w jednej drużynie, po szkole, możemy do niej skręcić, po ilu kończysz?
- Aaaa... po 8 .. ale zwolnię się, nauczyciele na pewno zrozumieją. Może być po 5 ?
- Tak, mi pasuję, też poproszę mamę o zwolnienie z ostatniej lekcji i po problemie, to czekaj na mnie przed szkołą jak wyjdziesz wcześniej.- dodał - teraz muszę już kończyć, widzimy się jutro za zajęciach.
- Jasne, uważaj, pierwsza matematyka z profesorem Mine, uważaj zawsze na przywitanie po wakacjach robi sprawdzian z ułamków. Naucz się, żeby zrobić dobre wrażenie, to do końca semestru da Ci spokój.
Salamandra aż zatkało, jak osoba, którą dopiero co poznał może być aż tak dla niego miła. To było niepojęte dla niego, ale bardzo się cieszył. Podziękował nowej koleżance, po czym się rozłączył życząc dobrej nocy.
Ostatnie słowa, które powiedziała do niego McGarden były, ważne, chciał zrobić dobre wrażenie, bo jak to stwierdziła ona " Da mu spokój, do końca  semestru". A tego właśnie chciał zero nauki w tym roku szkolnym.
Wziął się za powtarzanie materiału, po czym postanowił się wykąpać i pójść spać.
.....
Tak jak powiedziała Levy, Mine zrobił kartkówkę z ułamków. Dobrze, że Natsu postanowił jednak się tego nauczyć. Mieli z nim dwie lekcje, więc na drugiej od razu usłyszeli wyniki. Najlepsza w klasie była McGarden, następnie Scarlet i Fullbuster i ostatnie wyróżnienie przypadło dla Drangeela i Strauss. Profesor im serdecznie pogratulował, kazał zostać chwilę po lekcji a resztę zawiadomił, że mają być przygotowani na każdą lekcję.
Po skończonych lekcjach Salamander i Levy wręczyli dyrektorowi zwolnienia, po czym wyszli ze szkoły. Wymknęli się, żeby nikt ich nie wiedział, jednak na parkingu stał Gajeel i Bickslow gadali w najlepsze. Widzą dwóję znajomych od  razu do nich podeszli i zaczęli ich zaczepiać. 
- No no stary już drugi dzień w szkole, a tu najlepsza uczennica tej szkoły już jest Twoja, no pozazdrościć - powiedział sarkastycznie Czarnowłosy.
Natsu miał już coś powiedzieć kiedy Levy przerwała mu ruchem ręki. 
- O ile dobrze mi wiadomo, to moja sprawa z kim się spotykam po szkole Gajeel, zerwaliśmy ze sobą rok temu, więc nie ma o czym mówić. A zresztą, to jest mój kolega, głupku! Jedziemy razem z Lucy do szpitala. - odrzekła ze spokojem w głosie niebieskowłosa.
- Taa.. a właściwie co mnie to obchodzi.. Rób co chcesz tak jak ja. Od czasu zerwania miałem już 10 dziewczyn. To chyba ty gorzej znosisz zerwanie niż ja. - powiedział śmiejąc się Gajeel.
- Badania naukowe dowodzą iż 90 % mężczyzn , gdy nie może pogodzić się z zerwaniem szuka innej partnerki, aby zapomnieć. Teraz jesteś z tą wysoką Flare, ale to nie potrwa długo, ponieważ, będziesz szukał dziewczyny, która będzie podobna.. do mnie - powiedziała Levy ze smutkiem w oczach.
- No jasne, Ty i te Twoje badania, tak tego nienawidziłem, dobrze że to już koniec.
- Ta.. Nie mamy czasu, żegnam panów i tak nawiasem - powiedziała na odchodne - palenie papierosów skraca życie palacza. Jeden papieros to 8 minut życia przetraconego. - idziemy Natsu - zwróciła się tym razem do chłopaka.
Podeszli do jego motoru i Levy niepewnie wsiadła na niego, ale gdy już usiadła wygodnie złapała się Salamandra i popędzili w stronę szpitala.
Jakieś 7 minut później byli już na miejscu, Drangeel zatrzymał się przed wejściem, tak aby Levy mogła wysiąść, a sam pojechał zaparkować. Spotkali się koło wejścia, dziewczyna czekała tam na niego.
Nie mógł wytrzymać i musiał zadać nurtujące go pytanie.
- Levy, jesteś bardzo ... mądra.. powiedział otwierając drzwi dziewczynie.
- Taaa jasne .. Mądry to był Sokrates, Arystoteles, Platon...
- Wiesz, że nie o to mi chodzi .. Po prostu, podeszłaś do tej sprawy z tym czarnym tak naturalnie, niejedna byłaby bardzo zazdrosna o te wszystkie dziewczyny.
- Ja nie będę o nie zazdrosna, bo on spędzi z nimi może noc, góra tydzień i z nimi zerwie .. On szuka takiej jak ja .. To się nazwa "Próba zaakceptowania sytuacji" , szkoda mi go .. bo się marnuje, chłopak.
- W tym czasie jak ze sobą zerwaliśmy zaczął palić, pić , sypiać z przypadkowymi dziewczynami i on myśli, że jest szczęśliwy, ale nie jest. I przez takie zachowanie nie będzie. Nie wie co ze sobą zrobić, chciałam mu pomóc, wysyłałam do niego, bardziej.. ogarnięte, jeśli mogę tak to ująć , dziewczyny, ale on je odtrącał. On mnie nadal kocha, ale się do tego nie przyzna, bo jest zbyt dumny. Nawet już nie pamiętam kto z kim zerwał i dlaczego, bo mam więcej problemów na głowie, jeśli będzie chciał o tym na spokojnie porozmawiać to proszę bardzo. - powiedziała niebieskowłosa, ze stoickim spokojem i spojrzała na Natsu jakby chciała coś od niego usłyszeć. Ten pochwycił jej wzrok i tylko ścisnął jej ramię.
- Bardzo, ale to bardzo mądre słowa, moja mała przyjaciółko - powiedział z uśmiechem na twarzy chłopak po czym dodał - powinnaś zostać psychologiem.
W tym czasie własnie otworzyły się drzwi do pokoju Lucy z których wyszedł Loke. Spojrzał się tylko na dwóję znajomych uśmiechnął się lekko i wyszedł.
- Witaj kochanie, tak się martwiłam, jak się czujesz?- zapytała niecierpliwie dziewczyna
- Dzisiaj w pełni życia. Powiedziałam lekarzowi, że chce wyjść na własne żądanie.
- Masz rację, też nie lubię, tutaj przesiadywać, ja się Tobą lepiej zaopiekuję. - stwierdziła po chwili namysłu przyjaciółka - patrz kogo Ci przyprowadziłam.
- No hej, dobrze,że się już lepiej czujesz. Napędziłaś nam wszystkim stracha.
Lucy, na te słowa nabrała lekkich rumieńców, ponieważ , powiedział to do niej chłopak, którego praktycznie nie znała.
- Jej... ! Wszyscy się o mnie tak bardzo martwicie..Strasznie mi głupio. Zawsze pamiętałam o tych lekach. Ale po wyjeździe taty... - nie chciała zaczynać tego tematu znowu, więc odpuściła i zmieniła temat. - Jak w szkole, profesor od biologi i chemii coś mówił?
-Yyy. ta powiedział tylko tyle że nasz czas zaczyna się od chwili jak przyjdziesz do szkoły, albo jak wyjdziesz ze szpitala, zależy jak będziesz się czuła i czy będziesz gotowa na naukę.
- A no to wychodzi na to, że zaczynamy od jutra. - stwierdziła uśmiechnięta dziewczyna
Uśmiech ten udzielił się wszystkim. Cieszyli się że była zadowolona i odzyskała już swoje siły.
- Jak Cię traktują? Nie są wredne te pielęgniarki? - zapytała Levy
- Wiesz co jedna.. Taka.. ciągle ma coś do Loke` go ... Wygania go co chwila.. - odrzekła po chwili namysłu.
- Zazdrosna jest, albo wiesz to jest jakaś złożona akcja. - powiedział Natsu, próbując jej słowa obrócić w żart.
-Tak chce go porwać na swój  statek kosmiczny i tam mieć go tylko dla siebie - dodała Lucy, nie zdając sobie sprawy jakie to było zabawne i.. no cóż obrażające jej chłopaka, ale nie było go tutaj , więc mogła się powygłupiać.
-Zrobi z niego mopa albo co gorsze, szczotkę od toalety - dopowiedziała, nie mogą się powstrzymać mała osóbka.
- Haha.. proszę przestańcie, bo nie mogę już wytrzymać - zachichotała Lucy
- To może podać Ci cewnik - dodała ze śmiechem Levy,
- Błagam Leviś, ogarnij się. Nie mogę się tyle śmiać, bo mi serce wysiądzie. - jeszcze głośniej zaśmiała się Lu, choć na te słowa, Natsu i niebieskowłosa spoważniała i już nie wydała z siebie żadnego śmiechu, blondynka widząc to i też uspokoiła się i powiedziała do przyjaciół - Uspokójcie się , jeszcze żyje .. Nawet nie mogę się pośmiać. Chyba mam do tego prawo .- odrzekła urażona.
- Masz i to święte, ale co za dużo , to nie zdrowo.
Później zmienili temat,  gadali tak może przez godzinę kiedy telefon Levy zadzwonił. Dziewczyna odebrała, po czym ze spuszczoną głową podeszła do przyjaciółki.
- Lu, .. ja ...
- Nic nie mów, leć do domu.
- Ale .. przepraszam
- Wiem, że musisz, bo jak byś nie musiała to byś ze mną została, zresztą mam jeszcze mojego partnera biologicznego.
- Lucy, to zabrzmiało dość dziwnie, ale jak chcesz, mogę zostać Twoim partnerem biologicznym. Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. - powiedział uśmiechnięty chłopak. Heartfilia zrobiła się czerwona jak burak, nie wiedziała dlaczego, ale w jego towarzystwie czuła się swobodnie. Nie musiała nic ukrywać, a może nie chciała nic ukrywać. Mogła być przy nim sobą, a tego potrzebowała, normalności.
- To ja już pójdę, nie przeszkadzajcie sobie- dodała pospiesznie Levy.
- Podwieźć Cię ?- zapytał grzecznie chłopak, choć wolał zostać z chorą koleżanką, ale tyle zawdzięczał McGarden, że był jej winien więcej niż to.
- No chyba żartujesz, więcej na to diabelstwo nie wsiądę, nie przekonasz mnie nawet sztabką złota. - z przekonaniem w głosie oznajmiła Levy i dodała - Złapie ostatni tramwaj i będę na miejscu, trzymaj się piękna, jak coś to będę jutro, Kocham Cię moja mała blondyneczko. - powiedziała, po czym poszła dać buziaka przyjaciółce i wyszła machając ręką do Natsu.
Salamander ucieszył się, ponieważ chciał spędzić trochę czasu ze swoją koleżanką. Pragnął dowiedzieć się czegoś więcej o niej, choć widział, że jest ona raczej osobą zamkniętą w sobie. A przede wszystkim chciał dokończyć poprzednią rozmowę, która została  im przerwana. Postanowił właśnie to od niej zacząć.
- Więc może zaczniemy od przerwanej nam rozmowy- zaproponował Natsu.
- Wiedziałam, no dawaj, wal śmiało. - powiedziała nieco zmieszana Lucy
- Jesteś mi coś winna. - oznajmił spokojnie Salamander, po czym usiadł przy łóżku chorej. - No więc, przemyślałem sprawę i chcę Ci pomóc. Mój ojciec jest lekarzem, wiem że nie chcesz  się ciągle badać i opowiadać wszystkim o swojej chorobie, ale to jest konieczne. Dlatego też uważam to za dobry pomysł, ponieważ o wynikach będziesz wiedziała tylko ty, mój tata zachowa je w tajemnicy nawet przede mną, jeśli będziesz tego chciała. - oznajmił spokojnie Natsu.
- Ale, ja nie potrzebuje... - zaczęła
- Tak , Ty nigdy nic nie potrzebujesz. Pomyśl kiedyś choć trochę o sobie. Wiem, że kochasz pomagać, innym i sprawia Ci to Wielką przyjemność, ale czasem trzeba zrobić coś tylko dla siebie. Dla swojego dobra.
Gdy chłopak jej opowiadał o klinice swojego taty, gdzie się znajduje, jakie osoby tam poznał i jak wiele z nich wyszła bez szwanku po wielu operacjach. Lucy słuchając tego uśmiechała się, bo widziała, że chłopakowi bardzo na tym zależy. Po jego jakże to zacnym przedstawieniu całej sprawy, zgodziła się.
- No więc, umówić Cię z moim tatą, jeśli masz daleko do kliniki, mogę Cię podwozić. Mam motor i auto, więc spokojnie o to się nie martw. Podasz mi swój adres i zabiorę, Cię tam, jeśli nie to ojciec może przyjąć Cię  w domu, nie ma aż tak dobrego sprzętu, ale jaki jest taki jest.
- Dziękuję, ja... nie wiem czemu to robisz..?- zapytała całkowicie zmieszana dziewczyna.
- Chcę Ci pomóc, przecież mówiłem - odrzekł spokojnie
- Ale dlaczego, przecież mnie w ogóle nie znasz.
- No właśnie dlatego, chcę Cię poznać.
Lucy uśmiechnęła się lekko, ale nic nie powiedziała, głupio jej było. Przypomniała sobie jednak o jeszcze jednej sprawie, gdy miała zadać pytanie swojemu koledze, on ją wyprzedził.
- Wychodzisz jutro prawda? - zagadywał Natsu.
- Tak, ale muszę jeszcze spakować te parę rzeczy.
- Spoko, mogę to zrobić - powiedział ochoczo, po czym wstał i zaczął szukać jakiejś torby.
- Jest pod łóżkiem - dodała spokojnie Lucy - ale słuchaj, jutro po szkole przyjedzie Mira i mi pomoże.
- Taa, po co ma tu przyjeżdżać. Teraz szybko się spakujemy i  jutro odwiedzi Cię w domciu.
- Masz rację, ona nie lubi szpitali, boi się ich. Ale dam sobie radę, po co masz się męczyć z tym
- Bo chcę, się troszkę pomęczyć. - stwierdził uśmiechnięty od ucha do ucha Dragneel.
- Dziękuję, słuchaj mam do Ciebie pytanie, czemu wczoraj zagadałeś do mnie o ten numer na koszulce? - zapytała wreszcie Heartfilia, ponieważ dręczyło ją to.
- Chcesz wiedzieć? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- No tak.
- Więc..- zaczął, przerywając pakowanie książek Lucy. - To moja szczęśliwa liczba. Od razu jak wszedłem zobaczyłem Ciebie. Wyróżniałaś się spośród innych. Przyznam się..I nie obraź się na mnie teraz, ale  że jesteś.. no .. pustakiem. - powiedział chłopak, wahając się, ponieważ nie chciał urazić swojej nowej koleżanki. - Siedziałaś przeplatając nogę na nogę, chichotałaś z koleżankami. Przed wejściem do klasy, widziałem zdjęcie samorządu szkolnego, zobaczyłem Cię tam. Wtedy podszedł do mnie Macarov i powiedział, że jesteś najwspanialszą osobą, jaką w życiu spotkał. Dodał też, że gdy będę potrzebował pomoc, Ty zawsze, ale to zawsze, niezależnie od czegoś znajdziesz dla mnie chwilę. Wiesz udawałem twardziela, więc powiedziałem mu, że nie będziesz mi potrzebna, po czym on wszedł do klasy, a ja stałem i chwilę patrzyłem na Ciebie.  Kogoś mi przypominałaś, ale nadal nie wiem kogo. To wina mojej amnezji. Jak byłem mały wraz z wujkiem, ciocią i moją siostrą cioteczną, mieliśmy wypadek samochodowy. - zaczął po czym zamilkł po co on jej to mówił. - No więc kończąc, bo się rozgadałem i zacząłem inny temat, no dręczyło mnie kim jesteś, więc jak zobaczyłem Cię , chciałem o coś zagadać, żeby usłyszeć Twój głos. Ale nadal nie mogę sobie przypomnieć.
- O matko .. to troszkę psychiczne - powiedziała znieruchomiona dziewczyna.
- Ta, nie martw się spokojnie, nie jestem z tych, co  szukają podobizny swojej zmarłej dziewczyny w innej osobie - stwierdził z uśmiechem  Natsu.
- No to dobrze. Słuchaj, czemu ... no przestałeś opowiadać o wypadku. Nie musisz się bać, nie powiem nikomu. Ja Tobie zawierzyłam mój sekret, Ty też możesz, jeśli zechcesz. Nie chcę do niczego zmuszać. - powiedziała spokojnie Lucy patrząc się na Salamandra wielkimi oczami.
- Nie patrz się tak na mnie. Nic mi  nie jest, nie lubię o tym rozmawiać, więc bądź tak łaskawa i nie pytaj. - szybko zakończył temat Natsu szorstkim głosem.
- Jasne, każdy ma coś czego nie chce wyjawiać na światło dzienne. Też tak mam, jesteśmy podobni. Ja też nie lubię mówić głośno o swoich problemach.
Dragneel spojrzał na nią, jakby próbował ją zrozumieć, ale nie mógł. Zastanawiał się jak, tak ciężko chora dziewczyna może martwić się o wszystkich innych, nikomu nic nie mówiąc o chorobie. To była sprawa życia i śmierci, postanowił o to zapytać.
- Dlaczego  nie powiedziałaś nic Levy, o swoim samopoczuciu?
- Bo, ona ma już za dużo problemów. Nie chcę o nich mówić bo jej obiecałam, że nie pisnę słówkiem przed nikim.
- Już o nich wiem. Gdy jechałem z nią motorem  to sama mi powiedziała. - odrzekł lekko unosząc kąciki ku górze.
-  Powiedziała Ci wszystko? - zapytała zaskoczona dziewczyna.
- Tak, byłem zdziwiony, bo nie wygląda na osobę, która rozpowiada o swojej sytuacji rodzinnej, każdej spotkanej osobie.
- Bo nie jest taką osobą, ale najwidoczniej dostrzegła coś w Tobie, tak samo jak ja.
- Coo?  Dostrzegłaś coś we mnie? - zapytał zakłopotany nieco różowowłosy.
- Tak, inaczej nie powiedziałabym Ci o moim sekrecie. Nie wiem, czemu, ale czuję, że mogę Ci zaufać. Od początku jak Cię zobaczyłam, coś mnie do Ciebie przyciągało, ale jednocześnie także odpychało.
- Zapewne odpychał Cię mój wygląd a przyciągała moja nieziemska osobowość - zaczął żartować, bo czuł zbierające się w nim zakłopotanie.
- Możliwe, możliwe - powiedziała w zamyśleniu Lucy.
Chłopak zauważając jej zadumę. Postanowił zapytać.
- O czym tak myślisz?
- O tym co ja zrobię, jak wrócę do domu.
- A co masz zrobić? Pozwolisz zaopiekować się swojemu tacie. Będzie dobrze Lucy, nie ma się czego bać.
- Nie Natsu, nic nie rozumiesz.
- No to mi wytłumacz.
- Nie mogę.. nie chcę o tym mówić.
- No dobrze nie zmuszam. Ale wolałbym żebyś porozmawiała  o tym z kimś, nie koniecznie ze mną jak nie chcesz, ale z najbliższą Ci osobą. Może z Levy? - zaproponował różowowłosy.
- Ona ma chorą mamę.
- I co w związku z tym , nie wysłucha najlepszej przyjaciółki?
- Właśnie w tym problem, bo wysłucha i będzie chciała się do mnie przenieść na jakiś czas do domu. A od mojego domu do szpitala i jej domu jest 30 minut. Będzie miała zbyt daleko, a ja nie mam samochodu, żeby jej pożyczyć, albo  ją podwieźć.
 - Pamiętaj o mnie. Spokojnie mogę wam pomagać. - Znów zaproponował to samo Natsu.
- Przestań, nie możesz być na każde moje widzi mi się. Daj spokój, wiem , że chcesz pomóc, ale nie wiem , dlaczego. Dziękuję, Ci naprawdę, że przychodzisz, do mnie, ratujesz mi tyłek, pakujesz moje rzeczy , proponujesz mi najlepszego lekarza,  ale .. ja nie na widzę, żyć na łasce kogoś. Nie wiem czy to rozumiesz czy nie, ale taka jest moja decyzja. Chcę, żebyś ją uszanował.
- Dobra, racja, nie moja sprawa. Jesteś już spakowana. Będę się zbierał, bo już siedzę dobre 2 godziny. Musisz odpoczywać przed jutrem. A co do tego projektu z biologi to możemy się spotkać w szkole i coś omówić. - powiedział szybko Natsu, w głosie, którego słychać było lekki żal.
- Nie o to mi chodziło, możesz zostać. Wręcz, fajnie by było gdybyś..
- Lepiej nie, bo jak przyjdzie Twój chłopak to będę miał wpierdziel od całej drużyny.
- Przestań, gadałam już z nim. Przeprosił za swoje zachowanie i powiedział, że się nie powtórzy.
- Ta jasne, może mnie nie zleje, ale na Tobie się wyżyje.
- Co Ty gadasz? To zdarzyło się pierwszy raz, on nigdy taki nie był. Miał po prostu zły dzień. Ja już o tym zapomniałam praktycznie.
- Nie ważne, ja spadam, zasiedziałem się.
- Wpadnij kiedyś do mnie. Mieszkam na osiedlu Magnolia. Numer 11 a.
Stojący przy drzwiach chłopak zawahał się i odwrócony plecami do dziewczyny, uśmiechnął się i dodał.
-  No to widzimy się w domu sąsiadko.
Rzucił te parę słów, po czym wyszedł zostawiając dziewczynę samą w pokoju. Była tak zdziwiona, ale ucieszyła się. Czyli już wiedziała kto się wprowadził do domu numer 11b na przeciwko niej.
....
Chłopak jechał 150 km na godzinę na trasie A1,  nie chciał przyspieszać, bo wolał w spokoju cały dojechać do domu. Było około 18, kiedy zaparkował motor na chodniku przed swoim domem. Odwrócił się i spojrzał na pałac swojej znajomej. Już wiedział kto w nim mieszkał. Był bardzo zadowolony, bo chciał bliżej poznać tę dziewczynę. Ostatnio stwierdził, że się jej narzucał, przecież ona ma chłopaka i tak nic by z tego nie wyszło. Bardzo mu się spodobała, od pierwszego wejrzenia, o ile tak się da, później zrozumiał, że jest ona na prawdę cudowną osobą, ale lekko zakręconą w swoich sekretach. 
Postanowił wejść do domu, gdyż robiło się zimno. Od samego progu przywitała go jego mama stojąca przy kuchence i przygotowująca kolację. 
- Cześć, kochanie! - powitała do promiennym uśmiechem Jasmine.
- Witaj synu. - powiedział poważnie Igneel.
Natsu tylko kiwnął do nich głową i poszedł na górę do swojego pokoju. W końcu to był jego zwyczaj, zamykać się wieczorem w pokoju i udawać, że nie ma całego świata.
- Natsu, nie jesteś może głodny? - zapytała ze schodów jego mama.
- Na razie nie mamo.  - odparł spokojnie chłopak
- Ale kochanie my jedziemy z tatą, dzisiaj na ważną kolację i nie będzie nas w domu, to co gotuję, jest specjalnie dla Ciebie.
- Ach.. no dobra, to jak pójdziecie to sobie odgrzeje.
- No dobrze, jak chcesz.
Salamander ułożył  się na swoim łóżku, włączył swój czerwony odtwarzacz MP 3 i włączył piosnkę "I See Fire" i  przyglądał się stojącym nad jego biurkiem zdjęciom. Była to jego cała rodzina, przynajmniej osoby, które uważał za nią. Jego mama, tata, wujek, ciocia , siostra i była dziewczyna. Nie wyrzucił jej zdjęcia, chciał zostawić je na zawsze. On ją bardzo kochał, ale zapomniał o tym, po wypadku. Ona nie mogła bez niego żyć, nie chciała go zostawiać pomimo to. Natsu jednak postanowił wyjechać jak najdalej z rodziną. Nie wiedział czemu, ale czuł że musi uciec jak najdalej z tego miejsca, nie czuł już się tam swojo. Chciał do Magnolii,gdzie kiedyś mieszkał jego wujek, bo miał przeczucie że tam mu się wszystko ułoży.
....
Po zjedzeniu kolacji poszedł z powrotem do swojego pokoju i przebrał się w krótkie spodenki po czym położył się na łóżku  i usnął. Nie wiadomo co mu się śniło, ale prze sen powtarzał tylko jedno imię - Mary ....